Na forum trafiają często bardzo interesujące wypowiedzi, które
należałoby zachować na zawsze. Niestety FORUM ma tą niedogodność, że
przetrzymuje 20 wpisów. Dlatego powstała ta strona jako nowość w Innternecie -
FORUM pisane na żywo przepisywane ręcznie do html ;-). Niektóre dyskusje
entomologiczne zostaną w ten sposób uwiecznione dla pożytku przyszłych
czytelników "entomo" a wpisujący się staną się po części autorami serwisu
entomo.
"Odtłuszczanie preparowanych owadów"
Witam! A propos ustawy o ochronie zwierząt - tak
się zastanawiam, czy w ogóle ma sens ochrona gatunkowa owadów. W przeważającej
większości przypadków owadów nie da się wytępić poprzez bezpośredni odłów -
poniżej pewnego poziomu liczebności po prostu częstotliwość spotkań z owadem
spadnie praktycznie do zera (a on dalej będzie występował w danym rejonie). Poza
tym liczba entomologów, która zainteresuje się odłowem takiego owada, jak np.
Stenocorus meridianus, czy Pseudogaurotina excellens, jest niewielka. Obawiam
się natomiast, że jedynym (bo najłatwiejszym) skutkiem ustawy będzie tępienie
entomologów-amatorów przez służby leśne, straż ochrony przyrody (na marginesie,
jestem ciekaw, ilu SOPowców, leśników itp. jest w stanie odróżnić chronione
gatunki).
Wytępić owada można natomiast bardzo łatwo poprzez zmianę środowiska (wycięcie
lasu, zalesienie kserotermicznej łąki, zmianę stosunków wodnych,
zanieczyszczenie, skrzętne usuwanie martwych drzew z lasu itd.). Tego nie zrobi
oczywiście żaden pojedyńczy człowiek, ale instytucja np. poprzez sposób
gospodarowania (przykład z moich obserwacji: wycięto stojący obumarły świerk z
żerowisakmi Semanotus undatus. Na moją informację o tym, jak rzadki i ciekawy
gatunek zniszczono przy okazji leśnik odpowiedział „to jest las produkcyjny, a
nie rezerwat”). Bardzo wątpię, aby ustawa cokolwiek tu zmieniła - przecież
Cerambyx cerdo jest chroniony od dawna, co nie przeszkodziło w wycinaniu starych
dębów, zasiedlonych przez niego. Dorzućcie głos w dyskusji na ten temat.
Marek marek.welnicki@lkbhvd.polbox.pl
2002-02-25 09:39:52
Wydaje mi się, że ustawa jest głównie po to, by dostarczyć leśnikom i innym
grupom ekologicznym argumentów do tworzenia tzw. użytków ekologicznych (na
podstawie występowania w nich gatunków chronionych) oraz uniemożliwić (prawnie)
handel niektórymigatunkami, co do których istnieje zagrożenie wytępienia ich
przez handlarzy dla celów komercyjnych (C.oedippus, Ergates faber). A że leśnicy
poprzez swe PIELĘGNACJE nieskończone wycinają las z jego wszystkimi gatunkami,
to smutny fakt i tu raczej nie ustawa o ochronie, lecz o zasadach pielęgnacji
lasu więcej pomoże ...
