Mentalność entomologa

Ciekawostki, różności, inne sprawy.
Łukasz
Posty: 1071
Rejestracja: piątek, 12 maja 2006, 21:54
Lokalizacja: okolice Bielska-B./Kraków

Mentalność entomologa

Post autor: Łukasz »

Wiecie że my – tworzący zbiory motyli – mamy dziewiętnastowieczną mentalność? :gl:
Już wyjaśniam o co chodzi.

Od dawna interesowałem się motylami dziennymi ogólnie rzecz biorąc Europy Zachodniej, a w szczególności Wysp Brytyjskich. Niedawno zacząłem też analizować faunę nocnych. Dość ciekawe wyniki (rozbieżności między tym co u nas pospolite/rzadkie a u Brytyjczyków) zachęciły mnie do skontaktowania się z tamtejszymi entomologami. Wiele osób już wcześniej znałem więc zawsze mogłem liczyć na opinię w różnych sprawach. W ubiegłym tygodniu odkryłem jednak coś, co ich niezwykle różni chyba od całej reszty Europy.
Wiecie zapewne że z dziennymi w Wlk. Brytanii nie jest najlepiej. Powstały specjalne organizacje (np. National Trust) które specjalizują się w ochronie przyrody. Prowadzi się na szeroką skalę programy restytucji i reintrodukcji (słynna reintrodukcją modraszka ariona, który wyginął w 1979, oraz przeplatki aurinii, która w szybkim tempie ustępuje z siedlisk w Anglii). W ochronę zaangażowani są zwyczajni ludzie, którzy na co dzień z motylami niewiele mają wspólnego. Przeciętny obywatel jest dobrze poinformowany i stanowi oczko w rozległej sieci obserwacji motyli. Niezwykłe jest olbrzymie zainteresowanie w okresie lotu konkretnych gatunków. Stanowiska – nawet motyli skrajnie zagrożonych w Anglii jak P. machaon czy S. pruni) – są powszechnie znane i upublicznione, z określeniem lokalizacji co do konkretnej łąki i pola (bo tam każdy skrawek ziemi ma swoją nazwę). Mimo to NIE WYSTĘPUJE problem tzw. kłusownictwa entomologicznego!!! Jak tłumaczył mi pewien Anglik, wynika to w dużej mierze z olbrzymiego zainteresowania motylami. Trudno trafić np. w miejsce występowania ariona czy atalii (kolejny na skraju wymarcia), gdzie nie byłoby entomologów oraz fotoamatorów. Nie daj panie Boże zobaczyliby wyrostka z siatką, od razu cyk – zdjęcie dokumentujące – i powiadomienie odpowiednich służb. Podobno kolekcjonowanie motyli dziennych w Wielkiej Brytanii przeszło do historii w ten oto sposób. Jeśli chcecie się przekonać, gdzie znaleźć np. H. lucina: http://www.ukbutterflies.co.uk/distribu ... ies=lucina
Na marginesie trzebaby wspomnieć o dużej roli sklepów internetowych, które sprzedają materiał hodowlany zarówno egzotyków, jak i pospolitych gatunków – w modzie jest hodowla pawików, pokrzywników czy pospolitych dostojek. Zachęca się hodowców-amatorów do wypuszczania motyli – w celu zasiedlania przez nie kolejnych siedlisk (antropogenicznych, bo to plaga).
