Dobry wieczór,
Nie jestem z Rzeszowa, tylko spod Łańcuta, z takiej wioseczki niewielkiej, z której czasem sobie na lepidoptera.eu pojedyncze obserwacje dodaję.
Polska inicjatywa na nationalmothweek.org jest zarejestrowana, na mapce wydarzeń zielonym znacznikiem, przyznaję, bez obfitości informacji, zostawiłem swój numer, jakby kogoś dręczyło cóż tam się będzie działo, chętnie mu opowiem

Kurczę, kiepska reklama? Oderwana od rzeczywistości? Ja serio myślałem, że jest nawet w porządku, jak na dość szybkie prace.
Całe to przedsięwzięcie organizowane jest stosunkowo spontanicznie, pozwolę sobie trochę opowiedzieć.
National Moth Week jest wśród Amerykanów zdaje się dość popularny. Na paru facebookowych grupach pojawiało się sporo informacji o tej akcji, ale jakoś mi umknęły. Dopiero gdzieś ostatnio naszedł mnie pomysł, coby coś takiego spontanicznie zaaranżować. Zadzwoniłem do kolegi z Muzeum, a ponieważ wyraził niesłychane zaangażowanie, a następnie Muzeum wyraziło wsparcie, postanowiliśmy na szybko coś skleić. Udało się z całkiem znośnymi plakacikami, napisałem do tego parę zdań w swoim stylu. Na końcu znajduje się zachęta do kontaktu w przypadku wyrażenie jakiejkolwiek chęci współpracy przez kogoś, być może faktycznie niezbyt wyrazista.
Szybka organizacja, konieczność przygotowań oraz troszkę stres, bo nie wiadomo kto się pofatyguje, a także świadomość własnej wiedzy oraz braku jakiegokolwiek statusu eksperta powstrzymały mnie przed rozgłaszaniem tego chocby tutaj - w pierwszej chwili trochę się bałem, że ktoś to wyśmieje, ale wątek utonął i myślałem, że nie wstanie

A tu wstał. Z tego samego powodu nie prosiłem o jakieś wsparcie od ŚTE, bo kim ja to jestem, żeby o partnerstwo prosić takie poważne Towarzystwo. Dlatego poprzestałem na tym, by wydarzenie skierować do prostych użytkowników Facebooka, coby sobie mogli wpaść na chwilę, zobaczyć trochę naszych skromnych zbiorów (które na Waszych twarzach zapewne wywołałyby uśmiech, a na nich być może zrobią wrażenie), a przede wszystkim zainteresować się praktyką entomologiczną w wykonaniu amatorów.
Ani Muzeum, ani stowarzyszenie w którym działam, nie posiada na tyle rozwiniętych środków przekazów i siły przebicia, by dotrzeć do wszystkich potencjalnych odbiorców. Ale też ja nie mam na tyle ambicji, by twierdzić, że wydarzenie jest tak atrakcyjne, by chcieć na nie zaprosić wszystkich potencjalnych odbiorców
