od razu zaznaczam, że nie jestem ani entomologiem, ani fanem entotejże... Po prostu fascynuje mnie natura, co czasem rodzi np. takie problemy:
1. ok. 10 dni temu wyszedłem sobie przed dom na papierosa - korzystając z otwartych drzwi i kierowana pociągiem do żarówki, w przedsionku pojawiła mi się duża ćma... Duża i ładna...
2. Wygooglałem sobie tę ćmę i okazało się, że to Nastrosz Półpawik...
3. Wciąż otwierałem jej szeroko "dzrwi ku wolności", ale ona odleciała dopiero po 1 dobie.... (stąd wiem, że "ona" - bo zostawiła jajka...)
4. No właśnie... Nastroszka Półpawicka przed odlotem udekorowała mi drzwi zestawem zielonych kuleczek....
5. ... kuleczki te również wygooglałem i okazało się, że tak właśnie wyglądają jaja Smerinthus ocellatus...
6. (tu wchodzą emocje) - czując się winnym nieświadomego uwięzienia ciężarnej samicy i zmuszenia jej do zniesienia jaj na plastikowym profilu drzwi - po prostu wziąłem słoik, nazrywałem do niego trochę brzozowych liści i zgarnąłem doń te jajka (pomyślałem sobie, że na plastiku takie młode nie wyżyją) Jednocześnie założywszy, że na 90% jaja są niezapłodnione, bo mummy była przecież przez jakiś czas "w izolacji"...

7. Włożyłem słoik do piwnicy i codziennie doglądałem...
8. Przed chwilą dostrzegłem, że stałem się odpowiedzialny za kilkadziesiąt zielonych gąsieniczek...
9. Jako amator nie mam pojęcia, co z nimi zrobić... Zerwałem im gałązkę wierzby i wrzuciłem do słoika... Nakryłem słoik gazą... I nie wiem, co dalej

10. Chciałbym, żeby choć kilka z nich przeżyło... W końcu jestem to winien ich matce (nieświadomie uwięzionej w klatce z betonu)

Powiedzcie więc, proszę:
A) wypuścić od razu na jakąś wierzbę, niech walczą?
B) podchować trochę, żeby były silniejsze (jeśli tak, to jak?)

C) ciągnąć, dopóty sie da, jednocześnie ukazując córce cykl rozwojowy motyli (pod warunkiem, że nie jest to zbyt absorbujące, no i oczywiście: jak?)
D) inne (jakie?)

Dajcie znać szybko, bo młode harcują i zaraz rozniosą mi słoik

Z góry dzięki

s.