Strona 1 z 1

Etykiety determinacyjne

: piątek, 10 września 2004, 13:37
autor: Radek P.
Witam wszystkich!!!!

Czytając Wasze posty zrodziło mi się pytanie: co robicie z etykietami determinacyjnymi gatunków w Waszych zbiorach, nie mówiąc o historycznych, jeśli zachodzą zmiany w systematyce, zmieniacie je na aktualne????
Mam na to swoje zdanie, ale chce posłuchać wypowiedzi innych.....
Przesyłam pozdrowienia

Rp

: piątek, 10 września 2004, 14:28
autor: Grzegorz Banasiak
Etykiety determinacyjne nie są umieszczane na szpilce, tylko na "dnie" gabloty. Okazy należące do danego gatunku są wpinane pod nią. Wymiana tych etykiet nie stanowi problemu. Większym problemem jest zwiększająca się ilość okazów i konieczność ciągłej reaorganizacji zbioru, dlatego polecam korzystanie z tacek - to naprawdę rewelacyjna metoda.

Etykiety determinacyjne

: piątek, 10 września 2004, 14:45
autor: Jacek Kurzawa
Etykiety determinacyjne umieszcza się pod okazem. Napisy w gablocie umieszczane na dnie gabloty służą tylko dla ozdoby, chyba, że zbiór jest w tackach, bo wtedy trudno jest rozłączyć okaz od etykietki podpisowej.

Wyobraźmy sobie sytuację: przepinamy okaz i dajemy komuś albo wędruje do innej galoty. Etykieta detrminacyjna powinna być wpięta na szpilce pod etykietą z danymi, po to by zawsze można było odczytać nazwę gatunku. U znanych gatunków taki problem właściwie nie istnieje, są jednak takie gatunki i grupy owadów, gdzie przy oznaczaniu trzeba się nasiedzieć godzinami. I po całej tej pracy dołącza się etykietkę det. z nazwiskiem, kto tak oznaczył. Bo może się zdarzyć, że po kilku latach ktoś oznaczy inaczej i wtedy podczepia swoją nie zdejmując tamtej (tamta to też ważna informacja).

A taka sytuacja: gatunek pozornie wygląda na znany gatunek, ale specjalista oznacza go poprawnie i jest to bliźniaczy i mało znany gatunek. Bez etykiety det. ten gatunek prędzej czy później wylądowałby wśród swoich bliźniaków i byłby źle oznaczony przez przełożenie do innego gatunku w gablocie.

Jest jeszcze inaczej: wysyłam okaz do oznaczenia - wraca do mnie z etykietką det. i nazwiskiem specjalisty. Wtedy to jest ozdoba kolekcji a okaz można traktować jako wzorcowy.

Może być tak, że oznaczony zbiór muchówek musimy skomasować tzn. połączyć w dużą całość owady z różnych gablot. Wtedy też tylko etykietki det. pozwolą zachować porządek w grupie, bo nikt nie będzie w stanie oznaczyć "z ręki" okazów, a o pomyłkę zawsze warto. Zresztą, ten ktoś ma zbiór porównawczy w grupie owadów, gdzie gatunków nie widać "na oko", czyli wszystkie są takie same - ten wie, że etykiety det. pod owadem są niezbędne, niezastąpione i konieczne.

etykietyowanie okazów

: piątek, 10 września 2004, 15:15
autor: Jacek K.
Jest kilka zasad, które muszą być bezwzględnie przestrzegane.
- Każdy okaz musi być zaopatrzony w etykietę określającą miejsce łapania, datę i nazwisko łapiącego. Ja gorąco polecam dodawanie UTM. Obecnie prawie zawsze dodaje się etykietę z danymi o okolicznościach łapania (sposób łapania, roślina, środowisko itp.; np. czerpakowany, do światła, na roślinności zielnej, na śluzowcu, na murawie kserotermicznej); im więcej szczegółów tym lepiej, jeżeli ktoś umie określić roślinę czy grzyba to bardzo pożądane!. I bardzo ważne!!! Te dane muszą być wiarygodne, niedopuszczalne jest podawanie jakichkolwiek danych niezgodnych z prawdą! Tych etykiet nigdy nie rozłączamy od okazu!!! One powinny pozostać z nim na zawsze!
- Polecam dodawanie etykiety z numerem katalogowym! Ja pod okazy podpinam etykietkę z numerem w takiej formie "JK 001654/1999" i jeżeli umieszczam informacje o tym gatunku w swojej bazie danych to wraz z tym numerem. Kiedyś propagowano zasadę, że okazy dowodowe do publikacji powinny być przechowywane w kolekcji. Proponowałbym rozważyć czy ten numer okazu nie powinien być podawany w publikacji donoszącej o gatunkach nowych dla danego regionu.
- Etykietę determinacyjną podpina się z ważnych powodów. Po pierwsze kiedy okaz jest oznaczany po raz pierwszy, kiedy uznajemy, że poprzednie oznaczenie było błędne, kiedy oznaczaliśmy okazy do rewizji, redyskrypcji lub np. potwierdzenia oznaczenia poddawanego w wątpliwość. Podpinanie kolejnej etykiety determinacyjnej tylko dlatego, że mieliśmy dany okaz w ręku, bez innego powodu to lekka przesada, ale niektórzy lubią pozostawiać po sobie ślad...