Teraz o mentalności. Jak wiecie, ćmy są najczęściej małe, szare i brzydkie. Wprawdzie nie są przedmiotem szczególnej ochrony (aczkolwiek gatunków pod ochroną nie brakuje), ale… ciem też prawie nikt nie zbiera! Za to bardzo popularne jest kupowanie specjalnych ogrodowych pułapek świetlnych (samołówki żywołowne). Obywatel wystawia takie urządzenie w ogrodzie wieczorem, zaś rankiem sprawdza co mu wpadło. Identyfikuje (łącznie z mikrami, a wątpliwości rozwiewa na specjalnych forach dedykowanych ogrodowym amatorom), spisuje wszystko, ćmom robi fotki i zwraca wolność, zaś informacje umieszcza na Internecie. W ten sposób dzięki tysiącom amatorów powstały mapy rozmieszczenia tak dokładne, że można je publikować na surowo bez zamalowywania zasięgów. Imponuje rozmach i historia, nawet skrajnie rzadkie migranty miewają po kilkadziesiąt rekordów. Analiza takich danych to czysta przyjemność i na takiej podstawie dopiero można wyciągać słuszne wnioski o ew. ekspansji, regresie, migracjach i fluktuacjach. Zobacznie sami: www.ukmoths.org.uk
Zdjęcia dokumentujące znaleziska można znaleźć na prywatnych stronach albo na internetowych serwisach fotograficznych. Jeden z nich przeszukałem, mając na celowniku fotoamatorów robiących zdjęcia m.in. sówkom, miernikowcow i mikrom – co by sugerowało jak gdyby „wyższy poziom” entomologicznej pasji (nadzieja, że mamy do czynienia z badaczem, a nie laikiem jako tako). Odpowiedzi były dość szokujące. NIKT nie kolekcjonował ciem! W większości dostawałem wyjaśnienia w kilku zdaniach. Na ogół ludzie twierdzili, że dokumentacja fotograficzna wystarczy (dziś każdy ma aparat), zaś zbieranie długich serii okazów dawno odeszło do lamusa – w końcu to XXI wiek! Uczniowi czy studentowi entomologii do nauki wystarczają dobrej jakości fotografie (wypowiedź jednego z badaczy). Wielu ludzi też ostrzegało przed publikacją wszelkich ogłoszeń na forach internetowych – podobno w ogóle na motylkarzy tzw. zbierający bardzo krzywo się patrzy.
Z drugiej strony w Wielkiej Brytanii istnieje dość odmienny trend – można w łatwy sposób nabyć b. stare okazy wielu motyli, o wartości niezwykle historycznej. Np. czerwończyka nieparka łowionego w Anglii na początku XX wieku – mając na uwadze że ten motyl wyginął (a próby reintrodukcji kończyły się niepowodzeniem), jest to trochę dziwne. Niedawno sam odkryłem że mam w zbiorze okaz pazia królowej spp. britannicus z… 1929 roku! Dostałem go jako dziecko od wujka-Anglika, który go kupił w jakimś sklepiku w Londynie, za grosze.
Czy to w ogóle możliwe, żebyśmy w Polsce zrezygnowali z tworzenia kolekcji i żeby badanie motyli ograniczyło się do stawiania samołówek lub ekranów i polowania na ćmy z aparatem? Czy możliwe jest zainteresowanie tak sporej części społeczeństwa kwestią ochrony przyrody? Wyobrażacie sobie Kowalskiego stawiającego samołówkę w ogródku? A może nie byłoby nam to na rękę gdyby stanowisko oriona w Kazimierzu Dolnym wiosną zalały setki fotografów?
Takie oto refleksje mnie nachodziły ostatni, bo uświadomiłem sobie jak bardzo miewamy ograniczoną wyobraźnię i jak różne oblicza bywają tej entomologii.
Pozdrawiam jesiennie
Awatar użytkownika
Dark
Posty: 865
Rejestracja: czwartek, 3 marca 2005, 00:14
UTM: EC07
Specjalność: Coleoptera saproksyliczne
profil zainteresowan: Fotografia Mikrofotografia Podróże
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Mentalność entomologa

