Wspomnień czar
- Miłosz Mazur
- Posty: 2565
- Rejestracja: czwartek, 26 stycznia 2006, 11:33
- UTM: CA08
- Poprzedni(e) login(y): Curculio
- Specjalność: Curculionoidea
- profil zainteresowan: Muzyka metalowa, fantastyka, gry planszowe
- Lokalizacja: Kędzierzyn-Koźle/Opole
- Podziękował(-a): 1 time
- Kontakt:
Wspomnień czar
Drodzy koledzy.
Wywodzimy sie z rożnych środowisk sa wśród nas zarówno zawodowcy ( czyli tacy co z owadów żyją) i amatorzy (dla których to pasja i hobby ale na pewno amatorami nazwać ich nie można). Taka małą propozycje mam.
Niech każdy z nas podzieli się swoja historia i tym kiedy zaczęła sie ich wielka przygoda z sześcionogami
Na pewno bedzie to bardzo pouczajace.
Jak watek sie rozwinie to sam sie dopisze )
Wywodzimy sie z rożnych środowisk sa wśród nas zarówno zawodowcy ( czyli tacy co z owadów żyją) i amatorzy (dla których to pasja i hobby ale na pewno amatorami nazwać ich nie można). Taka małą propozycje mam.
Niech każdy z nas podzieli się swoja historia i tym kiedy zaczęła sie ich wielka przygoda z sześcionogami
Na pewno bedzie to bardzo pouczajace.
Jak watek sie rozwinie to sam sie dopisze )
- Ścinek
- Posty: 177
- Rejestracja: środa, 5 października 2005, 22:29
- UTM: CA56
- Specjalność: Cerambycidae, Carabidae, Tenebrionidae
- profil zainteresowan: Fotografia, hodowla owadów egzotycznych, majsterkowanie tzw. DIY
- Lokalizacja: Katowice
No to na pierwszy ogień ide Ja:)
Moja historia z sześcionogami zaczęła się tak naprawde z "nienacka" bo byłem 2 ltata temu zafascynowany Herpetofauną, (czyli płazy, gady) aż pewnego dnia zobaczyłem kwiat wokół któego wręcz roiło się od Cerambycidów i to właśnie one mnie tak zafascynowały (do dziś skupiam się właśnie na nich). Zbierałem je początkowo do słoików i hodowałem jednak uznałem, że to bez sensu bo szybko padały ponieważ miałem wtedy wiedzę o nich ni jaką. Pojechałem kiedyś do wujka i zobaczyłem piękna gablote z chrząszczami motylami i innymi owadami i sam zacząłem preparować owady. Na początku szło mi to niezbyt dobrze tj. wiele z nich miały, źle rozłożone odnóża czy czułka były strzasznie krzywo ale im więcej preparowałem tym wychodziło mi to lepiej. I dzięki temu wciągu 2 lat fascynacji owadami mam w zbiorach ponad 250 gatunków owadów (ogólnie). Moge szczerze powiedzieć, że jestem bardzo szczęśliwy, że zamiast gadami i płazami zajmuje się owadami.
Za wszelki błędy i niedociągnięcia przepraszam Pozdrawiam:!:
Moja historia z sześcionogami zaczęła się tak naprawde z "nienacka" bo byłem 2 ltata temu zafascynowany Herpetofauną, (czyli płazy, gady) aż pewnego dnia zobaczyłem kwiat wokół któego wręcz roiło się od Cerambycidów i to właśnie one mnie tak zafascynowały (do dziś skupiam się właśnie na nich). Zbierałem je początkowo do słoików i hodowałem jednak uznałem, że to bez sensu bo szybko padały ponieważ miałem wtedy wiedzę o nich ni jaką. Pojechałem kiedyś do wujka i zobaczyłem piękna gablote z chrząszczami motylami i innymi owadami i sam zacząłem preparować owady. Na początku szło mi to niezbyt dobrze tj. wiele z nich miały, źle rozłożone odnóża czy czułka były strzasznie krzywo ale im więcej preparowałem tym wychodziło mi to lepiej. I dzięki temu wciągu 2 lat fascynacji owadami mam w zbiorach ponad 250 gatunków owadów (ogólnie). Moge szczerze powiedzieć, że jestem bardzo szczęśliwy, że zamiast gadami i płazami zajmuje się owadami.
Za wszelki błędy i niedociągnięcia przepraszam Pozdrawiam:!:
-
- Posty: 814
- Rejestracja: piątek, 6 kwietnia 2007, 15:18
- Lokalizacja: Radom
Pamietam doskonale swojego pierwszego znalezionego chrząszcza. Był to Geotrupes - dla mnie wtedy po prostu żuk, a miałem kilka lat, dokładnie ile nie wiem. Leżał na grzbiecie na ulicy w środku osiedla. Wydawał mi się ogromny, zapewne dlatego, bo nigdy wczesniej tak dużego chrząszcza nie widziałem. Wziąłem go do domu i włożyłem do drewnianego pudełka po zapałkach (teraz są już chyba tylko papierowe). Długość pudełka odpowiadała długości metalowego, drucianego wałka do włosów. Takie kiedyś nosiły panie, moja mama także. Wałek lekko ukształtowałem i umieściłem w pudełku. Cieszyłem się, że mam chrząszcza w klatce Żył dość długo, nie pamiętam ile ale myślę, że kilka dni. Nie pamiętam czy go karmiłem...