Jeżeli zmienia się aktualna nazwa gatunku danego okazu to zmieniamy etykietę zbiorczą w gablocie, jeżeli chcemy mieć ładnie prowadzoną kolekcję i mamy na to czas. Ja na takich etykietach zbiorczych umieściłem nazwę binominalą, autora i datę za KFP i numer w KFP, dla kilku grup zmieniłem etykiety ze względu na duże zmiany w systematyce jakie w międzyczasie opublikowano. Ale zasadniczym celem istnienia etykiet zbiorczych w gablocie i etykiet determinacyjnych pod okazem jest określenie o jaki GATUNEK chodzi, a nie o jaką NAZWÊ chodzi.(Inna sprawa, że za wieloma takimi etykietami w moich gablotach jest nadal pusto :)) Na pewno nie powinniśmy zdejmować żADNEJ etykiety ze szpilki!!!

Jacek Kalisiak

: piątek, 10 września 2004, 16:22
autor: Radek P.
Etykiety determinacyjne umieszcza się pod okazem. Napisy w gablocie umieszczane na dnie gabloty służą tylko dla ozdoby, chyba, że zbiór jest w tackach, bo wtedy trudno jest rozłączyć okaz od etykietki podpisowej.
Wielkie dzięki za wyczerpujące informacje!!!!
Ja natomiast stosuję etykietę determinacyjną tak jak Jacek K., czyli pod okazem. Natomist, jeśli chodzi o tacki, to stosuję je, one bardzo ułatwiają sprawę szczególnie podczas segregowania zbioru. Nigdy zaś nie stosowałem numeracji okazów wegług KFP, może warto się nad tym zastanowić..... i dać dodatkową etykietę!! Z drugiej strony wiem, że najważniejsza jest największa ilość informacji o danym gatunku, a przecież nr KFP tez jest jakąś informacją....

szacunek

rp

: piątek, 10 września 2004, 21:35
autor: Kris
o wszystkim zdazylem pomyslec. okazom ktorym zmienilem numery w katalogu na moje wlasne zapisalem te stare numery w nawiasach. Takze wiadomo jaki dany owad mial numer przed pierwsza wojna swiatowa. A jeszcze zeby bylo osobliwiej to wszystkie te stare numery trzymam w pudeleczku zeby ich przypadkim gdzies nie zawieruszyc. :)

[ Dodano: 10-09-2004, 21:39 ]
i to wszystko z szacunkim dla pracy mojego dziadka. a pozmienialem numery dlatego ze nie byly wszystkie motyle ponumerowane to znaczy nie bylo duzo numerow np. byl numer 683 i zaraz po tym przerwa do numeru 744, albo tez byl numer 2,6,18,48 itp. a pomiedzy nimi pustka

: piątek, 10 września 2004, 22:36
autor: Grzegorz Banasiak
Cóż, pozwolę się z Tobą Jacku częściowo nie zgodzić. Układ okazów i sposób rozmieszczenia ich w gablotach to nie podlegająca ścisłym regułom kwestia i jest ona przez zbieraczy dowolnie stosowana. Nazwanie etykietki gatunkowej w gablocie ozdobą uważam za przesadę, równie dobrze można nazwać tak etykietkę determinacyjną na szpilce :-) Stosowanie każdej z tych metod pozwala identyfikować okazy do gatunku, jeśli zbiór ma być wiarygodny, to jego właściciel powinien dbać o odpowiedni sposób identyfikacji gatunków - niezależnie od tego czy oznaczać pomagał mu profesor, magister czy kolega. Sam musi mieć przekonanie, że okazy są prawidłowo oznaczone i to on odpowiada za wszelkie dane o okazie. Jeśli się okaże, że są błędy w oznaczeniach - nie pomogą mu etykietki determinacyjne ze znanymi nazwiskami. W końcu każdy może się mylić.
Jestem również przeciwnikiem wszelkiej numerologii okazów, a zwłaszcza powoływania się na nią w literaturze. Takie numery niczego nie wnoszą do wiedzy, powodują niepotrzebne komplikacje i mogą być źródłem dodatkowych pomyłek. Wydaje mi się również, że wpinanie na szpilkę zbyt dużej ilości etykietek powoduje, że aby je odczytać konieczne jest ich zdejmowanie co jak wiadomo powoduje ich "obluzowanie" i konieczność ponownego dziurawienia.
Powyższym tekstem nie chcę powiedzieć, że którakolwiek z metod jest lepsza lub gorsza, po prostu wyrażam tylko swoją opinię.
To tyle ode mnie. Pozdrawiam.

etykietowanie

: piątek, 10 września 2004, 23:14
autor: Jacek Kalisiak.
Kilka drobnych uzupełnień, aby nie było nieporozumień.
Oczywiście najważniejszy jest okaz, to on jest "reprezentantem" gatunku, a nie jakiekolwiek etykiety. Jednak z drugiej strony, nic nie ujmując całości zbioru jaki ktoś posiada, to liczy się konkretny okaz, a nie towarzystwo w jakim się znajduje. Wszelkie informacje są związane z okazem, nie z kolekcją!

