Handel owadami
- Wujek Adam [†]
- Posty: 3305
- Rejestracja: środa, 30 maja 2007, 20:17
- UTM: DC98
- Specjalność: Cerambycidae
- Lokalizacja: Warszawa
Handel owadami
Robert Rosa napisał:
"W związku z otrzymywaniem w ostatnim czasie wielu maili od niedoszłych leśników i kolekcjonerów owadów, którym ktoś podał moje namiary jako "osoby odławiającej owady na zlecenie" informuję, że nigdy nie łapałem, nie łapię i nie zamierzam łapać (czyt.: wybijać w pień nawet szkodnika) komukolwiek. Proszę zatem o nie wysyłanie mi podobnej debilnej treści maili. Dziękuję."
A potem Przemek napisał:
"No i Robert zainicjowal kolejny temat a mianowicie handlujacych owadami...
kto za kto przeciw kto sie wstrzymuje???"
No to i ja napisałem. A nawet założyłem nowy wątek. To co, Panowie - jedziemy? Lepiej tą dyskusję zaczynać na trochę ponad miesiąc przed Wielką Praską Giełdą i w przededniu zwiększonej aktywności studentów pragnących zakupić gotowe zbiory, czy może raczej po?
PZDR!
Wujek Adam
ps. Oj, przepraszam! Sam niedawno napisałem o twórcy wątku dłuuugich serii, że umieścił swój temat chyba w niewłaściwym miejscu. A teraz właśnie zrobiłem to samo . Skoro mowa o handlu, to ten temat powinien być w: Giełda, Wymiana (Buy/Sell/ Exchange). Czy można go tam przenieść?
"W związku z otrzymywaniem w ostatnim czasie wielu maili od niedoszłych leśników i kolekcjonerów owadów, którym ktoś podał moje namiary jako "osoby odławiającej owady na zlecenie" informuję, że nigdy nie łapałem, nie łapię i nie zamierzam łapać (czyt.: wybijać w pień nawet szkodnika) komukolwiek. Proszę zatem o nie wysyłanie mi podobnej debilnej treści maili. Dziękuję."
A potem Przemek napisał:
"No i Robert zainicjowal kolejny temat a mianowicie handlujacych owadami...
kto za kto przeciw kto sie wstrzymuje???"
No to i ja napisałem. A nawet założyłem nowy wątek. To co, Panowie - jedziemy? Lepiej tą dyskusję zaczynać na trochę ponad miesiąc przed Wielką Praską Giełdą i w przededniu zwiększonej aktywności studentów pragnących zakupić gotowe zbiory, czy może raczej po?
PZDR!
Wujek Adam
ps. Oj, przepraszam! Sam niedawno napisałem o twórcy wątku dłuuugich serii, że umieścił swój temat chyba w niewłaściwym miejscu. A teraz właśnie zrobiłem to samo . Skoro mowa o handlu, to ten temat powinien być w: Giełda, Wymiana (Buy/Sell/ Exchange). Czy można go tam przenieść?
Ja uwazam ze gdyby na studiach nie wymagali zbiorow od kogos kogo to wcale nie interesuje to nie byloby takiego wielkiego problemu z tym . Moze tez problem polega na tym ze np na studia ida osoby nie zawsze jakos za bardzo zainteresowanym zyciem w lesie bo o takich studiach tutaj mowie tzn. lesnych . Moim zdanie takie zbiory ktore oddaje sie tylko po to zeby za rok ktos mogl sie z tego uczyc to nie jest dobry pomysl bo wiadomo ze kilka osob 2 nazbiera" samemu a cala reszta kupi od jakiegos np. nauczyciela z technikum . Takie postepowanie moim zdaniem wlasnie prowadzi do rozkwitu handlu .
entomologiczne pozdrowienia Wojtek .
entomologiczne pozdrowienia Wojtek .
- Wujek Adam [†]
- Posty: 3305
- Rejestracja: środa, 30 maja 2007, 20:17
- UTM: DC98
- Specjalność: Cerambycidae
- Lokalizacja: Warszawa
Oblicza procederu
Cześć!
No i mamy pierwszy głos
Lecz "handel studencki" jest w zasadzie oddzielną kwestią. Zresztą na ten temat rozgorzała swego czasu mocna dyskusja o tutaj:
http://forum.bocian.org.pl/viewtopic.php?t=1824
i zawsze można ją kontynuować!...
Po namyśle doszedłem, że chyba lepiej i czytelniej będzie, jak tu skupimy się nad innymi relacjami typu owad za pieniądze nie mieszając do tego procederu zwanego handelkiem uczelnianym, który tak naprawdę ma bardzo mało wspólnego z entomologią...
PZDR!
Wujek Adam
No i mamy pierwszy głos
Lecz "handel studencki" jest w zasadzie oddzielną kwestią. Zresztą na ten temat rozgorzała swego czasu mocna dyskusja o tutaj:
http://forum.bocian.org.pl/viewtopic.php?t=1824
i zawsze można ją kontynuować!...
Po namyśle doszedłem, że chyba lepiej i czytelniej będzie, jak tu skupimy się nad innymi relacjami typu owad za pieniądze nie mieszając do tego procederu zwanego handelkiem uczelnianym, który tak naprawdę ma bardzo mało wspólnego z entomologią...
PZDR!
Wujek Adam
No tak handelek uczelniany na zasadzie ja Ci 5 okazow za piwo, albo cos w tym zakresie to mozna by i zbagatelizowac.
Wypowiadamy sie w aspekcie wielowatkowym.
1. Handel profesjonalny - osoba zajmujaca sie takim handlem jak chociazby wlasciciele sklepow entomologicznych - zbieraja albo skupuja okazy dodajac wlasna marze - sprzedaja. Zwykly handel towarem, sklepy sprzedajace mozna policzyc na palcach jednej reki. Sprzedaja owady zarowno krajowe jak i egzotyczne. Sam kupowalem niektore okazy tropikalne, poniewaz jak przyznalem sie bez bicia sw innym watku nie za bardzo mam cos na wymiane, zbierajac raczej krotkie serie. Co do handlujacych w ten sposob zastrzezen miec nie mozna - bo i tak sa na widelcu wiec chronionymi nie handluja a i ceny nie sa az tak przystepne.
2.Handel profesjonalno - lupiezczy - bez paragonu i w oparciu o krypto reklame tworzenie calych zbiorow w celu odsprz4edazy innym. Tutaj pozostaje przy zalozeniu ze handluja np tylko owadami niszczacymi drewno a nie bedacymi pod ochrona jedynie aspekt moralno - pedagogiczny. Ano jesli ktos wybiera sie na lesnictwo i na jednym z wiodacych przedmiotow - entomologii majacym na celu przyblizyc chociazby podstawy entomologii lesnej - prezentuje nie swoja prace czyli zbior wykonany przez kogos innego, to wiedzy nie nabywa tylko oszukuje.
Slynne studenckie zasady : Zakuc; zaliczyc; zapic; zapomniec ulegaja modyfikacji gdzie zakuc zamienia sie na zaplacic. I to jest nie w porzadku.
Mamy bodajze 4 (albo i 3 ) uczelnie ksztalcace w tym kierunku (lesnictwo) i zapewne wiele wiecej technikow lesnych. Liczac po 100 studentow na kazdym wydziale, gdzie jedynie 20% usiluje wykonac taki zbior samodzielnie, to wychodzi z samych szkol wyzszych kierunku lesnictwo - DZIENNE jakies 250 zbiorow, dodajmy studia zaoczne, plus technika, plus inne kierunki jak chociazby ogrodnictwo, gdzie wykonuje sie mniej profesjonalne zbiory a raczej dostarcza w sloiku zlapane okazy. Ile to bedzie zbiorow w skali roku??? Mysle ze bardzo oszczednie liczac ze szkol wyzszych jakies 500, z technikow, gdzie mlodziez rowniez woli siedziec przed komputerem i grac w gierki niz ganiac po lasach - drugie tyle a zapaewne wiecej. Policzmy nie wiem po ile sprzedaje sie zbiory- mysle ze okolo 100-150 zlotych, moze wiecej??
Przemnozmy te 100 zlotych przez 1000 zbiorow, wychodzi kwota 100 tys. jak nic
Oczywiscie rozdzielmy ta kwote na powiedzmy 20 osob tworzacych takie zbiory rachunek calkiem calkiem.
No ale ja tu o forsie a mielismy rozmawiac o handlu sensu largo
W kazdym razie wiadomo ze handel kwitnie. Szkodnikow moze nie ubedzie ale zubozenie wiedzy studentow postepuje.
Zapewne z korzyscia dla lasow panstwowych.
3.kategoria handlarzy lupiacych stanowiska wystepowania rzadkich i chronionych gatunkow, ponoc i tacy sa,
Eksterminuja stanowiska i handluja pozyskanymi okazami. To na gieldach to w innych miejscach. Tutaj jako ze takowych nie znam sie nie wypowiem, slyszalem ze mozna kupic to i owo od nich opierajac sie na liscie polecajajcym zaufanych osob.
Podsumowujac, nie napisalem nic odkrywczego, ot moje obserwacje.
A pytania czy potepiac czy nie?
Na pewno potepiac handlujacych owadami chronionymi, scigac i przed prokuratora.
Potepiac nie tyle tworzacych zbiory dla studentow - bo tworzone sa glownie ze szkodnikow etc... tylko potepiac nauczycieli akademickich, ktorzy sankcjonuja ten proceder. Bo nikt mi nie wmowi, ze nie wiedza skad zbior pochodzi. Tutaj zapewne moze sie wywiazac dyskusja na temat programu cwiczen z zakresu entomologia.
Neutralnie odniesc sie do profesjonalnych handlarzy owadami. Moze nawet z sympatia - bvo dzieki nim czesto mozemy sobie popodziwiac we lasnym zbiorze okazy, ktorych nigdy bysmy sami nie odlowili. Oczywiscie optymalne byloby wymienic sie i pozyskac takie egzotyki na drodze bezpienieznej ale skoro zagraniczni entomolodzy oczekuja rzadkich gatunkow czesto chronionych w zamian za swoje egzoty, to wole zapalcic pare zlotych kosztem piwa, niz wiadomo co.
na razie nic wiecej mi do lba nie przyszlo, moze po weekendzie cos skrobne
pozdr
Wypowiadamy sie w aspekcie wielowatkowym.
1. Handel profesjonalny - osoba zajmujaca sie takim handlem jak chociazby wlasciciele sklepow entomologicznych - zbieraja albo skupuja okazy dodajac wlasna marze - sprzedaja. Zwykly handel towarem, sklepy sprzedajace mozna policzyc na palcach jednej reki. Sprzedaja owady zarowno krajowe jak i egzotyczne. Sam kupowalem niektore okazy tropikalne, poniewaz jak przyznalem sie bez bicia sw innym watku nie za bardzo mam cos na wymiane, zbierajac raczej krotkie serie. Co do handlujacych w ten sposob zastrzezen miec nie mozna - bo i tak sa na widelcu wiec chronionymi nie handluja a i ceny nie sa az tak przystepne.
2.Handel profesjonalno - lupiezczy - bez paragonu i w oparciu o krypto reklame tworzenie calych zbiorow w celu odsprz4edazy innym. Tutaj pozostaje przy zalozeniu ze handluja np tylko owadami niszczacymi drewno a nie bedacymi pod ochrona jedynie aspekt moralno - pedagogiczny. Ano jesli ktos wybiera sie na lesnictwo i na jednym z wiodacych przedmiotow - entomologii majacym na celu przyblizyc chociazby podstawy entomologii lesnej - prezentuje nie swoja prace czyli zbior wykonany przez kogos innego, to wiedzy nie nabywa tylko oszukuje.
Slynne studenckie zasady : Zakuc; zaliczyc; zapic; zapomniec ulegaja modyfikacji gdzie zakuc zamienia sie na zaplacic. I to jest nie w porzadku.
Mamy bodajze 4 (albo i 3 ) uczelnie ksztalcace w tym kierunku (lesnictwo) i zapewne wiele wiecej technikow lesnych. Liczac po 100 studentow na kazdym wydziale, gdzie jedynie 20% usiluje wykonac taki zbior samodzielnie, to wychodzi z samych szkol wyzszych kierunku lesnictwo - DZIENNE jakies 250 zbiorow, dodajmy studia zaoczne, plus technika, plus inne kierunki jak chociazby ogrodnictwo, gdzie wykonuje sie mniej profesjonalne zbiory a raczej dostarcza w sloiku zlapane okazy. Ile to bedzie zbiorow w skali roku??? Mysle ze bardzo oszczednie liczac ze szkol wyzszych jakies 500, z technikow, gdzie mlodziez rowniez woli siedziec przed komputerem i grac w gierki niz ganiac po lasach - drugie tyle a zapaewne wiecej. Policzmy nie wiem po ile sprzedaje sie zbiory- mysle ze okolo 100-150 zlotych, moze wiecej??
Przemnozmy te 100 zlotych przez 1000 zbiorow, wychodzi kwota 100 tys. jak nic
Oczywiscie rozdzielmy ta kwote na powiedzmy 20 osob tworzacych takie zbiory rachunek calkiem calkiem.
No ale ja tu o forsie a mielismy rozmawiac o handlu sensu largo
W kazdym razie wiadomo ze handel kwitnie. Szkodnikow moze nie ubedzie ale zubozenie wiedzy studentow postepuje.
Zapewne z korzyscia dla lasow panstwowych.
3.kategoria handlarzy lupiacych stanowiska wystepowania rzadkich i chronionych gatunkow, ponoc i tacy sa,
Eksterminuja stanowiska i handluja pozyskanymi okazami. To na gieldach to w innych miejscach. Tutaj jako ze takowych nie znam sie nie wypowiem, slyszalem ze mozna kupic to i owo od nich opierajac sie na liscie polecajajcym zaufanych osob.
Podsumowujac, nie napisalem nic odkrywczego, ot moje obserwacje.
A pytania czy potepiac czy nie?
Na pewno potepiac handlujacych owadami chronionymi, scigac i przed prokuratora.
Potepiac nie tyle tworzacych zbiory dla studentow - bo tworzone sa glownie ze szkodnikow etc... tylko potepiac nauczycieli akademickich, ktorzy sankcjonuja ten proceder. Bo nikt mi nie wmowi, ze nie wiedza skad zbior pochodzi. Tutaj zapewne moze sie wywiazac dyskusja na temat programu cwiczen z zakresu entomologia.
Neutralnie odniesc sie do profesjonalnych handlarzy owadami. Moze nawet z sympatia - bvo dzieki nim czesto mozemy sobie popodziwiac we lasnym zbiorze okazy, ktorych nigdy bysmy sami nie odlowili. Oczywiscie optymalne byloby wymienic sie i pozyskac takie egzotyki na drodze bezpienieznej ale skoro zagraniczni entomolodzy oczekuja rzadkich gatunkow czesto chronionych w zamian za swoje egzoty, to wole zapalcic pare zlotych kosztem piwa, niz wiadomo co.
na razie nic wiecej mi do lba nie przyszlo, moze po weekendzie cos skrobne
pozdr
- Robert Rosa
- Posty: 411
- Rejestracja: sobota, 26 lutego 2005, 16:46
- Lokalizacja: Piła
Re: Oblicza procederu
Niestety nie za bardzo się z tym zgodzę, bo to też są owady za pieniądze. W dodaku oferowane na "czarnym rynku". Co gorsza system uczelniany jest w tym wględzie chory, bo wykładowcy przyjmują takie zestawy bez mrugnięcia okiem, choć na pierwszy rzut oka mogą ocenić, które okazy pochodzą z handlu legalnego, a które z obrotu "koleżeńskiego" (tysz w większości za kasiorę zresztą), a które zostały zebrane przez ambitnego studenta. Sami wykładowcy dopuszczają do tego. Absurd polega na tym, że "panowie z uczelni" mają niejednokrotnie "życzenia", aby student przyniósł na zaliczenie przedmiotu zbiór owadów z "listy" w gablotach (tu wskazuje się wybranego /sic!/ producenta gablot) , niekoniecznie właściwie oznaczonego i opisanego (bez jakichkolwiek etykiet) oraz dopuszczając do pojawienia się w takim "zbiorze zaliczeniowym" gatunków chronionych (bez żadnych konsekwencji dla zaliczającego studenta). Mało tego. Naturalną koleją rzeczy jest to, że "pan z uczelni" (czyt. "naukowiec") zdejmuje ze szpilek wszystko i wywala "śmieci" do kosza, a pozostaje mu po roku akademickim "prezent" w postaci zestawu np. 50 gablot "nówek nie śmiganek" + kilku tysięcy szpilek z "recyclingu" ... ot takie pomoce do dalszej pracy naukowej... czyli prezent od studenciaków za ok. 3.500 zyli/rok akademicki . I dobrze każdy z nas wie, że tak JEST. A to, że jakiś cwańszy kolega z rokui znający się na owadach przy okazji coś zarobi (od 2 do 2,50 za szukę hehehe) , to pikuś mały... takie życie zgotowano studentom hehehe. I czy to nie jest CHORE?? Adeptom leśnictwa niczego nie daje prócz wywalenia kasy, wiedzy nie przybywa od tego, a "naukowcy" mają mniej zmartwień, bo nie muszą wydębiać kasy z uczelni na zakup jakiś "pierdół" ... i wilk syty i owca cała... i kółko się toczy siłą bezwładu... takie leśne perpetum mobile.Wujek Adam pisze:Po namyśle doszedłem, że chyba lepiej i czytelniej będzie, jak tu skupimy się nad innymi relacjami typu owad za pieniądze nie mieszając do tego procederu zwanego handelkiem uczelnianym, który tak naprawdę ma bardzo mało wspólnego z entomologią...
[ Dodano: Sob 25 Sie, 2007 ]
.... oooo i Przemo mnie deko wyprzedził hehehhehehe.... trudno
przepraszam ale piszesz bzdury nie mające nic wspólnego z rzeczywistością ;/Przemek pisze: plus inne kierunki jak chociazby ogrodnictwo, gdzie wykonuje sie mniej profesjonalne zbiory a raczej dostarcza w sloiku zlapane okazy.
Policzmy nie wiem po ile sprzedaje sie zbiory- mysle ze okolo 100-150 zlotych, moze wiecej??
Przemnozmy te 100 zlotych przez 1000 zbiorow, wychodzi kwota 100 tys. jak nic
Zapewne z korzyscia dla lasow panstwowych.
na ogrodnictwie tworzy się zbiory w słoiku?? - skąd masz takie sensacyjne info??
Zbiory sprzedaje się po 100-150 i więcej - noo to niezły biznes byłby z tego
jakie korzyści mają z tego Lasy Państwowe?? To zdanie rozbawiło mnie najbardziej.
natomiast zgadzam się z całą wypowiedzią Roberta (bo widzę, ze on pisze o czymś o czym ma pojęcie) - wiadomo kto to nakręca i kto na tym najbardziej korzysta. ;/
- Robert Rosa
- Posty: 411
- Rejestracja: sobota, 26 lutego 2005, 16:46
- Lokalizacja: Piła
... no niestety wiem o czym piszę, bo od łaaadnych kilkunastu lat obracam się w śród ludzi z jednej i drugiej strony "barykady" , a i nie jedno piwo wypiliśmy ... wszyscy są moimi kolegami i nie mam żadnej satysfakcji pisząc o tym "problemie"... a nie o konkretych ludziach w niego uwikłanymi... bo ludzie są ludźmi... system systemem... a prawa popytu i podaży ciągle działają (w Polsce co prawda od kilkunastu lat hehehe).
Przemo... lasy państwowe rzeczywiście nie mają z tego żadnej korzyści (jak ripostuje Bzyku)... wręcz przeciwnie, dostają w schedzie po "systemie" edykacyjnym niedouków ... co ma także wpływ na fundusze ALP związane choćby z ostatnią "akcją EU" typu inwentaryzacja zasobów "Natura 2000", bo muszą zatrudniać na zlecenia firmy czy osoby, które rzeczywiście znają się na tym. ALP nie poradziły by sobie, a gra toczy się o duże pieniądze unijne.
Przemo... lasy państwowe rzeczywiście nie mają z tego żadnej korzyści (jak ripostuje Bzyku)... wręcz przeciwnie, dostają w schedzie po "systemie" edykacyjnym niedouków ... co ma także wpływ na fundusze ALP związane choćby z ostatnią "akcją EU" typu inwentaryzacja zasobów "Natura 2000", bo muszą zatrudniać na zlecenia firmy czy osoby, które rzeczywiście znają się na tym. ALP nie poradziły by sobie, a gra toczy się o duże pieniądze unijne.
Bzyku trzeba jeszcze umiec czytac, a moja wypowiedz miala chyba tlo ironiczne prawda?? Z taka korzyscia dla lasow panstwowych a nie Lasow Panstwowych, wiesz o czym pisze czy wylozyc Ci bardziej lopatologicznie??? Dla Ciebie istnieje tylko przedsiebiorstwo LP czy tez las bedacy lasem panstwowym ???mowie o globalnym niedouctwie, moze powinienem umiescic w cudzyslowie byloby bardziej czytelne.
A co do ogrodnictwa to nie tworzy sie zbiorow tylko zaleca dostarczenie pewnej ilosci okazow a ze w sloiku coz..
mowie na przykladzie 2 katedr entomologii i wiem co pisze. A po ile sie sprzedaje zbiory??? Po ile ,,chodzi jedna gablota czy pudlo??? po 10 zlotych??? Naiwny jestes a ja wiem po ile przy ilosci 50 okazow cena wynosi 100 zlotych i wiem to od osoby ktora takie zbiory sporzadzala i gdyby to nie byl biznes nikt by sie za to nie lapal. Nie opowiadaj ze ktos sprzedaje zbior za 10 zlotych bo widocznie masz o tym mgliste pojecie.
Caly czas mowimy oczywiscie o wydzialach lesnych i studiach dziennych.
A co do ogrodnictwa to nie tworzy sie zbiorow tylko zaleca dostarczenie pewnej ilosci okazow a ze w sloiku coz..
mowie na przykladzie 2 katedr entomologii i wiem co pisze. A po ile sie sprzedaje zbiory??? Po ile ,,chodzi jedna gablota czy pudlo??? po 10 zlotych??? Naiwny jestes a ja wiem po ile przy ilosci 50 okazow cena wynosi 100 zlotych i wiem to od osoby ktora takie zbiory sporzadzala i gdyby to nie byl biznes nikt by sie za to nie lapal. Nie opowiadaj ze ktos sprzedaje zbior za 10 zlotych bo widocznie masz o tym mgliste pojecie.
Caly czas mowimy oczywiscie o wydzialach lesnych i studiach dziennych.
no to chętnie dowiem się jakie to KORZYŚCI przynosi "lasom państwowym", bo szczerze mówiąc nie wiem a z Twojej wypowiedzi 99% zagadnień nie jest dla mnie zrozumiałe. Czytać umiem, ciężko jednak znaleźć jakikolwiek sens w tak zagmatwanych i nieskładnych wypowiedziach.
Raz piszesz o ogrodnictwie, później że "cały czas o wydziałach leśnych", zdecyduj się w końcu o czym piszesz.
A pojęcie o tym w przeciwieństwie do Ciebie mam - i to nie z drugiej ręki jak Ty. Sam sprzedawałem owady na zaliczenie jak byłem jeszcze na studiach i wielkiego szmalu za to nie zarobiłem. Zresztą nie było to nawet moim zamierzeniem bo zarobiona kasa i tak szła na hobby - entomologię. I nie znam nikogo, kto by się na tym obłowił jak piszesz w swoich śmiesznych wyliczeniach (niby 100 tys na 20 osób - niezły dowcip )
Co do ogrodnictwa - podaj konkretne przykłady, bo w to też jakoś uwierzyć nie mogę.
ps.
Czy lasy prywatne z małej litery tez czerpią z tego "biznesu" jakieś korzyści??
Raz piszesz o ogrodnictwie, później że "cały czas o wydziałach leśnych", zdecyduj się w końcu o czym piszesz.