- Jacek Kalisiak
- Posty: 3269
- Rejestracja: wtorek, 24 sierpnia 2004, 14:50
- Lokalizacja: Łódź
- Podziękował(-a): 6 times
Podejść do zainteresowania owadami miałem kilka. Wychowując się w dużym mieście przez długi czas miałem marne pojęcie o świecie przyrody Polski i całkiem nie przyrodnicze zainteresowania, ale jak każde dziecko miałem przejściowe wakacyjne przygody z łapaniem motyli i próby przechowywania ich w pudełkach, słoiczkach itp. Któregoś roku przywiozłem nawet z wakacji małą kolekcję koników polnych, które koniec końców wypuściłem w podwórkowym ogródku.
Natomiast prawdziwe zainteresowanie owadami zaczęło się u mnie bardzo późno, bo na początku studiów. Od kilku lat pasjonowałem się fotografowaniem i na któreś wakacje w okolicach Żagania (1978?) zabrałem kilka filmów ORWO do przeźroczy. Zaciekawiły mnie owady na kwiecistych łąkach. Pamiętam, że obok motyli jednym z ciekawszych obiektów moich fotograficznych zapędów był tygrzyk występujący tam w sporych ilościach. I być może zakończyłoby się to na parudziesięciu zdjęciach, gdyby nie pewna przygoda, z dzisiejszego punktu widzenia nadzwyczaj śmieszna.
Pewnego dnia wybrałem się rowerem do pobliskiego Żagania i na polnej drodze minąłem jakiegoś dużego stwora maszerującego przez nią. Zawróciłem, odstawiłem rower i przyglądałem mu się podejrzliwie z odległości ok.1 m, rozmyślając, co to też może być i czy aby nie rzuci się na mnie )) Wyobraźcie sobie ok. dwudziestoletniego faceta, który z lekkim niepokojem usiłuje podjąć decyzję, wziąć to w rękę, czy lepiej nie? No i ... podjąłem decyzję, że lepiej toto zostawić w spokoju, motyle to motyle, tygrzyk tygrzykiem, a taki 10cm robal to kto wie, co może człowiekowi zrobić ))) Wsiadłem na rower ujechałem z 20 m i wróciłem do rozumu. Pomyślałem sobie: "dorosły człowiek, a zachowuje się jak dziecko". Wróciłem do robaka, ale ... robak też widać miał swój rozum i już go tam nie było )))
Obrazuje to jak człowiekowi z miasta może być obca przyroda ojczystego kraju. Ale też wtedy postanowiłem, że dowiem się, jakie to stworki żyją wokół mnie, ile ich jest, jak żyją i tak mi zostało do dzisiaj, że bardzo fascynuje mnie różnorodność i bujność świata przyrody.
A co za robal jest przyczyną moich entomologicznych fascynacji? Pewnie dyląż garbarz, który wtedy wydał mi się wręcz monstrualnym stworem
Natomiast prawdziwe zainteresowanie owadami zaczęło się u mnie bardzo późno, bo na początku studiów. Od kilku lat pasjonowałem się fotografowaniem i na któreś wakacje w okolicach Żagania (1978?) zabrałem kilka filmów ORWO do przeźroczy. Zaciekawiły mnie owady na kwiecistych łąkach. Pamiętam, że obok motyli jednym z ciekawszych obiektów moich fotograficznych zapędów był tygrzyk występujący tam w sporych ilościach. I być może zakończyłoby się to na parudziesięciu zdjęciach, gdyby nie pewna przygoda, z dzisiejszego punktu widzenia nadzwyczaj śmieszna.
Pewnego dnia wybrałem się rowerem do pobliskiego Żagania i na polnej drodze minąłem jakiegoś dużego stwora maszerującego przez nią. Zawróciłem, odstawiłem rower i przyglądałem mu się podejrzliwie z odległości ok.1 m, rozmyślając, co to też może być i czy aby nie rzuci się na mnie )) Wyobraźcie sobie ok. dwudziestoletniego faceta, który z lekkim niepokojem usiłuje podjąć decyzję, wziąć to w rękę, czy lepiej nie? No i ... podjąłem decyzję, że lepiej toto zostawić w spokoju, motyle to motyle, tygrzyk tygrzykiem, a taki 10cm robal to kto wie, co może człowiekowi zrobić ))) Wsiadłem na rower ujechałem z 20 m i wróciłem do rozumu. Pomyślałem sobie: "dorosły człowiek, a zachowuje się jak dziecko". Wróciłem do robaka, ale ... robak też widać miał swój rozum i już go tam nie było )))
Obrazuje to jak człowiekowi z miasta może być obca przyroda ojczystego kraju. Ale też wtedy postanowiłem, że dowiem się, jakie to stworki żyją wokół mnie, ile ich jest, jak żyją i tak mi zostało do dzisiaj, że bardzo fascynuje mnie różnorodność i bujność świata przyrody.