Jeżeli jesteśmy przekonani, że mamy odpowiednią wiedzę aby wypowiedzieć się z jakim gatunkiem mamy do czynienia, to powinniśmy podpiąć etykietę determinacyjną pod okaz, i tylko ta etykieta jest etykietą determinacyjną. Nie można o niej powiedzieć, że jest tylko ozdobnikiem, ona jest nośnikiem naszej opinii o danym okazie i jako taka jest istotna. Nasz opinia może być oczywiście błędna, ale też nikt nas nie zmusza abyśmy ją wyrażali. Jeżeli jednak nasza kolekcja to nie zbiór znaczków, to powinniśmy zmierzać do oznaczenia wszystkich okazów jakie się w niej znajdują i dalej upowszechnienia informacji o tym jakie gatunki wykazaliśmy z danego terenu. W niektórych wypadkach powinniśmy prosić o współpracę osoby, które w naszej opinii dobrze znają daną grupę owadów.

I dalej. Nie chodzi o żadną numerologię. na etykietach zbiorczych umieściłem informację o numerze w KFP tylko dla ułatwienia sobie życia. Mam wpięte w gabloty etykiety dla wszystkich gatunków fauny Polski, obowiązujące nazwy wielu z nich zmieniły się w międzyczasie wielokrotnie, a numer w KFP jest jednak jakąś kotwicą pozwalająca szybciej zorientować się o który "polski" gatunek chodzi. Ta informacja jest tyko "ozdobnikiem" i nie ma nic wspólnego z okazem.
Jeżeli zainteresujecie się jakąś grupą dogłębniej, to szybko natkniecie się w literaturze na informacje, że jakiegoś okazu w kolekcji AUTORA nie daje się odnaleźć. I jest pytanie, okaz z kolekcji zniknął, czy autor go źle oznaczył? Mieliśmy z tym niedawno do czynienia przy okazji wykazania z Polski Calamobius filum. Jest w zbirze okaz z odpowiednią etykietą determinacyją? Czasami sytuacje są jeszcze bardziej złożone, kolekcje się rozpraszają, jeżeli na podstawie okazów są publikowane informacje o gatunkach nowych dla Polski, czy nowych dla jakiegoś obszaru, wolałbym, aby okazy dowodowe były łatwo i dobrze identyfikowalne. Ale obowiązku takiego nie ma!

Jacek Kalisiak

: piątek, 10 września 2004, 23:57
autor: Radek P.
Ja myślę Jacku, że masz rację, nazwy gatunków bardzo często w systematyce się zmieniają, zaś numery w KFP chyba nie tak często...:-), dlatego coraz bardziej jestem za wprowadzaniem numerów dla poszczególnych gatunków, nie koniecznie na dodatkowych etykietach, co jak zauważył Grzegorz, że może to spowodować „poluzowanie” etykiet przy ich odczytywaniu!!!
Doszedłem do wniosku, że taką informację można dodać na etykiecie, zaraz po nazwie łacińskiej określającą rodzinę danego gatunku.
Zawsze to jakaś informacja dla naszego pokolenia, a im ich więcej tym lepiej..... Nie wiadomo jak to wszystko później będzie wyglądać????

Pozdrowienia

Rp

: sobota, 11 września 2004, 17:30
autor: Grzegorz Banasiak
Moje opinie, to tylko polemika. Jak wspomniałem wcześniej, sztywne zasady tu nie obowiązują, każdy robi jak uważa. Zniemiające się nazewnictwo było, jest i będzie, tym nie mniej na podstawie "starej" nazwy można z łatwością ustalić o jaki gatunek chodzi - nawet jeśli nie wymienimy etykietek. żeby była jasność - nie uważam, że wpinanie etykietek determinacyjnych na szpilkę jest błędem, wiele osób tak robi, zwykle (nie chcę uogólniać) jednak nie mają one uporządkowanego zbioru i ta etykietka (często z trudem oznaczonego okazu) pozwala go później łatwo zidentyfikować. Dotychczas nie ma (w/g mojej wiedzy) polskiego kompendium wiedzy na temat etykietowania okazów - a bardzo by się przydało. Bardzo cenię Kolegi sposób myślenia i podejścia do etykietowania - przyznam, że rzadko stosowana jest szeroko przemyślane i sensowne podejście do tego tematu. Przyznam, że posty z tego tematu będą w najbliższym czasie przedmiotem moich przemyśleń i konsultacji, co mam nadzieję przyniesie w przyszłości jakieś dobre "owoce".
Pozdrawiam,

zdrowy rozsądek

: sobota, 11 września 2004, 20:48
autor: Pawel Jaloszynski
Grzegorz Banasiak pisze:Dotychczas nie ma (w/g mojej wiedzy) polskiego kompendium wiedzy na temat etykietowania okazów - a bardzo by się przydało.
Mam nadzieję, że to był żart, jeszcze ktoś weźmie to na poważnie i coś takiego napisze...

