Kreta 2009

Relacje z wypraw, główna tematyka: gat. południowoeuropejskie (i zachodniopalearktyczne)
Bujnik Bartek
Posty: 77
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 20:15
Lokalizacja: Elbląg

Kreta 2009

Post autor: Bujnik Bartek »

Niniejszym mam zaszczyt ogłosić iż wróciłem cały (choć sporo chudszy) i zdrowy (bynajmniej nie na umyśle) z pierwszej swej wyprawy typowo owadziej.

W najbliższych dniach napiszę relację z wyprawy wraz z opisem kosztów, miejsc etc.

W chwili obecnej powiem tylko, że z pośród endemicznych taksonów kózek udało mi się na swej drodze napotkać:

Grammoptera auricollis Mulsant et Rey, 1863 ssp. basicornis Pic, 1924
Paracorymbia picticornis (Reitter, 1885)
Pedostrangalia ariadne (K. Daniel, 1904) - larwy w platanie
Trichoferus berberidis Sama, 1994 - larwy w zelkovii
Trichoferus bergeri Holzschuh, 1981 - larwy w berberysie
Stenopterus creticus Sama, 1995
Callimus angulatus (Schrank, 1789) ssp. glabrescens Holzschuh, 1989
Purpuricenus schurmanni Sláma, 1985
Anaglyptus praecellens Holzschuh, 1981
Isotomus jarmilae Sláma, 1982 - larwy w dębie
Pseudosphegesthes bergeri Sláma, 1982 - larwy w dębie (chyba)
Parmena slamai Sama, 1986 - larwy i poczwarki w Euphorbia
Pogonocherus creticus Kratochvíl, 1985 - przywiozłem drewno... ale czy z larwami zobaczymy
Opsilia coerulescens (Scopoli, 1763) ssp. cretensis Breuning, 1947
Agapanthia probsti Holzschuh, 1984
Agapanthia cretica Bernhauer, 1978
Agapanthia cynarae (Germar, 1817) ssp. michaeli Sláma, 1987

Resztę gatunków podam również później.
Awatar użytkownika
Jacek H.
Posty: 306
Rejestracja: wtorek, 24 sierpnia 2004, 11:48
Lokalizacja: Sękocin

Post autor: Jacek H. »

Całkiem nieźle, adrenalina była w użyciu :smile: . Przy okazji widzę, że przywiozłeś trochę chrustu, jakby wychodziły jakieś błonkówki serdeczna prośba o zatapianie ich w alkoholu, później chętnie się nimi zajmę.

Jacek
Bujnik Bartek
Posty: 77
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 20:15
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Bujnik Bartek »

Chrustu zaiste przywiozłem dużo... popatrzę na te błonkówki :)
Bujnik Bartek
Posty: 77
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 20:15
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Bujnik Bartek »

Jako, że mam trochę czasu to zacznę troszkę opisywać moją wyprawę.

Zacznę od spraw bez których nie byłoby możliwe zorganizowanie i pojechanie na taką wyprawę czyli pieniędzy...

Zacznę oczywiście od narzekania jakież to euro drogie etc... no cóż drogie ;) ale wyjechać się bardzo chciało więc się płaciło.

Jechałem razem z kolegą z Austrii, musiałem dlatego dojechać do Austrii (pod Insbruk) co jak mi pokazała ałtomałpa wyniosło 1276 km z Elbląga... (nie dobrego miejsca do wyprawiania się samochodem na południe Europy).
Wyjechałem 1 maja o 03:20 i około 17:00 tego samego dnia byłem na miejscu.
Naszym celem była Kreta, a dostać się tam mieliśmy drogą morską za pomocą promów. Plan wyprawy wyglądał następująco:

02.05.2009 godzinny poranne jazda do Ancony (Włochy) skąd o 17:00 mieliśmy prom do Patras (Grecja)
03.05.2009 godzina 15:00 lądowanie w Patras jazda i poszukiwanie odpowiedniego miejsca na zbieranie i nocleg.
04.05.2009 zbieranie do 17:00 po czym podróż do Pireusu i 21:00 prom do Heraklionu na Krecie.
05-21.05.2009 bliżej niezdefiniowane poszukiwanie owadów na Krecie.
22.05.2009 poszukiwanie owadów na Peleponezie i w godzinach popołudniowych podróż do Patras skąd o godzinie 18:00 mieliśmy prom do Ancony.
23.05.2009 godzina 14:00 lądowanie w Anconie i podróż do Austrii.
24.05.2009 po całonocnej jeździe o godzinie 10:00 docieram w końcu do domu.

Nasza wyprawa była zdecydowanie tańsza dlatego, że większość noclegów spaliśmy w aucie (bus).

Skoro już napisałem jaki był plan to teraz łatwiej będzie mi wypisać wszystkie koszty które przyszło mi ponieść, a było to:

Bilety na promy 400 Euro, (Ancony-Patras i Patras-Ancona miejsca w kabinie bez okna z prysznicem i toaletą podróż trawa około 23-24 godzin, oraz Pireus-Heraklion i Heraklion-Pireus miejsca na pokładzie promu podróż trwa około 9 godzin). Bilety były tańsze o 30 % od ceny katalogowej gdyż były wcześnie wykupione (10 % zniżki) i mój towarzysz posiada kartę członkowską automobil klubu która uprawnia do 20 % zniżki.
Jednakże w maju promy zawsze mają wolne miejsca i na dwie godziny przed wypłynięciem można kupić bilet bezpośrednio w porcie za 50 % ceny katalogowej.