A co za robal jest przyczyną moich entomologicznych fascynacji? Pewnie dyląż garbarz, który wtedy wydał mi się wręcz monstrualnym stworem
- Marek Przewoźny
- Posty: 1414
- Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 07:15
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Ja zaczynałem od liceum (już sporo czasu temu to było, jejku aż się przeraziłem jak ten czas szybko mija ), a wszystko z dzięki temu iż ma Pani od biologii sprowadziła do hodowli do gabinetu biologicznego "żuki z Kongo" czyli Pachnoda marginata i ja się nimi zajęłem i zafascynowały mnieod tego czasu chrząszcze, potem dostałem dawny zbiór mej Pani od biologii jako zaczątek a pierwszy zwierzak jakiego dorwałem to Cleonis pigra i nie było co z nim zrobić i pamietam jak na lekcji poprosiłem Panią od chemii o chloroform i próbowałem go truć chloroformem (okaz istnieje do dziś w mym zbiorze)
- Aneta
- Posty: 16332
- Rejestracja: czwartek, 6 maja 2004, 12:14
- UTM: CC88
- Lokalizacja: Kutno
- Podziękowano: 4 times
Nie mogę wymienić żadnego konkretnego sześcionoga, który rozpalił moją entomociekawość, ponieważ początki mojego zainteresowania owadami giną w pomroce dziejów - pamiętam, że w wieku 5 lat biegałam za motylami z siatką, która była wyższa ode mnie Co gorsza (dla tych biednych zwierząt oczywiście), już wtedy próbowałam coś tam preparować i kolekcjonować (żaden okaz z tamtych lat mi nie został, ale chyba nietrudno się domyśleć jak musiały one wyglądać ). No i tak mi zostało do tej pory - przez wszystkie lata miałam co najwyżej przerwy w zbieraniu, ale obserwowania owadów czy oglądania wszelkich dostępnych programów i filmów oraz czytania książek nt. entomologii nie zaprzestałam nigdy.
- Jakub Augustyniak
- Posty: 108
- Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 21:06
- Lokalizacja: Chorzelów / Kraków
Ja z kolei zacząłem w wieku 7-8 lat interesować się owadami. Wyjechaliśmy z rodziną i ich znajomymi na kilka dni pod namioty nad zalew Chańcza (świętokrzyskie). Traf chciał, że znajomi rodziców mieli syna praktycznie w moim wieku, więc się szybko skumplowaliśy
Zaczęło się wszystko od tego, że jego starszy brat jakoś złapał ogromnego pływaka i przyniósł go nam w wiaderku (było białe plastikowe , pamiętam jak dziś). Wydawał się olbrzymi... Do dziś uważam że mógł być to Dytiscus latissimus Następnego dnia podczas zabawy na brzegu zauważyliśmy, że na powierzchni wody unosi się "coś". Okazało się, że to martwy okaz Aeschna grandis. Zabraliśmy go do domu, kolega miał taki atlas zwierząt, w którym było opisane jak preparować owady. Pudełko po butach, szpilki krawieckie, kawałek styropianu i jak to mawia mój kolega "przepadłem"
W tym całym zdarzyło mi sie raz zaprzestać połowów na dwa lata. Ale później samo to do mnie wróciło, niemalże naturalnie. Zbiór, który tworzę obecnie, powstawać zaczął ok 5 lat temu ale są w nim także okazy z tych młodzieńczych lat do których mam sentyment (np. samica Aglia tau, którą przyniósł mi kolega w czapce o 9 wieczorem )
Zaczęło się wszystko od tego, że jego starszy brat jakoś złapał ogromnego pływaka i przyniósł go nam w wiaderku (było białe plastikowe , pamiętam jak dziś). Wydawał się olbrzymi... Do dziś uważam że mógł być to Dytiscus latissimus Następnego dnia podczas zabawy na brzegu zauważyliśmy, że na powierzchni wody unosi się "coś". Okazało się, że to martwy okaz Aeschna grandis. Zabraliśmy go do domu, kolega miał taki atlas zwierząt, w którym było opisane jak preparować owady. Pudełko po butach, szpilki krawieckie, kawałek styropianu i jak to mawia mój kolega "przepadłem"
W tym całym zdarzyło mi sie raz zaprzestać połowów na dwa lata. Ale później samo to do mnie wróciło, niemalże naturalnie. Zbiór, który tworzę obecnie, powstawać zaczął ok 5 lat temu ale są w nim także okazy z tych młodzieńczych lat do których mam sentyment (np. samica Aglia tau, którą przyniósł mi kolega w czapce o 9 wieczorem )