Z bardzo prostej sprawy zrobiła się taka dyskusja...
Krótko - na etykiecie muszą być dane dotyczące lokalizacji, daty i kolekcjonera, druga etykieta determinacyjna i to jest rzecz święta i nienaruszalna. Co tam kto sobie jeszcze przypnie, to już jego prywatna sprawa; szczegółowe okoliczności połowu są cenne więc warto o tym pomyśleć, ale już kombinacja danych z pierwszej etykiety wpisana do notesu umożliwia jednoznacznie zidentyfikować okaz w zbiorze i zamiast lakonicznego "bór sosnowy, 200 m, ściółka pod sosną" (a wiele więcej na etykietę się nie da upchnąć) można jakieś dodatkowe obserwacje notować oddzielnie. Kiedyś nadawałem okazom numery i wpisywalłem do katalogu, ale jest to niemiłosiernie czasochłonne i w pewnym momencie numery stają się tak duże, że trzeba podpinać dodatkową etykietę. Dawno z tego zrezygnowałem; przywiezienie z wyprawy kilku tysięcy okazów przestało się wiązać z kilkoma miesiącami dłubania i pisania. Numery KFP żadnej wartości na etykiecie nie mają, nie dotyczą tego konkretnego okazu tylko całego gatunku, a tym samym są na szpilce pod okazem zupełnie zbędne. Jak ktoś zbiera tylko Polskę to takie numery lepiej umieszczać w gablocie przy całych seriach. Etykiet generalnie się nie zdejmuje, informacja o tym, że ktoś jakiś gatunek błędnie oznaczał może się w przyszłości okazać bardzo cenna. Oczywiście, jak ktoś znajdzie w swoich zbiorach okazy z czasów, kiedy oznaczał z kolorowych atlasów dla dzieci i ma biegacza z własną metką "kałużnica" to spokojnie może taką metkę wymienić na prawidłową; w żadną stronę nie należy przesadzać. W starych zbiorach czasem ważne bywa też to, wśród jakich okazów ktoś umieścił coś błędnie oznaczonego; późniejsze "uporządkowanie" takiego zbioru może uniemożliwić odtworzenie jakichś ważnych informacji. To raczej dotyczy kolekcji pradziadka znalezionej na strychu w sytuacji, kiedy tenże pradziadek coś publikował a nie raczył umieścić etykiet determinacyjnych na wszystkich okazach dowodowych.

Nie ma znaczenia czy jakaś nazwa się zmienia - jeśli na etykiecie jest pełna nazwa, czyli razem z nazwiskiem i rokiem opisu, to jest to jednoznaczne. Są rzadkie wyjątki, jeśli np. ta sama osoba w jednym roku opisała dwa gatunki pod tą samą nazwą, ale nie przesadzajmy, nie jest to powszechne (na szczęście). Specjalista nie będzie miał problemu z nieważną nazwą na metce. Wszelkie zmiany warto sobie odnotowywać w katalogu gatunków, który bardzo ułatwia życie.
Etykiety nie są żadnym filozoficznym problemem, nie róbmy z tego wielkich dyskusji. Etykietuje się okazy od dwustu lat, pewne rzeczy się nie sprawdziły i nie są stosowane: same numery plus osobno katalog - u nas np. Szulczewski; dane wypisane na kartoniku z przyklejonym okazem, jak czasem u Sharpa; albo kolorowe kółka oznaczające różne okazy typowe, jak u Reittera.
pozdrawiam,
Paweł

: sobota, 11 września 2004, 21:01
autor: Grzegorz Banasiak
Można moje sformułowanie nazwać żartem, chociaż w aspekcie prowadzonej dyskusji zabrzmiało poważnie. Z tego jak ważne jest etykietowanie zdają sobie sprawę chyba wszyscy, ale zbyt "dalekie" posuwanie się do podczepiania do okazu wszystkiego co tylko możliwe - mnie osobiście wydaje się lekką przesadą. Generalnie w Twoim tekście napisałeś to co trzeba - krótko i na temat. Miło się czytało. Pozdrawiam.

: niedziela, 12 września 2004, 10:20
autor: Kris
I ja równiez dziekuje za wyczerpujace odpowiedzi. Pozdrawiam serdecznie !!!

etykiety

: niedziela, 12 września 2004, 11:47
autor: Jacek Kalisiak.
W zasadzie pisałem tak samo o tym co Paweł w swoim mailu uznał za ważne.
Jak rozumiem jest zgoda co do tego, że na etykietach pod okazem powinny być
- etykieta z danymi o miejscu i dacie łapania oraz nazwisko łapiącego
- i druga determinacyjna.

Inaczej postępujemy z danymi o dokładniejszych okolicznościach łapania oraz z jednoznaczną identyfikacją okazu. Jak rozumiem oba rodzaje etykiet Paweł stosował, ale po pewnym czasie z tego zrezygnował.

Jestem przekonany, że umieszczenie etykietki z danymi o okolicznościach łapania jest ważne i dość powszechnie praktykowane. Wobec dzisiejszych możliwości drukowania etykiet jest czynnością niezbyt pracochłonną. Niestety kolekcja i notes to rzeczy połączone tylko wolą właściciela, dopóki właściciel korzysta z tych danych pewnie wszystko będzie szło dobrze. Oczywiście prowadzenie notatek w terenie i przy każdej innej okazji jest niezbędne i nie stoi w sprzeczności a tym co pisałem wyżej.

Jestem też zwolennikiem podpinania etykiety z numerem katalogowym, to również nie jest pracochłonne, a daje szansę na jednoznaczną identyfikację okazów. Co najmniej tak oznaczane powinny być okazy używane do ważnych publikacji. Jest jednak spora różnica między stwierdzeniem, że
"nie można w zbiorze autora znaleźć okazu, który posłużył mu do publikacji" a
"nie ma w zbiorze autora okazu, który posłużył mu do publikacji" a jeszcze inne
"okazy źle oznaczono" bez słowa prawdopodobnie.
Użycie takich etykiet nie ma żadnego bezpośredniego związku z prowadzeniem notatek i wprowadzaniem danych do katalogu. Chodzi o jednoznaczną identyfikację ważnych okazów.