Post autor: Dark »

To moja refleksja, dość mocno związana z tym tematem.

Dlaczego u nas to długo nie będzie wyglądało jak w UK?

Przede wszystkim u nas problem jest ze społecznym odbiorem bezkręgowców. Siedzę w edukacji ekologiczno-przyrodniczej i mam pewnego "hopla" na punkcie oswajania ludzi z "robactwem". Niestety widzę jak głęboko zakorzeniony jest odruch "zdeptania" wszystkiego co pełza i biega na więcej niż czterech nogach (choć i z tymi czworonożnymi bywają problemy). Widok rozklapanych Dorcus parallelopipedus na deptaku w Niechorzu może przybić... tak więc na mocniejszy ruch bym u nas nie liczył. Tradycji masowego prowadzenia obserwacji przyrodniczych też za bardzo nie mamy. W zachodniej Europie, np. tacy ornitolodzy-amatorzy są niezwykle prężnie działającą grupą. U nas chyba też są najlepiej zorganizowani, ale nadal bardzo niszowi.

Ponadto owady i pajęczaki są bardzo słabo "rozreklamowane". Przeciętny uczeń wie więcej o gibbonach i lwach, a nawet bardziej egzotycznych kręgowcach, niż o pospolitym u nas krzyżaku ogrodowym, czy kowalu bezskrzydłym. To się długo nie zmieni. A widziałem już różne "dramatyczne" przypadki... nawet wśród studentów po pierwszym roku biologii (na którym mieli zajęcia z zoologii).

W przypadku motyli pewnie oznaczanie ze zdjęć by się jeszcze sprawdziło, ale już oznaczanie chrząszczy, zwłaszcza tych co da się tylko po kopulatorach, już za bardzo sobie nie wyobrażam :)
beksinski
Posty: 214
Rejestracja: sobota, 25 lutego 2006, 23:01
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Mentalność entomologa

Post autor: beksinski »

Witaj,

mieszkając przez parę lat w Irlandii trochę się udzielałem w tamtejszym środowisku entomologicznym. Kraj jest kulturowo blisko Wlk.Brytanii to i moje obserwacje na temat amatorskiej (i nie tylko) entomologii są bardzo podobne do Twoich. Generalnie tworzenie zbiorów nie jest znowu tak rzadkie, ale powoli odchodzi do lamusa a sam temat dot. kolekcji jest swego rodzaju tabu, zwłaszcza wymiana rzadszych gat. Kilka razy uczestniczyłem w dyskusjach, starając się też pokazać drugą stronę tego procederu. Istnieje przecież mnóstwo gatunków motyli, nie koniecznie micro, których oznaczenie po cechach zewnętrznych sprawia dużo problemów. Wystarczy wejść na stronę ukmoths.org.uk żeby znaleźć mnóstwo gatunków z opisem: "It can be difficult to tell apart from similar species". Zawsze mnie nurtowała kwestia rzetelności oznaczeń w takich przypadkach. Z drugiej zaś strony istnieją takie miejsca jak http://www.dissectiongroup.co.uk/ , które pomagają oznaczać na podstawie kopulatorów martwych motyli, więc chyba jednak ktoś je łapie i oznacza na podstawie okazów.
Inna sprawa, że Wlk.Brytania jest krajem świetnie opisanym pod kątem entomologicznym i mnogość źródeł drukowanych i internetowych jest o wiele bogatsza niż w Polsce. To samo dotyczy lokalnych grup obserwujących motyle. Mają łatwość wymieniania się informacjami. Polska nie ma tylu entomologów, są słabiej zorganizowani, mają do dyspozycji mniej materiałów a stopień zbadania krajowej entomofauny jest słabszy. Pomijając różnice cywilizacyjne, to mogą być przyczyny takiego stanu rzeczy.
Awatar użytkownika
Jacek Kalisiak
Posty: 3268
Rejestracja: wtorek, 24 sierpnia 2004, 14:50
Lokalizacja: Łódź
Podziękował(-a): 4 times

Re: Mentalność entomologa

Post autor: Jacek Kalisiak »

Bardzo nieszczęsny tytuł :ap:
Dark pisze:Dlaczego u nas to długo nie będzie wyglądało jak w UK?
Co prawda odpowiedź udzielona na to wcale nie retoryczne pytanie pada zaraz po pytaniu, jednak pozwolę sobie zauważyć, że pytanie można rozumieć co najmniej na dwa sposoby.
1. Dlaczego u nas przyroda jeszcze długo nie będzie tak zdewastowana jak w Wlk.Brytanii?
2. Dlaczego u nas przyroda jeszcze długo nie będzie tak dobrze poznana jak w Wlk.Brytanii?

Może nawet na te pytania należy odpowiadać łącznie :smiech: ?

