Na Nowy Rok postanowiliśmy opuścić smutną, szarą, ciemną Polskę i naładować baterie w słonecznej Hiszpanii. Nasz pięcioosobowy skład dzielił się na trzech zajawkowiczów robali i dwójkę bardziej turystyczną - jak to mawiał mój brat, który bezapelacyjnie był bardziej turystyczny - "ekipa turistiko". Dogranie takiej grupy było zadaniem niełatwym, ze względu na dwojakie sposoby spędzania czasu, ale koniec końców daliśmy radę!
Główną grupą taksonomiczną na której się skupiliśmy były biegacze, ale żadnego większego rozeznania w tamtejszej faunie biegaczowej nie mieliśmy - można powiedzieć, że była to istna partyzantka. Co za tym szło - zaskoczenie przy eksploracji było spotęgowane - i to był piękny efekt!

Pierwszego dnia, tj. 31.12 zajechaliśmy do naszego miejsca noclegowego późno, byliśmy zmęczeni, więc co za tym idzie... latarki w dłoń i marsz na okoliczne tereny zielone! Nocowaliśmy w terenie górzystym, miejscowość Zahara de la Sierra, otwartych przestrzeni do łażenia było mało, raptem kilka ścieżek, ale i tam trzeba było zbadać! Pod kamieniami były pierwsze Brachinusy, wtedy myślałem, że mogą być jakieś ciekawe.... co w kolejnym dniu szybko się wyjaśniło. Spacer nie trwał długo, ale pierwsze obserwacje były.
Klimat tam był surowy, suchy, miejsc z podwyższoną wilgotnością trzeba było się doszukiwać. Temperatura za dnia dochodziła do 20 stopni, w nocy spadała do około 3-5. Z materiału do "szperania" to były tylko kamienie, bardzo rzadko jakieś gałęzie, o szukaniu pod korą to nawet nie ma co mówić - po prostu tego nie było. Roślinność uzbrojona w kolce, w ciernie skutecznie utrudniała eksplorację dzikich terenów, dodatkowo mój organizm kiepsko reagował na obecność białek tych roślin po ukłuciu. Gdy trafiliśmy na pierwsze wilgotniejsze miejsce od razu wkopałem tam kubki, a nóż może coś będzie łaziło i wpadnie. Kawałek dalej Michał trafił na grupowe zimowanie Chlaenius vestitus - było ich tam około 10 sztuk. Dało to pierwsze nadzieje, że będzie to dobre miejsce i dobry wyjazd.
Za chwilę ruszyliśmy dalej i wylądowaliśmy na trawiastym parkingu. Było tam trochę kamieni, które oczywiście przewracaliśmy i wtedy wpadł pierwszy Carabus wyjazdu - Carabus dufouri - jak zwykle nie mi.. ale to już tradycja

Zmotywowany jedną sztuką szukałem kolejnych, setki kamieni poszło do góry, były ptaszniki z rodzaju Macrothele, były skorpiony, ale Carabusa żadnego. Toczyłem wewnętrzną walkę i rzucałem kamień za kamieniem i nic... Więc ten balonik potencjalnej obfitości biegaczy bardzo szybko stracił powietrzę. Pojawiły się pierwsze pytania - czemu tak? czemu nie? czemu tam był a tu nie? może za zimno? może nie śpią? itd itd... A skoro pojawiły się pytania - to teraz trzeba na nie odpowiedzieć, zatem za fajerę i po marzenia!
Po przerwie na "turistiko" trafiliśmy na otwartą, płaską przestrzeń, gdzie było widać sporo kamieni, sporo krowich placków - które w związku z brakiem biegacza służyły nam jako "osłoda" - bo tam zawsze coś się znajdzie. I tak było tym razem, sporo dużych koprofagów, ale nawet nie bawiłem się w oznaczanie - nie moja grupa, nie moja kraina geograficzna. Każdy ruszył w swoją stronę i każdy miał jakieś efekty - lepsze, gorsze.. w sumie to każdy miał gorsze i w ekipie "entomologiko" panowało zgorszenie tym faktem... ale w końcu trzeba to zmienić.