Koszty noclegów 6 x 15 Euro = 90 Euro. Jednakże większośc nocy spaliśmy w terenie w samochodzie.

Koszty posiłków 6 x 15 Euro = 90 Euro. Większość jedzenia również zabrałem z Polski... czyli nieśmiertelne pulpety, klopsy i gołąbki, a także konserwy wszelkich typów za około 100 Euro. Najdroższe posiłki są na promach... za pierwszym razem tego nie wiedziałem i się baaardzo zdziwiłem ceną, która wyskoczyła na liczydle... coś koło 20 Euro za obiad którym nawet się nie najadłem :)

Koszty autostrad 40 Euro (przejazd przez włochy 33-34 Euro i 6 Euro w Grecji)

Koszty ropy 200 Euro (w trakcie naszej wyprawy przejechaliśmy niemal 4000 km).

Zakupy bliżej nie sprecyzowane na Krecie czyli woda, kola, chleb, owoc to około 130 Euro

Koszty benzyny i gazu na dojazd i powrót z Austrii w przeliczeniu na Euro to około 150 Euro

Łączny koszt wyprawy zatem oscylował około 1200 Euro. Jak na mój gust to trochę dużo.

Do dzisiejszej relacji dołożę jeszcze tylko tyle, że dla mnie była to zdecydowanie za długa wyprawa i podejrzewam, że kolejne będą trwały maksymalnie dwa tygodnie, a w niektórych przypadkach nawet jeden tydzień.

Na jutro postaram się przygotować krótki opis pierwszego tygodnia na wyspie.
W razie pytań można również do mnie napisać maila pinakocyt@poczta.fm
Bujnik Bartek
Posty: 77
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 20:15
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Bujnik Bartek »

Dzisiaj po raz pierwszy zostałem ojcem... Purpuricenusa schurmani :) czyli niebawem stadko powinno się powiększyć bo jeszcze kilka patyków czeka.

Dzisiaj postaram się opisać pierwszy tydzień mego pobytu na Krecie.