Pozostały kwestie drugorzędne.
UTM - nie ma żadnego kłopotu z umieszczaniem na etykiecie, a jest bardzo pożyteczne, ułatwia identyfikację
miejsca łapania.
Numer KFP - nigdzie nie pisałem o jego umieszczaniu na etykietach podpinanych pod okaz, wprost przeciwnie. Używam ich na etykietach zbiorczych i mnie bardzo się to przydają. Wszystkie uwagi o zmieniających się nazwach są trywialne. Za etykietą zbiorczą mam wpięte okazy z różnymi nazwami na etykietach determinacyjnych, co też jest oczywiste.

I wreszcie sprawa ostatnia. Myśląc o tym jakie podepniemy etykiety musimy mieć na uwadze nie swoje potrzeby, bo to jest naturalne i oczywiste, ale też o tym co z nich dowie się ktoś inny, w czyje ręce takie okazy trafią oraz o tym, że okaz nie będzie prawdopodobnie wiecznie tkwił w miejscu gabloty w które w tym momencie go wpinamy. Z tych i innych oczywistych względów uważam, że nie powinno się ze szpilki zdejmować, czy podmieniać, jakichkolwiek etykiet. Również ze względów choćby sentymentalnych nie zdjąłbym etykiety "kałużnica".

Tak więc dwie etykiety obowiązkowo na szpilce: legislacyjna i determinacyjna. Co do innych zdania są podzielone, ale jak widzę praktykę stosowaną dzisiaj, wielu kolegów praktykuje używanie tych dodatkowych etykiet.

Jacek Kalisiak

: poniedziałek, 13 września 2004, 09:22
autor: Konto_usuniete
Kiedyś - na temat etykiet wywiązała się dyskusja. Gdy wszyscy się już wykrzyczeli głos zabrał śp. Dziadek Burakowski. Powiedział mniej wiecej tak: z naukowego punktu widzenia najważniejsze są - prawidłowa data złapania, miejsce i kto złapał reszta to informacje przydatne ale w zależności od tego jakiego typu dane chce sie w przyszłości opracować. To że jakiś owad nazywa się dzis tak a jutro inaczej - to cóż cały czas poszeżamy krąg wiedzy. Numer z katalogu - dzis taki jutro inny. Dane mozna zbierać wszelakiem wschody i zachody słońca, na jakim rodzaju drzewa jaka warunki pogodowe - ich zbieranie ma sens gdy je opublikujemy gdy podpięte pod etykietę to nikomu poza właścicielem okazu nie służą. Dany zbierać wiec jak najwiecej, na kartoniku umieszczaś tylko najistotniejsze zmiany. Jedynym odstępstwem powinny być gatunki które w obecnym stanie wiedzy są problematyczne do oznaczenia te powinny mieć dodatkową etykietę kto na podstawie czego (klucz) oznaczył. Wszyscy Dziadkowi przyznali rację........

etykiety

: poniedziałek, 13 września 2004, 09:41
autor: Jacek Kalisiak.
Cóż Grzegorzu mogę jeszcze napisać? Wygląda na to, że stanę się głównym winowajcą dyskusji, której nie wszczynałem. Każdy przedstawił jak tą sprawę widzi, ja chyba o co najmniej raz za dużo, za co wszystkich przepraszam.
Uczyniłem to wyłącznie dlatego, iż odniosłem wrażenie, że moje wypowiedzi są przeinaczane. podpinanie etykiet to dla mnie na tyle ważna sprawa, że traktuję ją serio i robię to tak jak pisałem. Ot i wszystko.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie.

Jacek Kalisiak

: poniedziałek, 13 września 2004, 10:32
autor: Grzegorz Banasiak
Eeee, bardzo dobrze Jacku, że dużo pisałeś i swoje zdanie zaprezentowałeś. Ta dyskusja na pewno wniesie coś nowego do tego tematu u wielu osób. Jakie kto z tego wyciągnie wnioski - to już inna sprawa. Pozdrawim.

Jacku

: poniedziałek, 13 września 2004, 10:34
autor: Jacek Kurzawa
Jacku! Muszę Cię obronić! Twoja wypowiedź jest bardzo ciekawa i ważna i jeśli o mnie chodzi, odebrałem ją bardzo dobrze i w tym znaczeniu, że chcesz się podzielić na FORUM swoimi długoletnimi doświadczeniami w etykietowaniu, a znając Ciebie wiem, że robisz to dobrze. I niepotrzebnie się obwiniasz - myślę, że ta dyskusja po prostu się rozwinęłą, bo temat jest ciekawy i dotyczy wszystkich entomologów. I sądzę, że wypowiedzi wszystkich są po to, by napisać innym, jak My to widzimy. Dzięki temu możemy wymienic się poglądami i doświadczeniami.
Jacku - jak tylko będzie temat, w którym będziesz chciał podzielić się swoją wiedzą - proszę, pisz! :-))