akaicd@go2.pl 2002-02-25 12:45:09
Hmmm ! wiec tak sprawa wyglada...to ze lesnicy zaczna nas tepic to chyba
przesada...ale faktem jest, ze czesto niewinne dzialania entomologiczn sa
odbirane jak dzialania dywersyjne a destrukcja lasu poprzez wycinke nawet drzew
chronionych jest dziwnie zaplanowana gospodarka lesna...podobnie jak masowy
odstrzal wilkow, ktore nas wkrotce zagryza, lub bobrow ktore wkrotce spietrza
wode ze sie potopimy..Prawda jest taka, ze nie lubia lesnicy a i inni (
grzybiarze, mysliwi) jak ktos sie peta im pod nogami z czerp[akiem i
probowkami...Doswiadczylem tego w trakcie niewinnego fotografowania chrzaszczy,
gdy najpierw grzybiarze, a potem jakis lesnik dlugo stali i sie przygladali..a
noz chce podpalic las albo jestem zboczencem...Wiekszosc lesnikow ( znam ich
kilku ) sama na zaliczenia robila kolekcje owadow w ramach przedmiotu
entomologia ...czesc okazow byla nabywana bez skrupolow od kolekcjonerow czesc
wylapywana widzialem taka kolekcje wspaniala czegoz tam nie bylo :)))))) nawet
jelonek nawet
Przemek prem2@wp.pl 2002-02-25 16:55:30
Przeczytałem Wasze posty odnośnie ustawy o ochronie gatunkowej zwierząt i wydaje
mi się, że prawda jest po środku. Dlaczego. Wielu ludzi narzeka na lesników, że
nie prowadzą działalności ekologicznej, tną wszystko co popadnie itd. No dobra,
ale przecież przez te działania m.in mamy te spróchniałe pnie drzew. Fakt, że
wielu bezmyślnych leśników wycina te pnie nie świadczy o tym, że robią to
wszyscy. Wręcz przeciwnie. Wielokrotnie spotkałem się z ochroną takich
pozostałości, może ze względu na owady, a może na ptaki. A wycięcie lasu też
pomaga entomofaunie w przetrwaniu. Otóż na pożarzysku w Puszczy Noteckiej z 1992
roku, własnie w pniakach po ściętych drzewach żerowały potężne ilości larw
Ergates faber. Może to dzięki temu, że spalił się las i ktoś go wyciął E. faber
mógł w tej okolicy nieco odbudować swoją populację. Przestrzegam przed
szablonowym myśleniem. Hubert
ha4@interia.pl 2002-03-28 00:19:54
Przykład borodzieja nie jest tu chyba najlepszy - ten gatunek i tak występuje w
pniakach, więc wycinanie drzew nie niszczy jego siedlisk (chyba, że karczuje się
i pniaki). Generalnie, chodzi tu nie o konkretnych leśników, ale o ogólne
podejście do t.zw. gospodarki leśnej. Dla mnie priorytetem gospodarki leśnej
powinno być obecnie odbudowywanie naturalnych drzewostanów, a nie ilościowy
uzysk drewna z obniżaniem wieku rębności (zwróćcie uwagę, jak bardzo ubyło
starszych drzew w naszych lasach). Zmianie muszą ulec błędne, moim zdaniem,
praktyki usuwania wszystkiego co martwe i chore z lasu. Nawet gałęzie po ścięciu
drzew są zbierane w stosy i spalane. Po co? Stanowią przecież środowisko życia
wielu gatunków. Argument o plagach korników jest chyba nadużywany - jest to
prawda dla monokultur, przebudowa drzewostanu na naturalny zapobiega praktycznie
gradacjom. Oczywiście, od służb leśnych wykształconych i rozliczanych według
dotychczasowych zasad trudno wymagać samoistnie takiego podejścia. Marek
marek.welnicki@lkbhvd.polbox.pl 2002-03-28
11:31:48
Jeszcze a propos pożaru Puszczy Noteckiej. Czy nie byłoby lepiej dla zwierząt,
gdyby nie wycinano, ani nie wywożono drewna? Z kolei dla populacji borodzieja
taka „eksplozja” liczebności jest bez większego znaczenia - szybko powróci do
normalnego stanu po wyczerpaniu krótkotrwałego źródła pokarmu. Prem, jak tam
Twoje leniwe larwunie? Myślę, że entomolodzy nie piszą, bo są w terenie, aby
wykorzystać ostatnie tygodnie dla zbierania larw :-). Marek
marek.welnicki@lkbhvd.polbox.pl 2002-03-28
11:43:02
Niestety nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że być może wycinanie drzew i ich
wywóz z Puszczy Noteckiej po pożarze mógłby być lepszym wyjściem dla zwierząt.