A pojęcie o tym w przeciwieństwie do Ciebie mam - i to nie z drugiej ręki jak Ty. Sam sprzedawałem owady na zaliczenie jak byłem jeszcze na studiach i wielkiego szmalu za to nie zarobiłem. Zresztą nie było to nawet moim zamierzeniem bo zarobiona kasa i tak szła na hobby - entomologię. I nie znam nikogo, kto by się na tym obłowił jak piszesz w swoich śmiesznych wyliczeniach (niby 100 tys na 20 osób - niezły dowcip )
Co do ogrodnictwa - podaj konkretne przykłady, bo w to też jakoś uwierzyć nie mogę.
ps.
Czy lasy prywatne z małej litery tez czerpią z tego "biznesu" jakieś korzyści??
Polemiczny to Ty jestes lasy to lasy, nie przedsiebiorstwo, czepianie sie slowek to tez jak widze Twoja mocna strona bo z czytaniem gorzej, ksztalciles sie zapewne w tym kierunku skoro zajmujesz tak zdecydowane stanowisko. Powiem Ci tylko tyle, uwazasz ze nie ma pozytku dla lasu z dobrze wyksztalconego lesnika???
Nie ma pozytku dla zdrowia ludzkiego z dobrze wyksztalconego lekarza?
Skladowa wyksztalcenia lesnika to chyba tez znajomosc entomologii lesnej prawda?
A ile jest pozytku z lesnika w zakresie ochrony lasu przed szkodnikami skoro nie wie jak wygladaja? Bo kupil od kogos np kiedys od Ciebie?
Widocznie nie uwazsz tego za dobry biznes - niektorzy jednak uwazaja, skoro handluja. Widoocznie nie poszlo Ci cos z tym handlem, skoro zaprzestales. Jezeli jest popyt to jest i podaz, moze na Twoje owady nie bylo popytu?
Zawsze lepiej pohandlowac w Pradze na gieldzie prawda???
A co do znoszenia do pracowni entomologii na wydzialach ogrodniczych dokladnie wiem poniewaz moich dwoch braci ksztalcilo sie na wydzialach a tak sie sklada ze prace pisali z zakresu entomologii wiec mi nie zarzucaj a w zasadzie jakie to szczegoly Cie interesuja??? prowadzisz sledztwo??? Czy lapiesz kazdego za slowo??? Czy z osobistej antypatii chcesz sie po prostu czegos czepic bo cos Ci w zyciu nie wychodzi i jestes sfrustrowany???
Twoje ataki swiadcza ze miedzy wierszami to Ty kolego czytac nie potrafisz, tyle ode mnie
z wyrazami szacunku
P.
Nie ma pozytku dla zdrowia ludzkiego z dobrze wyksztalconego lekarza?
Skladowa wyksztalcenia lesnika to chyba tez znajomosc entomologii lesnej prawda?
A ile jest pozytku z lesnika w zakresie ochrony lasu przed szkodnikami skoro nie wie jak wygladaja? Bo kupil od kogos np kiedys od Ciebie?
Widocznie nie uwazsz tego za dobry biznes - niektorzy jednak uwazaja, skoro handluja. Widoocznie nie poszlo Ci cos z tym handlem, skoro zaprzestales. Jezeli jest popyt to jest i podaz, moze na Twoje owady nie bylo popytu?
Zawsze lepiej pohandlowac w Pradze na gieldzie prawda???
A co do znoszenia do pracowni entomologii na wydzialach ogrodniczych dokladnie wiem poniewaz moich dwoch braci ksztalcilo sie na wydzialach a tak sie sklada ze prace pisali z zakresu entomologii wiec mi nie zarzucaj a w zasadzie jakie to szczegoly Cie interesuja??? prowadzisz sledztwo??? Czy lapiesz kazdego za slowo??? Czy z osobistej antypatii chcesz sie po prostu czegos czepic bo cos Ci w zyciu nie wychodzi i jestes sfrustrowany???
Twoje ataki swiadcza ze miedzy wierszami to Ty kolego czytac nie potrafisz, tyle ode mnie
z wyrazami szacunku
P.
czy umiesz czytać ze zrozumieniem? czy bez władowania w emocji, które przysłaniają Ci sens wypowiedzi umiesz się do czegoś ustosunkować?
Odnośnie sytuacji na wydz. ogrodniczym zapytałem a nic nie zarzucałem. I tak nadal w to nie wierzę.
Co do Twojego podejścia do innych - kultura pozostawia wiele do życzenia.
widzę Przemku, że dalsza rozmową z Tobą nie ma sensu - reprezentujemy dwa różne poziomy...
Odnośnie sytuacji na wydz. ogrodniczym zapytałem a nic nie zarzucałem. I tak nadal w to nie wierzę.
Co do Twojego podejścia do innych - kultura pozostawia wiele do życzenia.
widzę Przemku, że dalsza rozmową z Tobą nie ma sensu - reprezentujemy dwa różne poziomy...
- Tomasz Mokrzycki
- Posty: 627
- Rejestracja: sobota, 21 kwietnia 2007, 11:33
- Lokalizacja: Warszawa
Witam
Z ogromnym i nieprzyjemnym zaskoczeniem przeczytałem post kolegi Roberta. Zastanawiałem się, czy mam zabrać głos w dyskusji, bo ostatnio Forum jest w coraz gorszej kondycji. Ale uznałem, że powinienem - także w imieniu moich kolegów - nauczycieli akademickich, którzy z opisem kolegi Roberta nie mają nic wspólnego. Jestem pracownikiem naukowo-dydaktycznym (panem z uczelni) i prowadzę m.in. zajęcia z entomologii leśnej. Po pierwsze - nigdy od moich studentów (podobnie zresztą, jak moi koledzy) nie żądałem przynoszenia owadów w gablotach. Studenci przynoszą je w kartonowych pudłach (często po piwie ). Po drugie - zawsze gorąco odradzam przynoszenia chronionych gatunków. Jeżeli się takie pojawiają w studenckich zbiorach, to są to zwykle najpospolitsze Carabusy. Po trzecie - wywalamy do kosza uszkodzone owady, pozostałe idą na ćwiczenia, sporo owadów przekazujemy nieodpłatnie nadleśnictwom, a także szkołom. Po czwarte - mam fundusze prywatne i z tematów badawczych na zakup szpilek i nie zniżam się do wzbogacania kosztem studentów. Jeżeli gdzieś w Polsce zdarzają się takie przypadki, to proszę, aby Kolega konkretnie je wskazał, a nie uogólniał!!! Tego sobie WYPRASZAM!!!. Poza tym dochodzę do wniosku, że kolega Robert ma jakąś traumę związaną z "panami z uczelni" i postanowił wszystkim tym panom dołożyć!
Co do kolegi Przemka - to informuję, że zdecydowanie nie pochwalm kupowania zbiorów (za taki zbiór zawsze obniżam ocenę do dostatecznej). Rzeczywiście kupywanie zbiorów niczego nie uczy. Ale jest to wybór mniejszego zła. Owady po przejściu przez ręce studentów w ramach zajęć nie nadają sie do pokazania w roku następnym. Gdybyśmy zrezygnowali ze zbiorów studenckich, to albo sami musielibyśmy zbierać te owady (Uczelnia na takie rzeczy nie daje delegacji), albo pokazywać zdjęcia (co było by udawaniem uczenia). Kiedyś przyjmowaliśmy wyłącznie własnoręcznie zebrane owady, ale studenci i tak je kupywali podpinając swoje etykiety. Pozwoliliśmy więc na ograniczony zakup zbiorów. Niestety, coraz więcej studentów kupuje zbiory (ok 50%) i poważnie zastanawiamy się nad ograniczeniem tego procederu.
Podsumowując. Odnoszę wrażenie, że Kolegom łatwo nas krytykować, kiedy samemu siedzi się z boku. A już niedopuszczalne są wszelkie uogólnienia.
pozdrawiam
Z ogromnym i nieprzyjemnym zaskoczeniem przeczytałem post kolegi Roberta. Zastanawiałem się, czy mam zabrać głos w dyskusji, bo ostatnio Forum jest w coraz gorszej kondycji. Ale uznałem, że powinienem - także w imieniu moich kolegów - nauczycieli akademickich, którzy z opisem kolegi Roberta nie mają nic wspólnego. Jestem pracownikiem naukowo-dydaktycznym (panem z uczelni) i prowadzę m.in. zajęcia z entomologii leśnej. Po pierwsze - nigdy od moich studentów (podobnie zresztą, jak moi koledzy) nie żądałem przynoszenia owadów w gablotach. Studenci przynoszą je w kartonowych pudłach (często po piwie ). Po drugie - zawsze gorąco odradzam przynoszenia chronionych gatunków. Jeżeli się takie pojawiają w studenckich zbiorach, to są to zwykle najpospolitsze Carabusy. Po trzecie - wywalamy do kosza uszkodzone owady, pozostałe idą na ćwiczenia, sporo owadów przekazujemy nieodpłatnie nadleśnictwom, a także szkołom. Po czwarte - mam fundusze prywatne i z tematów badawczych na zakup szpilek i nie zniżam się do wzbogacania kosztem studentów. Jeżeli gdzieś w Polsce zdarzają się takie przypadki, to proszę, aby Kolega konkretnie je wskazał, a nie uogólniał!!! Tego sobie WYPRASZAM!!!. Poza tym dochodzę do wniosku, że kolega Robert ma jakąś traumę związaną z "panami z uczelni" i postanowił wszystkim tym panom dołożyć!
Co do kolegi Przemka - to informuję, że zdecydowanie nie pochwalm kupowania zbiorów (za taki zbiór zawsze obniżam ocenę do dostatecznej). Rzeczywiście kupywanie zbiorów niczego nie uczy. Ale jest to wybór mniejszego zła. Owady po przejściu przez ręce studentów w ramach zajęć nie nadają sie do pokazania w roku następnym. Gdybyśmy zrezygnowali ze zbiorów studenckich, to albo sami musielibyśmy zbierać te owady (Uczelnia na takie rzeczy nie daje delegacji), albo pokazywać zdjęcia (co było by udawaniem uczenia). Kiedyś przyjmowaliśmy wyłącznie własnoręcznie zebrane owady, ale studenci i tak je kupywali podpinając swoje etykiety. Pozwoliliśmy więc na ograniczony zakup zbiorów. Niestety, coraz więcej studentów kupuje zbiory (ok 50%) i poważnie zastanawiamy się nad ograniczeniem tego procederu.
Podsumowując. Odnoszę wrażenie, że Kolegom łatwo nas krytykować, kiedy samemu siedzi się z boku. A już niedopuszczalne są wszelkie uogólnienia.
pozdrawiam
- Robert Rosa
- Posty: 411
- Rejestracja: sobota, 26 lutego 2005, 16:46
- Lokalizacja: Piła
Szanowny Panie T.Mokrzycki !!! Bardzo dobrze, że napisałeś... i jesteś oburzony. Wynika z tego, że nie wszyscy tak robią ..."panowie z uczelni". Czyli nie wszystko jeszcze stracone
Co zaś tyczy się mojej traumy - to albo nie wiesz o czym piszę, albo "wogle" jesteś wyalienowany z życia wydziału tudzież katedry. Bo jeśli na jakimś sympozjum pytam się "pana naukowca" X co robią dalej z tymi owadami, a pan X odpowiiada, że wyp.... te śmieci, bo mało co się do czegokolwiek nadaje i zostają im szpilki i gabloty do wykorzystania..... i jeśli koledzy będący na studiach właśnie, zadają mi pytanie po ile są gabloty u niejakiego Majkowskiego i jak je zamówić, bo prowadzący na zaliczenie zarzyczył sobie właśnie taki sposób zaliczenia przedmiotu... to sorki wielkie, ale z Twojej wypowiedzi wynika, że wszyscy jak jeden mnie okłamują po to tylko, aby ktoś mi wykazał, że mam traumę
Jeśli Ciebie i Twoich najbliższych współpracowników to nie dotyczy, to nie musicie się oburzać, ani czuć obrażanymi przez jakiegoś tam Rosę. Ci, o których napisałem, pewnie się nie oburzą, bo nie widuję ich na forum w zasadzie nigdy, albo nieczęsto - czyli dla nich tematu nie ma
BTW: O Tobie Tomek nawet nie myślałem pisząc słowa, które Cię tak oburzyły.
pozdro
Co zaś tyczy się mojej traumy - to albo nie wiesz o czym piszę, albo "wogle" jesteś wyalienowany z życia wydziału tudzież katedry. Bo jeśli na jakimś sympozjum pytam się "pana naukowca" X co robią dalej z tymi owadami, a pan X odpowiiada, że wyp.... te śmieci, bo mało co się do czegokolwiek nadaje i zostają im szpilki i gabloty do wykorzystania..... i jeśli koledzy będący na studiach właśnie, zadają mi pytanie po ile są gabloty u niejakiego Majkowskiego i jak je zamówić, bo prowadzący na zaliczenie zarzyczył sobie właśnie taki sposób zaliczenia przedmiotu... to sorki wielkie, ale z Twojej wypowiedzi wynika, że wszyscy jak jeden mnie okłamują po to tylko, aby ktoś mi wykazał, że mam traumę
Jeśli Ciebie i Twoich najbliższych współpracowników to nie dotyczy, to nie musicie się oburzać, ani czuć obrażanymi przez jakiegoś tam Rosę. Ci, o których napisałem, pewnie się nie oburzą, bo nie widuję ich na forum w zasadzie nigdy, albo nieczęsto - czyli dla nich tematu nie ma
BTW: O Tobie Tomek nawet nie myślałem pisząc słowa, które Cię tak oburzyły.
pozdro
-
- Posty: 1887
- Rejestracja: czwartek, 5 lutego 2004, 02:00
- Lokalizacja: Palearktyka
Jaki jest w takim razie cel wymagania od studenta, zeby przyniosl jakis tam zbior? Bo jesli chodzi o nauczenie czegos, to wystarczy przy takim zbiorze piec minut rozmowy na temat lapania, preparowania czy oznaczania i juz wszystko wiadomo. Jesli celem jest tylko gromadzenie w ten sposob materialu na zajecia to argument w rodzaju "bo inaczej sami bysmy musieli to zbierac" jest dla mnie osobiscie koszmarnie nie na miejscu... No sorry, ale jakby studenci nie handlowali robactwem to ludzie prowadzacy zajecia na uczelniach musieliby, za przeproszeniem, pracowac...? To chyba jakas dziwna idea...T. Mokrzycki pisze: Pozwoliliśmy więc na ograniczony zakup zbiorów.
Przynoszenie przez studentow na zaliczenie prac kupionych (wszystko jedno czy to bedzie zbior owadow, zielnik, protokol z cwiczen, praca magisterska) wynika z tego, ze egzaminatorzy na to pozwalaja. Zwykle takie rzeczy kupuja ludzie, ktorzy nie maja ochoty sie meczyc z nauka i pare prostych pytan wystarcza, zeby sie zorientowac z czym ma sie do czynienia. Jesli egzaminator ma gdzies weryfikacje wiedzy studenta, to jest tak samo do wywalenia na zbity pysk jak ten oszukujacy student. Ja wiem, ze realia sa czasem takie, ze jest przykaz z gory, zeby nie oblewac zbyt wielu, bo to zle wyglada, albo jest malo chetnych na ten kierunek i jakby wszystkich oblewac to by trzeba bylo pare etatow razem z tym kierunkiem zlikwidowac. Ale nie mowmy, ze tak ma byc i ze to normalne.
Robert, ja rowniez nie spotkalem sie z uczelnia, gdzie ktos mialby takie podejscie jak opisujesz. Chyba jednak za bardzo uogolniles ten proceder, miejmy nadzieje, ze to pojedyncze przypadki.
Pawel
- Robert Rosa
- Posty: 411
- Rejestracja: sobota, 26 lutego 2005, 16:46
- Lokalizacja: Piła
Być może wyszło to jako "zbytnie uogólnienie" - jeśli tak zostało to odebrane przez ogół - PRZEPRASZAM i wyjaśniam więc - są takie przypadki (jednostki).
Ogólnie biorąc cały mój wywód miał na celu wykazanie, że w jakiś sposób "Naukowcy" mają wpływ na handel owadami. Głównie o to chodziło, a że wyszło na to, iż chcę "dowalić" kadrze uczelnianej ... to kajam się
Pisząc "naukowcy" mam właśnie na myśli system nauczania, jak sądzę pozostałość po minionej epoce.
I jak Paweł pisze "egzaminatorzy pozwalają na to" - bo taki jest program. A czy nie lepiej byłoby, aby uczelnie zmieniły to, organizując praktyki wakacyjne (nie wiem czy coś takiego nadal funkcjonuje) np. pt.: "Hodowla i urządzanie lasu z elementami entomologii". 3 tyg. praktyka wakacyjna z zajęciami w terenie pod okiem wykwalifikowanej kadry przyniosłaby więcej dobrego, niż jakaś praktyka w biurze ALP czy pod okiem leśniczego w gajówce..... I po prakyce zaliczenie na śieżo zebranym materiale. Więcej w głowach by zostało, a i problem handlu, czy wspomnianych powyżej "jednostek" znika natychmiast. A i nie byłoby Carabusów, Calosomy czy Osmodermii na szpilkach do zaliczeń.
A może to ja widzę wszycho na opak... ludzie są różni przecie.... pozdro.
Ogólnie biorąc cały mój wywód miał na celu wykazanie, że w jakiś sposób "Naukowcy" mają wpływ na handel owadami. Głównie o to chodziło, a że wyszło na to, iż chcę "dowalić" kadrze uczelnianej ... to kajam się
Pisząc "naukowcy" mam właśnie na myśli system nauczania, jak sądzę pozostałość po minionej epoce.
I jak Paweł pisze "egzaminatorzy pozwalają na to" - bo taki jest program. A czy nie lepiej byłoby, aby uczelnie zmieniły to, organizując praktyki wakacyjne (nie wiem czy coś takiego nadal funkcjonuje) np. pt.: "Hodowla i urządzanie lasu z elementami entomologii". 3 tyg. praktyka wakacyjna z zajęciami w terenie pod okiem wykwalifikowanej kadry przyniosłaby więcej dobrego, niż jakaś praktyka w biurze ALP czy pod okiem leśniczego w gajówce..... I po prakyce zaliczenie na śieżo zebranym materiale. Więcej w głowach by zostało, a i problem handlu, czy wspomnianych powyżej "jednostek" znika natychmiast. A i nie byłoby Carabusów, Calosomy czy Osmodermii na szpilkach do zaliczeń.
A może to ja widzę wszycho na opak... ludzie są różni przecie.... pozdro.
- Dispar
- Posty: 1391
- Rejestracja: środa, 4 kwietnia 2007, 21:55
- UTM: FC18
- Specjalność: Geometridae
- Lokalizacja: Łosice
Z racji, że pracuję w Lasach Państwowych i mam wielu kolegów leśników którzy studiują leśnictwo to mam w tym trochę swojego udziału. Nigdy żadnemu studentowi nie sprzedałem ani jednego okazu - są to po prostu prezenty kilku - do kilkunastu grożniejszych szkodników leśnych i są to wyłącznie motyle. Często Ci ludzie są fachowcami w różnych innych dziedzinach n.p: botaniki, łowiectwa, ornitologii którzy nie mają czasu na to żeby samemu zebrac cały materiał na zaliczenie a mają zebrane około 80 %zbioru na zaliczenie osobiście (chrząszcze jest łatwiej zebrac a do połowu motyli potrzebny jest sprzęt). Nie sztuką jest ,,uziemic" 90 % studentów bo niezrobiło się z nich entomologów podczas studiów - sztuką jest przekazac im podstawowe zagadnienia tej entomologi. Znam około 10 leśników amatorów w kraju którzy poważnie zajmują się entomologią - a gdzie jest reszta którzy studiowali ?? Są ornitologami, urządzeniowcami, hodowcami lasu na szkółkach, hodowcami zwierzyny leśnej, twórcami małej retencji itp. itd. Dajcie im spokojnie studiowac i nie róbcie z nich na siłę entomologów
P.S. Pozdrowienia dla Tomka Mokrzyckiego bo w tym samym roku zaczynaliśmy przygodę z entomologią w Białowieży .
P.S. Pozdrowienia dla Tomka Mokrzyckiego bo w tym samym roku zaczynaliśmy przygodę z entomologią w Białowieży .
- Tomasz Mokrzycki
- Posty: 627
- Rejestracja: sobota, 21 kwietnia 2007, 11:33
- Lokalizacja: Warszawa
Witam
Drogi kolego Pawle wierz mi, że łapałbym szkodniki z największą przyjemnością, ale jestem pewien, że na forum ktoś zaraz określił by mnie hurtownikiem. Zresztą będąc w terenie i przy okazji widząc szkodniki to robię. Niestety rzeczywistość uczelniana nie jast romantyczna. Od nas wymaga się przede wszystkim publikacji, tematów badawczych itp. (edukacja jest na odległym miejscu). W ten sposób na pozostałe rzeczy nie zostaje zbyt wiele czasu. A do tego dochodzą nasze rodziny (rzecz najważniejsza) . Ale kocham swoją pracę i udaje mi się z kolegą prowadzić studencką sekcję entomologiczną (w tym roku zorganizowaliśmy obóz entomologiczny w Rogalińskim Parku Krajobrazowym ), a także opiekować zbiorem katedralnym chrząszczy (wymagało to wymiany ok. 8 tys. etykiet, stworzenia bazy danych itp.). Także na nudę nie narzekam. Mając tę niewielką rezerwę czasową wolę ją zdecydowanie poświęcić studentom, niż odłowie szkodników. Co do kupywania owadów przez studentów, to zgadzam się z Tobą, że nie powinno to mieć miejsca i my stopniowo naszych studentów tego nauczymy. Ale to wymaga czasu i świadomych studentów. Obecnie na studiach dziennych mamy tylko 10% osób po technikach leśnych (dawniej było ponad 70%). To też wymaga od nas mobilizacji. Regułą jest już robienie dodatkowych konsultacji (kosztem mojego wolnego czasu). W tej sytuacji nie wyobrażam sobie uganiania się za szkodnikami, zwłaszcza, że prawie wszystkie obszary leśne wokół Warszawy to rezerwaty i park narodowy.
Pozdrawiam i czekam na sugestie, jak odróżnić owady samodzielnie zebrane od kupywanych (nie zawsze chyba jest to możliwe).
Drogi kolego Pawle wierz mi, że łapałbym szkodniki z największą przyjemnością, ale jestem pewien, że na forum ktoś zaraz określił by mnie hurtownikiem. Zresztą będąc w terenie i przy okazji widząc szkodniki to robię. Niestety rzeczywistość uczelniana nie jast romantyczna. Od nas wymaga się przede wszystkim publikacji, tematów badawczych itp. (edukacja jest na odległym miejscu). W ten sposób na pozostałe rzeczy nie zostaje zbyt wiele czasu. A do tego dochodzą nasze rodziny (rzecz najważniejsza) . Ale kocham swoją pracę i udaje mi się z kolegą prowadzić studencką sekcję entomologiczną (w tym roku zorganizowaliśmy obóz entomologiczny w Rogalińskim Parku Krajobrazowym ), a także opiekować zbiorem katedralnym chrząszczy (wymagało to wymiany ok. 8 tys. etykiet, stworzenia bazy danych itp.). Także na nudę nie narzekam. Mając tę niewielką rezerwę czasową wolę ją zdecydowanie poświęcić studentom, niż odłowie szkodników. Co do kupywania owadów przez studentów, to zgadzam się z Tobą, że nie powinno to mieć miejsca i my stopniowo naszych studentów tego nauczymy. Ale to wymaga czasu i świadomych studentów. Obecnie na studiach dziennych mamy tylko 10% osób po technikach leśnych (dawniej było ponad 70%). To też wymaga od nas mobilizacji. Regułą jest już robienie dodatkowych konsultacji (kosztem mojego wolnego czasu). W tej sytuacji nie wyobrażam sobie uganiania się za szkodnikami, zwłaszcza, że prawie wszystkie obszary leśne wokół Warszawy to rezerwaty i park narodowy.
Pozdrawiam i czekam na sugestie, jak odróżnić owady samodzielnie zebrane od kupywanych (nie zawsze chyba jest to możliwe).