- Miłosz Mazur
- Posty: 2565
- Rejestracja: czwartek, 26 stycznia 2006, 11:33
- UTM: CA08
- Poprzedni(e) login(y): Curculio
- Specjalność: Curculionoidea
- profil zainteresowan: Muzyka metalowa, fantastyka, gry planszowe
- Lokalizacja: Kędzierzyn-Koźle/Opole
- Podziękował(-a): 1 time
- Kontakt:
Ech, widze ze spodobał sie temat, wiec dopisze siebie
Od zawsze miałem zapędy przyrodnika. Kiedy bylem dzieckiem zbierałem wszystko, od roslin przez ładne "kamyczki" po różne paskudztwa za co regularnie dostawałem reprymende od mojej mamy za przynoaszenie ich w sloikach do domu. W szkole podstawowej oczywiście najbardziej lubilem biologie i pisalem sie na wszelkie konkursy i olimpiady biologiczne. A tak naprawde zaczeło sie w pierwszej klasie technikum (1996). To było technikum lesne wiec wiec szybku zwrócilem uwage na gabloty z owadami wiszacymi na korytarzu. Były super
W pierwsze klasie polecono nam zebrac zbiór 20 gatunków na biologie wiec ruszyłem w teren i...polknałem bakcyla. Od te pierwszej wycieczki zbierałem wszystko co ma 6 nóg. W sumie wyszlo na to ze zrobiłem zbiór dla polowy kolegow. Potem pod swoje skrzydła wziął mnie prof Szołtys (może ktos go zna) i to on wprowadził mnie w arkana entomologii (pierwszy mentor). Po technikum nadal była to tylko pasja, ale gdy trafiłem na studia to okazalo sie ze jest bardzo silny osrodek zajmujacy sie pluskwiakami (zakład prof Lisa w Opolu). Tam od razu pochwalilem sie ze "zajmuje" sie chrząszczami. Dano mi szanse sie wykazac i udało sie. Jestem niesamowitym szcześciarzem ze moge w pracy realizowac moja pasje, najwieksza pasje mojego życia...
Dzis pracuje na uczelni i moge sie cieszyc owadlami do woli, po drodze oczywiscie jakos sie tam wyspecjalizowałem ale to juz zupelnie inna historia, moze kiedys
Od zawsze miałem zapędy przyrodnika. Kiedy bylem dzieckiem zbierałem wszystko, od roslin przez ładne "kamyczki" po różne paskudztwa za co regularnie dostawałem reprymende od mojej mamy za przynoaszenie ich w sloikach do domu. W szkole podstawowej oczywiście najbardziej lubilem biologie i pisalem sie na wszelkie konkursy i olimpiady biologiczne. A tak naprawde zaczeło sie w pierwszej klasie technikum (1996). To było technikum lesne wiec wiec szybku zwrócilem uwage na gabloty z owadami wiszacymi na korytarzu. Były super
W pierwsze klasie polecono nam zebrac zbiór 20 gatunków na biologie wiec ruszyłem w teren i...polknałem bakcyla. Od te pierwszej wycieczki zbierałem wszystko co ma 6 nóg. W sumie wyszlo na to ze zrobiłem zbiór dla polowy kolegow. Potem pod swoje skrzydła wziął mnie prof Szołtys (może ktos go zna) i to on wprowadził mnie w arkana entomologii (pierwszy mentor). Po technikum nadal była to tylko pasja, ale gdy trafiłem na studia to okazalo sie ze jest bardzo silny osrodek zajmujacy sie pluskwiakami (zakład prof Lisa w Opolu). Tam od razu pochwalilem sie ze "zajmuje" sie chrząszczami. Dano mi szanse sie wykazac i udało sie. Jestem niesamowitym szcześciarzem ze moge w pracy realizowac moja pasje, najwieksza pasje mojego życia...
Dzis pracuje na uczelni i moge sie cieszyc owadlami do woli, po drodze oczywiscie jakos sie tam wyspecjalizowałem ale to juz zupelnie inna historia, moze kiedys
- Adam Larysz
- Posty: 2133
- Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 11:43
- Lokalizacja: Mysłowice/Bytom
- Kontakt:
- Miłosz Mazur
- Posty: 2565
- Rejestracja: czwartek, 26 stycznia 2006, 11:33
- UTM: CA08
- Poprzedni(e) login(y): Curculio
- Specjalność: Curculionoidea
- profil zainteresowan: Muzyka metalowa, fantastyka, gry planszowe
- Lokalizacja: Kędzierzyn-Koźle/Opole
- Podziękował(-a): 1 time
- Kontakt:
- Adam Larysz
- Posty: 2133
- Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 11:43
- Lokalizacja: Mysłowice/Bytom
- Kontakt:
-
- Posty: 5
- Rejestracja: wtorek, 12 czerwca 2007, 10:15
- Lokalizacja: Bieszczady
Witam!