Ja sam jestem leśnikiem, mieszkam w samym sercu pożarzyska i dobrze widze co się
dzieje. Powiem szczerze, po pożarze przez dłuższy czas zwierząt tutaj nie było,
bo się spaliły lub tak przestraszyły, że czmychnęły za Noteć i za Wartę. Dopiero
wycięcie spalonego lasu i jego szybkie odnowienie spowodowało, że powoli zaczęły
pojawiać się zwierzęta. W spalonym lesie są mniejsze szanse na ukrycie się i
zdobycie pokarmu, bo zwierze też żyć musi, a poza tym nie sądzę, żeby teren ten
był interesujący nawet entomologicznie. Myślę, że na skutek erozji nie
spotkalibyśmy tam żadnych owadów glebowych, co jedynie owady żyjące na martwym
drewnie i to też owady pospolite i w dodatku sosnojady. Teraz za to na BYŁYM
pożarzysku można spotkać naprawdę wiele owadów, a moje badania nad
biegaczowatymi dowodzą, że proces regeneracji spalonych drzewostanów ...
Dokończę jeszcze zaczęte zdanie. Stan rozwoju biegaczowatych na pożarzysku
wskazuje na to, że zalesienie tego terenu było bardzo dobrym posunięciem. Co się
jednak tyczy wycinania starodrzewi, to również podam konkretne leśne
wytłumaczenie, choć wcale nie jestem jego zwolennikiem. Otóż każde drzewo w
swoim życiu osiąga pewną miąższość (objętość) w gospodarce lesnej chodzi o to by
jak najmniejszym kosztem na jednym pniu wyprodukować możliwie największą ilość
metrów sześć. drewna. Gdy drzewo osiągnie swoje max. produkcyjne dalsza jego
hodowla jest nieopłacalna. ma to również związek z tym, że drzewa które nie
przyrastają mniej transpirują, a chyba nie chcemy żyć w smogu.
Hubert ha4@interia.pl 2002-03-28 22:48:57
W wielu pozycjach literatury leśnej znajduje się zalecenie o niewycinaniu drzew
starych, próchniejących, powalonych. To że są one wycinane świadczy wyłącznie o
braku zrozumienia tematu przez leśników lub po prostu zwykłych ludzi, którzy
takowe drzewa wycinają na opał, a jako że są często próchniejące czy dziuplaste
płaci się za nie mniej niż za drewno zdrowe. Nie dziwmy się, żyjemy przecież w
kraju absurdów, w którym polityczne macki sięgają bardzo głęboko. Jedynym
rozwiązaniem jest edukacja ludności w miejscach, gdzie takie postepowanie ma
miejsce. Hubert
ha4@interia.pl 2002-03-28 23:04:57
Re: pożar w Puszczy Noteckiej. Nadal podtrzymuję swoje zdanie, że ZOSTAWIENIE
spalonych drzew (tak napisałem, NIE wywózka) byłoby korzystniejsze dla zwierząt.
Oczywiście, mam tu na myśli owady z grupy ksylofagów. Z „punktu widzenia”
kręgowców, fauny naziemnej i glebowej zalesienie odtworzyło po prostu szybciej
warunki ich bytowania. Martwe pnie drzew (w tym sośnina) są siedliskiem dla
wielu gatunków, zmieniających się w trakcie zmiany stanu drewna. Na świeżych
pożarzyskach można np. spotkać ciekawego bogatka Melanophilus acuminatus,
praktycznie nie do znalezienia w innych warunkach. Pożary były od zawsze
naturalnym czynnikiem w biocenozie i wykształciła się grupa gatunków preferująca
takie miejsca. Natomiast fauna „normalnego” lasu wróciłaby w miarę, jak las sam
„zabliźniałby” ranę. Wtrącanie się człowieka nie jest tu w ogóle potrzebne,
wręcz szkodliwe dla np. owadów rozwijających się na resztkach lasu (są one
równie, a może dla wielu osób bardziej interesujące entomologicznie od np.