Re: etykiety

: poniedziałek, 13 września 2004, 12:35
autor: Pawel Jaloszynski
Jacek Kalisiak. pisze: Wygląda na to, że stanę się głównym winowajcą dyskusji, której nie wszczynałem.
Jeśli taki temat wypłynął i rozwinął się tak a nie inaczej, to widocznie jest zaintersowanie i warto go potraktować poważnie. Rzecz w tym, że np. dla mnie są to rzeczy na tyle banalne i podstawowe, że pozostawienie ich zdrowemu rozsądkowi uważam za naturalne. Odezwałem się głównie dlatego, że rozbawiła mnie myśl o kompendium wiedzy na temat etykietowania, zawsze śmieszyły mnie te wszystkie "standardy" typu wysokość, na jakiej okaz powienien być na szpilce, odległości pomiędzy kolejnymi metkami, rozmiar etykiety itd. Chodzi mi wyłącznie o przerost formy nad treścią; jak rozmawiam z kimś o owadach to jest tysiąc bardziej interesujących rzeczy do przedyskutowania i raczej rzadko kiedy trafia się na takiego teoretyka, co chce pisać manuale na temat nabijania i etykietowania ;-) Piszę to bez złośliwości, zdając sobie sprawę z tego, że dane na metkach są ważne. Ale rzecz w tym, że etykieta nie może być zbyt duża i trzeba rozsądnie gospodarować tą przestrzenią, żeby nie wypisywać rzeczy niepotrzebnych, nie powielać tych samych danych. Ktoś dodaje UTMki - OK, jak jest miejsce, to niech dodaje, ale jeśli jest tam też "Puszczykowo ad Poznań" to ta UTMka niesie w sobie dokładnie taką samą informację, niczego nowego nie wnosi. Zauważcie, że sama UTMka nie załatwia sprawy, bo liczba bez mapy nic nikomu nie mówi, w przeciwieństwie do nazwy miejscowości; innymi słowy jest to rzecz wtórna, można ją sprawdzić przed metkowaniem, a można też sprawdzić wtedy, kiedy naprawdę okaże się to potrzebne. Jak coś chcę opublikować na podstawie czyjegoś materiału, to i tak dla świętego spokoju sprawdzę UTMki, nawet jeśli są już one na metce, bo to mój obowiązek jako autora. Zamiast tych paru znaczków lepiej jest dodać jedno-dwa słowa więcej o warunkach połowu.

Inna sprawa - dostępność danych z metki dla innych entomologów. Kiedyś można było pisać metki po łacinie, teraz w zasadzie trzeba to robić po angielsku. Wymieniam okazy z wieloma ludźmi na świecie, pożyczam swoje zbiory, informacja na metce musi być jasna nie tylko dla Polaka. Mam w zbiorze okazy z wymiany zametkowane po japońsku - odcyfrowanie tego cholerstwa zajęło mi masę czasu, a mając wgląd w duże kolekcje w Japonii (np. National Science Museum w Tokio) widziałem, że w większości materiał otrzymywany od amatorów był metkowany własnie w tym języku. Wyobraźcie sobie, że muzeum chce teraz wysłać kilkaset czy nawet kilka tysięcy okazów jakiemuś specjaliście do oznaczenia - kto to weźmie nie mogąc odczytać informacji z etykiet? O tym też warto pomyśleć.

Dalej - metki determinacyjne. Bardzo ważnymi dodatkowymi danymi, o których tu jeszcze nie wspomniano, są rzeczy takie jak np. "oznaczony przez porównanie z holotypem", albo jak jakis ekspert rzuca okiem na nasz okaz i mówi, że jest dobrze oznaczony, to też dodać "ver. XXX", bo potem taki okaz ma większą wartość porównawczą niż oznaczony przez kumpla, który się akurat innymi grupami zajmuje. Albo nawet "oznaczony przez porównanie z okazem oznaczonym przez XXX", czy cokolwiek w tym rodzaju.

Można chyba uznać, że temat etykiet jest wyczerpany, co tu jeszcze można pisać?

pozdrawiam,
Paweł

: poniedziałek, 13 września 2004, 13:06
autor: Grzegorz Banasiak
Wszelskie standardy i tutoriale są mało interesujące dla zawodowców i amatorów, którzy zbierają od kilkunastu lub kilkudziesięciu lat, ale dla początkujących , to podstawa, która w przyszłości będzie rzutować na jakość zbieranych przez nich okazów. Z drugiej strony przynajmniej ja przywiązuję uwagę do wyglądu zbioru i równo, na odpowiedniej wysokości ułożone etykietki mają znaczenie. Dlatego uważam, że byłoby dobrze, gdyby każdy z nas wykonał parę fotek swoich gablot, okazów, etykietek i wrzucił to na forum. Z całą pewnością przyniosłoby to tylko pożytek.

: poniedziałek, 13 września 2004, 16:11
autor: Piotr Sroka
dobry pomysł , chętnie na to popatrzę ...Co do wysokości na jakiej okaz powinien być na szpilce i wysokości na jakiej powinna być etykieta : moze jestem leniem , ale przypuszczam że oszalałbym , gdybym miał zwaracać na to uwagę ...wystarczy mi ''w mierę równo '' i w miarę widoczna /czytelna .

: poniedziałek, 13 września 2004, 20:36
autor: Grzegorz Banasiak
Do "ładnego" i równego nabijania etykietek służy tzw. wzorzec wysokości z którym całkiem wygodnie się pracuje. Polecam - koszt wykonania 1 zł. Poza etykietkami - w przypadku motyli - pozwala również osadzić motyla na odpowiedniej wysokości licząc od główki szpilki.