Moja przygoda z owadami zaczeła się od pierwszej klasy gimnazjum, kiedy to na urodziny dostałem "Przewodnik owady" a w nim znalazłem roździał o kolekcjonowaniu owadów.
Początkowo było mi trudno np. nie wiedziałem gdzie dostać szpilki, jak etykietować itp. to jednak przezwyciężyłem te trudności. W pewnych fragmętach mojego życia miałem nawet zamiar zostać entomologiem, ale poświęciłem się całkowicie historii. Teraz więc zbieranie owadów jest moim hobby, z którego się ciesze.
Moja przygoda z owadami zaczeła się od pierwszej klasy gimnazjum, kiedy to na urodziny dostałem "Przewodnik owady" a w nim znalazłem roździał o kolekcjonowaniu owadów.
Początkowo było mi trudno np. nie wiedziałem gdzie dostać szpilki, jak etykietować itp. to jednak przezwyciężyłem te trudności. W pewnych fragmętach mojego życia miałem nawet zamiar zostać entomologiem, ale poświęciłem się całkowicie historii. Teraz więc zbieranie owadów jest moim hobby, z którego się ciesze.
Odkąd pamiętam interesuję się motylami, zawsze lubiłem oglądać atlasy o zwierzętach, aż w końcu dziadek wyhodował Vanessa atalanta. Motyl był ładnie rozprostowany i w ogóle Odtąd hoduję już motyle. Później dostałem od dziadka siatkę zrobioną z kija bambusowego, był dość duży... No i radość, pierwsze motyle z budlei zostały złapane
Później ktoś ze znajomych nauczył mnie preparować, najpierw pawiki bez rozpinadeł, później się nauczyłem jak sprawdzać czy są suche, jak rozkładać skrzydła itp.
Rok temu (około...) zainteresowałem się też kózkami.
Pozdrawiam
Później ktoś ze znajomych nauczył mnie preparować, najpierw pawiki bez rozpinadeł, później się nauczyłem jak sprawdzać czy są suche, jak rozkładać skrzydła itp.
Rok temu (około...) zainteresowałem się też kózkami.
Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony sobota, 15 maja 2010, 20:05 przez Tawulec, łącznie zmieniany 3 razy.
Ja mając gdzieś około 7 lat poszedłem z rodzicami na wielką wystawę owadów tropikalnych. Urzekły mnie piękne barwy tropikalnych motyli i rozmiary chrząszczów Herculesów. Pamiętam, że stałem jak głupi, przykładając nos do szyby dogłębnie obejrzałem spreparowaną modliszkę, no i się zaczęło. Po powrocie do domu wywróciłem cały garaż do góry nogami i znalazłem grubą książkę z wieloma opisanymi gatunkami owadów i sporym działem poświęconym zbieraniu owadów. (Książkę mam do dziś) Wszystkie składy chemiczne płynów konserwujących i inne naukowe stwierdzenia przestraszyły mnie, a była wtedy zima, więc pomysł założenia kolekcji umarł równie szybko, jak się narodził.
Dopiero 5 lat później przypadkiem znalazłem w garażu siatkę na owady. Godzinę późnij razem z kolegami biegałem po łące i łapałem motyle, które pakowałem do słoików ze zmywaczem do paznokci. No i tak się zaczęło.
Dopiero 5 lat później przypadkiem znalazłem w garażu siatkę na owady. Godzinę późnij razem z kolegami biegałem po łące i łapałem motyle, które pakowałem do słoików ze zmywaczem do paznokci. No i tak się zaczęło.
- Miłosz Mazur
- Posty: 2565
- Rejestracja: czwartek, 26 stycznia 2006, 11:33
- UTM: CA08
- Poprzedni(e) login(y): Curculio
- Specjalność: Curculionoidea
- profil zainteresowan: Muzyka metalowa, fantastyka, gry planszowe
- Lokalizacja: Kędzierzyn-Koźle/Opole
- Podziękował(-a): 1 time
- Kontakt:
Dzień dobry !!! Moja historia zaczęła się w wieku 4 lat. Na początku interesowały mnie jaszczurki, więc je hodowałem. Potem w wieku 5-6 lat interesowałem się pajęczakami, więc także je hodowałem. Następnie w wieku 6-8 lat interesowałem się motylami (do dziś). A następnie zainteresowałem się żukami. Fascynacja żukami zaczęła się na obozie. Wieczorem gdy prawie wszyscy leżeli w łóżkach, wymykałem się z moim kolegą Mikołajem z pokoju i łapaliśmy na stercie próchna dębowego nasicornisy (było to w Czaplinku). Teraz nadal się nimi interesuję. W wieku 9 lat, gdy pojechałem
na pierwszą giełdę owadów (w Poznaniu), jak zobaczyłem pięknie wypreparowane owady to zacząłem tworzyć własną kolekcję. Bez owadów życie nie ma sensu.