biegaczowatych). Jak widzę, faktycznie las obecnie jest traktowany przez
stosowne służby jako fabryka drewna. Może stare drzewa nie są tak produktywne,
ale są nie do zastąpienia z punktu widzenia ekologii (pomijam aspekty
estetyczne). Czy produkują mniej tlenu - argument trochę demagogiczny; można
powiedzieć, że są mniej wydajne w fotosyntezie w przeliczeniu na liść, ale mają
większą masę liści.
Marek marek.welnicki@lkbhvd.pl 2002-04-03
12:10:04
Jeszcze odnośnie pożarzyska w Puszczy Noteckiej. W latach 1992-1994, a nawet
1995 na terenie pożarzyska znajdowały się ogromne ilości drewna, które było
zasiedlane przez owady. Były to głównie gałęzie pozgrabiane w dosyć pokaźnych
rozmiarów stosy. Na całym obszarze znajdowało się też sporo spalonych i nie
wyciętych drzew, które służyły bądź jako przysiadki dla ptaków drapieżnych bądź
jako wiatrochrony. I wiele z tych drzew jest tam do dzisiaj. O tym może się nie
mówi, ale wystarczy sięgnąć po czasopisma leśne „Echa Leśne”, „Las Polski”, w
których ta problematyka była opisywana. A swoją droga ciekaw jestem jak ten
problem rozstrzygnięto w Borach raciborskich Hubert
ha4@interia.pl 2002-04-03 18:09:16
Cześć. Trochę zmęczyła mnie dyskusja na temat leśników. Sam jestem nim tak długo
jak entomologiem-amatorem, tj. ponad 15 lat. Moje doświadczenie mówi mi, że
jeżeli sam o coś nie zadbasz to inni to w dużym pośpiechu zepsują. Moja „praca u
podstaw” wśród leśniczych spowodowała, że mam w swojej okolicy stanowiska
kusokrywki (Necydalis major), rzadkiego opiętka Agrilus integerrimus i nowe dla
Polski gatunki chrząszczy rozwijających się w hubach na starych, spróchniałych
bukach. Trzeba tylko „wyprzedzić piłę”, wytłumaczyć i pokazać. Przepisy leśne
nie są juz tak restrykcyjne jeżeli chodzi o posusz, zostały jedynie u leśników
stare przyzwyczajenia. Niestety nic nie poradzimy na planowe cięcia bo to jest
nie do przeskoczenia i szkoda czasu na dyskusję. Należy dołożyć wszelkich starań
aby ciekawsze fragmenty lasu uchronić przed planowymi cięciami. Ja
zawnioskowałem na etapie konstruowania planu ochrony przyrody mojego
Nadleśnictwa o wyłączenie z użytkowania i melioracji oddziałów, gdzie wy Roman
agrilus@poczta.onet.pl 2002-04-08 15:21:09
No i właśnie o to cały czas mi chodziło. Hubert
ha4@interia.pl 2002-04-10 18:13:08
Myślę, że gdyby wszyscy leśnicy podchodzili do sprawy tak, jak Pan, panie
Romanie, to tej dyskusji i wielu gorzkich uwag w ogóle by nie było. Zmiany
potrzebne są wcześnie, na etapie edukacji młodej kadry leśnej (sama zmiana
przepisów nie wystarczy, jak Pan sam pisze, bo stare przyzwyczajenia pozostają).
Ale czy nad takimi zmianami już ktoś pomyślał? Tymczasem wszyscy „ścigamy się z
piłą”, starając się zebrać larwy z materiałów, zanim zostaną wywiezione, z
oczywistą szkodą dla wyników (np. zbieranie zbyt młodych stadiów larwalnych),
często jeszcze „roniąc łzy” nad zniszczonymi stanowiskami ciekawych gatunków. I
tak jeszcze pewnie będzie przynajmnej przez jakiś czas. Marek
marek.welnicki@lkbhvd.pl 2002-04-12
10:07:57
Odtłuszczanie preparowanych owadów
Mam taki problem. Niektóre chrzączcze w
moich gablotach jakis czas po rozłożeniu pokrywają się lepką, mazistą
substancją. Może ktoś wie, czym jest to spowodowane i jak temu zapobiegać?
