JanFoto7 pisze:(...)
W poniedziałek jadę do chemicznego po octan etylu, czas najwyższy.
(...)
Słuszna decyzja!
A bardziej w temacie wątku:
Każdy ma swoje sposoby, tudzież nawyki, preparacyjne.
Ja na ten przykład do sprawy zabieram się tak:
Patrząc na gabaryty preparowanego delikwenta wybieram odpowiednich rozmiarów kartonik, w który wbijam szpilkę. Następnie szpilkę wbijam w "tacę preparacyjną" (czyli w kawał styropianu) w ten sposób, że kartonik płasko przylega do jego powierzchni. Na kartonik nanoszę kropelkę kleju wikolowego (są zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy używania takowego, ale to już temat na inny wątek) i umieszczam na niej owada. Po kilku minutach, gdy klej nieco podeschnie, układam na kartoniku najpierw jego odnóża, a potem czułki, w pozycji, jaka mi się podoba. Te przydatki zazwyczaj również podklejam używając do tego rozwodnionego kleju. Czasami szpilkami preparacyjnymi przyginam lub podpieram te części ciała owada, które nie chcą się trzymać w zaplanowanej przeze mnie pozycji. Następnie odstawiam swe dzieło w miejsce ciemne i suche (zwykle do szafy) aby wyschło, co w zależności od owada trwa od co najmniej tygodnia, do... czasu, aż jestem przekonany, że wysechł należycie.
Efekty mych starań można obejrzeć np. w tym wątku:
http://www.entomo.pl/forum/viewtopic.ph ... it=Rzadsze
Wiem, że niektórzy podchodzą do sprawy nieco inaczej.
Może o tym opowiedzą?
Tak czy owak ośmielę się jeszcze udzielić kilku preparacyjnych porad:
1. W przypadku owadów odmaczanych trzymam je przez jakiś czas - celem odsączenia nadmiaru wody - między płatkami ligniny, lekko robala dociskając - zwykle przy użyciu zapalniczki "Zippo".
2. Chrząszcze wyhodowane, lub zbierane zimą, utrzymuję przez kilka(naście) dni żywcem, aby pozbyły się nagromadzonych w ciałach substancji, które mogą psuć efekt preparacji.
3. Przed preparacją oglądam owady i czasem myję pędzelkiem maczanym w wodzie ich spodnią stronę, w tym zwłaszcza podeszwy ich stópek i narządy gębowe. Bo nieraz nagromadzone tam substancje, jeśli się ich nie usunie, brzydko zabarwiają kartonik.
4. Po ułożeniu i przyklejeniu okazu już go nie poprawiam, bo nawet lekko podeschnięty jest podatny na uszkodzenia.