To wszystko juz tu bylo przerabiane i pewnie jeszcze gdzies w odpowiednim dziale jest, ale warto dodac pare drobiazgow.
Mrozenie - rutynowo w duzych muzealnych zbiorach mrozi sie material przez kilka dni (w Londynie 5 dni), krotkie mrozenie przez kilka godzin moze nie rozwiazac problemu. Z gablotami w zamrazarkach trzeba uwazac - latwo moze popekac szklo.
Gazowanie - kiedys praktykowalo sie trucie calych szaf dwusiarczkiem wegla. Pomijajac problemy ze zdobyciem, ze wzgledu na toksycznosc w domu praktycznie nierealne. Doraznie mozna octanem etylu, ale trzeba miec na uwadze nie tylko wplyw na wykladzine gabloty (styropian przy dluzszej ekspozycji na gazowy octan szlag trafi; moze sie rozpuscic badz rozpulchnic klej ktorym niektorzy producenci mocuja pianke do dna gablot; dziwne rzeczy moga sie dziac z jakimis lakierami itp., to juz zalezy jakie kto ma gabloty). Jesli jest styropian, to mozna szczelnie zamknac gablote w plastikowym worku na 24h z jakims nosnikiem (wata itp.) nasaczonym roztworem amoniaku (w czyms co zapobiegnie zmoczeniu okazow i gabloty). Amoniak jest bezpieczny dla chrzaszczy, ale niektore motyle (miernikowce) moga stracic kolory. Czasem lepiej jest przelozyc okazy do jakiegos pudelka, ktore bedzie mozna latwo przemrozic, a sama gablote gruntownie potraktowac amoniakiem.
Jak ktos pisze, ze mial korytarze szkodnika w piance, to oznacza, ze nie zagladal do gabloty z pol roku albo i dluzej. Gabloty w domu sie przeglada i jak cos sie z jakiegos okazu sypie to zwykle sprawa zamyka sie dezynfekcja pojedynczych okazow (kropla jakiegokolwiek rozpuszczalnika organicznego wystarcza).
Insektycydy lepiej stosowac tylko zapobiegawczo i raczej w warunkach domowych ostroznie. Najlepiej dno kazdej nowej gabloty pod wykladzina prysnac jakims preparatem zawierajacym pyretroidy i od czasu do czasu (co pol roku) tak samo potraktowac wnetrze szafy na gabloty (badz miejsce, gdzie te gabloty trzymamy). Praktycznie w 100% rozwiazuje to problemy ze szkodnikami, tylko zawsze nowy material, a szczegolnie duze okazy, warto przed wlaczeniem do zbioru profilaktycznie przemrozic.
W warunkach polskich najwieksze problemy sa z Dermestidae, molami i faraonkami, przy czym te drugie wlaza raczej glownie do zbiorow motyli, a te pierwsze w ogole nie sa wybredne i zra wszystko. Nie spotkalem sie z tym, zeby w Polsce komus gryzki wyrzadzily duze szkody. W cieplejszych i wilgotniejszych krajach wielkim problemem sa rozkruszki, w Japonii jak sie zostawi material do wyschniecia w probowce zatkanej wata to w ciagu miesiaca z jakichs omomilkow zostaje proch, a przez 3-4 miesiace nawet jakies twarde ryjkowce zostana unicestwione. Znam tez goscia, ktoremu w Ameryce Poludniowej schnace Dynastinae po prostu zjadl szczur, a znajomy Wloch mi opowiadal jak zostawil na parapecie styropian z Carabusami i wszystkie metalicznie blyszczace zabrala sroka
Pawel