Pozdrawiam Kacper L.
na pierwszą giełdę owadów (w Poznaniu), jak zobaczyłem pięknie wypreparowane owady to zacząłem tworzyć własną kolekcję. Bez owadów życie nie ma sensu.
Pozdrawiam Kacper L.
Ostatnio zmieniony piątek, 12 grudnia 2008, 16:20 przez Kacper, łącznie zmieniany 1 raz.
- Antek Kwiczala †
- Posty: 5707
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 14:29
- UTM: CA22
- Lokalizacja: Kaczyce
- SiejeOwies
- Posty: 474
- Rejestracja: poniedziałek, 3 września 2007, 18:29
- Lokalizacja: Białystok
Od zawsze interesowała mnie przyroda, ta ożywiona jak i nieożywiona Godzinami przesiadywałem przed telewizorek oglądając różnorodne programy poświęcone właśnie takiej tematyce. Ale zawsze najbardziej podobały mi się programy owadziarskie. Widok jak miliony tropikalnych mrówek przemierzają amazonie był czymś kosmicznym stąd może też moje zainteresowanie filmami scifi jak Obcy, w końcu to jakby taki wyrośnięty robak
- Antek Kwiczala †
- Posty: 5707
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 14:29
- UTM: CA22
- Lokalizacja: Kaczyce
Czytałem niedawno książkę Clifforda Pickovera pt. "Istoty pozaziemskie a współczesna nauka". Utkwiło mi w pamięci stwierdzenie autora, że najlepszym sposobem dowiedzenia się, jak mogłyby wyglądać pozaziemskie formy życia, jest analiza ewolucji form zwierzęcych na ziemi. Różnorodność tych form na Ziemi jest bowiem przeogromna.stąd może też moje zainteresowanie filmami scifi jak Obcy, w końcu to jakby taki wyrośnięty robak
To forum jak widzę jest tak bardzo rozbudowane, że do dziś nie ogarniam całości tematów. A ten i powyższe posty są pełne uroku i specyficzne. Nie wiem czy jest sens się dopisywać ze swoją historią, bo minęło już trochę czasu od pierwszych postów z zeszłego roku. Ale wszedłem tu aby coś napisać. Ja nie wiem jaki moment mógłbym uznać za ten "zapalny" za początek ten taki już bardziej poważny, ale wiem, że kiedyś za PRL-u można było kupić w kioskach pakiety znaczków pocztowych o mieszanej tematyce opakowane celofanem. Mój brat zbierał znaczki, więc ojciec kupował mu te pakiety. Ja natomiast jako 5-cio latek po przeprowadzeniu "segregacji" tych znaczków, wybierałem wyłącznie te z motylami, brałem je wszystkie wraz z nożyczkami pod kuchenny stół i tam wycinałem motyle i naklejałem na stołowe nogi od wewnętrznej strony, tworząc sobie taki swoisty zbiór o którym nikt nie wiedział. Myślę, że to było jakieś tam zafascynowanie symetrią i barwami. W komunie nie mieliśmy ich zbyt wiele. Ktoś się kiedyś wyraził, że "symetria przyciąga głupców"... Pomyślałem tylko, że muszę zaliczać się do wyjątkowo wielkich głupców... ale co ciekawe... dobrze mi z tym. Potem w drugiej klasie podstawówki moją wyobraźnię rozpalił okaz żałobnika jaki wplątał się w wysokie badyle kopru i tam został uwięziony. Zrobiłem dla niego celofanową torebkę i przypiąłem do słomkowej maty na ścianie. Przed snem gapiłem się w niego godzinami i wydał mi się bajecznie cudowny. Kiedyś moja mama wyrzuciła mi tego motyla, bo stwierdziła, że to zwykły robal. Byłem zły i postanowiłem zrobić coś na przekór. Zrobiłem siatkę na motyle z worka foliowego na drucianym pałąku przytwierdzonym do kija i łowiłem motyle. Początkowo sądziłem, że jest tylko kilka gatunków. Do preparowania używałem wielkiej książki dziadka autorstwa Pieniążka nt. sadownictwa. Motyle umieszczałem między kartkami i kiedy były takie bardzo płaskie to uznałem że jest dobrze Potem udało mi się wypożyczyć ze szkolnej biblioteki "Poznajmy motyle" Tykacza, gdzie wszystko było ładnie wyjaśnione co i jak robić. Książkę musiałem jednak oddać. Brakowało mi jej... Potem momentem przełomowym kiedy oszalałem na punkcie motyli był zakup zrobiony przez moją matkę b. drogiej wtedy książki w chwili kiedy rodzice się rozwodzili i nastąpiło coś w rodzaju krótkotrwałej rywalizacji między nimi o względy dzieci, a może to po prostu jakaś forma współczucia?. Mowa o "Wielkim atlasie owadów" który kosztował wtedy aż 210 zł !!! i był w sferze moich marzeń. To co tam było, tak rozpaliło moje chęci zajmowania się owadami, że już wtedy wiedziałem, iż to jest mój świat, który stał się dla mnie azylem i ucieczką od kiepskich klimatów w domu. W zasadzie więcej byłem poza domem na łąkach, niż w domu. Zdobyłem Atlas Tykacza, potem Mouchy i w zasadzie ciągle i długo jeszcze nie wiedziałem co tak naprawdę u nas lata? Dopiero w okresie kiedy już poznałem swoją jedyną dziewczynę a potem i do dziś żonę, poznałem też dr Romualda Szpora z Dzierżoniowa który okazał się prawdziwym nauczycielem. Jestem mu wdzięczny za życzliwe podejście i przekazaną wiedzę. O dalszej historii nie piszę, bo to już nie będzie się nazywało początkiem...