Drugiego maja zaczęliśmy naszą podróż wyjechaliśmy wczesnym rankiem z tego względu, że autostrady we Włoszech są strasznie zapchane i gdy zdarzy się wypadek ruch jest sparaliżowany. Najgorzej jest w okolicach Modeny i Bologny. Ale nam udało się dojechać dość gładko i szybko więc mieliśmy 4 godziny na zbieranie owadów w pobliżu Ancony. Zjechaliśmy z autostrady i niedaleko Catolici złowiliśmy pierwsze chrząszcze na wyprawie. Moja pierwsza kózka to Glaphyra umbellatarum, pierwsze żukowate oczywiście bez rewelacji ale pogoda jest fajna i ten czas mija bardzo szybko.
Po dojechaniu do Ancony potwierdzamy przybycie w biurze firmy posiadającej promy i ustawiamy się w kolejkę oczekującą na załadunek na prom... obserwując to wszystko stwierdzam, że najlepszymi organizatorami to oni nie są... ale po godzinie zaczął się załadunek i muszę powiedzieć, że poszedł bardzo sprawnie.
W końcu na promie, dostaliśmy kartę do kabiny i rozpoczynamy nasz rejs który trać będzie do godzin popołudniowych dnia następnego.
W tym czasie ustalamy pobieżny plan naszej wyprawy rozmawiamy o metodach połowu i ilości drewna która musimy pozyskać.
Trzeciego maja po wylądowaniu w Patras jedziemy do Loutraki szukać sosen do hodowli Pogonocherusa plasoni. Czy się udało powiem we wrześniu :).
Wydaje mi się że najlepsze do tego celu są młode martwe drzewka. Ale znaleźliśmy też żerowiska na martwych gałęziach większych drzew.
Śpimy w samochodzie, następny dzień mija nam również na poszukiwaniu odpowiednich miejsc na pozyskanie drewna, a nie jest to wcale łatwe bo nie ma za dużo sosny.
Po południu 04.05 jedziemy do Pireusu skąd o 21:00 mamy prom do Heraklionu, na miejscu dowiadujemy się że prom wypływa o 22:00 więc mamy godzinę ekstra w Porcie... miło... po porcie łazi chyba ze 20 gości i sprzedaje wszystko co człowiek jest se w stanie wymyślić! Zegarki, lornetki, ładowarki do telefonów etc... a my na słońcu po przesiedzeniu w samochodzie godziny i mając perspektywę dwóch kolejnych pomyśleliśmy że warto by było może spytać tych gości czy mają chrząszcze :) jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy, narysowaliśmy instrukcję jakich owadów potrzebujemy i po przekazaniu instrukcji trzeciemu sprzedawcy dobra wszelakiego, handlowcy przestali nas odwiedzać choć było ich ze 20...
W końcu doczekaliśmy się czasu załadunku i gdy zobaczyłem co się dzieje w Grecji nagle nabrałem przekonania że we Włoszech to jednak była super hiper ekstra organizacja... tutaj o zgrozo nie było żadnego ładu ni składu, każdy wjeżdżał jak chciał i dopiero we wnętrzu ustawiano samochody, gdy o tym teraz myślę to się dziwie że nie było żadnej stłuczki... Po zostawieniu samochodu udaliśmy się na pokład gdzie mieliśmy spędzić noc, gdyż prom o 6:00 rano miał być w Heraklionie. Pogoda nie wyglądała za specjalnie ale co tam dla nas ludzi lasu ;) się przeżyje. Walnąłem se dwa browarki na lepszy sen zawinąłem się w śpiwór i zamknąłem oczy, gdzieś koło 23 otwieram oczy i nie widziałem drugiego końca pokładu co znaczyło że nie jest dobrze bo i śpiwór był już całkiem mokry.
Dlatego udaliśmy się do wnętrza promu gdzie spędziliśmy resztę tego pięknego rejsu...
Rano 05.05 pogoda nie nastrajała nas wcale optymistycznie, silny wiatr i chmury nie były zwiastunem obfitych łowów. Na promie zdecydowaliśmy że pojedziemy najpierw do Plato Lasithoiu we wschodniej części wyspy dokładniej w okolice miejscowości Kato Metohi i Psyhro. Niestety silny deszcz pokazał nam iż nie jest to miejsce dla nas. Dlatego postanowiliśmy pojechać na południowe wybrzeże na wschód od Ierapetra gdzie szukaliśmy sosen w celu pozyskania drewna do hodowli Pogonocherus creticus. Zadanie zakończyło się sukcesem, jednakże jeżeli w przypadku poszukiwania drewna na P. plasoni można powiedzieć że było trudno, to w tym miejscu było super trudno. Drzew nie za wiele i znalezienie martwych części jest dużo trudniejsze.
Jednakże w tym miejscu łapię Stenopterus creticus, co prawda tylko jedną sztukę, ale zawsze coś i jest to moja pierwsza kózka z Krety.
Na wybrzeżu jest dużo lepsza pogoda tylko silny wiatr uniemożliwia skuteczne chwytanie owadów. Mimo to udaje mis ie złowić wiele Anthaxi, Cleridów i innych chrząszczyków na kwiatkach.
Po całodziennej ciężkiej pracy śpimy w samochodzie pośród drzew i willi w których mieszkają Niemcy.
Rano 06.05 szukamy nadal gałęzi i około południa decydujemy się wrócić do Kato Metohi, na miejscu jest dużo lepsza pogoda niż podczas naszej pierwszej wizyty jednakże jest zimno i niewiele zwierzaków biega, lata i fruwa. dlatego zaczynamy poszukiwania pod kamieniami w ten to sposób chwytam pierwsze Aphodiusy i Carabusa pannoni jedynego przedstawiciela rodzaju Carabus na wyspie.
Po chwili znajdujemy pierwsze dęby, pozyskujemy więc drewno z wieloma żerowiskami Callimusa. Stawiamy pułapki i reszta dopiero później bo muszę lecieć na spotkanie :)
Bujnik Bartek
Posty: 77
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 20:15
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Bujnik Bartek »

No dobra jedziemy dalej bo czasu za wiele nie ma a relacja musi być pełna :)

06.05

Po ucięciu kilku gałęzi wkopaliśmy 12 pułapek na ślepe chrząszcze i udaliśmy się na poszukiwania Agapanthia cretica, roślin było pod dostatkiem wszystkie kwitły i miałem nadzieję, że zaraz dojrzę tego pięknego chrząszczyka, ale pomimo świetnego miejsca wielu kwiatów nie udało mi się spotkać tej kózki, pod koniec dnia mój towarzysz złowił jedną samice i na tym łowy agapanthi się skończyły.
Postanowiliśmy sprawdzić również głogi ale na głogach poza ryjkowcami, sprężykami i kilkoma łyszczynkami nie było niczego.
Postanowiliśmy znowu sie przemieścić i pojechaliśmy w pobliże miejscowości Krasi montować kolejne pułapki na ślepe chrząszcze. Pomogłem wykopać kilka pułapek i postanowiłem zająć się czynnością która była moim marzeniem od samego początku przyjazdu na wyspę, a mianowicie pobranie drewna z berberysu :)
Berberysów było naprawdę dużo i po chwili szukania odnalazłem martwe gałęzie po przypiłowaniu (i złapaniu kilkunastu kolców w ręce) miałem 4 patyki z larwami.
Po tych wszystkich pełnych przyjemności godzinach udaliśmy się do następnego miejsca a była to Anogia.
Bujnik Bartek
Posty: 77
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 20:15
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Bujnik Bartek »