Witam, osobiście podzielam w 100% zdanie Panów: Mokrzyckiego,Bzyka i Dispara. Sam skończyłem technikum leśne i jestem na studiach leśnych i wiem jak to było i jest no i ... będzie. Nie jest to proceder który jest w 100% prawidłowy moralnie ale tak jak z demokracją - nikt jeszcze lepszego ustroju nie wymyślił. Co z tego że zabroni się kupownia zbiorów skoro studenci będą ściągać etykietki i drukować identyczne z swoimi danymi. Czy nauczyciel akademicki który rozpozna owada kupionego (najcześciej poznać to po prawidłowym spreparowaniu) ma odrzucić taki zestaw?? Gdy to zrobi ów student odrazu pójdzie do dziekana i oskarży "pana doktora" o "złe praktyki". Kto wygra sprawe nie będe przewidywał i zostawiam to do roztrzygniecia czytającemu...
Powiem też więcej: taki sposób zaliczeń entomologii leśnej czy ochrony lasu (w przypadku "moich" pacówek kształcących) są sprawdzone i zawierają dodatkowe obostrzenia: zaliczający zbiór dobrze rozpoznaje czy student sam zbierał czy nie, za zbiory kupione jest zwykły "dst" lub nieco wyższa ocena, natomiast zbiory sporządzone samemu są premiowane wyżej. Druga sprawa: środowisko sprzedających owady jest na tyle małe (nie sądze jednak żeby to było tylko 20 osób) że odbierający zbiór może sie domyslać od kogo owadki ma przed oczami (wszak każdy ma swoj charakterystyczny sposób preparacji nawet w obrębie norm ogólnych) że podmienione etykietki były traktowane jak pospolite oszustwo a delikwent został odesłany z pałą!!!
Co do sprawy wykorzystwyania szpilek z recyklingu, nie spotakłem się z tym żeby wszystkie owady szły do śmieci a szpilki w ręce "pazernego doktora". Na mojej uczelni np: owady są segregowane i przeglądane, ta część która nadaje sie i jest potrzebna do zbiorów jest jedną pulą, reszta zostaje przebrana przez samych studentów - członków koła entomologicznego. Dopiero te których nikt nie chce są utylizowane, a szpilki z nich niewątpliwie zasilają Katedrę ale jako pomoc dydaktyczna, bo w wiekszości nie nadają sie do wykorzystania ze względu zabrudzenie resztkami owadów. I chyba na żadnej uczelni leśnej nie trzeba oddać owadów w gablocie (tak jest w Krakowie i z tego co wiem w Warszawie).A jeśli są tacy którzy wymagają gablot to zasługują na potępienie.
I tak jak napisał Dispar: nie ma więszej szkody dla Lasów Państwowych z takich leśników, bo po studiach leśnych procent zatrudnianych w PGL LP waha siew granicach od kilkunastu góra do kilkudziesięciu procent (starają się o pracę właśnie Ci którzy są specjalistami z jakiejś działki jak już powiedziano, no i CI co mają plecy ale to inny temat...). Zresztą kto czytał "Instrukcję ochrony lasu" wie jaki tam jest zakres i co powinien robić leśniczy i jest to naprawde część entomofauny którą poznaje sie na entomologi leśnej. Zresztą nie jest rzadkim zjawiskiem kiedy to niedoinformowany leśniczy wysyła do ZOLu jakiegoś owada (w różnym stadium) do rozpoznania. A życie jak to życie weryfikuje wiedze pracowników lasów, kto zbłaźni się przed specjalistą ochrony lasy bądz jakimś inspektorem (jeśli oczywiście przebrnie wszystkie szczeble aż do leśniczego czy podleśniczego)ma lekko przekichane...
pozdrawiam baiwo
Powiem też więcej: taki sposób zaliczeń entomologii leśnej czy ochrony lasu (w przypadku "moich" pacówek kształcących) są sprawdzone i zawierają dodatkowe obostrzenia: zaliczający zbiór dobrze rozpoznaje czy student sam zbierał czy nie, za zbiory kupione jest zwykły "dst" lub nieco wyższa ocena, natomiast zbiory sporządzone samemu są premiowane wyżej. Druga sprawa: środowisko sprzedających owady jest na tyle małe (nie sądze jednak żeby to było tylko 20 osób) że odbierający zbiór może sie domyslać od kogo owadki ma przed oczami (wszak każdy ma swoj charakterystyczny sposób preparacji nawet w obrębie norm ogólnych) że podmienione etykietki były traktowane jak pospolite oszustwo a delikwent został odesłany z pałą!!!
Co do sprawy wykorzystwyania szpilek z recyklingu, nie spotakłem się z tym żeby wszystkie owady szły do śmieci a szpilki w ręce "pazernego doktora". Na mojej uczelni np: owady są segregowane i przeglądane, ta część która nadaje sie i jest potrzebna do zbiorów jest jedną pulą, reszta zostaje przebrana przez samych studentów - członków koła entomologicznego. Dopiero te których nikt nie chce są utylizowane, a szpilki z nich niewątpliwie zasilają Katedrę ale jako pomoc dydaktyczna, bo w wiekszości nie nadają sie do wykorzystania ze względu zabrudzenie resztkami owadów. I chyba na żadnej uczelni leśnej nie trzeba oddać owadów w gablocie (tak jest w Krakowie i z tego co wiem w Warszawie).A jeśli są tacy którzy wymagają gablot to zasługują na potępienie.
I tak jak napisał Dispar: nie ma więszej szkody dla Lasów Państwowych z takich leśników, bo po studiach leśnych procent zatrudnianych w PGL LP waha siew granicach od kilkunastu góra do kilkudziesięciu procent (starają się o pracę właśnie Ci którzy są specjalistami z jakiejś działki jak już powiedziano, no i CI co mają plecy ale to inny temat...). Zresztą kto czytał "Instrukcję ochrony lasu" wie jaki tam jest zakres i co powinien robić leśniczy i jest to naprawde część entomofauny którą poznaje sie na entomologi leśnej. Zresztą nie jest rzadkim zjawiskiem kiedy to niedoinformowany leśniczy wysyła do ZOLu jakiegoś owada (w różnym stadium) do rozpoznania. A życie jak to życie weryfikuje wiedze pracowników lasów, kto zbłaźni się przed specjalistą ochrony lasy bądz jakimś inspektorem (jeśli oczywiście przebrnie wszystkie szczeble aż do leśniczego czy podleśniczego)ma lekko przekichane...
pozdrawiam baiwo
- Roman Królik
- Posty: 311
- Rejestracja: środa, 4 lutego 2004, 14:19
- Lokalizacja: Kluczbork
Podpisuję się pod wypowiedzią Tomka Mokrzyckiego, podobnie sprawa wyglądała na AR w Krakowie, gdy pracowali tam moi koledzy a wcześniej, gdy sam byłem studentem. No, może więcej trochę było zbiorów wykonanych samodzielnie przez studentów. Sam zrobiłem (odpłatnie) kilka zbiorów znajomym, którzy mieli inne zainteresowania. Traktowałem to na równi np. z projektami wszelkiego rodzaju wykonywanymi na zaliczenie z Budownictwa, Inżynierii itp.
Ale wróćmy do tematu handlu "giełdowego". Wg mnie taki handel ma jasną i ciemną stronę.
Jasna to taka, że na giełdę przyjeżdża duża ilość ludzi-łapaczy. Ich lekko skośne oczka wypatrują wszystkiego jak leci na np. bezkresnych stepach Azji. Z tego się utrzymują. To są zbieracze-myśliwi "z dziada, pradziada". Kiedyś jego przodkowie tropili większego zwierza, by móc nakarmić rodzinę. Dziś robią to samo tylko z żywiołkami drobniejszego płazu. Przywożą to na giełdę 2 razy w roku, zaledwie posortowane na rodziny i sprzedają. Gdy spotkam takiego zbieracza w Pradze (mam kilku ulubionych) to dosłownie godzinami przeglądam ich pudełka. Niejeden gatunek został opisany dzięki taki zbieraczom. Nie wyobrażam sobie abym po interesujące mnie okazy jechał corocznie tysiące kilometrów we wszystkie wymarzone regiony.
Ciemna strona to wysoko wyspecjalizowani handlarze, tępiciele do "ostatniego okazu" rarytasików na stanowisku (no, może zostają jakieś "kancery" na rozmnożenie). I nie mówię tu tylko o gatunkach chronionych jakimikolwiek przepisami. Sami wiemy, że jest wiele gatunków rzadkich i zagrożonych, w tym endemitów, choć jeszcze nie chronionych (choćby umieszczonych na czerwonych listach).
Mam ochotę dorwać niektórych, szczególnie z Polski. Wyłapują na znanych ścieżkach w Puszczy Białowieskiej i innych regionach Europy co cenniejsze gatunki i opychają hurtem handlarzom z Czech. Wierzcie mi, widziałem przechowywane pod stołami gablotki z długimi seriami rarytasów, podpisane np.:
Puszcza Białowieska
data
leg. Znajomo_Polskobrzmiące_Imię_i_Nazwisko.
Z resztą, zrobię eksperyment. A co, stać mnie . Jeżeli wybiorę się w tym roku na giełdę, zrobię zakup kontrolowany i poinformuję, cóż takiego udało mi się kupić lub sfotografować wraz z etykietą.
Zdravím vseh z czystym sumieniem i oby nigdy nie przeszli na ciemną stronę Mocy
Ale wróćmy do tematu handlu "giełdowego". Wg mnie taki handel ma jasną i ciemną stronę.
Jasna to taka, że na giełdę przyjeżdża duża ilość ludzi-łapaczy. Ich lekko skośne oczka wypatrują wszystkiego jak leci na np. bezkresnych stepach Azji. Z tego się utrzymują. To są zbieracze-myśliwi "z dziada, pradziada". Kiedyś jego przodkowie tropili większego zwierza, by móc nakarmić rodzinę. Dziś robią to samo tylko z żywiołkami drobniejszego płazu. Przywożą to na giełdę 2 razy w roku, zaledwie posortowane na rodziny i sprzedają. Gdy spotkam takiego zbieracza w Pradze (mam kilku ulubionych) to dosłownie godzinami przeglądam ich pudełka. Niejeden gatunek został opisany dzięki taki zbieraczom. Nie wyobrażam sobie abym po interesujące mnie okazy jechał corocznie tysiące kilometrów we wszystkie wymarzone regiony.
Ciemna strona to wysoko wyspecjalizowani handlarze, tępiciele do "ostatniego okazu" rarytasików na stanowisku (no, może zostają jakieś "kancery" na rozmnożenie). I nie mówię tu tylko o gatunkach chronionych jakimikolwiek przepisami. Sami wiemy, że jest wiele gatunków rzadkich i zagrożonych, w tym endemitów, choć jeszcze nie chronionych (choćby umieszczonych na czerwonych listach).
Mam ochotę dorwać niektórych, szczególnie z Polski. Wyłapują na znanych ścieżkach w Puszczy Białowieskiej i innych regionach Europy co cenniejsze gatunki i opychają hurtem handlarzom z Czech. Wierzcie mi, widziałem przechowywane pod stołami gablotki z długimi seriami rarytasów, podpisane np.:
Puszcza Białowieska
data
leg. Znajomo_Polskobrzmiące_Imię_i_Nazwisko.
Z resztą, zrobię eksperyment. A co, stać mnie . Jeżeli wybiorę się w tym roku na giełdę, zrobię zakup kontrolowany i poinformuję, cóż takiego udało mi się kupić lub sfotografować wraz z etykietą.
Zdravím vseh z czystym sumieniem i oby nigdy nie przeszli na ciemną stronę Mocy
- Grzegorz Michoński
- Posty: 447
- Rejestracja: wtorek, 20 kwietnia 2004, 19:22
- Lokalizacja: Ińsko
- Grzegorz Banasiak
- Posty: 4470
- Rejestracja: poniedziałek, 2 lutego 2004, 23:27
- UTM: DC45
- Lokalizacja: Skierniewice
- Podziękował(-a): 3 times
- Podziękowano: 1 time
- Kontakt:
Wow, co za burza dyskusyjna.
Zapewne każdy z dyskutantów ma swoje racje. Zarówno wśród amatorów jak i "panów z uczelni" znajdą się "czarne owce". Z tym nie ma co dyskutować. Uogólnianie negatywnych i pozytywnych przypadków z reguły powoduje reakcję tych, którzy zetknęli się z czymś zgoła innym.
Można się ze mną zgadzać lub nie, ale dla mnie, handel owadami jest żałosny. Pozwala bowiem zaspokoić snobizm zbieracza i nie ma wiele wspólnego z nauką. Zbiory z takimi okazami mogą służyć jedynie do porównań, bo nie dał bym złamanego paznokcia za pewność, że etykietki z kupowanych okazów nie są brane "z sufitu".
Konieczność utworzenia choćby skromnego zbioru na studiach leśnych uważam za konieczność, gdyż leśnictwo bez entomologii jest nieporozumieniem, ale skład gatunkowy pozostawiłbym możliwościom studenta i za to oceniał. Osoba interesująca się entomologią i chcąca coś zrobić powinna zgromadzić dość różnorodny gatunkowo zbiór. Wymaganie zebrania określonych gatunków (czasem trudnych do znalezienia bez odpowiedniej wiedzy) napędza machinę handlową.
Trzeba raczej zadać sobie pytanie dlaczego studenci nie chcą/nie mogą zebrać odpowiedniej ilości gatunków, bo wydaje mi się, że odpowiedź na powyżesze pytanie powinna wiele wyjaśnić. Zapewne przeciętny amator w wieku licealnym zrobi to bez problemu i nie potrzebna jest do tego wiedza akademicka. Podłoże tego stanu rzeczy ma zupełnie inną przyczynę.
Zapewne każdy z dyskutantów ma swoje racje. Zarówno wśród amatorów jak i "panów z uczelni" znajdą się "czarne owce". Z tym nie ma co dyskutować. Uogólnianie negatywnych i pozytywnych przypadków z reguły powoduje reakcję tych, którzy zetknęli się z czymś zgoła innym.
Można się ze mną zgadzać lub nie, ale dla mnie, handel owadami jest żałosny. Pozwala bowiem zaspokoić snobizm zbieracza i nie ma wiele wspólnego z nauką. Zbiory z takimi okazami mogą służyć jedynie do porównań, bo nie dał bym złamanego paznokcia za pewność, że etykietki z kupowanych okazów nie są brane "z sufitu".
Konieczność utworzenia choćby skromnego zbioru na studiach leśnych uważam za konieczność, gdyż leśnictwo bez entomologii jest nieporozumieniem, ale skład gatunkowy pozostawiłbym możliwościom studenta i za to oceniał. Osoba interesująca się entomologią i chcąca coś zrobić powinna zgromadzić dość różnorodny gatunkowo zbiór. Wymaganie zebrania określonych gatunków (czasem trudnych do znalezienia bez odpowiedniej wiedzy) napędza machinę handlową.
Trzeba raczej zadać sobie pytanie dlaczego studenci nie chcą/nie mogą zebrać odpowiedniej ilości gatunków, bo wydaje mi się, że odpowiedź na powyżesze pytanie powinna wiele wyjaśnić. Zapewne przeciętny amator w wieku licealnym zrobi to bez problemu i nie potrzebna jest do tego wiedza akademicka. Podłoże tego stanu rzeczy ma zupełnie inną przyczynę.
- Roman Królik
- Posty: 311
- Rejestracja: środa, 4 lutego 2004, 14:19
- Lokalizacja: Kluczbork
Po prostu nie przywiązywałem wagi do zapamiętywania tych nazwisk. Mógłbym niechcący kogoś skrzywdzić. Zrobię to, jak wyżej napisałem przy najbliższej bytności na giełdzie w Pradze.Grzegorz Michoński pisze:Dlaczego nie padają konkretne nazwiska? ... tych którzy eksterminują gatunki chronione i zagrożone dla popytu na giełdach.
[ Dodano: 25-08-2007, 21:27 ]
Byłeś kiedys na takiej giełdzie?Grzegorz Banasiak pisze:...bo nie dał bym złamanego paznokcia za pewność, że etykietki z kupowanych okazów nie są brane "z sufitu.
Tu mocno uogólniłeś, i to z grubej rury. Wrzuciłeś do jednego wora handlarzy, którzy mają zamiast źrenic w oczach znak Euro z tymi, którzy rzetelnie zbierają i etykietują. Na tej samej zasadzie mógłbyś wyrzucić wszystkie okazy, których nie zebrałeś osobiście! A może masz jednak zaufanych znajomych, których etykietki honorujesz? Na tej samej zasadzie ja i wielu innych honorujemy etykietki niektórych zbieraczy, którzy sprzedają swe okazy na giełdzie. Pomyśl, co ma do ukrycia człowiek, który zbiera w górach Kaukazu czy za Uralem i sprzedaje nieoznaczone do gatunku okazy wielkości 1,5mm? Poza tym znawca rozpozna, że to było zbierane w Kaukazie a nie w Wólce Głodowej.
A ja znam parę osób, które mają inne zdanie i "zaryzykowali" opisanie nowych dla nauki gatunków na podstawie tak zdobytych okazów. Czy mają "odwołać" swe odkrycia, czy pojechać pod Mur Chiński potwierdzić swe odkrycie?Grzegorz Banasiak pisze:Można się ze mną zgadzać lub nie, ale dla mnie, handel owadami jest żałosny. Pozwala bowiem zaspokoić snobizm zbieracza i nie ma wiele wspólnego z nauką. Zbiory z takimi okazami mogą służyć jedynie do porównań
- Grzegorz Banasiak
- Posty: 4470
- Rejestracja: poniedziałek, 2 lutego 2004, 23:27
- UTM: DC45
- Lokalizacja: Skierniewice
- Podziękował(-a): 3 times
- Podziękowano: 1 time
- Kontakt:
Romanie, napisałem, że można się ze mną zgadzać lub nie. I tyle. Po prostu mam taki pogląd, tego się trzymam, nie bywam na giełdach, nie kupuję okazów. Wymieniam sporadycznie i tylko, jak to ładnie napisałeś, z zaufanymi osobami.
Nie znajduję wytłumaczenia dla konieczności kupowania okazów. Ale nie potępiam kupujących, każdy robi i myśli jak chce. Samo zabijnie owadów jest już wystarczająco przykre (przynajmniej dla mnie) i nie sądzę, żeby było konieczne zabijanie ilości większej niż konieczna do realizacji założonych zadań badawczych.
Pozostańmy z całym szacunkiem przy swoich poglądach, forum pozwoliło nam zaprezentować swoje poglądy, nie ma tu idealnego rozwiązania. Zapewny każdy z nas ma swoje racje i niekoniecznie muszą one odpowiadać innym.
Nie podejmuję się oceniać pracy innych na podstawie kupionych okazów, to nie moja "działka", z całą stanowczością mogę jednak powiedzieć, że ja na pewno tak bym nie zrobił.
Nie znajduję wytłumaczenia dla konieczności kupowania okazów. Ale nie potępiam kupujących, każdy robi i myśli jak chce. Samo zabijnie owadów jest już wystarczająco przykre (przynajmniej dla mnie) i nie sądzę, żeby było konieczne zabijanie ilości większej niż konieczna do realizacji założonych zadań badawczych.
Pozostańmy z całym szacunkiem przy swoich poglądach, forum pozwoliło nam zaprezentować swoje poglądy, nie ma tu idealnego rozwiązania. Zapewny każdy z nas ma swoje racje i niekoniecznie muszą one odpowiadać innym.
Nie podejmuję się oceniać pracy innych na podstawie kupionych okazów, to nie moja "działka", z całą stanowczością mogę jednak powiedzieć, że ja na pewno tak bym nie zrobił.
- Wujek Adam [†]
- Posty: 3305
- Rejestracja: środa, 30 maja 2007, 20:17
- UTM: DC98
- Specjalność: Cerambycidae
- Lokalizacja: Warszawa
Studenci, a raczej praska giełda
Witam!
No proszę Państwa! To się nazywa dyskusja
Mój apel o oddzielenie tematu handlu owadami na zaliczenia od, powiedzmy: pozostałego handlu owadami został zbagatelizowany. Widocznie była taka forumowa potrzeba. Ze wszystkich postów w tym wątku najbardziej zastanowiła i poruszyła mnie wypowiedź Pana Grzegorza Banasiaka. Podpisuję się pod opinią, że kluczem do tej sprawy jest zastanowienie się nad tym, czemu studenci nie chcą/nie mogą zebrać odpowiedniej ilości gatunków? Może się po prostu od nich zbyt wiele oczekuje, skoro tylko część z nich jest zdolna samodzielnie wykonać to zadanie? Może czas na rozpatrzenie tej kwestii właśnie z takiej pozycji? Zakazy tu niewiele pomogą. Najpierw właściwa diagnoza, a potem leczenie - i to niekoniecznie polegające na odwyku czy innej terapii szokowej...
A jeśli chodzi o zbliżająca się praską giełdę, to bardzo jestem ciekaw wyniku experymentu wymyślonego przez Pana Romana Królika. Obawiam się jednak, ze nie jest on do końca przemyślany. Czy sfotografowane okazy z etykietami o polsko brzmiących nazwiskach mają świadczyć o tym, że krajowy "łowca" parał się handlem? To zbytnie uproszczenie. Od lat bywam na giełdzie i czasami widzę tam okazy z moim leg. na etykietach - czasami także w ofercie czysto handlowej. I co z tego - JA NIGDY NIE SPRZEDAŁEM ANI JEDNEGO OWADA NA GIEŁDZIE !!! Owszem - notorycznie się wymieniam, w zasadzie po to tam jeżdżę. I czy moją winą jest, gdy Czech po transakcji wymiennej podpina pod mój okaz karteczkę z ceną i wystawia go na sprzedaż? Proponuje więc inne, bardziej miarodajne doświadczenie: postarajmy się jakiegoś Polskiego Entomologa przyłapać na handlowaniu - zwłaszcza hurtowym, oraz gatunkami chronionymi! Nie popieram sposobów działania obecnej władzy nie mogącej już chyba żyć bez dyktafonów, podsłuchów, ukrytych kamer itp. Ale w tym praskim przypadku taki dowód pośredni jak fotka polskiego okazu z czeska ceną jest chyba niewiele wart
I jeszcze jedno:
Podniosły się tu głosy o wyłapywaniu rzadkich i cennych gatunków. Nie mówmy nawet o handlu - przyjmijmy , że na wymianę. Przecież to oczywiste! Za rzadkie i cenne gatunki możemy oczekiwać również takich w zamian. Giełda - i szerzej wymiana - nie działa przecież w ten sposób, że ilość przechodzi w jakość. Za 100 zmorszników czerwonych nie dostaniemy przecież jednej Nothorhiny. Złowiłem np. w tym roku (nie tylko ja zresztą) trochę Aegomorphus krueperi. I oczywiście wezmę go na giełdę licząc na atrakcyjne wymiany. Potem moje okazy być może zobaczycie tu i tam. I co, poleci komentarz: "Ale nałapał! Przecież to taka rzadkość i rarytas! Pewnie zniszczył stanowisko!!!" Kochani, bez urazy, ale co możecie o tym wiedzieć? Nie mając nigdy osobiście do czynienia z tym gatunkiem, możecie sobie jedynie wyobrażać i domniemywać jak naprawdę mają się z nim sprawy w naturze. A ja już wiem w praktyce i na takie teksty mogę jedynie się uśmiechnąć.
Oczywiście, że zdarzają się przypadki wytępienia stanowisk bardzo rzadkich gatunków przez zbieraczy. Ale nie można tu zbyt łatwo uogólniać i zaocznie skazywać każdego, kto oferuje na wymianę choćby i dłuuugą serię czegoś, co w naszym mniemaniu jest super unikatem. Bo to przecież owady - w sprzyjających okolicznościach potrafią nam zrobić niespodziankę i z rarytasu stać się "pospoliciakiem". Każdy z nas spotkał się zapewne z przypadkiem tak zachowującego się gatunku. A więc hołdowanie tu utartym poglądom i schematyczne osądzanie może być bezpodstawne, nietrafione a nawet krzywdzące.
Odbiegłem trochę od tematu, ale Wielka Giełda przed nami. Czy i tym razem będzie ona powodem do plotek, szeptanych rewelacji, zawiści, pomówień, kwasów i dąsów tak niestety modnych w naszym środowisku?
