Oczywiście nie przypisuję ci bezpośrednio takiej wypowiedzi. Jednak chcę ci zwrócić uwagę, że krytyka, którą odnosisz do gatunku, ma równie dobre zastosowanie do pojęcia populacji, które to pojęcie wydaje ci się bardzo podobać.
Cytuj:
Wg. mnie faktem jest jedynie to, że na Ziemi istniały, istnieją i będą istnieć populacje, następujących po sobie form życia, z których każda następna jest potomstwem tej poprzedniej
Tymczasem tak samo jak budzi twoją wątpliwość pojęcie gatunku, bo trudność widzisz w wytłumaczeniu procesu specjacji i powstawaniu gatunków potomnych, z taką samą trudnością mamy do czynienia z następstwem populacji.
Cytuj:
każda następna jest potomstwem tej poprzedniej
Czy aby na pewno? Przecież populację się łączą, dzielą, część członków populacji nie ma potomstwa lub nie może mieć potomstwa wewnątrz tej populacji. Na to ci chciałem zwrócić uwagę. Taki sam kryzys, jaki widzisz w momencie specjacji dla gatunku, występuje w momencie tworzenia „potomstwa tej poprzedniej” populacji.
Zagadnienia, które tu poruszasz są bardzo ciekawe i już o nich dyskutowaliśmy. Wnioski nie były jednoznaczne i proste. Mnie „dręczą” podobne niepokoje jak ciebie i chętniej myślę o gatunkach jako pewnych liniach filogenetycznych, a wręcz powiedziałbym „rozmytych” liniach filogenetycznych, czy „chmurach i wiązkach” linii filogenetycznych, które tylko na przekrojach czasowych w części wypadków interpretujemy jako gatunki w takim bardziej potocznym rozumieniu tego pojęcia i borykamy się z tymi wszystkimi podgatunkami i innymi pojęciami infraspecyficznymi.
Należy jednak pamiętać, że powinniśmy dyskutować o pojęciach dobrze zdefiniowanych, bo może się okazać, że argumentujemy każdy za czymś innym. Po drugie, mówiąc o gatunkach, mówimy o pojęciu funkcjonującym wewnątrz pewnego modelu (dlatego podkreślałem, że część osób mówiąc o gatunku myśli o obiektywnym bycie, a wcale nie o pojęciu w ramach jakiejś teorii). Jeżeli wiec mówimy o „połyskującym mosiężnym grzebieniu wpiętym we włosy kobiety” to posługujemy się kilkoma bardzo różnymi pojęciami. Bo „połyskiwać” to pojęcie z zupełnie innego zakresu niż „metal”, jednak wypowiedź jest dla nas dobrze zrozumiała i nic w niej nam nie przeszkadza.
Cytuj:
realny gatunek X przestał istnieć, a rozpoczął życie gatunek Y
Należy pamiętać, że postulat, aby w momencie powstawania gatunków Y i Z, gatunek X z którego powstają przestał istnieć, Hennig przywołał na potrzeby stworzonej kladystyki i możliwości jej praktycznego stosowania. Zajmował się on następstwem gatunków w skali makro, a nie rzeczywistym przebiegiem specjacji w skali mikro. To drugie próbuje się tłumaczyć w ramach innych modeli i nic nie stoi na przeszkodzie, aby różne aspekty specjacji i filogenezy opisywać posługując się różnymi modelami. Jak na razie w żadnej chyba dziedzinie nie mamy „teorii uniwersalnej”.
Wydaje się, że pojęcia gatunku jest chwilowo niezbywalne, tzn. nie da się bez niego obejść opisując otaczającą nas rzeczywistość przyrodniczą. Są kontrowersje wokół definicji gatunku i jej stosowalności we wszystkich przejawach funkcjonowania tego pojęcia, jednak samo pojęcie jest bardzo przydatne, niezależnie, czy „gatunki” istnieją obiektywnie w takim sensie jak obiektywnie chyba istnieją „grzebienie”.
Oczywiście bywa na forum kilka osób, które mogłyby powiedzieć na ten temat o wiele więcej i zapewne bardziej przejrzyście niż ja