Zanim dotarliśmy do Anogii zapadł wieczór i musieliśmy szukać na szybko miejsca do snu jednak nie było to miejsce wyjątkowe mimo to przespaliśmy w spokoju i z rana 07.05, udaliśmy się w dalszą drogę, gdy dojeżdżaliśmy do Anogii na południu było widać ogromne góry, a w pobliżu drogi ogromne ilości żółtego… czyli berberysik mój kochany.
Z rana udaliśmy się w góry, po drodze mijamy łany roślin na których występuje Agapanthia cretica, jednak po przejrzeniu 1234 rośli nie znajdujemy nic i zaczynamy szukać czegoś innego. Ja od razu znalazłem kilkanaście korników i jakoweś bogatki na sośnie. Ale w końcu udajemy się jeszcze wyżej. Po drodze zatrzymujemy się kilkukrotnie, zbieramy skarabeusze i pentodony. W najwyższych miejscach znajdujemy takie jakby polanki pośród skał, a tam pod kamieniami niezwykłe bogactwo owadów (Catopidae, Elateridae, Carabidae, Tenebrionidae) jednakże największym szokiem dla mnie były bogatki. Trafia się również parka Carabusa, zapomniałem jakiż to jest gatunek, ale jest to endemit i z tego co mówił mój towarzysz to jedyny przedstawiciel tego rodzaju na wyspie.
Na poszukiwaniach pod kamieniami mija nam pół dnia, po czym podejmujemy decyzję, iż najwyższy czas powalczyć bardziej z berberysem.
Zatrzymujemy się przy drodze, delikatnie wspinamy i zaczynamy ciąć berberys, jak się później dowiemy nie jest to Berberis cretica, ale larw w nim było sporo, więc mam nadzieję, że coś fajnego się z tego ulęgnie. W międzyczasie pozyskałem również trochę dębu. Wyciąłem wystarczającą dla mnie ilość patyków i udałem się do samochodu. Po chwili oczekiwania nadszedł również mój kolega. Przyniósł wiele patyków i poprosił mnie o przeprowadzenie selekcji. Zająłem się ochoczo tym działaniem, aż tu nagle podjeżdża do nas policja... w ilości dwóch radiowozów. No i pada pytanie kto wy są i co wy tutaj robią. Na to mój towarzysz za badyla pokazuje policjantowi i mówi, że to są owady, które zżerają drzewa... a to wy z nimi walczycie?, nie my je zbieramy odpowiadamy. Pyta skąd jesteśmy i nie może się nadziwić, że austryjak i polak przyjechali specjalnie łapać owady na Krecie ja mówię że owady z Krety są THE BEST. Gość się uśmiecha i mówi takim żartem: i co potem te owady zjadacie? Na co ja odpowiadam, że jadamy je tylko w piątek i zapraszamy ich wszystkich na obiad. Po tym wszystkim policjanci się grzecznie pożegnali i pojechali, a my udaliśmy się na poszukiwania miejsca na nocleg, ale nie znaleźliśmy nic, co by się nadawało na nocleg w samochodzie. Dlatego udaliśmy się do Hotelu Aris i wynajęliśmy pokój za 35 Euro. Jako że spaliśmy w hotelu (zaznaliśmy po raz pierwszy niewielkiej dawki cywilizacji) udaliśmy się do restauracji by coś wszamać. Babcia prowadząca restaurację nie mówiła nic po angielsku, więc musieliśmy jej pokazać palcem co chcemy zjeść..., mój towarzysz szalony zwolennik Suvlaków omal się nie załamał, bo babcia nie miała tego specyfiku. Zamówiliśmy więc po steku. Jeszcze tylko po browarku i w wyro...
Z samego rana udaliśmy się w dalszą podróż tym razem do Fourfouras. Po drodze zatrzymujemy się na nocleg

08.05

Opuszczamy hotel przed godziną 7:00 i udajemy się do Fourfouras gdzie to mój towarzysz znał miejsce gdzie łowiony był endemiczny gatunek Calathusa i chciał tam zastawić na niego pułapki, które mieliśmy zebrać w drodze powrotnej. Po drodze pilot (czytaj ja) pochrzanił drogę, ale dzięki temu znaleźliśmy miejsce, na którym złowiliśmy kilka ciekawych chrząszczy (niestety nie kózek) poza tym zatrzymaliśmy się kilkukrotnie przy drodze na połowy na kwiatkach, jednakże skończyło się na złowieniu kilku bogatków (Anthaxia i Acmeodera).
Do Fourfouras dojechaliśmy około południa, pogody nie mogę nazwać korzystną, bo wiało jak by się ktoś powiesił… mimo to stawiamy 25 pułapek. Potem chwila poszukiwań pod kamieniami i dalej w drogę nad Jezior Koruna. No i tutaj spotkał nas niemiły zawód, nad jeziorem od strony północnej totalnie zabudowano linie brzegową i nie dość, że nie znaleźliśmy dobrego miejsca do spania to i do łowienia okolica wydawała się zbyt ludna, dlatego podejmuję decyzję, że powinniśmy się udać w pobliskie miejsce podane przez Jana Hrbka. Decyzja okazała się słuszna po pół godzinie znajdujemy odpowiednie miejsce na nocleg i zostajemy tam.