Pozdrawiam!
--------------------------------------------------------------------------------
imię: Tom, dnia: 17.03.2003
Podejrzewam, że jest to tłuszcz, uwalniający się z zapasów zgromadzonych w
odwłoku, w t.zw. ciele tłuszczowym. Usunąć go można stosunkowo prosto, wrzucając
chrząszcza do rozpuszczalnika - ja używam ksylenu, benzenu lub nawet octanu
etylu. Należy może zwrócić uwagę, aby rozpuszczalnik był dobrej jakości - raczej
nie techniczny (żeby nie miał żółtawego koloru, tylko był przejrzysty - wówczas
będzie pewność, że nic "w zamian" nie osadzi się na okazie). W rozpuszczalniku
okaz nie rozwilża się, więc trzeba postępować bardzo ostrożnie. Po wyjęciu (z
reguły po kilku dniach) ostrożnie dotykam koniuszkiem chusteczki ligninowej do
końca pokryw, aby wciągnęła nadmiar rozpuszczalnika i zostawiam do wyschnięcia.
Po ok. 24 godz. rozpuszczalnik odparowuej i wracają kolory owada. Niektóre
gatunki (biedronki, niekóre stonkowate - np. Clytra sp.) tracą jednak dużo z
czerwonego koloru. Żeby zminimalizować wychodzenie tłuszczu na okazy warto
zwrócić uwagę, aby przed zatruciem owad zużył swoje zapasy tłuszczu (dotyczy to
zwłaszcza chrząszczy wyhodowanych).
--------------------------------------------------------------------------------
imię: Marek , dnia: 18.03.2003
siemanko, chciałem sie do was zwrócic z podobnym problemem ale u motyli.
Mianowicie chodzi tu o złuszczanie sie całego ciała niektórych motyli nocnych.A
wygląda to tak,że ciało motyla jest jak by całe posmarowane olejem niekiedy
przenosi sie to tez na skrzydła.Dzieje sie to szczególnie u rodzin trociniarki
(Cossidae) oraz barczatki (Lasiocampidae). Słyszałem, że takie motyle smaruje
sie "czymś" (?) a następnie to wysycha ale zbyt wiele na ten temat nie wiem. Co
wy o tym sądzicie? Od czego jest to zależne? Pozdrawiam.
--------------------------------------------------------------------------------
imię: Arek , dnia: 21.03.2003
Tłuszcz z odwłoków ciem, motyli (często przezierniki) i większych chrząszczy,
który czasem "uwalnia" się z środka i zatłuszcza owada usuwam zanurzając cały
okaz w benzynie ekstrakcyjnej i pozostawiając go tam na ok. godzinę. Najczęściej
to wystarcza, ale można też później w octanie etylu.
--------------------------------------------------------------------------------
imię: Jacek, dnia: 21.03.2003
Apropos zamaczania motyli w benzynie. Niewiem czy dobrze zrozumiałem, zamacza
się cały okaz razem ze szpilką? czy trzeba go zamoczyć w benzynie a potem można
poprawić octanem, czy jeśli ktoś nie posiada takiej benzyny może użyć odrazu
octanu,jeśli tak to czy czas (topienia)się nie zmienia? Pozdrawiam!
--------------------------------------------------------------------------------
imię: Zbyszek , dnia: 21.03.2003 gg: 4786729
Okazy odtłuszczane powinny być całkowicie zanurzone w rozpuszczalniku (wielkość
naczynia i ilość cieczy zależą, oczywiście, od wielkości odtłuszczanego okazu).