Z "maszyny losującej" Michał wybrał jakąś miejscówkę, na Google Maps jest to oznaczenie "area recreativa", a jako, że ekipa mieszana i jest "turistiko" to postanowiliśmy tam zajechać - i to był strzał w dziesiątkę!
Szturowa droga między polami, pastwiskami, bogata w kamienie, otwarte przestrzenie, łatwe do łażenia, z dobrymi widokami. Bardzo szybko, bo dosłownie pierwsze kilka kamieni i słychać u Michała "mam Carabusa! mam Carabusa!", a u mnie słychać "czemu ***** ja nie mam?!". Był to kolejny Carabus dufouri. Kilka sekund potem odzywa się Daria "Marcin szybko, mam Carabusa" - cóż było to za szczęście - nie dość, że Carabus, to jeszcze "dla nas" - bo Daria zbierała na nasze konto - to jeszcze inny gatunek - Carabus rugosus... Całe piękno entomologii zawarte w kilku sekundach - od zgorszenia z zazdrości Michałowi - po szczery uśmiech, bo coś innego i to dla nas! Chwilę później okazało się, że ten C. dufouri to jest tam po prostu pospolity, kilka sztuk, pod kamieniami, w pięknych kolebkach - bezapelacyjnie zimujące.
Chwilę później okazało się, że Carabusy to tylko Carabusy, a całe piękno jest w tamtejszych "maluchach". Pod jednym z kamieni zobaczyłem stworzenie nie z tej ziemi... Siagona dejeani - po prostu zamurowało mnie, niekoniecznie pod nosem wypowiedziałem niecenzuralne słowa i zachwycałem się tym "gagatkiem".. Nie trwało to długo, bo za chwilę zawołał mnie mój brat, który trafił na ich grupowe zimowanie - więc z wielką rozkoszą obserwowałem ich niecodzienny sposób poruszania się, te kształty..
Kolejna sterta kamieni do przerzucenia i tam to już jazda bez trzymanki - jednym z pospolitszych gatunków na terenach polnych był Percus politus - coś na wzór naszego Broscuca. Też nie mogłem się tym zachwycić, bo pod kolejnym kamieniem czekał na mnie zielono-niebiesko-czerwony maluch, który zaczął szybko uciekać... Był to jeden z piękniejszych Chlaeniusów jakie widziałem, więc to był dzień pełen emocji i wrażeń, kwintesencja szczęścia!
Następnego dnia, mając świadomość jakie tereny powinniśmy zwiedzać, wybraliśmy coś analogicznego - i znowu sukces i znowu zaskoczenia.
Pod kamieniami znalazłem bardzo dziwne, nietypowe w poruszaniu się, w wyglądzie - biegacze z rodzaju Eocarterus - to już było coś - to taka egzotyka na miarę Europy - ale ten zachwyt też nie trwał długo, bo za chwilę z oddali woła mnie głos Darii "Marcin, chodź tu szybko, mam coś dużego" - i to coś dużego ma nazwę, jakby któryś z Etrusków rzucał zaklęcie - rodzaj Tschitscherinellus - i bezapelacyjnie został on "robalem" tego wyjazdu - duży, zjawiskowy, bardzo specyficzny w poruszaniu się, czegoś takiego nie widziałem nigdy nawet na filmikach z owadami, nawet na zdjęciu w internecie - kompletne zaskoczenie. Dostał on miano owada wyjazdu - mimo tego, że jesteśmy dopiero w połowie ekspedycji.
Drugą część napiszę w wolnym czasie.
Bardzo proszę o poprawienie mnie z oznaczeniami, jeśli ktoś dysponuje wiedzą!
Pozdrawiam!