09.05
Docieramy do Alikambos, tutaj narodziło się nasze wyprawowe przysłowie :) czyli: „jeśli nie możesz czegoś złowić ruszaj do Alikambos”
I tu niestety muszę zakończyć kolejną część relacji… siła wyższa (żona chce prasować ;))
VipoV
Posty: 22
Rejestracja: piątek, 30 stycznia 2009, 09:28
Lokalizacja: Białobrzegi

Post autor: VipoV »

Cześć. Ja też niedługo jadę do Włoch (Rzym) i Grecji (Tolo) więc myślę, że i ja coś złapię... :grin: Czekam na resztę sprawozdania - bo bardzo miło się czyta... :wink:
Bujnik Bartek
Posty: 77
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 20:15
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Bujnik Bartek »

Witam :)
Bardzo mi miło że ktoś czyta i uważa relację mą za ciekawą.
Relację na pewno dokończę, mam nadzieję że w przyszłym tygodniu... w tym tygodniu niestety brak czasu nie pozwoli mi na dokończenie tego dzieła.
Z radosnych wieści narodził się dziś Isotomus i Purpuricenusik z czegom rad niezmiernie.
Pozdrawiam
Bartek
Bujnik Bartek
Posty: 77
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 20:15
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Bujnik Bartek »

Alikambos... no czas pisać dalej bo jeszcze pozapominam to co chciałem uwiecznić dla potomności :)

W Alikambos pojechaliśmy w góry, w poszukiwaniu dębów aby pozyskać drewno na Isotomusa, Pseudosphegesthes i Calimellum. Dęby znaleźliśmy dość szybko, jednakże ciężko było znaleźć odpowiednie z dużą ilością żerowisk, w trakcie poszukiwań dogodnych drzew znalazłem larwy Agapanthi probsti. W końcu znaleźliśmy bardzo mocno zasiedlone gałęzie i po godzinie cięcia mieliśmy kilkanaście bogatków, oraz pełne plecaki drewna... i uświadomiłem se że przy szukaniu larw Agapanthi zostawiłem gdzieś GPS... och jakież było moje pierwsze słowo po uświadomieniu sobie tej przykrej sytuacji... zacząłem odtwarzać sobie trasę którą dotarłem do "miejsca cięcia" łaziłem dobrą godzinę po skałach i gdy straciłem nadzieję zobaczyłem pierwszą Agapanthię probsti, wtedy to powiedziałem se pod nosem (niby do Zeusa), zabrałeś GPS dajesz Agapanthię i myślisz że się ucieszę?... no to Zeus sru dał mi kolejną Agapanthię :) no i wtedy wlazłem na GPS :)
Ten dzień minął na poszukiwaniu Agapanthi, która miała tego dnia rójkę i złowiliśmy sporo okazów tego gatunku. Przyszedł czas by zejść z gór i poszukać owadów na kwiatkach. W niższych miejscach złowiliśmy Agapanthia cretica (w przeciwieństwie do obserwacji Jana Hrbka) najwięcej okazów złowiliśmy na przekwitniętych roślinach z owocami. Należy jednak powiedzieć że jest to bardzo rzadka kózka. Poza tym n kwiatach siedziało dużo Anthaxii (kilka gatunków) i Acmeoder.
Znowu nocleg w samochodzie i od rana w ciekawym terenie poszukiwaliśmy nowych ciekawych miejsc i gatunków. Mój towarzysz znalazł jaskinię i zaczął montować pułapki na ślepe chrząszcze, a ja oddałem się połowach na upatrzonego i takim to sposobem w me ręce wiele okazów ryjkowców, kózek i innych chrząszczy.
Po południu znowu łowimy niżej gdzie w nasze ręce trafiają jakieś czarne kruszczyce.
Po czym pakujemy nasz wehikuł i udajemy się do Imbros miejsca gdzie jak mówiła legenda be problemu znajdzie się gałęzie z Purpuricenusem schurmanni.
10.05 późnym popołudniem docieramy do Imbros, nie bez problemu znajdujemy miejsce na nocleg, ale oczywiście postanowiliśmy jeszcze coś złowić. Nie podaję tu specjalnie dokładnego miejsca połowu gdyż Purpuricenusy były ta dosłownie wszędzie. Wystarczyło przejść się pod klonami. Klony w przeciwieństwie do naszych klonów nie są tak okazałe, mają małe liście i noski mają charakterystyczny czerwony kolor dzięki czemu z daleka jest się w stanie ocenić czy to klony czy też coś innego. Oczywiście w owczym pędzie poszukiwania patyków często szukałem patyków pod dębami i innymi drzewami, jednakże nie znajdowałem tam nic ;)(a po spojrzeniu d góry sam się z siebie śmiałem).
Później zamieszczę zdjęcia, jednakże żerowisko Purpuricenusa schurmanni jest bardzo charakterystyczne i właściwie nie do pomylenia. Wygląda to tak, że larwa po kilku latach rozwoju w żywym drewnie odgryza patyk i cykl rozwojowy kończy się w drewnie martwym. Odgryzając patyk wygryza okrż jedąg dookoła patyka i przy delikatnej pomcy wiatru patyk się łamie i upada na ziemię szy(no... im mniejszy patyk tym lepi właśnie takich patyków się szuka). Powiem też że im mniejszy patyk tym lepiej, mi wyszły Purpuricenusy nawet z patyków 10 cm długości.
Jurek Szypuła
Posty: 489
Rejestracja: poniedziałek, 20 grudnia 2004, 14:58
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Jurek Szypuła »