Owada nie zdejmujemy ze szpilki - szpilkom rozpuszczalnik nie szkodzi. W którymś
z polskich kluczy do motyli czytałem, że polecali ksylen jako lepszy od benzyny
ekstrakcyjnej. Po odtłuszczaniu bowiem włoski na tułowiu ciem pozostają zlepione
i po ksylenie rozdziela się je ponoć ostrożnym dmuchaniem, zaś po benzynie
trzeba rozdzielać delikatnym pędzelkiem - może Jacek na własne doświadczenia na
ten temat. Rozpuszczalniki nie są tak trudne do zdobycia - niektóre stoją na
półkach w sklepach chemicznych, z farbami itp. Jeśli tam nie ma, trzeba poszukać
kontaktu do dystrybutorów chemikaliów np. Polskie Odczynniki Chemiczne, lub
pytać zaprzyjaźnionych osób w laboratoriach różnych instytucji. I prosze
pamiętać, że większość z nich jest łatwopalna, a prawie wszystkie mniej lub
bardziej toksyczne, więc nie inhalować się!!
--------------------------------------------------------------------------------
imię: Marek , dnia: 24.03.2003
Hodowla larw (nie tylko kózkowatych)
Witam.
Mam pytanie: znalazłem pod korą martwego buka białe larwy. Długość ok. 1 cm.
Żerują między korą a drewnem. Chciałbym coś z tego wyhodować ale nie mam żadnego
doświadczenia. Czy ktoś może mi pomóc? Jak to zrobić?
Pozdrawiam wszystkich.
Grzegorz , dnia: 17.02.2003
Jeśli larwy jeszcze żerują, to lepiej
zostawić je tam, gdzie są i przyjść, jak dojrzeją do przeobrażenia (rozumiem, że
nie możesz zabrać ze sobą całego pnia bukowego :-) - to byłoby najlepsze).
Natomiast jeżeli larwy faktycznie już nie żerują, tylko są w kolebkach gotowe do
przeobrażenia, to można taką włożyć do probówki, tę umieścić w słoiku
zapewniając wilgoć i czekać cierpliwie na dalszy rozwój.
Marek , dnia: 03.03.2003
Mam jeszcze pytanie odnośnie larw (dzięki za
podpowiedzi; muszę się w końcu zebrać i wysłać Ci Jacku te larwy -
do oznaczenia (przyp.aut.)): znalazłem
następne - w suchym bukowym drewnie opałowym. Drewno naprawdę zupełnie suche,
chyba z rok leżało w suchej piwnicy, wcześniej na dworze. Larwy takie same jak
poprzednio. Czy wydłubanie ich spod kory nie zaszkodzi im? Czy wilgoć jest
rzeczywiście taka ważna?
Grzegorz , dnia: 07.03.2003
Larwy niektórych gatunków kózek np. spuszczel
H.bajulus żyją w całkowicie suchym drewnie przez (do) kilkanaście lat, niektóre
przeżywają i dokańczają rozwój mimo bardzo niesprzyjających warunków. Generalnie
to nadmiar wilgoci jest szkodliwy niż jest brak (choroby np. u gąsiennic motyli
są "murowane!"). Najlepiej dla nichh, gdy jest nieznacznie "za sucho". Gatunki
uznane za wilgociolubne przy przesuszeniu drewna (rozłożonego) łatwo giną, ale
to nie jest regułą. Gdy przeschnie mi drewno w hodowli po prostu wkaładam je do
wanny z wodą- drewno po "napiciu się" wody szybko wysycha, co zapobiega
występowaniu grzybów i innego robactwa. Obejrzyjcie korę drewna z hodowli pod
powiększeniem - groza! - dziesiątki morderców w szczelinach kory (roztocza i
inne).
Jack, dnia: 07.03.2003
Jeszcze o larwach. Jacek napisał o hodowli w
materiale lęgowym, natomiast, według moich doświadczeń, trzeba zapewnić
stosunkowo wysoką wilgotność przy hodowli larw/poczwarek wyjętych z żerowisk.