Serdecznie pozdrawiam!
Wujek Adam
No proszę Państwa! To się nazywa dyskusja
Mój apel o oddzielenie tematu handlu owadami na zaliczenia od, powiedzmy: pozostałego handlu owadami został zbagatelizowany. Widocznie była taka forumowa potrzeba. Ze wszystkich postów w tym wątku najbardziej zastanowiła i poruszyła mnie wypowiedź Pana Grzegorza Banasiaka. Podpisuję się pod opinią, że kluczem do tej sprawy jest zastanowienie się nad tym, czemu studenci nie chcą/nie mogą zebrać odpowiedniej ilości gatunków? Może się po prostu od nich zbyt wiele oczekuje, skoro tylko część z nich jest zdolna samodzielnie wykonać to zadanie? Może czas na rozpatrzenie tej kwestii właśnie z takiej pozycji? Zakazy tu niewiele pomogą. Najpierw właściwa diagnoza, a potem leczenie - i to niekoniecznie polegające na odwyku czy innej terapii szokowej...
A jeśli chodzi o zbliżająca się praską giełdę, to bardzo jestem ciekaw wyniku experymentu wymyślonego przez Pana Romana Królika. Obawiam się jednak, ze nie jest on do końca przemyślany. Czy sfotografowane okazy z etykietami o polsko brzmiących nazwiskach mają świadczyć o tym, że krajowy "łowca" parał się handlem? To zbytnie uproszczenie. Od lat bywam na giełdzie i czasami widzę tam okazy z moim leg. na etykietach - czasami także w ofercie czysto handlowej. I co z tego - JA NIGDY NIE SPRZEDAŁEM ANI JEDNEGO OWADA NA GIEŁDZIE !!! Owszem - notorycznie się wymieniam, w zasadzie po to tam jeżdżę. I czy moją winą jest, gdy Czech po transakcji wymiennej podpina pod mój okaz karteczkę z ceną i wystawia go na sprzedaż? Proponuje więc inne, bardziej miarodajne doświadczenie: postarajmy się jakiegoś Polskiego Entomologa przyłapać na handlowaniu - zwłaszcza hurtowym, oraz gatunkami chronionymi! Nie popieram sposobów działania obecnej władzy nie mogącej już chyba żyć bez dyktafonów, podsłuchów, ukrytych kamer itp. Ale w tym praskim przypadku taki dowód pośredni jak fotka polskiego okazu z czeska ceną jest chyba niewiele wart
I jeszcze jedno:
Podniosły się tu głosy o wyłapywaniu rzadkich i cennych gatunków. Nie mówmy nawet o handlu - przyjmijmy , że na wymianę. Przecież to oczywiste! Za rzadkie i cenne gatunki możemy oczekiwać również takich w zamian. Giełda - i szerzej wymiana - nie działa przecież w ten sposób, że ilość przechodzi w jakość. Za 100 zmorszników czerwonych nie dostaniemy przecież jednej Nothorhiny. Złowiłem np. w tym roku (nie tylko ja zresztą) trochę Aegomorphus krueperi. I oczywiście wezmę go na giełdę licząc na atrakcyjne wymiany. Potem moje okazy być może zobaczycie tu i tam. I co, poleci komentarz: "Ale nałapał! Przecież to taka rzadkość i rarytas! Pewnie zniszczył stanowisko!!!" Kochani, bez urazy, ale co możecie o tym wiedzieć? Nie mając nigdy osobiście do czynienia z tym gatunkiem, możecie sobie jedynie wyobrażać i domniemywać jak naprawdę mają się z nim sprawy w naturze. A ja już wiem w praktyce i na takie teksty mogę jedynie się uśmiechnąć.
Oczywiście, że zdarzają się przypadki wytępienia stanowisk bardzo rzadkich gatunków przez zbieraczy. Ale nie można tu zbyt łatwo uogólniać i zaocznie skazywać każdego, kto oferuje na wymianę choćby i dłuuugą serię czegoś, co w naszym mniemaniu jest super unikatem. Bo to przecież owady - w sprzyjających okolicznościach potrafią nam zrobić niespodziankę i z rarytasu stać się "pospoliciakiem". Każdy z nas spotkał się zapewne z przypadkiem tak zachowującego się gatunku. A więc hołdowanie tu utartym poglądom i schematyczne osądzanie może być bezpodstawne, nietrafione a nawet krzywdzące.
Odbiegłem trochę od tematu, ale Wielka Giełda przed nami. Czy i tym razem będzie ona powodem do plotek, szeptanych rewelacji, zawiści, pomówień, kwasów i dąsów tak niestety modnych w naszym środowisku?
Serdecznie pozdrawiam!
Wujek Adam
- Grzegorz Michoński
- Posty: 447
- Rejestracja: wtorek, 20 kwietnia 2004, 19:22
- Lokalizacja: Ińsko
Wujek Adam,
W wielu wątkach tego szacownego Forum powtarzasz o "trzymaniu pazernych łap z dala od gatunków chronionych i rzadkich" - np. pamiętny wątek z Dorcusem (n.b. schwytanym w UK). A w tym piszesz, że owady mogą nas zaskoczyć i się licznie rozmnożyć i co ważniejsze: co my o tym możemy wiedzieć .
Prawo obecnie mamy takie, że nie jest ważne skąd pochodzi ten niepylak tylko gdzie i przez kogo jest przetrzymywany. I czy jest zalegalizowany (o czym także często nadmieniasz pisząc o swojej kolekcji).
Pozdrawiam
Grzegorz
PS. Trochę niedomagam zdrowotnie i jeśli coś pomieszałem lub zbyt agresywnie się wypowiadam to proszę o wybaczenie.
W wielu wątkach tego szacownego Forum powtarzasz o "trzymaniu pazernych łap z dala od gatunków chronionych i rzadkich" - np. pamiętny wątek z Dorcusem (n.b. schwytanym w UK). A w tym piszesz, że owady mogą nas zaskoczyć i się licznie rozmnożyć i co ważniejsze: co my o tym możemy wiedzieć .
Prawo obecnie mamy takie, że nie jest ważne skąd pochodzi ten niepylak tylko gdzie i przez kogo jest przetrzymywany. I czy jest zalegalizowany (o czym także często nadmieniasz pisząc o swojej kolekcji).
Pozdrawiam
Grzegorz
PS. Trochę niedomagam zdrowotnie i jeśli coś pomieszałem lub zbyt agresywnie się wypowiadam to proszę o wybaczenie.
- Ciocia Ewa
- Posty: 7
- Rejestracja: sobota, 25 sierpnia 2007, 13:16
- Lokalizacja: Warszawa
Odłów olbrzymich ilośći chrząszczy
Wujku Adamie !
A co odpowiesz mi na to, że jeżdżąc do Białowieży odławiasz olbrzymią ilość rzadkich chrząszczy, niekiedy często również chronionych, robisz to w Parku Narodowym i jeszcze na dodatek twierdzisz, że masz "pozwolenia".
Masz, tylko jakie ?
Od Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody w Warszawie, i wydane na inną okoliczność, w jakimkolwiek przypadku nie przystające do terenu Puszczy Białowieskiej !
I przestań wreszcie pisać, że jesteś taki "cacy", bo i tak Ci którzy Cię znają, świetne zdają sobie sprawę co wyprawiasz !!!
A co odpowiesz mi na to, że jeżdżąc do Białowieży odławiasz olbrzymią ilość rzadkich chrząszczy, niekiedy często również chronionych, robisz to w Parku Narodowym i jeszcze na dodatek twierdzisz, że masz "pozwolenia".
Masz, tylko jakie ?
Od Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody w Warszawie, i wydane na inną okoliczność, w jakimkolwiek przypadku nie przystające do terenu Puszczy Białowieskiej !
I przestań wreszcie pisać, że jesteś taki "cacy", bo i tak Ci którzy Cię znają, świetne zdają sobie sprawę co wyprawiasz !!!
- Dispar
- Posty: 1391
- Rejestracja: środa, 4 kwietnia 2007, 21:55
- UTM: FC18
- Specjalność: Geometridae
- Lokalizacja: Łosice
Ciocia Ewa ! Masz dwa posty na forum. W pierwszym szukasz polsich okazów E. sterlini bo piszesz pracę na ten temat - powinnaś chyba wiedziec, że tego gat. od dawna nikt w kraju nie stwierdził.Wychodzi na to, że masz mało doświadczenia w tym temacie a ja który zająłem się Cerambycidae od lutego tego roku mam dużo większe od Ciebie. W drugim podejmując atak na Wujka Adama wykazujesz się bardzo dużym doświadczeniem wiedząc gdzie jeżdzi, ile okazów łapie, jakie są to gatunki i jakie ma pozwolenia. Dla mnie to jest trochę dziwne - mam podejrzenia, że Ty nie jesteś wcale Ciocia Ewa ale nosisz brodę i wąsy i masz na imię Kazio, Jasio lub bardzo podobnie i zalogowałeś się na tym forum żeby ,,dokopac" dla Wujka Adama:D
Temat dotyczy etyki w entomologi ale etycznie też by było prowadząc tą dyskusję nie byc anonimem a Ty jak na razie jesteś jedynym który wziął w tym udział.
Na temat ,,bardzo rzadkich" gat. z P. Biał. wiem dużo więcej niż Ty. Wystarczyło ruszyc z agregatem w puszczę i gatunek uważany za bardzo rzadki przylatywał do ekranu w ilości ponad 200 exx jednej nocy - trzeba tylko wybrac odpowiedni biotop i czas. Ktoś kto jest w terenie bardzo często ma zupełnie inne zdanie o gatunkach rzadkich niż ktoś kto zagląda w teren tylko w niedzielę.
Ilu nas jest to każdy ma własne zasady etyki ale każdy tą etykę ma.
Temat dotyczy etyki w entomologi ale etycznie też by było prowadząc tą dyskusję nie byc anonimem a Ty jak na razie jesteś jedynym który wziął w tym udział.
Na temat ,,bardzo rzadkich" gat. z P. Biał. wiem dużo więcej niż Ty. Wystarczyło ruszyc z agregatem w puszczę i gatunek uważany za bardzo rzadki przylatywał do ekranu w ilości ponad 200 exx jednej nocy - trzeba tylko wybrac odpowiedni biotop i czas. Ktoś kto jest w terenie bardzo często ma zupełnie inne zdanie o gatunkach rzadkich niż ktoś kto zagląda w teren tylko w niedzielę.
Ilu nas jest to każdy ma własne zasady etyki ale każdy tą etykę ma.
Witam szanowne grono robakologów:D
Pozwole sobie i ja zająć stanowisko w tej dyskusji, ja sprawę przedstawie z punktu widzeinia pracującego studenta leśnictwa. Po pierwsze zbieranie i dalsza sprzedarz nie jest niczym dobrym no ale ten "proceder" ma miejsce(sam to robię, nie jest to masówka no ale niemniej jednak jest, za "zarobione grosze" pozwalam sobie na zakup jakiegoś sprzetu entomologicznego lub "dalszą" wyprawe na owady). No ale są także osoby w naszym kraju u których jest to sposób na życie...(podobno żadna praca nie chańbi, a już na pewno nie taka...)
Na koniec jeszcze jedna myśl: Jakiś czas temu dostałem liste z gat. owadów do zbioru na "X" uczelnie, szczerze to się trochę ją przeraziłem.... (oto jej ciekawszy frgm.)
"Imagines za 4 pkt: Modliszki. Kosoń czarny;.Trzyszcz leśny;.Liszkarz tęcznik;.Wałkarz lipczyk; Zakliniec; Ciołek matowy;.Jelonek rogacz; Bogatek wiejski; .Bogatek ośmioplamkowy; .Majka lekarska;.Borodziej próchnik;. Kozioróg dębosz; .Kozioróg bukowiec; .Żerdzianka Urussowa; .Zgrzypik twardokrywka; Przeziernik osowiec; Przeziernik olchowiec
Aby zaliczyć trzeba nazbierać 40 pkt."
Było też sporo wadów pospolitych/szkodników były one za 2pkt.
I tu pytanie na koniec "Czy uczelnie przypadkiem nie zachęcają do kupowania owadów?"
Bo jak biedny student ma zdobyć takowe gat., nie mniej jesdnak może on zbierac szkodniki ale.... no właśnie zawsze jest jakieś "ale".
Pozwole sobie i ja zająć stanowisko w tej dyskusji, ja sprawę przedstawie z punktu widzeinia pracującego studenta leśnictwa. Po pierwsze zbieranie i dalsza sprzedarz nie jest niczym dobrym no ale ten "proceder" ma miejsce(sam to robię, nie jest to masówka no ale niemniej jednak jest, za "zarobione grosze" pozwalam sobie na zakup jakiegoś sprzetu entomologicznego lub "dalszą" wyprawe na owady). No ale są także osoby w naszym kraju u których jest to sposób na życie...(podobno żadna praca nie chańbi, a już na pewno nie taka...)
Na koniec jeszcze jedna myśl: Jakiś czas temu dostałem liste z gat. owadów do zbioru na "X" uczelnie, szczerze to się trochę ją przeraziłem.... (oto jej ciekawszy frgm.)
"Imagines za 4 pkt: Modliszki. Kosoń czarny;.Trzyszcz leśny;.Liszkarz tęcznik;.Wałkarz lipczyk; Zakliniec; Ciołek matowy;.Jelonek rogacz; Bogatek wiejski; .Bogatek ośmioplamkowy; .Majka lekarska;.Borodziej próchnik;. Kozioróg dębosz; .Kozioróg bukowiec; .Żerdzianka Urussowa; .Zgrzypik twardokrywka; Przeziernik osowiec; Przeziernik olchowiec
Aby zaliczyć trzeba nazbierać 40 pkt."
Było też sporo wadów pospolitych/szkodników były one za 2pkt.
I tu pytanie na koniec "Czy uczelnie przypadkiem nie zachęcają do kupowania owadów?"
Bo jak biedny student ma zdobyć takowe gat., nie mniej jesdnak może on zbierac szkodniki ale.... no właśnie zawsze jest jakieś "ale".
- Jacek Kalisiak
- Posty: 3269
- Rejestracja: wtorek, 24 sierpnia 2004, 14:50
- Lokalizacja: Łódź
- Podziękował(-a): 5 times
- Grzegorz Michoński
- Posty: 447
- Rejestracja: wtorek, 20 kwietnia 2004, 19:22
- Lokalizacja: Ińsko
-
- Posty: 1887
- Rejestracja: czwartek, 5 lutego 2004, 02:00
- Lokalizacja: Palearktyka
A ja jeszcze na chwile wroce do watku studenckiego, bo pojawiaja sie tutaj rzeczy, nad ktorymi niektorzy najwyrazniej przechodza do porzadku dziennego, a moim skromnym zdaniem nie powinni. Wezmy takie cos:
Pawel
Zakladam, ze ocena nie jest wystawiana z przedmiotu "posrednictwo w handlu owadami", ale jesli sie myle, to mnie poprawcie. Student dokonuje oszustwa, a prowadzacy zajecia/egzaminator wiedzac o tym, ze sie go w ciula robi, nagradza studenta zaliczeniem. Czy nie na miejscu bedzie pytanie jak wiele oszustw taki egazminator jest sklonny usankcjonowac i czy aby na pewno nie dokonuje w ten sposob wykroczenia..?baiwo pisze: za zbiory kupione jest zwykły "dst" lub nieco wyższa ocena,
Pawel
- Jacek Kalisiak
- Posty: 3269
- Rejestracja: wtorek, 24 sierpnia 2004, 14:50
- Lokalizacja: Łódź
- Podziękował(-a): 5 times
O wiele prościej napisać pod postem jakiegoś młodego człowieka, że na zdjęciu lub w pytaniu jest gatunek chroniony i zaraz go wsadzą do więzienia Albo nawoływać do donoszenia na policję
Tymczasem z kilku wątków wyłania się o wiele bardziej skomplikowany obrać tego, co się w naszej entomologii dzieje. I wcale nie nawołuję do jakiegoś wielkiego rygoryzmu, bo wiele tych spraw jest dosyć skomplikowanych tak prawnie jak i etycznie. Zwracam jednak uwagę na kompleks spraw uczelnie-ustawa-amatorzy i większą rozwagę zarówno w nawoływaniu do potępiania, jak i do radosnej twórczości na polu tworzenia listy gatunków chronionych i ustaw o ochronie przyrody.
Tymczasem z kilku wątków wyłania się o wiele bardziej skomplikowany obrać tego, co się w naszej entomologii dzieje. I wcale nie nawołuję do jakiegoś wielkiego rygoryzmu, bo wiele tych spraw jest dosyć skomplikowanych tak prawnie jak i etycznie. Zwracam jednak uwagę na kompleks spraw uczelnie-ustawa-amatorzy i większą rozwagę zarówno w nawoływaniu do potępiania, jak i do radosnej twórczości na polu tworzenia listy gatunków chronionych i ustaw o ochronie przyrody.
- Wujek Adam [†]
- Posty: 3305
- Rejestracja: środa, 30 maja 2007, 20:17
- UTM: DC98
- Specjalność: Cerambycidae
- Lokalizacja: Warszawa
Anonimy, plotki i konkrety
Witam znowu!
Na wstępie odniosę się do sprawy sprzed paru postów poruszonej przez Pana Grzegorza Michońskiego. Chyba niedokładnie zostałem tu zrozumiany. Może bardziej obrazowo (a za to mniej dosadnie czy obcesowo) kwestię, którą miałem na myśli przedstawił Darek Dispar. W zdaniu, a raczej w jego fragmencie: "co wy o tym możecie wiedzieć" miałem na myśli konkretny przypadek z Aegomorphus krueperi. Jeśli chodzi o ton wypowiedzi mógł być on nieco prowokujący, a nawet postrzegany jako buńczuczny czy nadąsany i mentorski, ale proszę popatrzeć na sens. Chodziło mi o nie ocenianie pewnych zjawisk i postaw, gdy nasze wyobrażenia i poglądy wcale nie muszą przystawać do nie do końca znanej nam rzeczywistości.
W zasadzie nie powinienem reagować na post "Cioci Ewy", który zresztą został tu ogólnie zignorowany. Dispar słusznie zwrócił uwagę, że anonimowe przysrywki czy oskarżenia należą tu do jakiejś prywatnej batalii. Jestem przekonany, że w tym przypadku niekoniecznie Forum Entomo musi być placem boju. I pewna informacja: nazywam się Adam Woźniak, a moje tutejsze pseudo nie powstało z zamysłem ukrywania się, lecz jest swego rodzaju wynikiem pewnej dyskusji.
Zaczynam czuć coraz większy smrodek ze wschodu, a jeżeli ktoś jest mi nie przychylny to proszę, by powiedział to wprost i się pod tym podpisał z imienia i nazwiska. I proszę o operowanie faktami, bo przedstawiona garść informacji na mój temat jest nierzetelna i myląca. Sprostuje tu, że w swych pracach działam z upoważnienia Wojewody Mazowieckiego. Dalej nie mam zamiaru tłumaczyć się przed kimś, kogo stać jedynie na dziecinne, zawistne, małostkowe i anonimowe próby podszczypywania mnie. Ponieważ jestem z natury łagodny i nie mściwy nie będę drążył tego tematu. Na razie zarobiłeś na moje politowanie i lekkie rozbawienie tym nieudolnym i infantylnym "atakiem". Jednak, kiedy "Ciocia Ewa" nie zniknie, lub gdy nie zaprzestanie swej "krucjaty" w tej formie może narazić się na ośmieszenie i kompromitacje w całym naszym entomologicznym światku, bo wiem w którą stronę patrzeć
I wreszcie co do postu Pana Elvisa: Wydaje się to po prostu niewiarygodne! Jeżeli tak jest w istocie proszę o prywatną wiadomość przynajmniej z informacją o którą konkretnie uczelnie chodzi. Daleki jestem od ścigania pojedynczych osób poważnie i z sercem zajmujących się entomologią, które maja problematyczne sytuacje związane np. z owadami chronionymi. Jednak ta sprawa to coś innego i chyba większość z tu piszących przyzna rację. Może wreszcie coś drgnie w tym temacie, a nie skończy się na kolejnych domniemaniach, dywagacjach i sensacyjnych plotkach w stylu: słyszałem od kogoś kto słyszał, ze podobno na pewnej uczelni pewien profesor...
Najlepszym rozwiązaniem byłoby tu jednak po prostu ujawnienie PRAWDY i KONKRETÓW. Rozumiem, że z pewnych względów może być to niemożliwe, a raczej niewygodne. Ale w jakiś sposób przecież trzeba się tym zająć i chociaż spróbować wyjaśnić!
"Studencki wątek" pomijam tu celowo, skupiając się raczej na znacznie poważniejszej kwestii, jaką jest zachęta (na razie domniemana) czyniona przez władze jakiejś uczelni do zabijania gatunków chronionych.
Pozdrawiam i czekam!
Wujek Adam
Na wstępie odniosę się do sprawy sprzed paru postów poruszonej przez Pana Grzegorza Michońskiego. Chyba niedokładnie zostałem tu zrozumiany. Może bardziej obrazowo (a za to mniej dosadnie czy obcesowo) kwestię, którą miałem na myśli przedstawił Darek Dispar. W zdaniu, a raczej w jego fragmencie: "co wy o tym możecie wiedzieć" miałem na myśli konkretny przypadek z Aegomorphus krueperi. Jeśli chodzi o ton wypowiedzi mógł być on nieco prowokujący, a nawet postrzegany jako buńczuczny czy nadąsany i mentorski, ale proszę popatrzeć na sens. Chodziło mi o nie ocenianie pewnych zjawisk i postaw, gdy nasze wyobrażenia i poglądy wcale nie muszą przystawać do nie do końca znanej nam rzeczywistości.
W zasadzie nie powinienem reagować na post "Cioci Ewy", który zresztą został tu ogólnie zignorowany. Dispar słusznie zwrócił uwagę, że anonimowe przysrywki czy oskarżenia należą tu do jakiejś prywatnej batalii. Jestem przekonany, że w tym przypadku niekoniecznie Forum Entomo musi być placem boju. I pewna informacja: nazywam się Adam Woźniak, a moje tutejsze pseudo nie powstało z zamysłem ukrywania się, lecz jest swego rodzaju wynikiem pewnej dyskusji.
Zaczynam czuć coraz większy smrodek ze wschodu, a jeżeli ktoś jest mi nie przychylny to proszę, by powiedział to wprost i się pod tym podpisał z imienia i nazwiska. I proszę o operowanie faktami, bo przedstawiona garść informacji na mój temat jest nierzetelna i myląca. Sprostuje tu, że w swych pracach działam z upoważnienia Wojewody Mazowieckiego. Dalej nie mam zamiaru tłumaczyć się przed kimś, kogo stać jedynie na dziecinne, zawistne, małostkowe i anonimowe próby podszczypywania mnie. Ponieważ jestem z natury łagodny i nie mściwy nie będę drążył tego tematu. Na razie zarobiłeś na moje politowanie i lekkie rozbawienie tym nieudolnym i infantylnym "atakiem". Jednak, kiedy "Ciocia Ewa" nie zniknie, lub gdy nie zaprzestanie swej "krucjaty" w tej formie może narazić się na ośmieszenie i kompromitacje w całym naszym entomologicznym światku, bo wiem w którą stronę patrzeć
I wreszcie co do postu Pana Elvisa: Wydaje się to po prostu niewiarygodne! Jeżeli tak jest w istocie proszę o prywatną wiadomość przynajmniej z informacją o którą konkretnie uczelnie chodzi. Daleki jestem od ścigania pojedynczych osób poważnie i z sercem zajmujących się entomologią, które maja problematyczne sytuacje związane np. z owadami chronionymi. Jednak ta sprawa to coś innego i chyba większość z tu piszących przyzna rację. Może wreszcie coś drgnie w tym temacie, a nie skończy się na kolejnych domniemaniach, dywagacjach i sensacyjnych plotkach w stylu: słyszałem od kogoś kto słyszał, ze podobno na pewnej uczelni pewien profesor...
Najlepszym rozwiązaniem byłoby tu jednak po prostu ujawnienie PRAWDY i KONKRETÓW. Rozumiem, że z pewnych względów może być to niemożliwe, a raczej niewygodne. Ale w jakiś sposób przecież trzeba się tym zająć i chociaż spróbować wyjaśnić!