- romanzamorski
- Posty: 889
- Rejestracja: sobota, 29 marca 2008, 16:57
- UTM: EV19
- profil zainteresowan: ciężki rock, astronomia
- Lokalizacja: Gorlice
Zachęcony napisanymi przez Was wspomnieniami dorzucę coś od siebie. Przygoda z owadami zaczęła się we wczesnym dzieciństwie, które spędziłem w Kozienicach - takim polskim Tortilla Flat. Dzielnica Piaski gdzie się osiedliliśmy była zabudowana drewnianymi domkami z ogrodami oddzielonymi płotami od piaszczystych wąskich uliczek. Gdzie niegdzie stary kasztan lub dąb ocieniał placyki porośnięte żmijowcem i dziewanną. Wokół lasy Puszczy Kozienickiej, a od wschodu dolina Wisły ze swymi wierzbami, łąkami i starorzeczami. Wszędzie mnóstwo owadów. Na deskach płotu trociniarka czerwica, pod płotem na wilczomleczu gąsienice wilczomleczka. Szczególnie zapamiętałem małe białe z czarnymi plamkami motylki, latajace wokół kawiatów żmijowca. Do tego w ogrodzie chrząszcze i pluskwiaki. Zbierałem je do pudełek po zapałkach. Skończyłem podstawówkę i naukę kontynuowałem w Radomiu gdzie nie było już tak pięknie i jak to w większym mieście owadów mniej. Przekierowałem swoje zainteresowania na inne dziedziny. Potem studia w Krakowie. Niestety studia techniczne. Wtedy urodziła mi się córeczka Ewa. Wożąc ją w wózku na spacery poznałem Kraków z innej strony. Lasek Wolski, Dolina Rudawy. Jeszcze piękne wtedy łąki pełne motyli. Nie mogłem nie zwrócić na nie uwagi, tym bardziej, że strasznie nudziłem się na tych spacerach podczas których dziecko spało godzinami. Przypominam sobie moje zauroczenie widokiem modraszków i czerwończyków śmigających w skwarnym powietrzu. I tak dzięki mojej Ewie rozpaliła się we mnie na nowo pasja. Po studiach zamieszkaliśmy w pięknym Beskidzie Niskim gdzie bardzo trudno zapomnieć o motylach.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne wpisy, które czytam z łezką w oku.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne wpisy, które czytam z łezką w oku.
-
- Posty: 216
- Rejestracja: niedziela, 1 czerwca 2008, 11:50
- Lokalizacja: Głogów Młp.
W takim razie czas, także i na mnie. Moja przygoda zaczeła sie całkiem niewinnie. Z racji tego, ze mój tata pochodzi z bardzo licznej rodziny, która od pokolen zamieszkiwała przysiólek Zembrza(okolice Raniżowa) tak samo jak mój tata posiadam ogromne zamiłowanie do lasu. Gdy chodzilismy z tata po lesie i tata opowiadal mi swoje historie jak to nie raz spotykał dziką zwierzyne, znalexlismy martwego owada( jeszcze wtedy nie wiedzialem co to za stwór, teraz wiem ze to dylaż garbarz) Oczywiscie zabrałem go i od tej pory zaczeło sie moje zamiłowanie do szescionogów.