Ciekaw jestem jakie chrząszcze wyciągneliście z tych pułapek glebowych :?:
Bujnik Bartek
Posty: 77
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 20:15
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Bujnik Bartek »

W pułapkach tych miał być Calathus endemiczny i jakieś inne biegaczowate. Jednakże skończyło się na kilku biegaczach, kusakach i łyszczynkach.
Miałem nadzieję na Heirophila tristis i Carabus... zapomniałem nazwy ale tam jest tylko jeden gatunek. W sumie przywiozłem kilkanaście sztuk tego Carabusa, ale nie z miejsca na którym stawialiśmy pułapki... zresztą później się okazało, że znaleźliśmy dużo lepsze miejsce na tego Calathusa i kilka okazów zostało złapane.
Jurku poza tym przywiozłem ryjkowce, z chęcią wymienię je na coś :)
Bujnik Bartek
Posty: 77
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 20:15
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Bujnik Bartek »

Ostatnimi czasy jestem w niedoczasie i jakoś pisanina relacji schodzi na 11 plan... przepraszam za jakieś dziwne słowa w poprzednim tekście... specjalnie nie będę ich edytował. Pisałem to na laptopie i dlatego takie cyrki wyszły.

Muszę się też pochwalić iż wyszła mi samiczka Pseudosphegesthes bergeri... co prawda jedna i bez jednej stopy ale zawsze :)

Na czym to ja skończyłem... ach Imbros...
Popołudniem w Imbros wybraliśmy się w góry nazbierać badyli na Purpuricenusa schurmanni, nie powiem było dość stromo lecz po niedługich poszukiwaniach odnaleźliśmy kilkanaście patyków i w krótkim czasie doszliśmy do tego jakie patyki są najlepsze. Po zebraniu około 15 patyków postanowiłem zbliżyć się do dna wąwozu gdzie biegła droga, byłem naprawdę wysoko a kamienie które leżały na zboczu po prostu osuwały się pod mym ciężarem, wymyśliłem sobie, że najlepiej będzie jeśli pójdę kozią ścieżką i tutaj narodził się kolejne piękne przysłowie "Koza nie Bartek... 100 kilo nie waży" nie będę zdradzał szczegółów grunt że znalazłem się na dole szybciej niż zamierzałem z wszystkimi patykami nawet ;) i nawet bez większych obrażeń ;). Znaleźliśmy również rośliny na Agapanthię probsti jednakże ja widziałem tam tylko jedną sztukę.
Po tak zacnych łowach udaliśmy się na spoczynek by z rana rozpocząć na nowo eksploracje terenu.
Z rana udaliśmy się znowu w góry jednakże do południa przeszukaliśmy wszystkie dostępne miejsca w pobliżu samochodu i postanowiliśmy się przenieść w inne miejsce, co było strzałem w dziesiątkę bo znaleźliśmy miejsca na totalnej równinie bez kozich ścieżek i atrakcji w postaci szybkobieżnej kolejki górskiej :).
Cały dzień zbieraliśmy patyki i po południu gdy mieliśmy dość postanowiliśmy udać się dalej i postanowiliśmy, że pojedziemy do Stomio na zachodnim brzegu wyspy.
Awatar użytkownika
CARABUS12
Posty: 1300
Rejestracja: piątek, 10 sierpnia 2007, 19:02
profil zainteresowan: WOT
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: CARABUS12 »

Bartek jakieś fotki byś wrzucił
Pzdr.
Bujnik Bartek
Posty: 77
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 20:15
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Bujnik Bartek »

Fotki powiadasz... mam gdzieś ale tylko 8 i to nie owadów... mam nadzieję jednak nadrobić robalowe fotki w polsce
Jurek Szypuła
Posty: 489
Rejestracja: poniedziałek, 20 grudnia 2004, 14:58
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Jurek Szypuła »

Bujnik Bartek pisze:Jurku poza tym przywiozłem ryjkowce, z chęcią wymienię je na coś
Czy Dorcadiony mogą być :?: Złapałem w tym roku kilkadziesią gatunków a niektóre w ilościach wymiennych :mrgreen:
Jan Hrbek
Posty: 1
Rejestracja: czwartek, 25 czerwca 2009, 11:37
Lokalizacja: Czech republic

Re: Kreta 2009

Post autor: Jan Hrbek »

Bujnik Bartek pisze: Trichoferus berberidis Sama, 1994 - larwy w zelkovii
Trichoferus bergeri Holzschuh, 1981 - larwy w berberysie
Hallo.
Trichoferus berberidis - host plant: Berberis cretica, but also other shrubs (Pistacia sp.)
Trichoferus bergeri - host plants: Quercus, Zelkova, Platanus, Morus...

did you find Deroplia troberti (Mulsant, 1843) ssp. cruciata Sama, 1996?
Bujnik Bartek
Posty: 77
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 20:15
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Bujnik Bartek »

Jurku :) oczywiście przyjmę każda koze za te ryje ;)

Dear Jan thanks once again for all informations :)
Of course you have a right... my mistake (about Trichoferus).
Bujnik Bartek
Posty: 77
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 20:15
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Bujnik Bartek »

Przypomniałem sobie... że relację swą zostawiłem taką rozgrzebaną i niekompletną.
Zatem dzisiaj kolejna jej część.
Niestety nadal nie dodam żadnych fotek, ale obiecuję że to w końcu zrobię (niestety jak już pisałem miałem ich tylko 7-8).