"Studencki wątek" pomijam tu celowo, skupiając się raczej na znacznie poważniejszej kwestii, jaką jest zachęta (na razie domniemana) czyniona przez władze jakiejś uczelni do zabijania gatunków chronionych.
Pozdrawiam i czekam!
Wujek Adam
- Roman Królik
- Posty: 311
- Rejestracja: środa, 4 lutego 2004, 14:19
- Lokalizacja: Kluczbork
Re: Studenci, a raczej praska giełda
Jako niezależny entomolog-amator sam sobie określam obszar eksperymentu i nie muszę go konsultować z nikim.Wujek Adam pisze:A jeśli chodzi o zbliżająca się praską giełdę, to bardzo jestem ciekaw wyniku experymentu wymyślonego przez Pana Romana Królika. Obawiam się jednak, ze nie jest on do końca przemyślany.
Nie, nie jest to dowód ale daje dużo do myślenia.Wujek Adam pisze:Czy sfotografowane okazy z etykietami o polsko brzmiących nazwiskach mają świadczyć o tym, że krajowy "łowca" parał się handlem?
Pragnę zauważyć, że wymiana okazów to też forma handlu (tzw. handel wymienny, pierwotna forma stosowana jako reguła przed wynalezieniem pieniądza, stosowana również obecnie, gdy nam tak wygodniej, np. nie trzeba wozić gotówki). Oczywiście nie możemy podpadać w paranoję bo niedługo uznamy seks małżeński za handel żywym towaremWujek Adam pisze:Od lat bywam na giełdzie i czasami widzę tam okazy z moim leg. na etykietach - czasami także w ofercie czysto handlowej. I co z tego - JA NIGDY NIE SPRZEDAŁEM ANI JEDNEGO OWADA NA GIEŁDZIE !!! Owszem - notorycznie się wymieniam, w zasadzie po to tam jeżdżę.
Znaczenie dla mnie i wielu osób, którym na prawdę zależy na przyrodzie jest to, na jaką skalę się to odbywa. Ja pisałem w swym wcześniejszym poście o długich seriach okazów z P.B.
Wymieniłem na giełdzie wiele pojedyńczych okazów z wieloma osobami. Nigdy tych okazów nie spotkałem we wtórnym obrocie. Widocznie w Twoim przypadku Czech kupił sobie ładniejszy okaz i Twój postanowił sprzedać (w razie konieczności proszę czytelnika o zastosowanie w ostatnim zdaniu czasu przyszłego).Wujek Adam pisze:I czy moją winą jest, gdy Czech po transakcji wymiennej podpina pod mój okaz karteczkę z ceną i wystawia go na sprzedaż?
Jestem entomologiem i przyrodnikiem a nie prokuratorem. Mogę co najwyżej nawoływać do sumień.Wujek Adam pisze:Proponuje więc inne, bardziej miarodajne doświadczenie: postarajmy się jakiegoś Polskiego Entomologa przyłapać na handlowaniu - zwłaszcza hurtowym, oraz gatunkami chronionymi!
Mógłbym tu dużo napisać ale zaproponuję jedynie byś przeczytał własne słowa na głos. I co? Możesz tego słuchać?Wujek Adam pisze:Podniosły się tu głosy o wyłapywaniu rzadkich i cennych gatunków. Nie mówmy nawet o handlu - przyjmijmy , że na wymianę. Przecież to oczywiste! Za rzadkie i cenne gatunki możemy oczekiwać również takich w zamian.
I na koniec trochę o Aegomorphus krueperi, o którym nikt poza Wujkiem nie wspominał ale chyba leży mu ten temat na sercu:
Ciekaw jestem wartości rynkowej, bedzie duża podaż...Wujek Adam pisze:Złowiłem np. w tym roku (nie tylko ja zresztą) trochę Aegomorphus krueperi. I oczywiście wezmę go na giełdę licząc na atrakcyjne wymiany. Potem moje okazy być może zobaczycie tu i tam.
Zamiast się uśmiechać i skrywać w tajemnicy swe odkrycie podziel się wiedzą, jak to czynią inni. Napisz prackę o okolicznościach znalezienia Ae. krueperi i się dowiemy. Na wzór mogę Ci wysłać prackę o Ae. wojtylai lub którąś z moichWujek Adam pisze:Kochani, bez urazy, ale co możecie o tym wiedzieć? Nie mając nigdy osobiście do czynienia z tym gatunkiem, możecie sobie jedynie wyobrażać i domniemywać jak naprawdę mają się z nim sprawy w naturze. A ja już wiem w praktyce i na takie teksty mogę jedynie się uśmiechnąć.
- Adam Larysz
- Posty: 2133
- Rejestracja: wtorek, 3 lutego 2004, 11:43
- Lokalizacja: Mysłowice/Bytom
- Kontakt:
Moje podejście do handlu owadami jest bardzo podobne do tego, które wyraził Grzegorz Banasiak w swym poście powyżej.
Wracając do procederu handlu owadami na zaliczenia studenckie - to uważam takie praktyki za chore i dla mnie jest to to samo co np. kupowanie prac magisterskich. A jeśli to co pisze elvis jest prawdą - czyli, że na jakiejś uczelni na liście owadów do zaliczeń są gatunki chronione - to to już jest informacja nie tylko poruszająca, ale przerażająca.
I jeszcze taka dygresja - czy ci którzy jeżdżą na giełdę w Pradze i inne podobne giełdy w celu zakupu różnych rarytasów i gatunków chronionych (sic!), zastanowli się kiedyś nad tym, że to właśnie oni nakręcają popyt na te gatunki u handlarzy?
Wracając do procederu handlu owadami na zaliczenia studenckie - to uważam takie praktyki za chore i dla mnie jest to to samo co np. kupowanie prac magisterskich. A jeśli to co pisze elvis jest prawdą - czyli, że na jakiejś uczelni na liście owadów do zaliczeń są gatunki chronione - to to już jest informacja nie tylko poruszająca, ale przerażająca.
I jeszcze taka dygresja - czy ci którzy jeżdżą na giełdę w Pradze i inne podobne giełdy w celu zakupu różnych rarytasów i gatunków chronionych (sic!), zastanowli się kiedyś nad tym, że to właśnie oni nakręcają popyt na te gatunki u handlarzy?
- Wujek Adam [†]
- Posty: 3305
- Rejestracja: środa, 30 maja 2007, 20:17
- UTM: DC98
- Specjalność: Cerambycidae
- Lokalizacja: Warszawa
Praga, serie, A. krueperi, wymiany, handel itp...
Eh,
Kilka z tu wypowiadających się osób (w tym ja również ) mają wyraźne tendencje wielowątkowych i niezbyt zorganizowanych a także off-topowych wypowiedzi. Powstał niezły bałagan, bo część osób ustosunkowuje się do fragmentów opinii sprzed kilku postów. Mamy tu wiec dyskusję o studenckim handlu, praskiej giełdzie, i kilku(nastu) kwestiach jeszcze, z dodatkiem prywatnych wycieczek...
I co z tym zrobić?
Nie wypada jednak zostawić Pana Romana Królika bez odpowiedzi. Postaram się to zrobić krótko, by tym privem znów nie przekierowywać zasadniczego tematu dyskusji.
Co komu daje ile do myślenia jest niewątpliwie ciekawe, ale mało istotne. Rozmawiamy o fakcie handlu owadami na giełdzie w Pradze. Tak jak napisałem - niczego tam nie sprzedaje, a kto sądzi inaczej zwyczajnie zarzuca mi kłamstwo. Nie interesują mnie domniemania, przypuszczenia i jakieś cienie podejrzeń. Prawda jest taka jak powiedziałem, a źle zaprojektowany experyment może tu dać jedynie mylne pseudo-wnioski i pseudo-dowody.
Nie mówiliśmy tu o handlu wymiennym, a o sprzedawaniu owadów. Czemu ma służyć taka zabawa
semantyczna z podciąganiem wymiany pod wątek finansowy? Czy ktoś nie zrozumiał, że relacja owad za pieniądze jest zasadniczym tematem tej dyskusji? W sprawie wymian proponuje założyć oddzielny wątek, bo robi się kompletny nieporządek.
Zastanowiłem się nad swoimi cytowanymi słowami, a nawet wg rady przeczytałem je na głos. I nadal je podtrzymuje wciąż widząc ich oczywistość. Uparcie twierdzę, ze oferując ciekawe i rzadkie gatunki oczekujemy, że również w zamian dostaniemy coś cennego. Przynajmniej jakoś do tej pory tak to działało w moim przypadku. Ale jeżeli to głupie, nielogiczne, niestosowne (no nie wiem jakie jaszcze), to chętnie zaproponuję wymianę na innych zasadach: oferuję Panu Romanowi Królikowi po parce: Acanthocinus aedilis, Asemum striatum i Glaphyra umbelattarum, a w zamian oczekuję: Acanthocinus xhanthoneurus, Asemum tenuicorne i Glaphyra schmidti. Może tak być?
Nie przesadziłem z ilością? Za długa seria? Proszę mnie dokładnie poinstruować ile okazów danego gatunku mogę zaoferować, by nie narazić się na oburzenie i krytykę...
A tego, co się dzieje dalej po wymianie z naszymi okazami nie jesteśmy w stanie kontrolować. Chyba, że na pokrywach, skrzydłach czy innych widocznych częściach ciała będziemy im wypisywać cieniutkimi literkami: Not for sale!!!
Wartość rynkowa Aegomorphus krueperi na zeszłej giełdzie wynosiła ok 100 - 150 Euro. Jeden okaz przyjechał stamtąd ze mną - nabyty drogą wymiany (oczywiście dałem za niego 100 zmorszników czerwonych ).
Jak będzie w tym roku zobaczymy. Mnie jednak interesuje to jedynie jako ciekawostka, bo tego gatunku (i jak zwykle żadnych innych) sprzedawał nie będę. A pracę na temat swych doświadczeń A. krueperi napiszę kiedy będę miał czas i poczuję taka potrzebę. Muszę? Czasami jest lepiej, gdy pewne rzeczy utrzymywane są w tajemnicy - np. stanowiska. A dzielenie się swymi informacjami, spostrzeżeniami i doświadczeniami odnośnie prywatnych prac entomologicznych jest moją osobistą sprawą i sam zdecyduję (podobnie jak każdy z nas w takiej sytuacji) komu, w jakiej formie, kiedy i o czym powiedzieć.
A w zasadzie, to bardzo mnie dziwią dywagacje moralne kogoś, kto napisał takie słowa:
"Sam zrobiłem (odpłatnie) kilka zbiorów znajomym, którzy mieli inne zainteresowania. Traktowałem to na równi np. z projektami wszelkiego rodzaju wykonywanymi na zaliczenie z Budownictwa, Inżynierii itp."
I nie chodzi tu nawet o sam handel owadami dla studentów, a raczej o typ prezentowanej mentalności.
Jeżeli ktoś uznaje za normalne dostarczanie studentom czy innym uczniom gotowych prac na takie czy inne zaliczenia, to opadają mi ręce. Kupowanie gotowych "magisterek", a może i doktoratów? Dodam tu, że nie chodzi nawet o moje poglądy, ale w naszym kraju (i w innych cywilizowanych także) takie rzeczy są po prostu KARALNE!!! Proszę zresztą przeczytać wypowiedzi np. Pana Pawła Jałoszyńskiego - tam w tej kwestii jest wszystko, i ja chyba jeszcze dobitniej nie muszę nic dodawać
Miało być krótko Przepraszam i postaram się na przyszłość odpowiadać jakoś ogólniej i mniej off-topowo.
Pozdrawiam!
Wujek Adam
Kilka z tu wypowiadających się osób (w tym ja również ) mają wyraźne tendencje wielowątkowych i niezbyt zorganizowanych a także off-topowych wypowiedzi. Powstał niezły bałagan, bo część osób ustosunkowuje się do fragmentów opinii sprzed kilku postów. Mamy tu wiec dyskusję o studenckim handlu, praskiej giełdzie, i kilku(nastu) kwestiach jeszcze, z dodatkiem prywatnych wycieczek...
I co z tym zrobić?
Nie wypada jednak zostawić Pana Romana Królika bez odpowiedzi. Postaram się to zrobić krótko, by tym privem znów nie przekierowywać zasadniczego tematu dyskusji.
Co komu daje ile do myślenia jest niewątpliwie ciekawe, ale mało istotne. Rozmawiamy o fakcie handlu owadami na giełdzie w Pradze. Tak jak napisałem - niczego tam nie sprzedaje, a kto sądzi inaczej zwyczajnie zarzuca mi kłamstwo. Nie interesują mnie domniemania, przypuszczenia i jakieś cienie podejrzeń. Prawda jest taka jak powiedziałem, a źle zaprojektowany experyment może tu dać jedynie mylne pseudo-wnioski i pseudo-dowody.
Nie mówiliśmy tu o handlu wymiennym, a o sprzedawaniu owadów. Czemu ma służyć taka zabawa
semantyczna z podciąganiem wymiany pod wątek finansowy? Czy ktoś nie zrozumiał, że relacja owad za pieniądze jest zasadniczym tematem tej dyskusji? W sprawie wymian proponuje założyć oddzielny wątek, bo robi się kompletny nieporządek.
Zastanowiłem się nad swoimi cytowanymi słowami, a nawet wg rady przeczytałem je na głos. I nadal je podtrzymuje wciąż widząc ich oczywistość. Uparcie twierdzę, ze oferując ciekawe i rzadkie gatunki oczekujemy, że również w zamian dostaniemy coś cennego. Przynajmniej jakoś do tej pory tak to działało w moim przypadku. Ale jeżeli to głupie, nielogiczne, niestosowne (no nie wiem jakie jaszcze), to chętnie zaproponuję wymianę na innych zasadach: oferuję Panu Romanowi Królikowi po parce: Acanthocinus aedilis, Asemum striatum i Glaphyra umbelattarum, a w zamian oczekuję: Acanthocinus xhanthoneurus, Asemum tenuicorne i Glaphyra schmidti. Może tak być?
Nie przesadziłem z ilością? Za długa seria? Proszę mnie dokładnie poinstruować ile okazów danego gatunku mogę zaoferować, by nie narazić się na oburzenie i krytykę...
A tego, co się dzieje dalej po wymianie z naszymi okazami nie jesteśmy w stanie kontrolować. Chyba, że na pokrywach, skrzydłach czy innych widocznych częściach ciała będziemy im wypisywać cieniutkimi literkami: Not for sale!!!
Wartość rynkowa Aegomorphus krueperi na zeszłej giełdzie wynosiła ok 100 - 150 Euro. Jeden okaz przyjechał stamtąd ze mną - nabyty drogą wymiany (oczywiście dałem za niego 100 zmorszników czerwonych ).
Jak będzie w tym roku zobaczymy. Mnie jednak interesuje to jedynie jako ciekawostka, bo tego gatunku (i jak zwykle żadnych innych) sprzedawał nie będę. A pracę na temat swych doświadczeń A. krueperi napiszę kiedy będę miał czas i poczuję taka potrzebę. Muszę? Czasami jest lepiej, gdy pewne rzeczy utrzymywane są w tajemnicy - np. stanowiska. A dzielenie się swymi informacjami, spostrzeżeniami i doświadczeniami odnośnie prywatnych prac entomologicznych jest moją osobistą sprawą i sam zdecyduję (podobnie jak każdy z nas w takiej sytuacji) komu, w jakiej formie, kiedy i o czym powiedzieć.
A w zasadzie, to bardzo mnie dziwią dywagacje moralne kogoś, kto napisał takie słowa:
"Sam zrobiłem (odpłatnie) kilka zbiorów znajomym, którzy mieli inne zainteresowania. Traktowałem to na równi np. z projektami wszelkiego rodzaju wykonywanymi na zaliczenie z Budownictwa, Inżynierii itp."
I nie chodzi tu nawet o sam handel owadami dla studentów, a raczej o typ prezentowanej mentalności.
Jeżeli ktoś uznaje za normalne dostarczanie studentom czy innym uczniom gotowych prac na takie czy inne zaliczenia, to opadają mi ręce. Kupowanie gotowych "magisterek", a może i doktoratów? Dodam tu, że nie chodzi nawet o moje poglądy, ale w naszym kraju (i w innych cywilizowanych także) takie rzeczy są po prostu KARALNE!!! Proszę zresztą przeczytać wypowiedzi np. Pana Pawła Jałoszyńskiego - tam w tej kwestii jest wszystko, i ja chyba jeszcze dobitniej nie muszę nic dodawać
Miało być krótko Przepraszam i postaram się na przyszłość odpowiadać jakoś ogólniej i mniej off-topowo.
Pozdrawiam!
Wujek Adam
Ostatnio zmieniony niedziela, 26 sierpnia 2007, 18:29 przez Wujek Adam [†], łącznie zmieniany 1 raz.
- Tomasz Mokrzycki
- Posty: 627
- Rejestracja: sobota, 21 kwietnia 2007, 11:33
- Lokalizacja: Warszawa
- Roman Królik
- Posty: 311
- Rejestracja: środa, 4 lutego 2004, 14:19
- Lokalizacja: Kluczbork
Re: Praga, serie, A. krueperi, wymiany, handel itp...
No cóż. Już przy poprzedniej mojej wypowiedzi mogłem skwitować to jednym porzekadłem: "Uderz w stół a nożyce się odezwą".Wujek Adam pisze:Nie wypada jednak zostawić Pana Romana Królika bez odpowiedzi. Postaram się to zrobić krótko, by tym privem znów nie przekierowywać zasadniczego tematu dyskusji.
Co komu daje ile do myślenia jest niewątpliwie ciekawe, ale mało istotne. Rozmawiamy o fakcie handlu owadami na giełdzie w Pradze. Tak jak napisałem - niczego tam nie sprzedaje, a kto sądzi inaczej zwyczajnie zarzuca mi kłamstwo. Nie interesują mnie domniemania, przypuszczenia i jakieś cienie podejrzeń. Prawda jest taka jak powiedziałem, a źle zaprojektowany experyment może tu dać jedynie mylne pseudo-wnioski i pseudo-dowody.
W żadnym punkcie mej pierwszej wypowiedzi nie wymieniłem żadnego nazwiska, a Pan Wujek odebrał to bardzo osobiście i rozpoczął kontratak Ciekawe...
Dla nieumiejących czytać i lub czytających między wierszami: tytuł tego wątku to "Handel owadami" a nie "sprzedaż za pieniądze". Dla mnie handel ma szersze znaczenie, nieważne czy za towar, gotówkę czy d...ę jak w przypadku seksafery.Wujek Adam pisze:Nie mówiliśmy tu o handlu wymiennym, a o sprzedawaniu owadów. Czemu ma służyć taka zabawa semantyczna z podciąganiem wymiany pod wątek finansowy?
To przykre, że chłowiek, który chlubi się być obrońcą przyrody, w rzadkich gatunkach widzi tylko wartość wymienną na inne rzadkie gatunki. Ja w nich widzę trochę więcej.Wujek Adam pisze:Zastanowiłem się nad swoimi cytowanymi słowami, a nawet wg rady przeczytałem je na głos. I nadal je podtrzymuje wciąż widząc ich oczywistość. Uparcie twierdzę, ze oferując ciekawe i rzadkie gatunki oczekujemy, że również w zamian dostaniemy coś cennego. Przynajmniej jakoś do tej pory tak to działało w moim przypadku. Ale jeżeli to głupie, nielogiczne, niestosowne (no nie wiem jakie jaszcze), to chętnie zaproponuję wymianę na innych zasadach...
Za zaproponowaną wymianę dziękuję a i również za każdą inną w przyszłości. Natomiast, jeżeli kiedykolwiek wejdę w posiadanie Acanthocinus xhanthoneurus, Asemum tenuicorne i Glaphyra schmidti w ilości więcej niż para chętnie podaruję.
No proszę, a ja widziałem okaz i nie zainteresowałem się za ile?Wujek Adam pisze:Wartość rynkowa Aegomorphus krueperi na zeszłej giełdzie wynosiła ok 100 - 150 Euro.
Co oznacza termin: "prywatne prace entomologiczne?" Czyżby Nauka zeszła do podziemia? To w takim razie informuję, że rozpracowałem biologię bardzo rzadkiego chrząszcza ale powiem tylko znajomym Aha, zapomniałem dodać, że odkryłem go na stanowisku w pobliskiej Palearktyce.Wujek Adam pisze:A pracę na temat swych doświadczeń A. krueperi napiszę kiedy będę miał czas i poczuję taka potrzebę. Muszę? Czasami jest lepiej, gdy pewne rzeczy utrzymywane są w tajemnicy - np. stanowiska. A dzielenie się swymi informacjami, spostrzeżeniami i doświadczeniami odnośnie prywatnych prac entomologicznych jest moją osobistą sprawą i sam zdecyduję (podobnie jak każdy z nas w takiej sytuacji) komu, w jakiej formie, kiedy i o czym powiedzieć.
A w zasadzie, to bardzo mnie dziwią dywagacje moralne kogoś, kto napisał takie słowa:
Wypraszam sobie dokonywanie ocen moralnych mojej osoby. Ja przynajmniej przyznałem się do tego co zrobiłem i nie udowadniam wszystkim, że to cacy. Ty natomiast idziesz w zaparte i pogrążasz się na własne życzenie.Wujek Adam pisze: "Sam zrobiłem (odpłatnie) kilka zbiorów znajomym, którzy mieli inne zainteresowania. Traktowałem to na równi np. z projektami wszelkiego rodzaju wykonywanymi na zaliczenie z Budownictwa, Inżynierii itp."
I nie chodzi tu nawet o sam handel owadami dla studentów, a raczej o typ prezentowanej mentalności.
- Robert Rosa
- Posty: 411
- Rejestracja: sobota, 26 lutego 2005, 16:46
- Lokalizacja: Piła
Re: Studenci, a raczej praska giełda
Wujku Adamie!! Jesteś za tym, aby ktoś kto ciebie nie "czuje" powiedział to wprost ...próbowałem, ale po tym co wypisujesz i jak podchodzisz do niektórych spraw , piszę: CHYBA JEDNAK CIĘ NIE LUBIĘ.
A dlaczego?! Ano:
- piszerz, że jedynym guru od "A.krueperi." jesteś - ja pierdzielę ... porażka, i tak jak Roman wtrącił... gdzie jakieś opracowanie na ten temat??
- piszerz, że jeśli nie znamy jego biologii, to guzik nam się wtrącać do tego... czyli wynika z tego, że jeśli wyhaczyłeś w BPN bogate stanowisko, to możesz traktować je jak swoją własność??? bo jak 200exx. to sobie można z 50-100 łyknąć (długa seria co??)- do łba by mi to nie przyszło...szkoda, że pręgierze zlikwidowano
- jako znawca biologii piszerz, że jakiś rzadki gatunek może przecież "ewoluować" w krótkim czasie w pospoliciucha - większego idiotyzmu dawno nie słyszałem ... a odwrotnie zdarzyć się nie może... napisałeś jakąś teorię na temat, że idzie to tylko w jedną stronę?? ... choć teoria zaiste ciekawa, bo wygodna.
- i tak na koniec, bo coś doczepiają się do Ciebie o jakieś zezwolenia na BPN (?!) - chyba z gegry jestem niedoukiem, jak my tu wszyscy... co ma do rzeczy zezwolenie Wojewody Mazowieckiego do BPN?? ... nikak nie qmam .... może zechciałbyś kolegom wyjaśnić ocokaman?? , a nie robić nam wodę z mózgu. Zezwolenie mógł wydać jedynie Minister i jeśli wydał , to oszukałeś go, bo nie zbierasz w celach naukowych (badania), tylko jak się przyznajesz ... na wymiankę!!! Czy to na pewno o BPN chodzi, bo aż się zastanawiać zacząłem , czy czytałem swego czasu naszą ustawę o ochr. przyrody czy może etiopską. Nie wiem o co chodzi, ale chętnie bym jakieś wyjaśnienie zarzutów stawianych przez "Aunt Eve" wysłuchał.
To tyle ... w chamski sobie sposób.