Może określenie \"hodowla\" nie jest tu najwłaściwsze, bo jest to w zasadzie
przetrzymywanie wyrośniętej larwy, która już nie żeruje, do przepoczwarczenia i
wylęgu imago. Ja wkładam taką larwę do małej probówki, która wewnątrz na połowie
obwodu wyścielona jest paskiem grubej bibuły (na niej spoczywa larwa). Probówka
zatkana jest korkiem z waty i umieszczona w słoiku. Słoik na dnie ma ligninę
mocno nasączoną wodą, na to wstawione naczynko (np. połówka szalki Petriego),
aby probówki nie leżały na mokrej ligninie. Słoik (używam Wecka) zamknięty jest
przykrywką (bez uszczelniania). W takich warunkach uzyskuję bardzo wysoki
procent sukcesu w przeobrażeniu zebranych larw, choć są niektóre gatunki kózek,
którym probówki nie odpowiadają (np. małe Molorchusy, np. umbellatarum -
iimagines nie potrafią całkowicie zrzucić skórki poczwarki). Oczywiście, ligninę
należy zmieniać regularnie, żeby nie rozmnożyły się w słoiku mikroorganizmy.
Może ktoś ma inne ciekawe doświadczenia z hodowlą kózek lub bogatków?
Marek , dnia: 12.03.2003
Publikowanie i czas
Witam (..) czy duzo jest problemów z wydrukowaniem shorta w Wiad. Entomol ??
Dlugo trzeba czekac na wydrukowanie ? nie robia problemow amatorom?? mam ladne
stanowiska C.inquisitor opisane i mam chec opublikowac :))) poza tym namierzylem
ladne stanowisko majki lekarskiej :))))
Przemek , dnia: 06.03.2003
Chyba nie ma problemów z publikowaniem w WE
trzeba mieć zapłacone składki (być członkiem PTE). Przy pojedynczych
gatunkach w grę wchodzą Shorts - krótkie doniesienia. (status autorski
jest cały czas taki sam). Na okładce WE są wytyczne odnośnie składu. Pisz śmiało
- będzie więcej danych faunistycznych. Warto byłoby przed tym jednak dotrzeć do
literatury (zacznij od "Katalogu Fauny Polski.." Burakowski i in. i sprawdź na
ile ta informacja jest nowa. pozdr,
Jacek, dnia: 06.03.2003
Jeśli również pytasz o szybkość ukazania się
pracy po jej wysłaniu do Redakcji, to musisz uzbroić się w cierpliwość
(przynajmniej tak było parę lat temu) - sporo czasu mija, zanim praca (po
ewentualnej korekcie według uwag recenzenta) faktycznie idzie do druku. Również
entomolodzy niezrzeszeni w PTE mogą publikować w WE, ale opłacają koszty
druku (w moim przypadku było to ok. 80 zł za krótkie doniesienie na 1.5 strony
po wydrukowaniu). Szczegóły, jak napisał Jacek, są w każdym numerze czasopisma.
Marek , dnia: 06.03.2003
Hej.
Co do WE to rzeczywiście trzeba być bardzo cierpliwym - moja pierwsza
praca o ważkach ukazała się po 17 miesiącach od wysłania (po odesłaniu korekty
autorskiej już tylko po miesiącu).
Grzegorz , dnia: 07.03.2003
Moja praca (..) złożona do druku w IV.95 r. ukazała się w II.2003 czyli... po 92 mies.!!!- ale to nie w WE !!! 17 miesiecy to nie jest jeszcze tak, źle, chociaż zanim praca trafi do czytelnika też musi jeszcze trochę upłynąć... INTERNET umożliwia ogłoszenie wiadomości WSZYSTKIM (24 godz/dobę) niemal natychmiast. W przyszłości powinny nastapić uregulowania dotyczące uznania artykułu internetowego jako PUBLIKACJI (długi temat...)