Słowacja 1995

Opisy, jak się przygotować, relacje ...
Przem

Słowacja 1995

Post autor: Przem »

---------------- (przeniesione z Forum z dn. 2.02) -----------------------------
Słowacja...
Przekraczaliśmy granicę w Barwinku, jako że nie byliśmy zmotoryzowani w tym czasie (1995 rok) przekraczaliśmy na piechotę jak to się popularnie nazywa. Był ładny słoneczny dzień chyba 28 stopni albo coś około tego. Wyjazd nie był ukierunkowany wyłącznie na zbieranie okazów fauny owadziej chociaż .....Nic nie zapowiadało jakichś specjalnych rewelacji, myślałem, że może jakieś ciekawe biegacze, może parę kózek..
Niedaleko przejścia granicznego gdy odpoczywałem sobie po trudach utarczki ze słowackim wopistą zauważyłem pazia żeglarza. Wtedy ( podobnie jak i dzisiaj był to raczej rzadki motyl w Polsce). Wtedy zakiełkowało ponure przeświadczenie, że jednak źle zrobiłem nie zabierając żadnego czerpaka entomologicznego tudzież nawet małej siateczki żeby ułowić tą rzadkość.
Po tych smutnych refleksjach mając na uwadze, że w sumie motyle stanowią margines moich entomologicznych zainteresowań, pocieszałem się że w głębi kraju (wybieraliśmy się na południe w Kras by pozwiedzać jaskinie słowackie) na pewno znajdę okazy nie wymagające połowów z użyciem siatek itp. Wyposażenia( w plecaku zaledwie pięć dużych probówek......
Wybraliśmy się w góry, jaskinie i owszem a upał coraz większy. Mój brat cioteczny, wpadł na pomysł, by udać się do jaskini znajdującej się prawie na samej granicy słowacko – węgierskiej. Zapasów wody mieliśmy niewiele a w krasie aż tak dużo potoków wcale nie ma. Temperatura rosła i rosła...wreszcie ociekaliśmy potem, przestałem zwracać uwagę na masowo pojawiające się pazie żeglarze, których była cała masa, w ciągu dwóch godzin może nawet 25 osobników, może więcej miałem wszystkiego serdecznie dość, pragnienie dawało się we znaki. Po pewnym czasie doszliśmy do zgrupowania kamieni chyba były to jakieś piaskowce, niestety nie znam się wcale na geologii, więc pomijam dokładne opisy. Ważne że wśród tych skał rosły wysokie osty a na ostach tzn. kwiatach, aż trudno uwierzyć ..takiej ilości motyli nieznanych jeszcze nie widziałem, czegóż tam nie było??? Do dzisiaj nie wiem jakie to gatunki, żałowałem, że nie skoncentrowałem się na motylach i nie zabrałem potrzebnego sprzętu. Najciekawsze było jednak to że nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy, błądziliśmy około godziny, aż wpadliśmy na pomysł, by zawrócić, pomysł suuuper nie daje się ukryć, pół godziny byliśmy na granicy węgiersko-słowackiej, czyli przekroczyliśmy sobie granice z Węgrami nielegalnie. Po długotrwałym marszu wśród krasowych pustkowi, znaleźliśmy wreszcie wejście na szlak...a odwodnienie organizmu kwalifikowało nas już na kroplówkę...
Pierwszego rozgniecionego Jelonka (L.cervus) znalazłem niedaleko ścieżki, niestety był w opłakanym stanie i dodatkowo również padł ofiarą odwodnienia, niemniej moje zmysły się wyostrzyły do granic, po przejściu może dwustu metrów trafiłem na cały rządek 5 czy 6 jelonków martwych jakby szły i padły wszystkie w jednej chwili. Udało się zabrać jedną samicę, która była wystarczająco elastyczna i nadawała się jeszcze do transportu. Z taką pieczołowitością zabrałem się do jej pakowania, że zapomniałem o pragnieniu. Po dwóch godzinach marszu doszliśmy wreszcie do cywilizacji, sprzedawca w sklepie patrzył ze zrozumieniem na litry wypijanej wody mineralnej i pożerane owoce, podobno temperatura w cieniu osiągnęła tego dnia 36 stopni..... po dojściu do schroniska przywitały nas całe chmary pazi żeglarzy ale nie zrobiły już żadnego wrażenia. Następnego dnia przyszły deszcze a okazów o wybitnej wartości już nie znajdowałem, a samiczka jelonka z jedną uszkodzoną kończyną do dzisiaj przypomina mi, że gdy będę się wybierał na Słowację, to powinienem zaopatrzyć się w większą ilość sprzętu i wody do picia zwłaszcza gdy temperatura rośnie a wokół tyle ciekawych robali
Podsumowując, kraj bliski, bardzo tani i przyjazny dla Polaków, a możliwości połowów przypuszczam, że bardzo duże, wymagający jedynie zorganizowanego wyjazdu i dobrego przygotowania logistycznego, chociaż wiadomo, że największą frajdę sprawia spontaniczny wyjazd z przygodami
PRZEMEK
_________________
przemek
--------------------------------------------------------------------------------
PRZEMEK napisał:
Słowacja...
Wtedy zakiełkowało ponure przeświadczenie, że jednak źle zrobiłem nie zabierając żadnego czerpaka entomologicznego tudzież nawet małej siateczki żeby ułowić tą rzadkość.
PRZEMEK

Czyli jeszcze nie osiagnales etapu, kiedy nawet idac na spacer z dziewczyna do parku bierze sie sito, worki na sciolke, dwa ekshaustory, czerpak z teleskopowym kijem, dwadziescia probowek i butelke octanu etylu (cale szczescie, ze u nas da sie bez maczety...).

Na Slowacji zdecydowanie najciekawsze sa poludniowe tereny, ja bardzo lubie Male Karpaty i okolice Bratyslawy. Praktycznie na przedmiesciach Bratyslawy trafilem kiedys na sprochnialy pien rojacy sie od Aesalus scaraboides, piekny widok. Nietrudno na wiosne zobaczyc Dorcadion pedestre i D. aethiops, w pazdzierniku pare lat temu masowo lapalem Meloe rugosus. Znowu z samej Bratyslawy lub jej najblizszych okolic mam Diodesma subterranea (Colydiidae), Anemadus strigosus (Catopidae), Thymalus limbatus (Peltidae), Symbiotes gibberosus i Mycetina cruciata (Endomychidae, ta druga w Malych Karpatach jest pospolita), Diaclina fagi (Tenebr.), a z moich ulubionych grup np. Scydmaenus hellwigii czy Acrotrichis rosskotheini (znany tez jako A. fraterna), ktory u nas nie jest zbyt latwy do znalezienia, a tam w buczynach bez problemu.
pozdrawiam,
Pawel

czesc :0 a osiagnalem etap zabierania sprzetu chyba jakos po tej Slowacji czasami przeradza sie to w obsesje bo nosze czesc sprzetu caly czas przy sobie nawet w samochodzie woze mikro zestaw. slowacja ciekawa chyba jest i to bardzo chociaz nie wiem jak to by bylo w tej chwili moze stan sprzed 9 lat sie zmienil?
pozdrowka
_________________
przemek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże i ekspedycje entomologiczne”