A dlaczego?! Ano:
- piszerz, że jedynym guru od "A.krueperi." jesteś - ja pierdzielę ... porażka, i tak jak Roman wtrącił... gdzie jakieś opracowanie na ten temat??
- piszerz, że jeśli nie znamy jego biologii, to guzik nam się wtrącać do tego... czyli wynika z tego, że jeśli wyhaczyłeś w BPN bogate stanowisko, to możesz traktować je jak swoją własność??? bo jak 200exx. to sobie można z 50-100 łyknąć (długa seria co??)- do łba by mi to nie przyszło...szkoda, że pręgierze zlikwidowano
- jako znawca biologii piszerz, że jakiś rzadki gatunek może przecież "ewoluować" w krótkim czasie w pospoliciucha - większego idiotyzmu dawno nie słyszałem ... a odwrotnie zdarzyć się nie może... napisałeś jakąś teorię na temat, że idzie to tylko w jedną stronę?? ... choć teoria zaiste ciekawa, bo wygodna.
- i tak na koniec, bo coś doczepiają się do Ciebie o jakieś zezwolenia na BPN (?!) - chyba z gegry jestem niedoukiem, jak my tu wszyscy... co ma do rzeczy zezwolenie Wojewody Mazowieckiego do BPN?? ... nikak nie qmam .... może zechciałbyś kolegom wyjaśnić ocokaman?? , a nie robić nam wodę z mózgu. Zezwolenie mógł wydać jedynie Minister i jeśli wydał , to oszukałeś go, bo nie zbierasz w celach naukowych (badania), tylko jak się przyznajesz ... na wymiankę!!! Czy to na pewno o BPN chodzi, bo aż się zastanawiać zacząłem , czy czytałem swego czasu naszą ustawę o ochr. przyrody czy może etiopską. Nie wiem o co chodzi, ale chętnie bym jakieś wyjaśnienie zarzutów stawianych przez "Aunt Eve" wysłuchał.
To tyle ... w chamski sobie sposób.
Witam ponownie!
Chciałbym ponownie włączyć się w dyskusję: sprawa poruszona przez Elvisa
Moje osobiste zdanie - i tak jest to przegięcie bo znając desperacje studenta który musi zaliczyć przedmiot, będzie miał w d.... że złapał taki okaz w Polsce (dotyczy to tylko tych studentów którzy idą po trupach - w tym wypadku dosłownie). A co do uczelni na której taka lista jest obowiązująca to program nauczania tego przedmiotu wydaje mi się trochę przestarzały...
Na pocieszenie mogę powiedzieć że nie widziałem jeszcze żeby ktoś oddał zestaw zawierajace takie gatunki jak Cerambyxy czy Lucanidy.
W odpowiedzi do Pawła Jałoszyńskiego: realia na polskich uczelniach są takie jakie są, to o czym mówimy to tylko część cwaniactwa (naprawde mała) jaka tam występuje. Z moralnego punktu widzenia kupowanie zbiorów z botaniki, fitopatologii czy entomologii wydaje mi się niczym w porównaniu do ściągania na egzaminach, kolokwiach nawet przy użyciu telefonów komórkowych...
Chciałbym ponownie włączyć się w dyskusję: sprawa poruszona przez Elvisa
Ta wypowiedz jest prawdziwa jednak nie całkowicie. Bowiem na tej samej liście a właściwie na jej wstępie widnieje taki zapis:"Okazy gatunków podlegające w Polsce ochronie prawnej można zebrać w krajach, w których gatunki te nie są chronione" I tak jak w tym poście zdanie to jest napisane wytłuszczonym drukiem."Imagines za 4 pkt: Modliszki. Kosoń czarny;.Trzyszcz leśny;.Liszkarz tęcznik;.Wałkarz lipczyk; Zakliniec; Ciołek matowy;.Jelonek rogacz; Bogatek wiejski; .Bogatek ośmioplamkowy; .Majka lekarska;.Borodziej próchnik;. Kozioróg dębosz; .Kozioróg bukowiec; .Żerdzianka Urussowa; .Zgrzypik twardokrywka; Przeziernik osowiec; Przeziernik olchowiec
Aby zaliczyć trzeba nazbierać 40 pkt."
Było też sporo wadów pospolitych/szkodników były one za 2pkt.
Moje osobiste zdanie - i tak jest to przegięcie bo znając desperacje studenta który musi zaliczyć przedmiot, będzie miał w d.... że złapał taki okaz w Polsce (dotyczy to tylko tych studentów którzy idą po trupach - w tym wypadku dosłownie). A co do uczelni na której taka lista jest obowiązująca to program nauczania tego przedmiotu wydaje mi się trochę przestarzały...
Na pocieszenie mogę powiedzieć że nie widziałem jeszcze żeby ktoś oddał zestaw zawierajace takie gatunki jak Cerambyxy czy Lucanidy.
W odpowiedzi do Pawła Jałoszyńskiego: realia na polskich uczelniach są takie jakie są, to o czym mówimy to tylko część cwaniactwa (naprawde mała) jaka tam występuje. Z moralnego punktu widzenia kupowanie zbiorów z botaniki, fitopatologii czy entomologii wydaje mi się niczym w porównaniu do ściągania na egzaminach, kolokwiach nawet przy użyciu telefonów komórkowych...
- Jacek Kalisiak
- Posty: 3269
- Rejestracja: wtorek, 24 sierpnia 2004, 14:50
- Lokalizacja: Łódź
- Podziękował(-a): 5 times
Niezależnie czy to uczelnia państwowa czy prywatna, to nie dość, że to jest żenujące, to jest chyba nawet czymś więcej niż namawianie do łamania prawa. Gatunki prawnie chronione w Polsce nie mogą być przywiezione na teren naszego kraju. Porażka
Wielokrotnie słyszałem, również na tym forum, jacy to głupi studenci teraz przychodzą na studia Czy takie opinie formułują ci sami, co wymagają tych chronionych?
Wielokrotnie słyszałem, również na tym forum, jacy to głupi studenci teraz przychodzą na studia Czy takie opinie formułują ci sami, co wymagają tych chronionych?
Ostatnio zmieniony niedziela, 26 sierpnia 2007, 20:15 przez Jacek Kalisiak, łącznie zmieniany 1 raz.
- Roman Królik
- Posty: 311
- Rejestracja: środa, 4 lutego 2004, 14:19
- Lokalizacja: Kluczbork
I jeszcze w temacie zbiorów studenckich.
Swego czasu dużo dyskutowałem z moimi znajomymi, jeszcze w czasach, gdy byłem studentem i później, gdy odwiedzałem moich znajomych asystentów na uczelni.
Zadaniem studenta jest dostarczyć zbiór na zaliczenie.
Celem takiego zadania jest:
1. sprawdzić wiedzę i umiejętności studenta w zakresie rozpoznawania, zbierani i preparowania owadów.
2. zgromadzenie okazów dydaktycznych by następne roczniki studentów miały się z czego uczyć.
Z tego drugiego powodu powstają tzw. "listy owadów za punkty", gdzie szczególnie poszukiwany szkodnik jest wyżej punktowany od innych. Dodam jeszcze, że bywa tak, że przypisuje się gatunki do osób (tak było w czasach, gdy ja studiowałem). I snuł się po plantacjach topolowych taki nieszczęśnik po próżnicy wypatrując rzemlika topolowca którego mu przypisano do znalezienia. I co? Miał popełnić samobójstwo we wrześniu jak go nie znalazł czy pozyskać w inny, "mniej zalecany" sposób?
Pomijam tu kwestię moralnie naganną i noszącą znamiona przestępstwa, gdy na tych listach są umieszczane gatunki chronione.
Niektórzy studenci (niestety z moich obserwacji wynika, że jest ich coraz więcej) mają "gdzieś" enotmologię czy z racji innych zainteresowań czy olewania wszystkiego jak leci. Stąd powstał rynek sprzedaży gotowych zbiorów.
Często zastanawialiśmy się, czy tępić proceder dostarczania kupnych zbiorów (to, że nie został zrobiony osobiście widać jak na dłoni). Były nawet takie próby ale po pierwsze delikwent "szedł w zaparte", że to z wymiany pomiędzy studentami a po drugie w skrajnych przypadkach prowadziło to do fałszowania etykiet. Nie ma przecież nakazu zebrania wszystkiego osobiście. Sam w czasach studenckich wymieniałem się okazami, np. trafiłem na rójkę kornika modrzewiowca i ścigi modrzewiowej i podarowałem kilka okazów koledze, który miał je w wykazie wymaganych. W zamian on mi wskazał żródło poszukiwanego (przypisanego do mojej osoby) gatunku (nie pamiętam już, co to było).
Uznaliśmy więc po latach doswiadczeń, że nadrzędną sprawą jest rzetelność etykietowania i np. problemy miał gość, który udowadniał, że Acmaeoderella mimonti złapał w okolicach Opola, niż ten, u którego w zbiorze były okazy podpisywane innymi nazwiskami zbieraczy.
Wielu moich znajomych dręczy mnie co roku, bo kolejne pokolenia leśników muszą oddać zbiór owadów, czy bym nie miał takiego, czy innego gatunku. Często ogałacam swoje zbiory i rozdaję. W efekcie nie mam już prawie żadnych okazów z tzw. szkodników leśnych, a niektórych trochę szkoda, bo gdzie teraz znajdę ogłodka wiązowca, czy o. karzełka Oczywiście dane na etykietach, włacznie z moim nazwiskiem sa oryginalne.
Podsumowując:
1. na ocenę z przedmiotu zwanym Entomologią składa się wiele czynników, nie tylko sam zbiór.
2. Udowodnienie delikwentowi, że zbiór kupił w całości jest niewykonalne a przynajmniej znacznie utrudnione. Stąd jak mniemam ocena tylko dostateczna, choćby student błyszczał wiedzą (skrajny, prawie niemożliwy przypadek) na egzaminie ustnym.
3. Lepiej mieć rzetelnie opisany zbiór nawet nie zbierany osobiście (student nie boi napisać prawdy na etykietce) niż wątpliwego pochodzenia rarytasy. Część bowiem okazów na uczelniach jest jednak włączanych do zbiorów porównawczych.
I na koniec jeszcze uwaga na temat sprzedawców takich zbiorów. Często poświecają oni wiele czasu na ich sporządzenie. Hodują z poczwarek, kokonów, bobówek zebranych przez leśników w ramach jesiennych poszukiwań szkodników sosny. Zbierają z i spod wszelakich pułapek służących do odłowu szkodników. Są to gatunki pospolite i niejednokrotnie zwalczane przez ALP.
Nie przynosi to praktycznie żadnej szkody dla środowiska i nie stawiałbym ich na równi z gościem, który wchodzi w rezerwat ścisły i "goli" baldachy z gatunku, który występuje tam i tylko tam w Polsce.
Swego czasu dużo dyskutowałem z moimi znajomymi, jeszcze w czasach, gdy byłem studentem i później, gdy odwiedzałem moich znajomych asystentów na uczelni.
Zadaniem studenta jest dostarczyć zbiór na zaliczenie.
Celem takiego zadania jest:
1. sprawdzić wiedzę i umiejętności studenta w zakresie rozpoznawania, zbierani i preparowania owadów.
2. zgromadzenie okazów dydaktycznych by następne roczniki studentów miały się z czego uczyć.
Z tego drugiego powodu powstają tzw. "listy owadów za punkty", gdzie szczególnie poszukiwany szkodnik jest wyżej punktowany od innych. Dodam jeszcze, że bywa tak, że przypisuje się gatunki do osób (tak było w czasach, gdy ja studiowałem). I snuł się po plantacjach topolowych taki nieszczęśnik po próżnicy wypatrując rzemlika topolowca którego mu przypisano do znalezienia. I co? Miał popełnić samobójstwo we wrześniu jak go nie znalazł czy pozyskać w inny, "mniej zalecany" sposób?
Pomijam tu kwestię moralnie naganną i noszącą znamiona przestępstwa, gdy na tych listach są umieszczane gatunki chronione.
Niektórzy studenci (niestety z moich obserwacji wynika, że jest ich coraz więcej) mają "gdzieś" enotmologię czy z racji innych zainteresowań czy olewania wszystkiego jak leci. Stąd powstał rynek sprzedaży gotowych zbiorów.
Często zastanawialiśmy się, czy tępić proceder dostarczania kupnych zbiorów (to, że nie został zrobiony osobiście widać jak na dłoni). Były nawet takie próby ale po pierwsze delikwent "szedł w zaparte", że to z wymiany pomiędzy studentami a po drugie w skrajnych przypadkach prowadziło to do fałszowania etykiet. Nie ma przecież nakazu zebrania wszystkiego osobiście. Sam w czasach studenckich wymieniałem się okazami, np. trafiłem na rójkę kornika modrzewiowca i ścigi modrzewiowej i podarowałem kilka okazów koledze, który miał je w wykazie wymaganych. W zamian on mi wskazał żródło poszukiwanego (przypisanego do mojej osoby) gatunku (nie pamiętam już, co to było).
Uznaliśmy więc po latach doswiadczeń, że nadrzędną sprawą jest rzetelność etykietowania i np. problemy miał gość, który udowadniał, że Acmaeoderella mimonti złapał w okolicach Opola, niż ten, u którego w zbiorze były okazy podpisywane innymi nazwiskami zbieraczy.
Wielu moich znajomych dręczy mnie co roku, bo kolejne pokolenia leśników muszą oddać zbiór owadów, czy bym nie miał takiego, czy innego gatunku. Często ogałacam swoje zbiory i rozdaję. W efekcie nie mam już prawie żadnych okazów z tzw. szkodników leśnych, a niektórych trochę szkoda, bo gdzie teraz znajdę ogłodka wiązowca, czy o. karzełka Oczywiście dane na etykietach, włacznie z moim nazwiskiem sa oryginalne.
Podsumowując:
1. na ocenę z przedmiotu zwanym Entomologią składa się wiele czynników, nie tylko sam zbiór.
2. Udowodnienie delikwentowi, że zbiór kupił w całości jest niewykonalne a przynajmniej znacznie utrudnione. Stąd jak mniemam ocena tylko dostateczna, choćby student błyszczał wiedzą (skrajny, prawie niemożliwy przypadek) na egzaminie ustnym.
3. Lepiej mieć rzetelnie opisany zbiór nawet nie zbierany osobiście (student nie boi napisać prawdy na etykietce) niż wątpliwego pochodzenia rarytasy. Część bowiem okazów na uczelniach jest jednak włączanych do zbiorów porównawczych.
I na koniec jeszcze uwaga na temat sprzedawców takich zbiorów. Często poświecają oni wiele czasu na ich sporządzenie. Hodują z poczwarek, kokonów, bobówek zebranych przez leśników w ramach jesiennych poszukiwań szkodników sosny. Zbierają z i spod wszelakich pułapek służących do odłowu szkodników. Są to gatunki pospolite i niejednokrotnie zwalczane przez ALP.
Nie przynosi to praktycznie żadnej szkody dla środowiska i nie stawiałbym ich na równi z gościem, który wchodzi w rezerwat ścisły i "goli" baldachy z gatunku, który występuje tam i tylko tam w Polsce.
- Grzegorz Banasiak
- Posty: 4470
- Rejestracja: poniedziałek, 2 lutego 2004, 23:27
- UTM: DC45
- Lokalizacja: Skierniewice
- Podziękował(-a): 3 times
- Podziękowano: 1 time
- Kontakt:
Ostro się zrobiło i niestety bardzo personalnie. Chłopy! Sezon jest, wyżyjcie się w terenie i nie atakujcie się nawzajem. Grono entomologiczne uchodziło od zawsze za kulturalne i opanowane, mam nadzieję, że to się nie zmieni i nie przekształcimy tego forum w małą wojenkę z dużą liczbą lokalnych bitew ?!
No nie róbmy tu PiS'u do cholery
No nie róbmy tu PiS'u do cholery
- Wujek Adam [†]
- Posty: 3305
- Rejestracja: środa, 30 maja 2007, 20:17
- UTM: DC98
- Specjalność: Cerambycidae
- Lokalizacja: Warszawa
Prośba, odpuszczenie i zdziwienie
Cześć!
Mam jakieś nieodparte i przykre wrażenie, że zbyt dużo się tu tłumaczę. Ale niech tam, zrobię to raz jeszcze. Najpierw specjalnie dla Pana Roberta Rosy:
1.Oczywiście, że nie jestem jedynym "specem" od A. krueperi. Ale popatrz na nasze polskie entomologiczne podwórko: o ile się nie mylę, jestem tu pierwszą osobą (jakby co proszę mnie poprawić), która osobiście złowiła ten gatunek i mam - z racji odbytych "roboczogodzin" - największą z nim praktykę w terenie. A co do opracowania na ten temat - przeczytaj sobie uważnie końcówkę mego poprzedniego wątku, tam znajdziesz odpowiedź. Jednak takie postawy jak Twoja powodują, że mam coraz mniejszą chęć do pisania o tym.
2. Czytasz niedokładnie. Nigdzie nie napisałem, ze jakieś stanowisko traktuje jak swoją własność. Ponadto to nie ja pisałem o 200 exx.
3, Kolejna niedokładność: nic takiego nie napisałem, że "jakiś rzadki gatunek może przecież "ewoluować" w krótkim czasie w pospoliciucha" - to jedynie Twoja mylna interpretacja . Napisałem, że: przecież owady - w sprzyjających okolicznościach potrafią nam zrobić niespodziankę i z rarytasu stać się "pospoliciakiem". Nie rozumiesz tego co czytasz? Nie chodzi tu o żadną ewolucje, ale o czasami liczny, a wręcz masowy pojaw niektórych gatunków, które zwykle są rzadkie. Nigdy z czymś takim się nie spotkałeś? Wychodź częściej w teren, a zobaczysz, że ten idiotyzm jednak się zdarza. Sam widziałem bardzo liczne pojawy np. Nivellia saguinosa (w terenie, gdzie nie bywa ona zazwyczaj częsta), Acmaeops marginatus, Ropalopus clavipes czy Acanthocinus reticulatus (wszystko to w Polsce). A są to gatunki uważane za rzadkie, a ja właśnie trafiłem na te sprzyjające okoliczności dla nich...
4. Pozwolenia. W tym wątku prostowałem tylko nieścisłości Cioci Ewy w kwestii jednego z dokumentów jakie posiadam. A jakie mam inne? Nie widzę żadnego powodu by Tobie o tym mówić. A może masz ochotę Drogi Kolego, abyśmy wzajemnie posprawdzali kto co może, do czego ma uprawnienia, co posiada w zbiorach i kto działa zgodnie z prawem? Idziesz na to? Ja wchodzę w ciemno
Nie chodzi o to, czy ja Cię lubię. Nie znam Cię, ale Twoje dziwacznie pokręcone, niezrozumiałe, chaotyczne i jakieś chorobliwe uwagi są po prostu męczące. Są tu osoby, z którymi wchodzę w różnego rodzaju spory, ale z Tobą jest to przelewanie z pustego w próżne. Mam jedną prośbę: czytaj uważnie posty, staraj się je zrozumieć i nie reaguj tak impulsywnie. Potrafisz pisać z sensem, gdy rezygnujesz maski cynizmu i chamstwa, którą w upojeniu nie wiedzieć po co czasem zakładasz.
No, teraz to mnie dopiero znielubiłeś
I słowo do Pana Romana Królika:
Zaiste, trudno dyskutować z kimś, kto z góry zna wynik swego experymentu, a jakiekolwiek zdania są tylko wodą na jego młyn... Pan już wszystko wie, osądził, wydał wyrok i skazał. Co z tego, że niezgodnie z faktami i zdrowym rozsądkiem? Mam nadzieję, że w pracach przyrodniczych kieruje się Pan innymi przesłankami i metodyką?
Nasza dyskusja też nie ma sensu, ale z nieco innych powodów, niż z poprzednikiem. Łączy je jedynie to, że zaczyna być równie nudna. To po prostu fajerwerki próżności i erudycji (z obu stron) przeplatane śliską semantyką (nie z mojej strony). Czy na zdanie: "To przykre, że człowiek, który chlubi się być obrońcą przyrody, w rzadkich gatunkach widzi tylko wartość wymienną na inne rzadkie gatunki. Ja w nich widzę trochę więcej." mam Panu odpowiedzieć tak: A jeszcze bardziej przykre jest, że człowiek mieniący się entomologiem różnicuje owady na coś warte i nic nie warte. I te drugie może w spokoju sumienia mordować milionami z chęci zysku... Bawimy się tak dalej? Przecież to tak naprawdę nic nie dająca i nic nie wnosząca przekomarzanka nawet nie na racje, a na figury retoryczne. Ja odpuszczam. Może sobie mnie Pan jeszcze zacytować w swój ulubiony sposób i przyczepić się do tego czy owego zdania. Nie odpowiem. Nie daję się w to dalej wyciągać, mam ciekawsze i pożyteczniejsze rzeczy do zrobienia. Ale rozumiem, że Pan nie wytrzyma. Dobrze, ostatnie zdanie może należeć do Pana, proszę sobie ulżyć
A co do zasadniczej części dyskusji:
Kolejne zdziwienie Myślałem, że choć wśród wypowiadających się w tym wątku owadoznawców jest jako-taka znajomość prawa Przykre, że Jacek Kalisiak musiał pisać o oczywistości, jaką jest zakaz przywozu do Polski gatunków u nas chronionych. Ponadto obowiązują tu już od kliku lat prawa ochrony przyrody UE, a niektóre z gatunków wymienionych na "studenckiej liście" są chronione w całej Unii!
Rzecz przestaje być śmieszna - zaczyna się groteska. Naprawdę jakaś uczelnia wydaje tak kuriozalne zalecenia? Czy można zdobyć taki dokument w oryginale? Naprawdę - nie uwierzę, póki nie zobaczę!
PZDR!
Wujek Adam
Ps. Pan Grzegorz Banasiak pisał post w tym samym momencie co ja. Podzielam jego zdanie - w tym samym czasie do tego dojrzałem. Właśnie wycofuje się z dwóch wojenek. Czasem lubię się pospierać, ale tylko, jeżeli to do czegoś prowadzi. Uznałem, że w tych dwóch przypadkach nie ma to sensu. A więc o dwa boje mniej...
Mam jakieś nieodparte i przykre wrażenie, że zbyt dużo się tu tłumaczę. Ale niech tam, zrobię to raz jeszcze. Najpierw specjalnie dla Pana Roberta Rosy:
1.Oczywiście, że nie jestem jedynym "specem" od A. krueperi. Ale popatrz na nasze polskie entomologiczne podwórko: o ile się nie mylę, jestem tu pierwszą osobą (jakby co proszę mnie poprawić), która osobiście złowiła ten gatunek i mam - z racji odbytych "roboczogodzin" - największą z nim praktykę w terenie. A co do opracowania na ten temat - przeczytaj sobie uważnie końcówkę mego poprzedniego wątku, tam znajdziesz odpowiedź. Jednak takie postawy jak Twoja powodują, że mam coraz mniejszą chęć do pisania o tym.
2. Czytasz niedokładnie. Nigdzie nie napisałem, ze jakieś stanowisko traktuje jak swoją własność. Ponadto to nie ja pisałem o 200 exx.
3, Kolejna niedokładność: nic takiego nie napisałem, że "jakiś rzadki gatunek może przecież "ewoluować" w krótkim czasie w pospoliciucha" - to jedynie Twoja mylna interpretacja . Napisałem, że: przecież owady - w sprzyjających okolicznościach potrafią nam zrobić niespodziankę i z rarytasu stać się "pospoliciakiem". Nie rozumiesz tego co czytasz? Nie chodzi tu o żadną ewolucje, ale o czasami liczny, a wręcz masowy pojaw niektórych gatunków, które zwykle są rzadkie. Nigdy z czymś takim się nie spotkałeś? Wychodź częściej w teren, a zobaczysz, że ten idiotyzm jednak się zdarza. Sam widziałem bardzo liczne pojawy np. Nivellia saguinosa (w terenie, gdzie nie bywa ona zazwyczaj częsta), Acmaeops marginatus, Ropalopus clavipes czy Acanthocinus reticulatus (wszystko to w Polsce). A są to gatunki uważane za rzadkie, a ja właśnie trafiłem na te sprzyjające okoliczności dla nich...