: wtorek, 30 listopada 2004, 16:37
autor: Jacek Doszyn
czytajac posty kolegów, przyznam się jestem w kropce. Z jednej strony całą swoja "anarchistyczną" duszą skłaniam się ku opinii Pawła, którego sceptyczne spojrzenie podoba mi się i je szanuję ale z drugiej i pogląd Grzegorza i innych-rozumiejących potrzeby standardu- jest mi bliski. Ja rozumiem, że pisanie monografii na temat wysokości etykiet entomologicznych jest przesadą, ale nawet kierowanie się tzw. "zdrowym rozsądkiem" jest niekiedy dyskusyjne. Mam nadzieję, że pewne działy nauki wypracowują swoje standardy nie tylko na zasadzie tworzenia hermetycznych, plemiennych norm i zwyczajów niedostępnych dla maluczkich, ale i z tego względu, że po prostu używanie ich ułatwia życie lub sprawdziły się na przestrzeni lat. Zdrowy rozsądek niestety jest przynależny właścicielowi i pal licho jeśli łamanie banalnych reguł jest drobnym uchybieniem. Kiedyś Jacek pisał o Duńczyku nabijającym okazy pod etykietami. Można i tak. Z równym powodzeniem można nabijać chrząszcze przez lewą pokrywę, rozpinać skrzydła motyli tylko z jednej strony bądź używać gablot 30 x 80 cm (taki mam wymiar półek - to rozumne rozwiązanie dla mnie).
Dlaczego standard mówi, że odległość lepka szilki od okazu powinna wynosić 10 mm? Ja nie wiem. Tradycja? Może jest to po prostu rozsądny, uśredniony "obszar ochronny" powodujący, że trzymając palcami za szpilkę nie naruszymy okazu? Oczywiście biorąc pod uwagę zdrowy rozsądek, człowiek o palcach Chopina powinien ją zmniejszyć a wykonujący szlachetny zawód, bo ja wiem, operatora górniczych maszyn samojezdnych powinien przyszpilać owada przynajmniej 2 cm pod łepkiem?;) Bezpiecznie przyszpilać 10 mm - a nuż nasz okaz trafi do kogoś, o którego palcach niewiele wiemy:)?
Ja używam tacek, gablot i szpilek o znormalizowanej wysokości oraz "wzorca wysokości" z prostego względu - ułatwia to życie. Wzorzec robi się raz na całe życie i nie wraca do tego - nabijam automatycznie, bez suwmiarki i niezależnie czy akurat z powodu dużej ilości preparowanych okazów szpilka dwoi mi się w oczach.
Cała ta nasza działalnośc entomologiczna to przecież radość płynąca z obserwacji owadów i uczestnictwa w grupie osób o podobnym "zboczeniu". Czasem idziemy na kompromisy jeśli chodzi o normy ale przyjemnie jest także trzymać się niektórych, przynajmniej tych, którym możemy przyczepić etykietę "zdrowego rozsądku":) lub wobec których nie jesteśmy do końca pewni, że za lat kilka nie wyjdzie na jaw ich porażająca logika oraz użyteczność. pozdrowienia dla "papistów" i 'anarchistów" preparatyki

Re: Etykiety determinacyjne

: poniedziałek, 27 grudnia 2004, 22:21
autor: Szczepan Ziarko
Radek P. pisze:Witam wszystkich!!!!

Czytając Wasze posty zrodziło mi się pytanie: co robicie z etykietami determinacyjnymi gatunków w Waszych zbiorach, nie mówiąc o historycznych, jeśli zachodzą zmiany w systematyce, zmieniacie je na aktualne????
Mam na to swoje zdanie, ale chce posłuchać wypowiedzi innych.....
Przesyłam pozdrowienia

Rp
Tego sie nie robi. Po to pisze sie datę oznaczenia aby podeprzeć sie informacją: oznaczam dziś, a na dziś jest taki a nie inny STAN WIEDZY.Oczywiscie mozna pod spodem umiesciś etykietke bardziej aktualną, ale.... i po to między innymi jest się specjalistą, aby w swojej kiepełe odnotowywać zmiany w nomenklatoryce.
A patrząc jeszcze bardziej z wysoka, to treść etykietki determinacyjnej nie jest aż tak istotna, chyba że zmieni sie definitywnie pogląd na pozycję taksonu: na przykład, gdy zostanie on połaczony z innym, poddany kombinacji albo zszynonimizowany. Inna rzecz, że słupek etykietek jedna nad drugą pod jakimś starym okazem w muzeum to także zapis historii zmian poglądów na takson...I swój smaczek też ma.
Szczepan

