W maju odwiedziłem Kizilagac, w tym czasie okolica strasznie sucha i uboga w owady. Można było pół godziny dreptać bez jakiegokolwiek żuczka czy motylka. Łudziłem, że uda mi się znaleźć jakieś skolopendry lub skorpiony, ale niestety nic. Nawet pajączka. To kilka marnych fotek to efekt trzech wypadów po 2-3 godziny. Jednego dnia była nawet burza z opadami, o ile wierzyć (?) tambylcom następny taki deszcz za pół roku. Niestety opady nic nie zmieniły w liczebności owadów.
Z innych stworzonek kilka żółwi lądowych, kilka śpiących morskich, jaszczurki na tyle czujne że nie udało mi się ich podejść z aparatem i jakieś zwinne agamy.
Było też sporo węży, ale niestety dostrzegałem jedynie chowające się w krzakach ogonki... niektóre całkiem grube, ale jakoś nie miałem ochoty wkładać tam za nimi głowy z obiektywem;)
Ogólnie jedna wielka lipa. Na koniec jeszcze coś mnie pogryzło/poparzyło i skończyłem ze spuchniętą nogą