4. Pozwolenia. W tym wątku prostowałem tylko nieścisłości Cioci Ewy w kwestii jednego z dokumentów jakie posiadam. A jakie mam inne? Nie widzę żadnego powodu by Tobie o tym mówić. A może masz ochotę Drogi Kolego, abyśmy wzajemnie posprawdzali kto co może, do czego ma uprawnienia, co posiada w zbiorach i kto działa zgodnie z prawem? Idziesz na to? Ja wchodzę w ciemno
Nie chodzi o to, czy ja Cię lubię. Nie znam Cię, ale Twoje dziwacznie pokręcone, niezrozumiałe, chaotyczne i jakieś chorobliwe uwagi są po prostu męczące. Są tu osoby, z którymi wchodzę w różnego rodzaju spory, ale z Tobą jest to przelewanie z pustego w próżne. Mam jedną prośbę: czytaj uważnie posty, staraj się je zrozumieć i nie reaguj tak impulsywnie. Potrafisz pisać z sensem, gdy rezygnujesz maski cynizmu i chamstwa, którą w upojeniu nie wiedzieć po co czasem zakładasz.
No, teraz to mnie dopiero znielubiłeś
I słowo do Pana Romana Królika:
Zaiste, trudno dyskutować z kimś, kto z góry zna wynik swego experymentu, a jakiekolwiek zdania są tylko wodą na jego młyn... Pan już wszystko wie, osądził, wydał wyrok i skazał. Co z tego, że niezgodnie z faktami i zdrowym rozsądkiem? Mam nadzieję, że w pracach przyrodniczych kieruje się Pan innymi przesłankami i metodyką?
Nasza dyskusja też nie ma sensu, ale z nieco innych powodów, niż z poprzednikiem. Łączy je jedynie to, że zaczyna być równie nudna. To po prostu fajerwerki próżności i erudycji (z obu stron) przeplatane śliską semantyką (nie z mojej strony). Czy na zdanie: "To przykre, że człowiek, który chlubi się być obrońcą przyrody, w rzadkich gatunkach widzi tylko wartość wymienną na inne rzadkie gatunki. Ja w nich widzę trochę więcej." mam Panu odpowiedzieć tak: A jeszcze bardziej przykre jest, że człowiek mieniący się entomologiem różnicuje owady na coś warte i nic nie warte. I te drugie może w spokoju sumienia mordować milionami z chęci zysku... Bawimy się tak dalej? Przecież to tak naprawdę nic nie dająca i nic nie wnosząca przekomarzanka nawet nie na racje, a na figury retoryczne. Ja odpuszczam. Może sobie mnie Pan jeszcze zacytować w swój ulubiony sposób i przyczepić się do tego czy owego zdania. Nie odpowiem. Nie daję się w to dalej wyciągać, mam ciekawsze i pożyteczniejsze rzeczy do zrobienia. Ale rozumiem, że Pan nie wytrzyma. Dobrze, ostatnie zdanie może należeć do Pana, proszę sobie ulżyć
A co do zasadniczej części dyskusji:
Kolejne zdziwienie Myślałem, że choć wśród wypowiadających się w tym wątku owadoznawców jest jako-taka znajomość prawa Przykre, że Jacek Kalisiak musiał pisać o oczywistości, jaką jest zakaz przywozu do Polski gatunków u nas chronionych. Ponadto obowiązują tu już od kliku lat prawa ochrony przyrody UE, a niektóre z gatunków wymienionych na "studenckiej liście" są chronione w całej Unii!
Rzecz przestaje być śmieszna - zaczyna się groteska. Naprawdę jakaś uczelnia wydaje tak kuriozalne zalecenia? Czy można zdobyć taki dokument w oryginale? Naprawdę - nie uwierzę, póki nie zobaczę!
PZDR!
Wujek Adam
Ps. Pan Grzegorz Banasiak pisał post w tym samym momencie co ja. Podzielam jego zdanie - w tym samym czasie do tego dojrzałem. Właśnie wycofuje się z dwóch wojenek. Czasem lubię się pospierać, ale tylko, jeżeli to do czegoś prowadzi. Uznałem, że w tych dwóch przypadkach nie ma to sensu. A więc o dwa boje mniej...
- Roman Królik
- Posty: 311
- Rejestracja: środa, 4 lutego 2004, 14:19
- Lokalizacja: Kluczbork
Re: Prośba, odpuszczenie i zdziwienie
Zaiste mam do czynienia z jasnowidzem. Chętnie poczytam wyniki mojego eksperymentu, gdzie są opublikowane? Z tego, co pamietam to metodyka przewidywała moją obecność na giełdzie a ta się jeszcze nie odbyła Jeszcze raz przypominam, że w żadnym miejscu tak atakowanej mojej wypowiedzi nie wymieniłem żadnego nazwiska. Nie rozumiem więc skąd ta impulsywna reakcja ze strony jednej osoby.Wujek Adam pisze:I słowo do Pana Romana Królika:
Zaiste, trudno dyskutować z kimś, kto z góry zna wynik swego experymentu, a jakiekolwiek zdania są tylko wodą na jego młyn... Pan już wszystko wie, osądził, wydał wyrok i skazał. Co z tego, że niezgodnie z faktami i zdrowym rozsądkiem? Mam nadzieję, że w pracach przyrodniczych kieruje się Pan innymi przesłankami i metodyką?
Moje prace są ogólnie dostępne, w przypadku trudności z ich zdobyciem wypożyczę. Część z nich jest dostępna w internecie w formie PDF-ów. Proszę ocenić moją metodykę. Z drugiej strony chętnie poczytam publikacje mojego adwersarza.
Nie zgodzę się z tą tezą. To zestawienie moich ogólnych uwag, na temat niepokojącego zjwiska handlu rzadkimi owadami z zajadłym atakiem z drugiej strony połączonym z osobistymi wycieczkami i oceną moralną mojej osoby.Wujek Adam pisze:Przecież to tak naprawdę nic nie dająca i nic nie wnosząca przekomarzanka nawet nie na racje, a na figury retoryczne.
Trzymam za słowo!Wujek Adam pisze:Nie odpowiem.
-
- Posty: 1887
- Rejestracja: czwartek, 5 lutego 2004, 02:00
- Lokalizacja: Palearktyka
Re: Prośba, odpuszczenie i zdziwienie
Temat handlu owadami i watki poboczne sprowadzaja sie do przedstawiania wlasnych, osobistych, prywatnych ocen moralnych. Nie ma tutaj zadnych kryteriow obiektywnych do roztrzasania, jest tylko kwestia co dla kogo jest akceptowalne i ewentualnie dlaczego. Jak dyskusja jest na temat tylko i wylacznie moralnosci zamiast spraw nieco bardziej obiektywnych, to robi sie z tego zawsze i nieodmiennie sejm IV RP. Pamietajcie o tym wchodzac w taka dyskusje.
Proponuje chwilowo wstrzymac sie od kontynuowania tego tematu i ewentualnie wrocic do niego po najblizszej praskiej gieldzie.
Pawel
Proponuje chwilowo wstrzymac sie od kontynuowania tego tematu i ewentualnie wrocic do niego po najblizszej praskiej gieldzie.
Pawel
- Piotr Pawlikiewicz
- Posty: 612
- Rejestracja: poniedziałek, 11 października 2004, 10:48
- UTM: CC71
- Lokalizacja: Łask
- Kontakt:
Ja czegoś nie rozumiem A. krueperi jest wart 150 euro na giełdzie. Zakładając że sprzedasz swoje osobniki otrzymasz pewną ilość gotówki. Za tę pieniądze zapewne byś kupił pewną ilość owadów. No ale ty zaznaczasz, że nie sprzedajesz owadów, tylko wymieniasz. No to mam pytanie na które odpowiesz po giełdzie, ile będą kosztowały owady które dostaniesz w zamian za A. krueperi. Podejrzewam, że nie będzie to oszukańczy handel tak jak kiedyś za koraliki można było kupić sobie murzynkę, trzcinkę i coś tam jeszcze. I czy taka twoja "wymiana" to również nie jest handel z pominięciem tylko pieniądza. Przecież obecnie wiele transakcji również dokonuję się nie widząc pieniędzy. Sam powiedziałeś że nałapałeś kilkanaście osobników tego gatunku, po to by otrzymać za nie równie ciekawe inne.
Nie jest to broń boże jakaś osobista wycieczka, tylko zaznaczenie że wymiana to również handel. Ja sam wymieniam się od czasu do na gatunki, wiele osób również to robi. Natomiast nigdy nie robiłem tak, że świadomie pobierałem ileś tam osobników których przeznaczeniem miała być tylko wymiana (handel).
Nie zauważyłem postu Pawła, rzeczywiście odpuśćmy sobie. Coś za nerwowo się stało ostatnio na forum.
Nie jest to broń boże jakaś osobista wycieczka, tylko zaznaczenie że wymiana to również handel. Ja sam wymieniam się od czasu do na gatunki, wiele osób również to robi. Natomiast nigdy nie robiłem tak, że świadomie pobierałem ileś tam osobników których przeznaczeniem miała być tylko wymiana (handel).
Nie zauważyłem postu Pawła, rzeczywiście odpuśćmy sobie. Coś za nerwowo się stało ostatnio na forum.
- Wujek Adam [†]
- Posty: 3305
- Rejestracja: środa, 30 maja 2007, 20:17
- UTM: DC98
- Specjalność: Cerambycidae
- Lokalizacja: Warszawa
Sprzedarz / wymiana
Zgoda, odpuśćmy
(przynajmniej w tonie )
Dostrzegam pewne" zmęczenie materiału". Sam też się zmęczyłem, ale postaram się jeszcze grzecznie odpowiedzieć na ciekawe pytanie Pana Piotra Pawlikiewicza.
To racja, że z pewnego punktu widzenia wymiana jest także handlem. Lecz, jak już pisałem, to dla mnie tylko zagrywka semantyczna. Popatrzmy: kładąc się do łózka z kobitką staramy się zapewnić jej szczęście. To też możemy nazwać handlem: orgazm za orgazm . Tu też poniekąd przez cały czas handlujemy: pogląd za pogląd, cios za cios, docinek za docinek. To kwestia spojrzenia. Dlatego pragnąłem się tu skupić na konkretnej relacji: owad za pieniądze.
A ta właśnie relacja osobiście mi się nie podoba. Tutaj do głosu dochodzi chęć zysku. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że zyskiem są także nowe, nabyte drogą wymiany okazy w zborze. Lecz mi chodzi o zysk materialny = gotówkowy, finansowy, no rozumiecie? Nie chcę zarabiać w ten sposób na owadach, traktując ich po prostu jak towar na sprzedaż. W moim odczuciu takie rozumowanie stoi w głębokiej sprzeczności nie tylko z postawą, jaką powinien przyjmować entomolog, ale szerzej - przyrodnik. Nie można marginalizować i bagatelizować życia stworzeń traktując je jako źródło dochodowe. Ponadto rynek wymian jest w pewien sposób ograniczony, a rynek handlowo-gotówkowy (zwłaszcza w ujęciu "studenckim") nie. I jeszcze jedna kwestia: żeby drogą wymiany nabyć naprawdę atrakcyjny gatunek sam muszę się najpierw postarać, by zaoferować coś równie cennego (pomijam tu wymiany indiańskie w stylu: złoto za lusterka czy paciorki). A jeśliby przyjąć, że kupienie/sprzedanie owada jest tym samym, co wymiana to dojdziemy do prostego wniosku, że kto jest bogatszy, ten ma lepszy zbiór. Czy o to chodzi? W takim razie wygrywając milion Euro w totka jedziemy na giełdę i od ręki mamy sprawę załatwioną. Jeżeli celem jest jedynie zbiór "robaczków", to owszem, można je kupić, dostać, ukraść nawet (tak tak, znam i takie przypadki)) i mieć to z głowy. Odbębnione - zaliczone. Ja jednak jakoś tak nie mogę. Nie satysfakcjonuje mnie 150 Euro za A. krueperi. U mnie nie ma on przeliczalnej ceny finansowej. Parafrazując Pana Romka Królika, który napisał coś w ten deseń: za wymianę dziękuję, jak będę miał więcej to dam, ja napiszę: za pieniążki dziękuję, mam więcej i chętnie wymienię się na coś ciekawego (a swoją drogą sporo zupełnie bezinteresownie daję).
Rozumiem różne punkty podejścia do tych spraw. Są tacy, co np. sprzedają okazy, by tą drogą zgromadzić fundusze na następne wyprawy. Pragną, by w ten sposób ich hobby samofinansowało się. Lecz ja tego nie popieram, bo wchodząc na ścieżkę takiego handlu bardzo łatwo pobłądzić na etyczne manowce. Ani się człowiek obejrzy, a już nie widzi gatunków, tylko cennik. Wiem - bardzo to uprościłem, a i nie w każdego przypadku tak być musi. Lecz patrzę i widzę - bardzo często tak jest . Zamiast spontanicznych wyjść w teren czy poszukiwań jeszcze niedawno wymarzonych i upragnionych gatunków zaczynają się wyprawy na właśnie rojący się potrzebny, chodliwy gatunek "w cenie". Na działkach, w ogródkach i w domach przybywa hodowli "szkodników" wręcz produkowanych z przeznaczeniem na sprzedaż. Rozmowy coraz częściej tyczą się wartości owadów, a nie ich samych...
To po prostu nie moja droga. Nie twierdzę, że moja jest jedynie słuszna, ale przemyślana i wybrana świadomie. A moralna ocenę innym i tak zawsze wystawiamy. Bo czym by była entomologia bez moralności?
Serdecznie pozdrawiam!
Wujek Adam
(przynajmniej w tonie )
Dostrzegam pewne" zmęczenie materiału". Sam też się zmęczyłem, ale postaram się jeszcze grzecznie odpowiedzieć na ciekawe pytanie Pana Piotra Pawlikiewicza.
To racja, że z pewnego punktu widzenia wymiana jest także handlem. Lecz, jak już pisałem, to dla mnie tylko zagrywka semantyczna. Popatrzmy: kładąc się do łózka z kobitką staramy się zapewnić jej szczęście. To też możemy nazwać handlem: orgazm za orgazm . Tu też poniekąd przez cały czas handlujemy: pogląd za pogląd, cios za cios, docinek za docinek. To kwestia spojrzenia. Dlatego pragnąłem się tu skupić na konkretnej relacji: owad za pieniądze.
A ta właśnie relacja osobiście mi się nie podoba. Tutaj do głosu dochodzi chęć zysku. Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że zyskiem są także nowe, nabyte drogą wymiany okazy w zborze. Lecz mi chodzi o zysk materialny = gotówkowy, finansowy, no rozumiecie? Nie chcę zarabiać w ten sposób na owadach, traktując ich po prostu jak towar na sprzedaż. W moim odczuciu takie rozumowanie stoi w głębokiej sprzeczności nie tylko z postawą, jaką powinien przyjmować entomolog, ale szerzej - przyrodnik. Nie można marginalizować i bagatelizować życia stworzeń traktując je jako źródło dochodowe. Ponadto rynek wymian jest w pewien sposób ograniczony, a rynek handlowo-gotówkowy (zwłaszcza w ujęciu "studenckim") nie. I jeszcze jedna kwestia: żeby drogą wymiany nabyć naprawdę atrakcyjny gatunek sam muszę się najpierw postarać, by zaoferować coś równie cennego (pomijam tu wymiany indiańskie w stylu: złoto za lusterka czy paciorki). A jeśliby przyjąć, że kupienie/sprzedanie owada jest tym samym, co wymiana to dojdziemy do prostego wniosku, że kto jest bogatszy, ten ma lepszy zbiór. Czy o to chodzi? W takim razie wygrywając milion Euro w totka jedziemy na giełdę i od ręki mamy sprawę załatwioną. Jeżeli celem jest jedynie zbiór "robaczków", to owszem, można je kupić, dostać, ukraść nawet (tak tak, znam i takie przypadki)) i mieć to z głowy. Odbębnione - zaliczone. Ja jednak jakoś tak nie mogę. Nie satysfakcjonuje mnie 150 Euro za A. krueperi. U mnie nie ma on przeliczalnej ceny finansowej. Parafrazując Pana Romka Królika, który napisał coś w ten deseń: za wymianę dziękuję, jak będę miał więcej to dam, ja napiszę: za pieniążki dziękuję, mam więcej i chętnie wymienię się na coś ciekawego (a swoją drogą sporo zupełnie bezinteresownie daję).
Rozumiem różne punkty podejścia do tych spraw. Są tacy, co np. sprzedają okazy, by tą drogą zgromadzić fundusze na następne wyprawy. Pragną, by w ten sposób ich hobby samofinansowało się. Lecz ja tego nie popieram, bo wchodząc na ścieżkę takiego handlu bardzo łatwo pobłądzić na etyczne manowce. Ani się człowiek obejrzy, a już nie widzi gatunków, tylko cennik. Wiem - bardzo to uprościłem, a i nie w każdego przypadku tak być musi. Lecz patrzę i widzę - bardzo często tak jest . Zamiast spontanicznych wyjść w teren czy poszukiwań jeszcze niedawno wymarzonych i upragnionych gatunków zaczynają się wyprawy na właśnie rojący się potrzebny, chodliwy gatunek "w cenie". Na działkach, w ogródkach i w domach przybywa hodowli "szkodników" wręcz produkowanych z przeznaczeniem na sprzedaż. Rozmowy coraz częściej tyczą się wartości owadów, a nie ich samych...
To po prostu nie moja droga. Nie twierdzę, że moja jest jedynie słuszna, ale przemyślana i wybrana świadomie. A moralna ocenę innym i tak zawsze wystawiamy. Bo czym by była entomologia bez moralności?
Serdecznie pozdrawiam!
Wujek Adam
- Robert Rosa
- Posty: 411
- Rejestracja: sobota, 26 lutego 2005, 16:46
- Lokalizacja: Piła
Odp. dla Wujka Adama:
ad.1 - przyjąłem do wiadomości, ok.
ad.2 - odpadam więc w przedbiegach
ad.3 - patrz pkt 2
ad.4 - chromolę to, kto jakie, na co i ile ma pozwoleń - chodziło mi o to konkretne, choć i tak zależy mi na tym, czy je posiadasz, czy nie ... jeśli uwarzasz, że to nie moja (kolegów) broszka - zadałem pytanie - dostałem/-liśmy odpowiedź ... co zaś tyczy się legalności zbiorów, to nie zamierzam się bawić w jakieś przepychanki z Tobą... abyś mógł sypiać po nocach bez zwidów, to odsyłam do zbiorów Nadleśnictwa Zdrojowa Góra - Szkółka Leśna , Ośrodek Edukacji Leśnej w Dobrzycy k/Piły (kontakt: Leśn. Jarosław Ramucki) lub najlepiej bezpośrednio do Delegatury Urzędu Wojewódzkiego w Pile, Wydział Ochrony Środowiska - info pewnie udzieli Pan Grzegorz Wojaszyn.
To koniec, wypadam ostatecznie... zmęczenie materiału... hehehe
pozdro wsiem
ad.1 - przyjąłem do wiadomości, ok.
ad.2 - odpadam więc w przedbiegach
ad.3 - patrz pkt 2
ad.4 - chromolę to, kto jakie, na co i ile ma pozwoleń - chodziło mi o to konkretne, choć i tak zależy mi na tym, czy je posiadasz, czy nie ... jeśli uwarzasz, że to nie moja (kolegów) broszka - zadałem pytanie - dostałem/-liśmy odpowiedź ... co zaś tyczy się legalności zbiorów, to nie zamierzam się bawić w jakieś przepychanki z Tobą... abyś mógł sypiać po nocach bez zwidów, to odsyłam do zbiorów Nadleśnictwa Zdrojowa Góra - Szkółka Leśna , Ośrodek Edukacji Leśnej w Dobrzycy k/Piły (kontakt: Leśn. Jarosław Ramucki) lub najlepiej bezpośrednio do Delegatury Urzędu Wojewódzkiego w Pile, Wydział Ochrony Środowiska - info pewnie udzieli Pan Grzegorz Wojaszyn.
To koniec, wypadam ostatecznie... zmęczenie materiału... hehehe
pozdro wsiem
Co do sprzedawania zbiorow na studiach to tez kilka zbiorow sprzedalem kolegom bo oni jak i prawie caly rok wolal pic piwo niz uganiac sie za owadami gdzies po lesie ale nie uwazam tego za cos zlego bo przynajmniej mialem na kilka paczek szpilek i tyle .
A co do tych zbiorow na studia to jest napisane ze student ma oddac a nie zlapac wlasnorecznie te owady i dopiero wtedy oddac .
Lista jest tak jak Pan Roman napisal ze punktowane sa te ktorych brakuje na zajecia i studenci nie maja z czego sie uczyc .
W poznaniu nie zaleca sie lapania i oddawania owadow chronionych .
Co do tego wlasnorecznie zlapanego zbioru sa tez pewne zastrzerzenia bo nikt z takich studentow nie patrzy sie na listy gatunkow chronionych i je lapie bo nawet nie wie ze sa chronione .
pozdrowienia Wojtek
A co do tych zbiorow na studia to jest napisane ze student ma oddac a nie zlapac wlasnorecznie te owady i dopiero wtedy oddac .
Lista jest tak jak Pan Roman napisal ze punktowane sa te ktorych brakuje na zajecia i studenci nie maja z czego sie uczyc .
W poznaniu nie zaleca sie lapania i oddawania owadow chronionych .
Co do tego wlasnorecznie zlapanego zbioru sa tez pewne zastrzerzenia bo nikt z takich studentow nie patrzy sie na listy gatunkow chronionych i je lapie bo nawet nie wie ze sa chronione .
pozdrowienia Wojtek
wojtas pisze: A co do tych zbiorow na studia to jest napisane ze student ma oddac a nie zlapac wlasnorecznie te owady i dopiero wtedy oddac .
W poznaniu nie zaleca sie lapania i oddawania owadow chronionych .
Co do tego wlasnorecznie zlapanego zbioru sa tez pewne zastrzerzenia bo nikt z takich studentow nie patrzy sie na listy gatunkow chronionych i je lapie bo nawet nie wie ze sa chronione .
pozdrowienia Wojtek
trzy punkty
Ad1. ma oddac nie lapac, wiec jaki jest sens tworzenia zbioru studenckiego, zgodnie z tym rzeczywiscie mozna usankcjonowac handel, to tak jakby student medycyny czy tez weterynarii nie musial badac pacjenta tylko orzec na co choruje, a zrodlo tej wiedzy byloby obojetne
Ad2.Nie ZALECA sie lapania, powinno sie ZABRANIAC lapania owadow chronionych, przeciez prawo obowiazuje wszystkich!!!
Ad3.To juz zenada do potegi, przeciez sa zajecia z entomologii i od tego trzeba chyba zaczac od nauki owadow chronionych, rzeczywiscie w takiej sytuacji lepiej nie komentowac poczynan mlodych adeptow lesnictwa, ktorzy nie znaja zwierzat chronionych, no zeby bylo to nie wiem ile gatunkow ale az tak wielu nie ma wiec jednak to LENISTWO. Mozna nie lubiec entomologii jako przedmiotu jasne, ale podstawowoe wiadomosci co do ochrony gatunkow zagrozonych powinno sie jednak wpoic w glowke.
Tak sie składa, że właśnie tworzę własną gablotkę na zaliczenie. Mamy zakaz łapania gatunków chronionych. Posiadanie takich okazów jest równoznaczne z niezaliczeniem przedmiotu.
Jak na ironie losu idąc ścieżką do lasu w Zabierzowie (Kraków) znalazłam martwego biegacza. Zabrałam go, jednakże że był bardzo wysuszony musiałam go nawilżyć i wtedy rozpięłam.
Zastanawiam się czy jest jednak sens załączenia go do zbiorów. Gatunek chroniony = rarytas. A w tym wypadku nie czuje się mordercą,ponieważ nie zabiłam go a znalazłam. Tylko czy prowadzący w to uwierzy?
P.S biegacz ma ubytki w lewej pokrywie.
I jak w takim wypadku do tego podejść?
Może gatunków chronionych w ogóle nie powinno się zabierać...