O wiele bardziej mnie interesuje czego oczekuje autor nieszczęsnego tytułu. Żebyśmy zaniechali pozyskiwania owadów do kolekcji (aż się boję napisać "badań")? Czy żeby zainteresowania przyrodoznawcze bujnie rozkwity w narodzie? Dla mnie, przynajmniej w zakresie entomologii, te dwa cele są nieomal sprzeczne.
brakkonta

Re: Mentalność entomologa

Post autor: brakkonta »

Łukasz pisze:Obywatel wystawia takie urządzenie w ogrodzie wieczorem, zaś rankiem sprawdza co mu wpadło. Identyfikuje (łącznie z mikrami, a wątpliwości rozwiewa na specjalnych forach dedykowanych ogrodowym amatorom)
eeeeee :wow: U nas sówki i miernikowce często zadają zagwozdki ludziom obytym w temacie, mikra......no to już wyższa szkoła jazdy. A tu wspomniany Obywatel sru - i gotowa oznaczenie, tak z rańca?. Hmmmm :mysl:
Łukasz
Posty: 1071
Rejestracja: piątek, 12 maja 2006, 21:54
Lokalizacja: okolice Bielska-B./Kraków

Re: Mentalność entomologa

Post autor: Łukasz »

Co prawda odpowiedź udzielona na to wcale nie retoryczne pytanie pada zaraz po pytaniu, jednak pozwolę sobie zauważyć, że pytanie można rozumieć co najmniej na dwa sposoby.
1. Dlaczego u nas przyroda jeszcze długo nie będzie tak zdewastowana jak w Wlk.Brytanii?
2. Dlaczego u nas przyroda jeszcze długo nie będzie tak dobrze poznana jak w Wlk.Brytanii?

Może nawet na te pytania należy odpowiadać łącznie :smiech: ?

O wiele bardziej mnie interesuje czego oczekuje autor nieszczęsnego tytułu. Żebyśmy zaniechali pozyskiwania owadów do kolekcji (aż się boję napisać "badań")? Czy żeby zainteresowania przyrodoznawcze bujnie rozkwity w narodzie? Dla mnie, przynajmniej w zakresie entomologii, te dwa cele są nieomal sprzeczne.
Właśnie sztuka polega na tym żeby szeroko spopularyzować entomologię czy kwestię ochrony przyrody, unikając dewastacji! Tyle że faktycznie to mogą być dwa nierozłączne elementy, bo dopiero po poważnych zniszczeniach w ekosystemie człowiek trzeźwieje i podejmuje nagle poważniejsze kroki w celu ochrony. Sztandarowy przykład to sposób ochrony wymierającej w Anglii M. athalia (2 naturalne stanowiska na wrzosowiskach + kilka sztucznych): kiedy wymarł przywołany w temacie P. arion, ludzie odpowiedzialni za ochronę, mówiąc wprost, dostali szoku i przebudzenia, dostrzegając w końcu beznadziejną sytuację atalii (początek lat 80.), tak się narodził program jej ochrony.

Jeszcze odniosę się do wypowiedzi drugiego Jacka ;) bo wyszło parę rzeczy które powinienem skomentować.
Istnieje przecież mnóstwo gatunków motyli, nie koniecznie micro, których oznaczenie po cechach zewnętrznych sprawia dużo problemów.
Oczywiście racja, kilka osób mi wypunktowało że pozwalają sobie na zebranie (ale nie pada nawet stwierdzenie: zebranie do zbioru, bo oni uważają posiadanie kolekcji za ujmę na honorze 8) ) Znalazłem też kilka osób będących bardziej „profesjonalistami” (sorry nie wiem jak nazwać kogoś nie będącego amatorem pstrykającym fotki dziennym), tacy już konkretnie zagłębiają się w zwójki czy gelechidy i nie zostawiają żadnego bez oznaczenia. Wiecie co, teraz nawet sobie pomyślałem że taki anglosaski sposób prezentuje nasz rodzimy prof. Buszko, który ma zbiór tylko mikro :) Ale kto wie, może za 20 lat w Anglii nabijanie na minucje tych gelechidów też będzie uważane za czyn niegodny prawdziwego entomologa.
Nie chcę tego w żaden sposób krytykować (!), ale jednak dlatego dałem taki tytuł wątkowi. Nie chodzi mi o mówienie że jesteśmy zacofani czy coś, tylko o przedstawienie totalnie innego oblicza entomologii. Nikt mi nawet nie napisał że np. zbiera gatunki wybitnie rzadkie (typu migranty czy coś, w celu dokumentacji). Jest fota i już, wystarczy. Zobaczcie jak inne to podejście od naszego – nie są tacy materialni! A ja sobie nie wyobrażam zostawić na ekranie jakąś fajną sówkę choćbym był przekonany o jej identyfikacji na dwieście procent. Mnie to osobiscie szokuje bo wychowałem się w innych realiach i nie sądziłem, że to możliwe. Brytyjska entomologia to prawdziwa Utopia!! Nikt nie łowi, nikt nie zbiera, motyle latają sobie luzem, do tego czy to elektryk, czy hydraulik, czy pañstwowy urzédnik, to ćmy i tak łowi i rozpoznaje.