etykiety

: poniedziałek, 18 kwietnia 2005, 22:40
autor: MieczysÂ?aw Stachowiak
Ciekawa dyskusja, szczególnie wspomnienie stanowiska dr Burakowskiego. Niewątpliwie miał rację, ale… „co kraj, to obyczaj”. Dwie kwestie nie podlegają dyskusji:
1) każdy okaz w zbiorze musi być zaopatrzony w etykietę z danymi o jednoznacznie identyfikowalnym miejscu jego zebrania (np. za pomocą powszechnie stosowanej i utrwalonej nazwy geograficznej, nr oddziału, pododdziału leśnego z jego przypisaniem do podziału administracyjnego — nadleśnictwo, obręb, leśnictwo, jednak najlepiej współrzędnych geograficznych — takie zalecenia obowiązują w Smithsonian Institut), dacie zbioru i personaliach zbieracza; wskazane jest też podanie nazwy kraju, w którym stanowisko jest zlokalizowane oraz ewentualnie umieszczenie informacji o wysokości npm; jeżeli rezygnujemy z podania szczegółowego podania lokalizacji stanowiska za pomocą współrzędnych geograficznych, powinniśmy na etykiecie umieścić symbol siatki UTM, możliwie w pełnym rozwinięciu (szczególnie wówczas, gdy z niewiadomych powodów na etykiecie nie podamy nazwy kraju!),
2) zaleca się na opcjonalnej drugiej etykiecie (podpinanej pod pierwszą), podanie ogólnych informacji o okolicznościach zbioru (środowisko, zbiorowisko roślinne, metoda odłowu etc.); na trzeciej etykiecie wskazane jest też podanie danych inwentarzowych (nazwa/właściciel kolekcji, numer inwentarzowy — tu stosowane są różne rozwiązania).
Etykiety determinacyjne podpina się pod wymienionymi wyżej. Powinny zawierać nazwę gatunkową (i ewentualnie podgatunkową), dla jednoznaczności z skrótem nazwiska autora nazwy, personalia oznaczającego i rok wykonania oznaczenia. Korzystający z okazu w przypadku stwierdzenia błędnego wcześniejszego oznaczenia powinien podpiąć etykietę korygującą (również z nazwą gatunkową, skrótem nazwiska autora nazwy, swoimi personaliami poprzedzonymi skrótem „ver.” i rokiem (lub datą) oznaczenia). Nie spotkałem się dotąd z praktyką podawania informacji, na jakiej podstawie dokonano oznaczenia…
Okazy typowe w zbiorze najczęściej wyróżnia się w ten sposób, że podpięte przez desygnatora holotypu etykiety determinacyjne mają kolor czerwony i dodatkowy napis „HOLOTYP”. Etykiety determinacyjne paratypów zwykle drukowane są czerwonym tuszem na białym papierze, obwiedzione czerwoną ramką i dodatkowo wyróżnione napisem „PARATYP nr ..." (oczywiście numeracja na etykietach musi być zgodna z numeracją podaną w publikacji z opisem pierwotnym!).
Umieszczanie pod okazem etykiety z numerem zaczerpniętym np. z KfP, aczkolwiek jest (tymczasowo!!!) wygodne dla aktualnego właściciela zbioru, moim zdaniem (przy uwzględnieniu perspektywy czasowej i niewiadomych przyszłych losów kolekcji) nie jest korzystne, bowiem niepotrzebnie wprowadza „szum informacyjny”. Wyobraźmy sobie np. sytuację, gdy gatunek odznaczony w KfP kreseczką zostaje jednoznacznie wykazany z terenu Polski lub gdy w wyniku rewizji systematycznej dotąd „dobry” gatunek podzielono na dwa lub więcej… Jak się do tego będzie miała „sztywna” numeracja?
Dobrym pomysłem natomiast jest odznaczanie tych okazów w zbiorze, które stanowiły podstawę publikacji. Pojawia się jednak pytanie: jakie informacje o takim fakcie powinno się podać? Pełne dane bibliograficzne opublikowanej pracy? Uważam, że adnotacje o fakcie korzystania z danych okazów lepiej jest umieścić w księdze inwentarzowej zbioru, a w taką powinna być wyposażona każda poprawnie prowadzona kolekcja!
I to by było na tyle…
W załączeniu plik z fragmentem dotyczącym zasad etykietowania obowiązujących w Smithsonian Institut

: poniedziałek, 18 kwietnia 2005, 22:57
autor: Piotr Sroka
bardzo wyczerp[ująca wypowiedż , serdecznie dziękuję ... ja musze przyznać że moje etykiety nie dośc ze są z marnego papieru , to jeszcze dane na nich sprowadzają się do :
Legionowo DD 90
data
Piotr Sroka

Re: etykiety

: wtorek, 19 kwietnia 2005, 09:49
autor: Pawel Jaloszynski
Mieczysław Stachowiak pisze: Nie spotkałem się dotąd z praktyką podawania informacji, na jakiej podstawie dokonano oznaczenia…
A ja owszem, i to wielokrotnie - informacja w rodzaju "cum typo comp." bywa często bardzo cenna!
Mieczysław Stachowiak pisze:napis „HOLOTYP”. (...) „PARATYP …
No z tym z kolei ja się nigdy nie spotkałem... "HOLOTYPUS", tak, "HOLOTYPE", owszem, ale żeby po naszemu...? Co do samych etykiet to klasyczny czerwony dla HT i żółty dla PT ciągle dominują, ale wielu autorów używa innych kolorów, nie ma na to reguły (widziałem typy np. niebieskie; tak naprawdę ważny jest sam napis).

Paweł

etykiety determinacyjne

: wtorek, 19 kwietnia 2005, 12:27
autor: MieczysÂ?aw Stachowiak
W sprawie oznaczeń okazów typowych w pełni zgadzam się z przedmówcą. Przepraszam za pomyłkę... (pośpiech w pisaniu :wink: )