(nawet martwych)
Jak na ironie losu idąc ścieżką do lasu w Zabierzowie (Kraków) znalazłam martwego biegacza. Zabrałam go, jednakże że był bardzo wysuszony musiałam go nawilżyć i wtedy rozpięłam.
Zastanawiam się czy jest jednak sens załączenia go do zbiorów. Gatunek chroniony = rarytas. A w tym wypadku nie czuje się mordercą,ponieważ nie zabiłam go a znalazłam. Tylko czy prowadzący w to uwierzy?
P.S biegacz ma ubytki w lewej pokrywie.
I jak w takim wypadku do tego podejść?
Może gatunków chronionych w ogóle nie powinno się zabierać...
(nawet martwych)
- Piotr Pawlikiewicz
- Posty: 612
- Rejestracja: poniedziałek, 11 października 2004, 10:48
- UTM: CC71
- Lokalizacja: Łask
- Kontakt:
-
- Posty: 1887
- Rejestracja: czwartek, 5 lutego 2004, 02:00
- Lokalizacja: Palearktyka
No wlasnie, student robi zbior, a nikt mu wczesniej do glowy nie wbil przepisow... Ale czemu tu sie dziwic, ja mialem przedmiot "ochrona srodowiska" na uniwersytecie, prowadzony przez czlowieka, ktory nie wiedzial, ze z Carabidae tylko okreslone rodzaje sa pod ochrona (i jeszcze sie ze mna klocil, ze cala rodzina)...Piotr Pawlikiewicz pisze:przeczytaj rozporządzenie ministra ochrony środowiska odnośnie gatunków chronionych i będziesz miała tam odpowiedź
Pawel
- Wujek Adam [†]
- Posty: 3305
- Rejestracja: środa, 30 maja 2007, 20:17
- UTM: DC98
- Specjalność: Cerambycidae
- Lokalizacja: Warszawa
Co pan chcesz ode mnie?
Tak to jest z tą wiedza o ochronie gatunkowej
Sytuacja autentyczna:
Facet, który prowadzi (no dobra, nie wiem - może który tam tylko pracuje? Chociaż to interes rodzinny jest, pal to licho, mniejsza z tym), słowem: facet ze sklepu zoologicznego na Nowym Świecie w stolicy ma zazwyczaj na stanie gablotki z pojedynczymi, głownie tropikalnymi motylami. Byłem ciekaw, czy ma jakieś Coleoptera, a jeśli tak, to naszpilkowane czy przyklejane i czy w jakiś sposób etykietowne. Zapytany przeze mnie o chrząszcze zaśmiał się chytrze i powiedział:
- Jakie chrząszcze? Dobra dobra, ja wiem, że wszystkie chrząszcze są chronione!...
- - odpowiedziałem
- Tak tak, co mnie tu pan podpuszczał będzie!
- A stonka? - chciałem go zagiąć
- Stonka nie jest naszym owadem! - odparł przytomnie
- No dobrze, a korniki, chrabąszcz majowy, szeliniak?
- Są są, wszystkie są! Nie mam, nie dam, nie miałem, nie sprzedam! Panie, co pan chcesz ode mnie?...
- No... nic już w zasadzie...
I poszedłem sobie.
PZDR
Wujek Adam
Sytuacja autentyczna:
Facet, który prowadzi (no dobra, nie wiem - może który tam tylko pracuje? Chociaż to interes rodzinny jest, pal to licho, mniejsza z tym), słowem: facet ze sklepu zoologicznego na Nowym Świecie w stolicy ma zazwyczaj na stanie gablotki z pojedynczymi, głownie tropikalnymi motylami. Byłem ciekaw, czy ma jakieś Coleoptera, a jeśli tak, to naszpilkowane czy przyklejane i czy w jakiś sposób etykietowne. Zapytany przeze mnie o chrząszcze zaśmiał się chytrze i powiedział:
- Jakie chrząszcze? Dobra dobra, ja wiem, że wszystkie chrząszcze są chronione!...
- - odpowiedziałem
- Tak tak, co mnie tu pan podpuszczał będzie!
- A stonka? - chciałem go zagiąć
- Stonka nie jest naszym owadem! - odparł przytomnie
- No dobrze, a korniki, chrabąszcz majowy, szeliniak?
- Są są, wszystkie są! Nie mam, nie dam, nie miałem, nie sprzedam! Panie, co pan chcesz ode mnie?...
- No... nic już w zasadzie...
I poszedłem sobie.
PZDR
Wujek Adam
- Roman Królik
- Posty: 311
- Rejestracja: środa, 4 lutego 2004, 14:19
- Lokalizacja: Kluczbork
Obecnie mamy do czynienia z haosem wywołanym niedouczeniem. Tak, mamy wielu fachowców, biegłych ale często tylko z nazwy.
Nieduoczony jest twórca rozporzadzeń lub(i) jego doradca, niedouczony jest obywatel, niedouczone są organy, które mają tego pilnować (ci chyba wiedzą trochę więcej ) Stąd idiotyczne przepisy traktujące na równi kieł słonia i pazurek ze stopy Carabusa.
W efekcie słyszymy o właścicielu sklepu wędkarskiego wyprowadzanym w kajdankach, bo miał w sprzedaży 2 spławiki z kolca jeżozwierza a z drugiej strony o próbach przeniesienia modraszka telejusa w inne miejsce, bo przeszkadza w miejscowych planach budowy hipremarketu.
Tak, jestem przekonany, że u podłoża tych wszystkich zjawisk jest zwykłe NIEDOUCZENIE.
Osobny temat to jak poradzić sobie z tym wszechogarniajacym niedouczeniem? Jak porównuję sobie wiedzę mojego nauczyciela biologii ze szkoły średniej z wiedzą nauczycieli moich dzieci, to mi się "na płacz zbiera".
Nieduoczony jest twórca rozporzadzeń lub(i) jego doradca, niedouczony jest obywatel, niedouczone są organy, które mają tego pilnować (ci chyba wiedzą trochę więcej ) Stąd idiotyczne przepisy traktujące na równi kieł słonia i pazurek ze stopy Carabusa.
W efekcie słyszymy o właścicielu sklepu wędkarskiego wyprowadzanym w kajdankach, bo miał w sprzedaży 2 spławiki z kolca jeżozwierza a z drugiej strony o próbach przeniesienia modraszka telejusa w inne miejsce, bo przeszkadza w miejscowych planach budowy hipremarketu.
Tak, jestem przekonany, że u podłoża tych wszystkich zjawisk jest zwykłe NIEDOUCZENIE.
Osobny temat to jak poradzić sobie z tym wszechogarniajacym niedouczeniem? Jak porównuję sobie wiedzę mojego nauczyciela biologii ze szkoły średniej z wiedzą nauczycieli moich dzieci, to mi się "na płacz zbiera".
- Jacek Kalisiak
- Posty: 3269
- Rejestracja: wtorek, 24 sierpnia 2004, 14:50
- Lokalizacja: Łódź
- Podziękował(-a): 5 times
Trochę się z Romkiem nie zgadzam, choć bliska mi jest idea, aby wszyscy byli młodzi, piękni, bogaci i ... douczeni
Oczywiście można twierdzić, że obecna sytuacja prawna i jej konsekwencje są wynikiem niewystarczającego nauczenia tych pokoleń urzędników tworzących prawo i pokoleń polityków tworzących kształt prawa i kształt instytucji. Moim zdaniem jednak ten bałagan wynika z jednej strony w powszechnego "tumiwisizmu", z drugiej zaś z przekonania, że wszystko można i trzeba objąć prawem i to prawem bardzo szczegółowym. Jeszcze inną sprawą jest, i tego wytłumaczyć nie potrafię, całkowita obojętność polskiego społeczeństwa na piękno i wartość naturalnej przyrody.
Chciałbym też poruszyć drugi wątek związany z handlem. Czy jest coś nagannego lub niezgodnego z prawem w łapaniu owadów i robieniu gablotek lub sprzedawaniu okazów pojedynczo ku uciesze i nauce młodzieży, tak jak tego doświadczyli Adam i Grzegorz (wątek o Lethrusie)?
Oczywiście można twierdzić, że obecna sytuacja prawna i jej konsekwencje są wynikiem niewystarczającego nauczenia tych pokoleń urzędników tworzących prawo i pokoleń polityków tworzących kształt prawa i kształt instytucji. Moim zdaniem jednak ten bałagan wynika z jednej strony w powszechnego "tumiwisizmu", z drugiej zaś z przekonania, że wszystko można i trzeba objąć prawem i to prawem bardzo szczegółowym. Jeszcze inną sprawą jest, i tego wytłumaczyć nie potrafię, całkowita obojętność polskiego społeczeństwa na piękno i wartość naturalnej przyrody.
Chciałbym też poruszyć drugi wątek związany z handlem. Czy jest coś nagannego lub niezgodnego z prawem w łapaniu owadów i robieniu gablotek lub sprzedawaniu okazów pojedynczo ku uciesze i nauce młodzieży, tak jak tego doświadczyli Adam i Grzegorz (wątek o Lethrusie)?
-
- Posty: 1887
- Rejestracja: czwartek, 5 lutego 2004, 02:00
- Lokalizacja: Palearktyka
... i brodaciJacek Kalisiak pisze:bliska mi jest idea, aby wszyscy byli młodzi, piękni, bogaci i ...
Sprzedawanie nie ma na celu uciechy i nauki tylko zarabianie pieniedzy Przyznam, ze jak juz mialbym kupic sobie "cos ladnego i duzego" (a takich inklinacji z racji zainteresowan nie mam, wiec raczej teoretyzuje) to taki dajmy na to Dynastes przyklejony do deski i z barbarzynsko rozlozonymi skrzydlami bylby brany pod uwage wylacznie gdyby zostal mi zaoferowany po paru latach mieszkania na Grenlandii bez widokow na rychle opuszczenie tego miejsca Idea powieszenia sobie na scianie jakiegos Morpho wylacznie dla ozdoby jakos do mnie nie przemawia, choc iles tam lat temu moze i bym sie z czegos takiego cieszyl (moze sie wyrasta z takich rzeczy...?). Jest tyle innych artefaktow biologicznych, ktorymi mozna dokumentnie zagracic mieszkanie (kto byl u mnie, ten wie o czym mowie). Wieszanie na scianach gablot z owadami (czy podobnymi obiektami) jest z mojego punktu widzenia atrakcyjne ze wzgledu na dwa spekty. Raz, ze przyczynia sie to do wytworzenia bardzo szczegolnej atmosfery muzealnej i w takich wnetrzach lubie przebywac, ale oczywiscie dotyczy to wrazenia jakie wywoluje calosc wystroju, bo pojedynczy motyl walniety na sciane pomiedzy swiety obrazek a jelenie na rykowisku to zupelnie inna bajka. Dwa, ze zwieksza sie szanse na zainteresowanie gosci owadami, bo jak sie wszystko upchnie w szafach to jakby trudniej pogadac na ciekawe tematy. Ale tu tez trzeba wiedziec o tym co wisi wiecej niz "ciotka mi to u ruskich kupila".Jacek Kalisiak pisze:Czy jest coś nagannego lub niezgodnego z prawem w łapaniu owadów i robieniu gablotek lub sprzedawaniu okazów pojedynczo ku uciesze i nauce młodzieży,
Dla dzieciaka zaczynajacego zainteresowanie owadami lepsze chyba bedzie zaprowadzenie go na jakies spotkanie ludzi takich jak my. Chociaz wczesniej zalecalbym pewne przygotowanie teoretyczne, zeby zlagodzic szok wywolany kontaktem z wieksza liczba kompletnie pokreconych osobnikow . "Ku uciesze i nauce" lepsze jest czestsze organizowanie warsztatow wlasnie dla dzieciakow, i to raczej na poczatek pokazywanie roznych ciekawych rzeczy w terenie (tutaj cala nasza edukacja biologiczna najbardziej kuleje, takie wlasnie podstawowe, naturalne przyrodoznawstwo od rozpoznawania drzew i pospolitych ptakow po wybrane gatunki innych grup). Bo edukacja przez kupno w jakims tam zakresie owszem, moze i sie sprawdza, ale czesto wiekszy zapal wykazuja ludzie, ktorzy nie mieli mozliwosci zaspokajac swoich zainteresowan za pomoca nieprzerwanego strumienia kasy z kieszeni rodzicow.
Pawel
Tak na marginesie celem rozładowania napiętej do granic możliwości atmosfery wywołanej dyskusja o handlu napiszcie ile osób z zacnego grona ludzi z forum nosi brodę a może brodę i okulary???Pawel Jaloszynski pisze: ... i brodaci
Pawel
tak częsty stereotyp wyglądu entomologa że aż jestem ciekawy jak to jest w rzeczywistości
ja mam i brodę i wąsy no i okulary, Paweł pewnie też.....
- Piotr Pawlikiewicz
- Posty: 612
- Rejestracja: poniedziałek, 11 października 2004, 10:48
- UTM: CC71
- Lokalizacja: Łask
- Kontakt:
- Jacek Kalisiak
- Posty: 3269
- Rejestracja: wtorek, 24 sierpnia 2004, 14:50
- Lokalizacja: Łódź
- Podziękował(-a): 5 times
Ja to się maskuję totalnie. Zwykle mam brodę, ale czasami jej nie mam . Wąsy mam odkąd mi zaczęły rosnąć i jak bym je zgolił to bym się pewnie nie poznał A okulary zgubiłem dawno temu w Gródku, nad Bugiem jak flotowałem, może ktoś znalazł A teraz kombinuję jak się zmusić do pójścia do okulisty, bo wzrok siada i czas na coś do czytania
- Konto_usuniete
- Posty: 1117
- Rejestracja: środa, 4 lutego 2004, 13:36
a co do handlu to zdarzają się i takie kwiatki
http://cgi.ebay.pl/Motyle-w-gablocie_W0 ... dZViewItem
http://cgi.ebay.pl/Motyle-w-gablocie_W0 ... dZViewItem
- Jacek Kalisiak
- Posty: 3269
- Rejestracja: wtorek, 24 sierpnia 2004, 14:50
- Lokalizacja: Łódź
- Podziękował(-a): 5 times
- Wujek Adam [†]
- Posty: 3305
- Rejestracja: środa, 30 maja 2007, 20:17
- UTM: DC98
- Specjalność: Cerambycidae
- Lokalizacja: Warszawa
Zmienność w obrębie tego samego osobnika
Fajny off-top,
(a raczej kompletny skręt tematu).
Podoba mi się. Powinniśmy wiedzieć z kim mamy do czynienia
A człowiek zmienny jest, niczym fluktuacje pojawu gatunków. I to zmienny w obrębie samego siebie. Brodę i wąchole nieraz noszę - zarastam zwłaszcza na zimę. Czasem też golę łeb, ale ostatnio raczej nie. Wzrok mam sokoli - jak okulary, to tylko przeciwsłoneczne.
W załączniku materiał dowodowy obrazujący mą zmienność na przestrzeni 5-ciu ostatnich lat.
PZDR!
Wujek Adam
(a raczej kompletny skręt tematu).
Podoba mi się. Powinniśmy wiedzieć z kim mamy do czynienia
A człowiek zmienny jest, niczym fluktuacje pojawu gatunków. I to zmienny w obrębie samego siebie. Brodę i wąchole nieraz noszę - zarastam zwłaszcza na zimę. Czasem też golę łeb, ale ostatnio raczej nie. Wzrok mam sokoli - jak okulary, to tylko przeciwsłoneczne.
W załączniku materiał dowodowy obrazujący mą zmienność na przestrzeni 5-ciu ostatnich lat.
PZDR!
Wujek Adam
- Załączniki
- Grecja - Meteora 2007.JPG (133.03 KiB) Przejrzano 13138 razy
- Bułgarska załoga 2006.jpg (117.99 KiB) Przejrzano 13141 razy
- Iza Zgrzytnica i Wujek Adam 2005.JPG (127.04 KiB) Przejrzano 13138 razy
- W Łomnej 2004.JPG (137.12 KiB) Przejrzano 13137 razy
- Wujek Adam 2003.jpg (120.49 KiB) Przejrzano 13138 razy
Znalazłem w sieci swoje niestety tylko zawodowe ale broda i wąsy tudziez okulary na miejscu
- Załączniki
- kajtus_operacja8.jpg (16.16 KiB) Przejrzano 13100 razy
- operacja_02.jpg (13.23 KiB) Przejrzano 13090 razy
- Piotr Pawlikiewicz
- Posty: 612
- Rejestracja: poniedziałek, 11 października 2004, 10:48
- UTM: CC71
- Lokalizacja: Łask
- Kontakt:
- Piotr Pawlikiewicz
- Posty: 612
- Rejestracja: poniedziałek, 11 października 2004, 10:48
- UTM: CC71
- Lokalizacja: Łask
- Kontakt:
soft light aukcja w temacie handlu
heheheeheh
http://www.allegro.pl/show_item.php?item=231441169
,,dla konesera tematu"
heheheeheh
http://www.allegro.pl/show_item.php?item=231441169
,,dla konesera tematu"
- M. Dworakowski
- Posty: 539
- Rejestracja: środa, 31 marca 2004, 15:10
- UTM: FD94
- Lokalizacja: Białowieża
Dwa tygodnie mnie nie było i oczom nie wierzę, tyle rzeczy sied zieje, taakie dyskusje, chyba wszystkim się sejmowa atmosfera udzieliłaBo czym by była entomologia bez moralności?
Lista z Krakowa i tyleKolejny raz: nazwiska! Takie pisanie, że ktośtam, że cośtam to jest zwyczajne przyzwolenie na taki proceder.
To po ile sprzedałeś w zeszłym roku do Warszawy, bo w stolicy takie cenyZbiory sprzedaje się po 100-150 i więcej - noo to niezły biznes byłby z tego
Wujek Adam
A co do zasadniczej części dyskusji:
Kolejne zdziwienie Myślałem, że choć wśród wypowiadających się w tym wątku owadoznawców jest jako-taka znajomość prawa Przykre, że Jacek Kalisiak musiał pisać o oczywistości, jaką jest zakaz przywozu do Polski gatunków u nas chronionych
Te słowa brzmią jak słowa Ghandiego z pyska pitbulla (nikogo nie obrażająć)Bo czym by była entomologia bez moralności?
Adam, wytykac nikt tego nie musi, wiesz i przywozisz, czy to, że Jacek Kalisiak napisał, ze to zabronione coś u ciebie zmieni, tak samo bez papierów nie mozna nic żywego wwozić do kraju? coś Ci to znieni, zapewne nie, dla mnie też nie, więc po co głupoty pisać. Raczej nie należę do Twojej grupy kulturowej i w lasnie dla tego takich spraw nie rozumiem.
Zarzuci mi ktoś, różne rzeczy piszę i sam sie do tego stosuję, otóż nie, "trzepać" mi się zdarzyło chronione, takze w obszarac chronionych, ale z tego dumny nie jestem, raczej obojętny. walniesz mi gadkę, zę jestem moralnie nieodpowiedni do dyskusji?
Co do sprzedawania owadów- nigdy nie sprzedawałeś, i nie chodzi mi tu o Pragę?
Jakoś dziwnie przechodzisz, kiedy ci wygodnie z per Pan na Ty i odwratnie, to ma pokazywać twoje zmaiary wobec innych?
- Piotr Pawlikiewicz
- Posty: 612
- Rejestracja: poniedziałek, 11 października 2004, 10:48
- UTM: CC71
- Lokalizacja: Łask
- Kontakt:
- Roman Królik
- Posty: 311
- Rejestracja: środa, 4 lutego 2004, 14:19
- Lokalizacja: Kluczbork
Człowieku, co ty piszesz! Ja przyznałem się do zrobienia kilku zbiorów owadów w czasach studenckich i zostałem osądzony, że się niemoralnie prowadzę (myślałem, że można mi zarzucić co najwyżej zachowania nieetyczne).M. Dworakowski pisze:Zarzuci mi ktoś, różne rzeczy piszę i sam sie do tego stosuję, otóż nie, "trzepać" mi się zdarzyło chronione, takze w obszarac chronionych, ale z tego dumny nie jestem, raczej obojętny. walniesz mi gadkę, zę jestem moralnie nieodpowiedni do dyskusji?
Czym prędzej ukamienuj się sam to będzie to potraktowane jako okoliczność łagodząca (nie zapomnij przesłac na forum zdjęć z ukamienowania jako dowód)
Plisss, jeśli nie masz dowodów w postaci nagrań, zdjęć, odcisków palców to nie poruszaj więcej tego tematu, bo będę się bał tu zaglądać, już mam nocne koszmary heheM. Dworakowski pisze:Co do sprzedawania owadów- nigdy nie sprzedawałeś, i nie chodzi mi tu o Pragę?
Słuchajcie temat i tak jest już zarznięty wiec dajmy już spokój, może Admin zamknie watek, chciałem skierować temat na płaszczyznę ekshibicjonistyczną ukazywania własnych twarzy z brodami lub bez w okularach i bez.Myślę ze tak powinniśmy off topicowo już go traktować, lub zamknąć Mateusz wiem ze masz brodę i nosisz bryle dawaj fotkę niech wszyscy Cię zobaczą - żartobliwie rzecz ujmując żeby sie rozchmurzyć i pokazać słynnego Mateusza z Białowieży bohatera zagadki.
Popieram Przemka - dajcie już do cholery spokój z wywlekaniem flaków. Rzygać się chce, jak człek tego słucha. Tak do obesrania będziecie mazać się w tym gównie ??!! Stare chłopy a zachowują się jak dzieci w piaskownicy. To kiedyś było takie sympatyczne forum - czytałem wszystko, bo i nauczyć się od Was czegoś można było, i człek tak nie był jakoś sam. A teraz to... "Polska właśnie" - tu też trafiły pralnie syfu. Nie nazwę tego polemikami czy też dysputami rodem ze starożytnej Agory, bo i daaaaaaleko do tego tym pyskówkom. Pax vobiscum !!!
Popieram Wujka Adama - ja też uwielbiam się wymieniać i pierdzielę to, że Ktośtam wydrezdał z siebie Pożalsiębożetezę że wymiana to też handel - walę to. Paczki sprawiają mi arcydziką radość, niczym Mikołaj dla dziecka. A wymieniają się wszelkiej maści hobbyści - chrząszcze to moje chobby i wymieniał się będę.
Również popieram Przemka w temacie fotoexhibolizmu i dołączam nikomu niepotrzebną własną mordę - jest niedogoloenie, są wąsy są cwikiery-patrzały a i w ręku kąsek dla ślinotoku ochroniarzy..........ciekawe ile to tez przeczudiesnych powstanie na temat dalszego losu Rozalci
Z całym szalonym szacunkiem - J.M.
Popieram Wujka Adama - ja też uwielbiam się wymieniać i pierdzielę to, że Ktośtam wydrezdał z siebie Pożalsiębożetezę że wymiana to też handel - walę to. Paczki sprawiają mi arcydziką radość, niczym Mikołaj dla dziecka. A wymieniają się wszelkiej maści hobbyści - chrząszcze to moje chobby i wymieniał się będę.
Również popieram Przemka w temacie fotoexhibolizmu i dołączam nikomu niepotrzebną własną mordę - jest niedogoloenie, są wąsy są cwikiery-patrzały a i w ręku kąsek dla ślinotoku ochroniarzy..........ciekawe ile to tez przeczudiesnych powstanie na temat dalszego losu Rozalci
Z całym szalonym szacunkiem - J.M.
- Załączniki
- rozalka 1.jpg (121.41 KiB) Przejrzano 13113 razy
- Rozalcia.jpg (52.76 KiB) Przejrzano 13115 razy
-
- Posty: 1887
- Rejestracja: czwartek, 5 lutego 2004, 02:00
- Lokalizacja: Palearktyka
- Robert Rosa
- Posty: 411
- Rejestracja: sobota, 26 lutego 2005, 16:46
- Lokalizacja: Piła
Jacek, przecież za te igraszki z panna Rozalią (a jeszcze gorzej, bo chyba to był facet) bat na siebie kręcisz nie dość, że niepokoisz chronionego gatunka, to jeszcze się z nim obleśnie zabawiasz, a widać, że przyjemność ci to sprawia nie małą ... choć z drugiej strony... czego się nie robi dla przyjemności