Zastanawia mnie tylko skąd się bierze taka żarliwość Brytyjczyków w stosunku do przyrody. Bycie ekologicznym jest owszem w modzie. Przybiera to tak absurdalne formy, że na opakowaniu z tzw. ekologicznym jogurtem musi być obowiązkowo napisane że krowy rasy xxx pasły się na wyspie Man na farmie Macdonalda. Ale tam też jest jak gdyby takie bombardowanie rzeczywistości przyrodą. W kiosku przy muzeum można kupić nie tyle całą paletę świetnych atlasów motyli, co choćby rozkładane ulotki za dwa funty przedstawiające tę jakze przebogatą faunę 50 motyli dziennych Wielkiej Brytanii. Może od takich prostych rzeczy bierze się później zainteresowanie młodszych i starszych – najpierw satysfakcja z oznaczenia (nazwania po imieniu) pokrzywnika albo bielinka, potem odwiedzają zaserwowane strony internetowe, a stamtąd już blisko do fascynacji światem owadów. Popularne pułapki świetlne (tzw. Robinson trap) można kupić za kilkadziesiąt funtów w wielu sklepach. A ludzi to najwyraźniej fascynuje, bo zagłębiają się w tzw. świat nieznany.

Aaa i jeszcze jedna ciekawostka o której zapomniałem napisać. Anglicy prawie w ogóle nie używają łaciny!!! Może to też kolejny sekrecik przyczyniający się do takiej popularności owadów w społeczeństwie. Po prostu, sówki i mierniki mają swoje osobliwe angielskie nazwy. Wyobraźmy sobie że na forum entomo piszemy w stylu „dziś na farmie zaobserwowałem 3 niekraski myszatki oraz 2 rolnice znakówki i 10 gwoździarek” A tak jest właśnie w anglosaskim świecie. No, czasem tylko się robi wyjątek w stosunku do motyli mikro…
Awatar użytkownika
Dark
Posty: 865
Rejestracja: czwartek, 3 marca 2005, 00:14
UTM: EC07
Specjalność: Coleoptera saproksyliczne
profil zainteresowan: Fotografia Mikrofotografia Podróże
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Mentalność entomologa

Post autor: Dark »

Jacek Kalisiak pisze:(...)
Co prawda odpowiedź udzielona na to wcale nie retoryczne pytanie pada zaraz po pytaniu, jednak pozwolę sobie zauważyć, że pytanie można rozumieć co najmniej na dwa sposoby.
1. Dlaczego u nas przyroda jeszcze długo nie będzie tak zdewastowana jak w Wlk.Brytanii?
2. Dlaczego u nas przyroda jeszcze długo nie będzie tak dobrze poznana jak w Wlk.Brytanii?

Może nawet na te pytania należy odpowiadać łącznie  :smiech: ?

(...)
No tak, skróty myślowe :ups: :)
Oczywiście chodziło mi o opcję numer 2, w połączeniu z trochę innym powszechnym podejściem dla innych niż "futrzasto-słodkooczno-czworonożno-ciepłokrwistych" zwierząt ;)
beksinski
Posty: 214
Rejestracja: sobota, 25 lutego 2006, 23:01
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Mentalność entomologa

Post autor: beksinski »

Tak mi się przypomniało, że kiedyś na irlandzkim forum zacząłem dyskusję na temat zagospodarowania przestrzennego w kontekście przyrody. Akurat zajmuję się zawodowo projektowaniem i ciekawiło mi jak to jest, że przy całej tej świadomości ekologicznej, każda budowa w kraju polega na zryciu całej działki ciężkim sprzętem a potem nawiezieniu świeżej gleby, zasianiu trawy i zasadzeniu paru roślin ozdobnych na których nie żeruje nic z krajowej fauny. Nie potrafili mi odpowiedzieć, chyba nawet nieco byli zażenowani tym pytaniem.

