Chyba temat legutko zboczył z toru, ale nich tam, pogadajmy szerzej o preparacji.

(A czyniąc to postarajmy się trzymać nerwy na wodzy!

)
Wydaje mi się
Jacku, że Twoją tegowątkową wypowiedź niektórzy Forumowicze mogą uznać za co najmniej kontrowersyjną.
A czemu???
Bo uczone, w tym nie tylko starożytne, księgi entomologiczne podają szereg sposobów na poprawną preparatykę okazów, nie uznając w tym względzie dowolności i wolnej amerykanki.
Bo sam byś się złapał za głowę, gdybyś dostał cenny okaz kózki nabity przez głowę, przedplecze albo przez lewą pokrywę na toporną szpilkę krawiecką.
Bo w szkołach leśnych ciągle uczą (z różnym skutkiem, co prawda) preparatyki, a robią to w jakimś celu.
Bo źle (w znaczeniu: zupełnie dowolnie) spreparowany eksponat przyrodniczy częstokroć traci swą wartość naukową.
I bo owady to nie znaczki pocztowe, czy inne "nieożywione obiekty kolekcjonerskie"! Należy się im pewien szacunek, dbałość i staranność, o estetyce nie wspominając!
Z pewnego punktu widzenia rozumiem Cię i myślę że wiem, co tu chciałeś przekazać.
I ze swojej strony zapewniam, że nie będzie mi
szkoda czasu na jak najbardziej profesjonalne spreparowanie odłowionych piewików. Bo uważam, że i im, i mnie, i wszystkim którym będzie dane je oglądać, się to należy.
I jeszcze słowo do
Krzysia:
Tym razem pluskwiaczej drobnicy nie nałapałem.
Wpadła za to grubizna, której część trafi do Ciebie.
Wolisz aby były spreparowane na który z podanych tu sposobów?