Stomio to miejscowość leżąca na zachodnim wybrzeżu wyspy, jak to zwykle wychodzi gdzie wybrzeże tam i sosny. Ale na nocleg wybieramy niewielki placyk przy szosie w pobliżu strumienia. Po chwili rozglądania się w terenie natrafiamy na dwa fascynujące znaleziska, pierwsze jest bardzo przyjemne bo są to żerowiska kózek w olenadrze, drugie jest niestety mniej fajne... bo są to resztki zabitych kóz czyli głowy i zapewne wnętrzności... zapaszek przemiły, a rozrzucone rogate głowy od razu skojarzyły mi się z praktykami satanistycznymi ;), ale zapewne to jakiś rodowity człek chciał się po prostu posilić.
Ale wróćmy do meritum czyli żerowisk, od razu przystępujemy do pozyskiwania materiału hodowlanego, uzbieraliśmy sporą ilość, po czym odnalazłem w jednym z badyli Bostrichus capucinus... na szczęście stanowił tylko dodatek do zasiedlonych badyli.
Jak się okazało później... właściwie niedawno była tam Parmena slamai i Deroplia troberti cruciata. W atmosferze dobrze spełnionego obowiązku (pozyskane drewno) i osobliwych okolicznościach przyrody (niekoniecznie ożywionej, a raczej już nie żywej) było nam dane przespać noc. Z rana rozpoczęliśmy poszukiwania biegaczowatych nad strumieniem, a mi udało się upolować kilka wodniaków (które niebawem trafią do Marka P... nie mylić z działaczem PZPN).
Po czym udaliśmy się już faktycznie do Stomio, gdzie znaleźliśmy kępę sosen i pobraliśmy materiał hodowlany. Około godziny 13 postanowiliśmy udać się w dalszą drogę, i tak trafiliśmy do miejscowości Elos, gdzie to złowiłem pierwszą Paracorymbię picticornis, poza tą zdobyczą, upolowałem jeszcze Opsilia coerulescens cretensis i kilka Cleridów. Po przejechaniu niewielkiej odległości w pobliże Mili złowiłem jeszcze Agapanthia cynarae michaeli. Odnaleźliśmy również wiele ciekawych gai oliwnych w których natrafiliśmy na jedynego przedstawiciela rodzaju Carabus na wyspie a mianowicie Carabus banoni. Ale były tam również wielkie Ocypusy... jeden z nich postanowił sprawdzić wytrzymałość mojej skóry... muszę przyznać że zabolało!
W jednym z takich gajów znaleźliśmy rewelacyjne miejsce do połowów i jednocześnie na nocleg. Nad strumieniem za którym rósł dość stary las, jako że noc zapowiadała się pogodna, postanowiliśmy połowić na światło.
Ale zanim zapadł zmrok, zastanowiła nas taka wizyta dwóch Greków... którzy stanęli przy koźle przypiętym do drzewa i dość długo rozmawiali o czymś bardzo emocjonującym.
Po chwili dojechało jeszcze dwóch Panów, jak się okazało właścicieli terenu, po krótkiej rozmowie i wręczeniu łapówki w postaci 2 browarów (których nota bene zabrałem tylko 8) pozwolono nam spać i łowić bez problemowo. Jednakże jakim że było osłupieniem gdy gość powiedział, że kozioł przypięty do drzewa to słynna koza kri kri... dziki gatunek kozy oczywiście chroniony... z wielką radością w oczach powiedział że złowili go wczoraj :) mam nadzieję że nie podzielił losów kóz, których głowy stanowiły żer dla grabarzy.
Nocne łowy nie były za ciekawe, jak to zwykle trochę wodniaków, kusaków i to właściwie tyle bo niewiele drobnicy nalatywało.