Drugi przypadek dotyczył badania obszarów chronionych. W Parku Narodowym Wicklow jest stosunkowo niewiele wykazanych motyli. Zaproponowałem zmianę tego stanu rzeczy zarówno władzom Parku jak i amatorom entomologom. Nikt nie był zainteresowany. Takimi rzeczami zajmowali się zawodowcy, których akurat w przypadku Irlandii było kilku na cały kraj, więc szanse na zbadanie akurat tego Parku były znikome.

Pomyślałem wtedy, że taka popularność entomologii nie ma wcale przełożenia na ochronę w skali kraju czy regionu. To bardziej jak zbieranie znaczków czy uprawa kwiatów w przydomowym ogródku. Nie wiem jak w Anglii, w Irlandii teraz to się zaczęło troszkę zmieniać, powstają nowe programy monitoringu, organizacje rządowe i pozarządowe wspierające również amatorów. To jest coś czego mi akurat brakuje w Polsce, nie braku kolekcjonerów.
Łukasz
Posty: 1071
Rejestracja: piątek, 12 maja 2006, 21:54
Lokalizacja: okolice Bielska-B./Kraków

Re: Mentalność entomologa

Post autor: Łukasz »

Nawiązując do Twoich przykładów z Irlandii, przytoczę jeszcze dwa z samej Anglii.
Mam dobrego znajomego (mieszka w Essex/Hertfordshire), który czasami jeździ po okolicy na nocne świecenia. Niedawno był w pewnym lesie (nie jakimś rezerwacie), ale naturalnie o wsparcie poprosił miejscowego leśnika żeby mu towarzyszył i pokazał jakąś fajną miejscówkę na świecenie. Do pułapki (żywołownej oczywiście – mam wątpliwości czy na wyspach można legalnie dostać w takim wypadku octan) przyleciało mu m.in. 14 Abraxas grossulariata. Motyl pospolity oczywiście, ale jednak kolega chętnie by sobie jednego czy dwa wziął bo i ładny to gatunek. Nie zrobił tego jednak, bo wiedział, że leśnik by krzywo popatrzył i więcej już by się nie umówił na takie świecenie! Więc jest to świadomość rozszerzona po trochę na wszystkich mających jakiś związek z przyrodą.
Drugi przykład dotyczy innego człowieka, który w ramach pasji prowadzi mały sklepik propagujący materiał hodowlany rodzimych motyli. Opowiadał mi on, że parę lat temu rozhodował 300 mieniaków tęczowców i 500 perłowców malinowców, które wypuścił. W ten sposób stworzył istniejące do dziś duże populacje motyli, których wcześniej nie było tam, gdzie mieszkał (Devon). Dowiedziała się jednak o tym fundacja Butterfly Conservation, której zdecydowanie ten czyn się nie spodobał. Powód – osoba prywatna odnosi dość spektakularny sukces w zakresie ochrony motyli, który nijak może być powiązany z w/w organizacją. Tak więc ochrona przyrody na Wyspach jest też niezłym lobby i niewątpliwie źródłem pieniędzy.
Awatar użytkownika
kazeku
Posty: 236
Rejestracja: czwartek, 15 marca 2012, 10:17
UTM: DA26
Lokalizacja: Małopolskie, Zielonki k/Krakowa

Re: Mentalność entomologa

Post autor: kazeku »