Wtedy to uswiadomilem sobie ze wokół mnie jest ich bardzo duzo. Pojawił sie nastepny problem, zapragnąłem posiadac piekna kolekcje, ale nie moglem przezwyciezyc sie zeby zabic zywa istote, gdy juz zamknalem owada w sloiku ( jescze nie znałem zadnej trucizny) to po godzinie zawsze go wypuszczałem.Ozywiscie oprócz tego troche sie ich balem (szczególnie ciem):)) Przez pewien okres czasu moje zainteresowanie nie bylo zbyt wysokie, ograniczajac sie tylko do sporadycznego podziwiania, a moje szersze zainteresowianie pojawilo sie dopiero okolo pół roku temu nad czym strasznie ubolewam. Oczywisice mógłbym duzo pisac takze o tym jak jest teraz, poniewaz to takze jest mój poczatek:)
Wtedy to uswiadomilem sobie ze wokół mnie jest ich bardzo duzo. Pojawił sie nastepny problem, zapragnąłem posiadac piekna kolekcje, ale nie moglem przezwyciezyc sie zeby zabic zywa istote, gdy juz zamknalem owada w sloiku ( jescze nie znałem zadnej trucizny) to po godzinie zawsze go wypuszczałem.Ozywiscie oprócz tego troche sie ich balem (szczególnie ciem):)) Przez pewien okres czasu moje zainteresowanie nie bylo zbyt wysokie, ograniczajac sie tylko do sporadycznego podziwiania, a moje szersze zainteresowianie pojawilo sie dopiero okolo pół roku temu nad czym strasznie ubolewam. Oczywisice mógłbym duzo pisac takze o tym jak jest teraz, poniewaz to takze jest mój poczatek:)
- Miłosz Mazur
- Posty: 2565
- Rejestracja: czwartek, 26 stycznia 2006, 11:33
- UTM: CA08
- Poprzedni(e) login(y): Curculio
- Specjalność: Curculionoidea
- profil zainteresowan: Muzyka metalowa, fantastyka, gry planszowe
- Lokalizacja: Kędzierzyn-Koźle/Opole
- Podziękował(-a): 1 time
- Kontakt:
Witajcie!
Jeśli chodzi o mnie to wszystko zaczęło sie na początku lat 90tych kiedy to prof. Razowski woził mnie w wózku po Krościenku i głaskał po główce. Tata zawsze mi mówił to dzięki niemu pasja entomologią się we mnie narodziła.
Owadami tropikalnymi zafascynowałem się po obejrzeniu wystawy Dariusza Skibińskiego, która odbyła się bodajże w 2003roku w Krakowie.
Często też bywałem w PANie u śp. Edwarda Palika. To on nauczył mnie rozkładać i hodować motyle. Również to on pokazał mi jaką piękną nauką jest entomologia.
pozdrawiam
Jeśli chodzi o mnie to wszystko zaczęło sie na początku lat 90tych kiedy to prof. Razowski woził mnie w wózku po Krościenku i głaskał po główce. Tata zawsze mi mówił to dzięki niemu pasja entomologią się we mnie narodziła.
Owadami tropikalnymi zafascynowałem się po obejrzeniu wystawy Dariusza Skibińskiego, która odbyła się bodajże w 2003roku w Krakowie.
Często też bywałem w PANie u śp. Edwarda Palika. To on nauczył mnie rozkładać i hodować motyle. Również to on pokazał mi jaką piękną nauką jest entomologia.
pozdrawiam
Rozumiem, że Twój ojciec jest znajomym prof. Razowskiego? Bo on sam nie jest Twoim ojcem? A głaskanie po główce wzięło się stąd, że czasami tato był zajęty i oddawał wózek z malutkim Pachem do niańczenia profesorowi, który zamiast ganiać po Pieninach musiał kołysać bżdąca? Kurcze zawiłe to wszystko, ale od czego człowiek czasem ogląda te brazylijskie seriale
-
- Posty: 10
- Rejestracja: sobota, 10 stycznia 2009, 20:53
- Lokalizacja: Bydgoszcz
Hej!
Jestem nowy na forum, więc się jeszcze "nie znamy".
Od dziecka ( 3 latka?) zbierałem ukochane robaczki i owady. Często na mnie mówiono pan Robak....
Nigdy nie zapomnę jak latałem na osiedlu z siatką na motyle uszytą przez mamę
Jako trochę starsze dziecko sprawiałem sporo problemów nauczycielom w podstawówce, gdyż
zamiast uczestniczyć w zajęciach, badałem "swój" mikroświat.
W gimnazjum moja pasja,trywializując, troszkę się wyciszyła , ale od niedawna do niej wróciłem - już z większym stopniem wtajemniczenia biologicznego.
Pomimo, że się znam na owadach, brakuje mi praktyki. Od teraz zaczynam na nowo przeszukiwać tereny w poszukiwaniu skarbów
Ach, nie mogę doczekać wiosny!
Kamil
Jestem nowy na forum, więc się jeszcze "nie znamy".
Od dziecka ( 3 latka?) zbierałem ukochane robaczki i owady. Często na mnie mówiono pan Robak....
Nigdy nie zapomnę jak latałem na osiedlu z siatką na motyle uszytą przez mamę
Jako trochę starsze dziecko sprawiałem sporo problemów nauczycielom w podstawówce, gdyż
zamiast uczestniczyć w zajęciach, badałem "swój" mikroświat.
W gimnazjum moja pasja,trywializując, troszkę się wyciszyła , ale od niedawna do niej wróciłem - już z większym stopniem wtajemniczenia biologicznego.
Pomimo, że się znam na owadach, brakuje mi praktyki. Od teraz zaczynam na nowo przeszukiwać tereny w poszukiwaniu skarbów
Ach, nie mogę doczekać wiosny!
Kamil