Kolejny dzień to dzień drogi, bo przebijaliśmy się do mekki wszystkich entomologów wybierających się na Kretę, czyli Omalos, w międzyczasie pozyskałem jeszcze drewno na Icosium tementosum w Azogires, potem złowiłem jedną Agapanthia cretica na przydrożnych roślinach, poszukiwaliśmy również przy drodze dębów, ale znaleziony materiał nie rokował najlepiej dlatego wcale go nie zabraliśmy ze sobą.
Do Omalos dotarliśmy popołudniem. Przespaliśmy się w pośpiesznie wybranym miejscu i z rana stwierdziliśmy, że kolejne noce w Omalos spędzimy w hotelu.
Nie mniej jednak wybraliśmy się w poszukiwaniu kolejnych chrząszczy kreteńskich.
Dzień rozpoczęliśmy od postawienia pułapek w jaskini (pułapki te zostały zebrane dopiero w lipcu), mój towarzysz powiedział pogardliwie mi, że nie jestem przygotowany do wyprawy gdyż nie mam parasola, ja natomiast odpowiedziałem mu by się nie martwił i gdy wróci to ja już będę miał parasol...

no i aneksja komputera nastąpiła... do następnego razu zatem
Bujnik Bartek
Posty: 77
Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 20:15
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: Bujnik Bartek »

Po godzinie (bo tyle mniej więcej trwała absencja mego towarzysza) i wycięciu dwóch kijaszków z pobliskiego krzaka, miałem uszyty przepięknym ściegiem okrętkowym parasol (na szczęście z polski zabrałem białe płótno które pierwotnie miałem wykorzystać do innych celów. Jednakże potrzeba jest matką wynalazku... i tak od tej pory mogłem o sobie mówić "Ten który stworzyła parasol... mój patent :)".
Jakież było zdziwienie austryjaka gdy zobaczył mój przecudnej urody gryzący w oczy białością parasol! Powiedział OK i ruszyliśmy na połowy parasolowe.
Zatrzymaliśmy się w małej dolince około 1 km od drogi asfaltowej i przystąpiliśmy do czesania głogów. Po oklepaniu 10 straciłem nadzieje na to że coś się trafi, gdy wtem na jednym z większych głogów trafiłem czarną formę Anaglyptusa praecelensa! Byłem niezmiernie zadowolony z siebie, w końcu to mój wytwór ręczny zapewnił mi złowienie najlepszego jak do tej pory przedstawiciela kózkowatych. Niestety do końca łowienia tego dnia ani ja ani mój towarzysz nie widzieliśmy nawet jednego Anaglyptusa. Trafiały się Deilusy, jakieś sprężyki, coś z byłej rodziny Alleculidae, co jakiś czas ryjek i tyle. Postanowiliśmy się zatem zaczaić na gównojady :) i gdy tak błogo paplałem się w owczych kupach zobaczyłem kątem oka zielonego sprintera. No i do końca dnia łaziłem w poszukiwaniu tych Cicindeli :) to chyba jakiś kreteński podgatunek campestrisa.
Tuż przed zachodem słońca zrobiliśmy przegląd sprzętu i owadów i udaliśmy się na zasłużony odpoczynek do HOTELU! No i jak na złość nie mogłem zasnąć...

Z rana dnia następnego musiałem zrobić zakupy... w Omalos to luksus jakiego się nie zazna, bo tam są tylko restauracje i hotele, a mi chodziło po prostu o zgrzewkę wody bo dziennie wypijałem mniej więcej 3 butelki wody. Udaliśmy sie zatem w górę do wąwozu Samaria gdzie dzień wcześniej widziałem że jest sklepik... jakie olbrzymie było me zdziwienie gdy zobaczyłem cenę wody mineralnej 1,5 l kosztowała 1,5 Euro, no ale co było robić kupiłem 3 i aby nie tracić dalej czasu udaliśmy się na połowy. Ten dzień był zdecydowanie lepszy bo do południa miałem 5 Anaglyptusów, kilkanaście różnych Anthaxii, Ptosimę kreteński podgatunek i samczyka Grammoptera auricollis basicornis. Po południu znowu poszukiwaliśmy innych stworzeń niż kózkowate i dozbierałem kilka badyli klonowych na Purpuricenusa.
Przez cały dzień łowiliśmy w dość znacznym oddaleniu i widzieliśmy się co jakieś 4-5 godzin, nie mieliśmy zatem szans na wymianę informacji. Po jednym z takich spotkań kolega pokazał mi że pozyskał drewno zelkovii na Trichoferusa bergrei, a na martwych leżących zelkoviach i klonach złowił różne bogatki i Plagionotus arcuatus. Po południu i ja przerzuciłem się zupełnie na przeglądanie martwych pni i pozyskiwanie drewna do hodowli (z którego nota bene nic nie wyszło bo wszystko opanowały mrówy, a larwy były tam na pewno).

No i znowu czas kończyć bo praca wzywa
Awatar użytkownika
Jacek Kurzawa
Posty: 9490
Rejestracja: poniedziałek, 2 lutego 2004, 19:35
UTM: DC30
Specjalność: Cerambycidae
profil zainteresowan: Muzyka informatyka makrofotografia
Lokalizacja: Tomaszów Mazowiecki
Podziękował(-a): 4 times
Podziękowano: 1 time
Kontakt:

Re: Kreta 2009

Post autor: Jacek Kurzawa »

Bartek, przeczytałem z wielką uwagą tą doskonałą opowieść o tej wyprawie. Takie historie chyba nigdy się nie starzeją, nie ma znaczenia, czy to był 2009 czy 2017. Kawał świetnej roboty i tej w terenie i tej tutaj. :ok: :brawo:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wyprawy na gat. płd. europejskie i in.”