Cieszę się że rozpoczęła się ta dyskusja, wiele podobnych dyskusji w przeszłości wygasło wskutek narastającej temperatury dyskusji i personalnie skierowanych wypowiedzi. Bylejakość oczywiście jest faktem i jak napisał Lech - najczęściej ogranicza się do entomologicznej filatelistyki - czyli zbierać dużo, zewsząd i w zasadzie dla samej chęci posiadania dużego zbioru.
Warto jednak zastanowić się nad przyczynami tego zjawiska. Jakiś czas temu była dość duża presja na prace zoogeograficzne, wykazy rozmieszczeniowe, rozmaite listy gatunków. Są to oczywiście prace potrzebne i stanowią poziom zerowy z którego często startują inne badania. Do tej pory dla wielu grup brak jakichkolwiek całościowych opracowań rozmieszczeniowych albo istniejące zawierają wiele błędów i nieścisłości, więc kontynuacja prac i ich aktualizacja jest jak najbardziej uzasadniona. Tu praca jest stosunkowo prosta, dostępna dla każdego i nie wymagająca specjalnej metodyki.
Obecnie w modzie są wszelkie prace z DNA w tytule, tu z kolei metodyka jest trudna, droga i nie do końca dostępna dla amatorów. Zatem z amatorskiego punktu widzenia nie ma co robić. I wreszcie inne możliwości - stawianie tez związanych z morfologią, systematyką, biologią oraz ich empiryczne testowanie. Tu można wiele zrobić ale też się nie robi. Nie robi się dlatego, że amator nie ma metodycznego wsparcia u profesjonalistów, których w Polsce jest jak na lekarstwo, w większości zabieganych, zapracowanych z chronicznym brakiem czasu, często trzeba konsultować się za granicą bo w Polsce brak specjalistów albo kupić kosmicznie drogą literaturę. Potrzeba sprzętu, odczynników, pewnej ręki i opisanej metodyki mikroskopowej analizy materiału.
Analitycznego myślenia nie łatwo się nauczyć i choćby czytając "Podróż na okręcie Beagle" Darwina można przeanalizować sposób myślenia od faktów do teorii to jest to jednak stanowczo za mało. Warto też podkreślić, że każde badania kosztują, sprzęt jest również kosztowny więc możliwości ograniczają dostępne fundusze. Amatorzy na granty nie mogą liczyć, finansują swoje hobby-badania samodzielnie czasem w konspiracji przed rodziną
![Wink ;-)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Zagospodarowanie dużej rzeszy amatorów mogło by dać kopa różnym badaniom ale musiało by być odpowiednio kierowane. Sympozja tematyczne są namiastką takiego zagospodarowania ale agendy ograniczają się do przedstawienia prezentacji własnych badań o często "egzotycznie" brzmiącej tematyce. Brakuje podstawowej edukacji zaczynając od najzwyklejszego preparowania okazów czy przygotowywania preparatów mikroskopowych. Wiem, wiem, wszystko dostępne jest w internecie ale przeczytanie opisów na forum czy w książkach nie zastąpi widzianego na własne oczy działania z możliwości bezpośredniej rozmowy i zadawania pytań.
W tej scenerii każdy sobie rzepkę skrobie, lepiej, gorzej, z efektami lub bez. Czasem dochodzi do wniosku, że nie ma sensu kontynuować prac bo nic więcej się nie uda zrobić, odchodzi od entomologii na kilka lat, czasem na zawsze. Zbiory niszczeją. Chęć działania i niemoc metodyczna albo sprzętowa to bardzo zła mieszanka.
Wydaje mi się, że mniej więcej tak wygląda sytuacja. W zasadzie nasza entomologia to kilkadziesiąt osób które się udzielają. Niewielka reszta pracuje w cieniu swoich gabinetów na punkty dla swoich jednostek i niewiele więcej ich obchodzi. Zaraz zaczniemy się składać na socjal dla emigrantów więc fundusze na naukę znów obetną. Jak to się skończy nietrudno przewidzieć.
A co możemy zrobić ? To pole do dyskusji. Moje pomysły na początek to czy webinaria tematyczne. Tanie i stosunkowo łatwe do realizacji.