Panowie, porządkowanie zieleni w miastach jest wykonywane na wyraźne życzenie tzw. społeczeństwa, oraz ze względu na niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia tegoż społeczeństwa.
A społeczeństwo domaga się zabiegów pielęgnacyjnych w zieleni zazwyczaj dzwoniąc anonimowo do właściwego (albo i nie) organu administracji i przy udziale zwrotów typu "za moje pieniądze", "pierdzisz tam w stołek...", weź się wreszcie do pracy ku**o jedna, bo cię zajeb....." i takie tam. Wiem to z pierwszej ręki.
Pamiętajcie, że urzędnik działa w oparciu o konkretne przepisy i w dowolnym momencie może zostać pociągnięty do odpowiedzialności - przynajmniej służbowej - zwłaszcza jeśli nie jest związany z aktualną władzą, a zdarzenie szkodzi wizerunkowi np. burmistrza, czy prezydenta.
Za każdym razem, kiedy podły urzędas zażąda od Was iluś bezsensownych papierów zastanówcie się, czy przypadkiem nie jest tak, że aktualne prawo po prostu tego od niego wymaga. Bo jak nie, to może się okazać, że skoro dał wam zaświadczenie bez stosownego do tego pliku papierów od Was - to na pewno musiał wziąć w łapę. Albo w dwie.
Pretensje trzeba raczej kierować na Wiejską.
Z drugiej strony nie każdy obywatel się ucieszy, jak mu się z drzewa, które zwaliło się na jego samochód wysypie się garść
Saperda punctata. Wiem, że to może być dziwne, ale wielu obywateli naszego kraju uważa larwy kózkowatych za obrzydliwe robaki.
Jeśli chodzi o odpowiedzialność finansową, to większość samorządów jest ubezpieczona.
Urzędnik może mieć problemy i to poważne, jeżeli kontrola, lub prokurator udowodni mu wyraźne, że zaniedbał swoje obowiązki - np. nie wnioskując o wycięcie miejskiego drzewa pomimo monitów społeczeństwa - zwłaszcza, jeżeli potem zdarzył się wypadek.
A tak swoją drogą jestem "zieleniarzem" i po moich kilkuletnich doświadczeniach z np. zielenią osiedlową uważam, że niestety, ale zieleń NA TERENACH MIEJSKICH pełni jednak rolę służebną wobec mieszkańców i nie powinna obniżać standardów życia....
A pniaczek ze zdjęcia stoi pewnie na terenie prywatnym.