Ja jestem akurat facetem zupełnie obcym entomologii. Reprezentuję nauki ścisłe i geologiczno-górnicze. Jak kupiłem aparat cyfrowy i zauważyłem, że można nim także fotografować owady, to zacząłem. A jak miałem zdjęcia, to chciałem wiedzieć, co sfotografowałem. I tak się zaczęło. Jestem pewnie za stary, by się coś więcej nauczyć.
Ale teraz, gdziekolwiek jestem, owady fotografuję niejako manifestacyjnie. I obserwuję reakcję. Gdy gdzieś jestem z wizytą, już mi uwagę zwracają - "O, popatrz, tu jakiś robal". A potem pytają: "I już wiesz, co to jest?". Gdy byłem z wizytą u kuzynki w Bukowinie, zaczęła razem ze mną przeglądać lepidoptera.eu bo może ona szybciej znajdzie, co mam na zdjęciu.
Zgoda, że wielu w narodzie mamy takich, co nie mają żadnych zainteresowań, poza piwem i gorzałą, ale myślę, że gdyby było coś zorganizowane, gdyby była o tym odpowiednia informacja, mnóstwo ludzi włączyłoby się. Zacząć można od takich, co fotografują owady, ale nie mają takiej dociekliwości, by dowiadywać się, co sfotografowali. Gdyby dotrzeć do nich i dać im sposobność...
Ja na razie pytam, co mam na fotce. I nikt poza tym z tego pożytku nie ma. Nie liczy się to do żadnych obserwacji. I są to spostrzeżenia bardzo przypadkowe. Mało systematyczne. Ale nie od razu Kraków zbudowano.
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
Andrzej 54 †
Posty: 239
Rejestracja: niedziela, 13 lutego 2005, 19:46
UTM: CC71
Specjalność: Staphylinidae
profil zainteresowan: rencista o szerokim spektrum zainteresowań
Lokalizacja: Łask

Re: Mentalność entomologa

Post autor: Andrzej 54 † »

Ja to bym chciał zobaczyć jak angielski entomolog - amator oznacza philonthusy (staphylinidae) na podstawie fotografii. :tak:
Awatar użytkownika
Michał Michlewicz
Posty: 365
Rejestracja: sobota, 15 marca 2008, 17:22
UTM: XU30/WU97
Specjalność: Formicidae
Lokalizacja: Poznań/Trzcianka

Re: Mentalność entomologa

Post autor: Michał Michlewicz »

Nie można popadać w skrajności. Owszem, w podejściu Brytyjczyków jest kilka rzeczy wartych propagowania i u nas ( na przykład szeroko rozumiana świadomość społeczeństwa), jest również kilka, które uważam, że są u nas (zaryzykuję stwierdzenie, że nawet ogólnie w nauce jako takiej) nie do przyjęcia.
Co do oznaczania ze zdjęć - wiele by można pisać na ten temat. Zdjęcie, jak to zdjęcie, z różnych powodów nie zawsze jest w stanie oddać faktycznego wyglądu owada. W wątpliwych przypadkach więc na nic się przyda. Zgodzę się, że zdjęcia wystarczą w prostszych w determinacji grupach, na przykład w wypadku ważek. Nie wyobrażam sobie za to oznaczania ze zdjęć innych, mniej charakterystycznych taksonów. No bo ile jest gatunków, które można ze zdjęć oznaczyć na 100%? I co komu po wątpliwym oznaczeniu w pozostałych przypadkach?
Kolejna sprawa. Dlaczego my w Polsce piszemy datę cyfrą rzymską, używamy łacińskich skrótów, czy wreszcie czasami piszemy wręcz "Poland" na etykiecie? Oczywiste - żeby, dajmy na to, obcokrajowiec mógł się połapać o co nam chodzi. Żeby stworzyć mniej lub bardziej uniwersalny "język entomologii". Obcokrajowiec za to (tutaj Brytyjczyk) nie jest łaskawy nawet napisać nazwy gatunku po łacinie.
Awatar użytkownika
Andrzej 54 †
Posty: 239
Rejestracja: niedziela, 13 lutego 2005, 19:46
UTM: CC71
Specjalność: Staphylinidae
profil zainteresowan: rencista o szerokim spektrum zainteresowań
Lokalizacja: Łask

Re: Mentalność entomologa

Post autor: Andrzej 54 † »

Trafił kolega w sedno sprawy, sam lepiej tego bym nie ujął. A tak na marginesie, kolega jest z Trzcianki, właśnie w piątem przyjadę na połowy staphylinidae do Krzyża. :hi:
Awatar użytkownika
mwkozlowski
Posty: 966
Rejestracja: niedziela, 20 lutego 2005, 21:21

Re: Mentalność entomologa

Post autor: mwkozlowski »

"Ja to bym chciał zobaczyć jak angielski entomolog - amator oznacza philonthusy (staphylinidae) na podstawie fotografii."

Jako philontusy! Kanon "do gatunku" i nic w lewo lub w prawo... to jest właśnie może ta mentalność z klapkami na oczy. Sprawa zresztą wałkowana już na forum.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sprawy entomologiczne”