Poszlaki świadczące o niewinności vs dowody bezpośrednie świadczące o winie. W takim układzie rozwiązanie problemu wydaje się dosyć oczywiste. Same poszlaki nie wystarczą do utrzymania domniemania niewinności jeśli przedstawione zostaną mocniejsze dowody przeciwne. Wydaje się to być racjonalne i oczywiste.
Prokuratura nie ma za zadanie sprawdzać czy oskarżony nie jest niewinny, bo z urzędu przysługuje mu takie domniemanie. To, że ma się zająć szukaniem dowodów winy jest właśnie immanentną cechą Prokuratury! Bo jako oskarżyciel publiczny ma właśnie oskarżać. Tak samo jak adwokat ma za zadanie bronić. Dlatego materiał dowodowy jest jawny, aby obrońca mógł odpowiedzieć na dowody zebrane przeciwko swemu klientowi, któremu przysługuje prawo do obrony. Rzeczone domniemanie niewinności jest obalalne. Właśnie dlatego oskarżony winien szukać alibi i innych dowodów w postępowaniu, aby dyskredytować dowody przeciwne, świadczące o jego obaleniu.
Zadaniem sądu jest tylko ocena. I tutaj wydaje mi się jest problem. Uważam, że taki system może właśnie promować oskarżonych, bo całość dowodów świadczących o winie oskarżonego spocznie teraz na Prokuraturze, która jeszcze nie miała takiego kompleksowego zadania. Może to prowadzić do jej indolencji, zwłaszcza w początkowej fazie obowiązywania nowego kpk.
Każdy system prawny jest wynikiem jakiegoś kompromisu i żaden nie jest kompletny, bo być takim nie może. Już Arystoteles zauważył konieczność istnienia epikei. Dlatego system prawa odwołuje się do wykładni funkcjonalnej i celowościowej. Wypaczenia się zdarzają, ale istnieją instrumenty prawne służące ich eliminacji. Wszędzie gdzie są ludzie, zdarzają się błędy
