Wielki tygiel czyli mój ogląd cerambycidofauny Palearctis


Jeszcze kilka lat temu nie omieszkałem nie wnikliwie przeczytać żadnej pracy dotyczącej Cerambycidów żyjących ma terenie wschodniej części Palearktyki. Potem miałem przyjemność przestudiować dokładnie kolekcję ś.p. Janusza Plucińskiego z Wrocławia, a w Niemczech spory zbiór gatunków chińskich. Z tropikiem miałem też do czynienia, bo oznaczałem wiele okazów sprowadzanych przez entomologów Tajlandii. Uderzył mnie przy tym pewien fakt. Nie byłem mianowicie w stanie wyobrazić sobie sytuacji w której możliwe byłoby wyznaczenie południowej granicy Palearktyki w jej wschodniej części a fauna kózek sprawiała wrażenie przejścia tonalnego od mroźnej północy po tropikalne lasy Indochin.

Wraz z przesuwaniem się na południe zwiększała się liczba gatunków w rodzajach, rodzajów w plemionach, na samym południu przybywali przedstawiciele nielicznych plemion. Zatem granica leżąca na Żółtej Rzece byłaby równą niedorzecznością, jaką są cieśniny Bosfor i Dardanele w roli granicy pomiędzy Europą i Azją. Nie ma w tym żadnej biedy gdy ograniczymy się do zwykłego ujęcia administracyjnego, ale takie spojrzenie u entomologa jest zgubne, a stwierdzenie "nowy gatunek dla europejskiej części Turcji" to już niedorzeczność, zwłaszcza jeśli się zna geologiczną przeszłość tych terenów. A znać się powinno.

Istnieje wiele pojęć definiujących granice Palearktyki. Badacze prawie każdej grupy zwierzęcej mają na to jedynie słuszne własne poglądy. To jeszcze nic, bowiem znacznie większy bałagan zaczyna się dopiero przy wyznaczaniu prowincji i podobszarów. W przypadku zwierząt szybko ewoluujących takich jak na przykład motyle Podobszar Śródziemnomorski będzie się ograniczał do południowej części Europy, Afryki Północnej i Azji Mniejszej. Natomiast dla badaczy pewnych grup ślimaków Podobszar ten może sięgać bardzo daleko w głąb Azji.

Najbardziej przemawia do mnie sposób w jaki granice te mniej więcej zdefiniował Wallace. Od południa ograniczają ją pustynie, pustacie i pustkowia (Sahara, południowa część pustyni we wnętrzu Półwyspu Arabskiego, następnie: jałowe obszary pogranicza afgańsko-pakistańskiego), a dalej Himalaje mniej więcej po górny bieg Żółtej Rzeki. Do tego miejsca wszystko jest z grubsza zrozumiałe. Natomiast na obszarze Chin granica między Palearktyką i Orientem jest bardzo enigmatyczna Gdyby Chiny (a właściwie ich obszary leżące na wschód od Tybetu i na południowy wschód od pustyni Gobi) były nizinną równiną, to mielibyśmy do czynienia ze stykiem dwu gradientów: chłodna północ i ciepłe południe z jednej strony oraz suchy zachód i wilgotny wschód z drugiej. Sucho- i zimnolubne taksony palearktyczne od ciepło- i wilgociolubnych orientalnych odgradzałaby stosunkowo wąska strefa przejściowa. Leżałaby ona mniej więcej skośnie od północnej Burmy poprzez Szeczuan po Morze Żółte lekko przesuwajac się wraz lokalnymi zawirowaniami klimatu. I to właśnie byłaby prawdziwa granica Palearktyki. Ale przez Chiny ciągną się góry, od Wielkiego Czinganu poczynając, przez Hupeh aż po Yunnan (nawiasem mówiąc Wyżyna Lessowa i tzw. Wzgórza Południowo-Wschodnie też przeważnie przekraczają 1000 metrów npm.), co stanowi drogę migracyjną dla elementów z północy, a z kolei strefa wiatrów monsunowych wzdłuż wybrzeży wschodnich jest drugą drogą migracyjną, którą okresowo wlewa się flora i fauna z gatunkotwórczej strefy tropikalnej nie napotykając po drodze nieprzekraczalnych, równoleżnikowo leżących barier jak to dzieje się w Palearktyce Zachodniej (pustynie Sahary i Arabii, Morze Śródziemne i Czarne, łańcuchy Tien-Szanu, Pamiru i Himalajów). Taż strefa wiatrów monsunowych "zasysa" bardzo daleko ku północy elementy orientalne, które wywierają wielki wpływ na charakter flory i fauny Korei czy nawet Ussurii. Z drugiej strony Szechuan, zdawałoby się jak najbardziej palearktyczny, bo leżący na północ od Żółtej Rzeki, aż roi się od rodzajów i gatunków orientalnych i to takich, które można znaleźć w równikowych lasach Indochin. Jest zatem tak, że gatunki palearktyczne sięgają bardzo daleko ku południowi tworząc całe zbiorowiska coraz mniejszych i coraz bardziej rozsianych wyspowych obszarów na których przeważa fauna palearktyczna. A ponieważ dokładnie to samo dzieje się z elementami fauny orientalnej, tylko że w odwrotnym kierunku i z pewnym zróżnicowaniem na trasę "nadmorską" i "nizinną", która ciągnie się od Kwantungu przez Wuchań po Pekin, na całym tym ogromnym obszarze wytworzyła się swoisty tygiel który stanowią jak najdokładniej wymieszane "wyspy" orientalne i palearktyczne, stwarzające pozór (zaznaczmy, ze jest to tylko pozór) gradientowego przejścia fauny typu syberyjskiego po faunę charakterystyczną dla tropikalnych puszcz Wietnamu, Laosu i Burmy. Toteż szukanie tutaj jakiejś wyraznie skonkretyzowanej granicy między Palearktyką i Orientem nie ma większych szans powodzenia. Chiny stanowią po prostu strefę przejściową, tyle, że trochę nienormalnie szeroką. Wynika to z geofizyczno-klimatycznych właściwości tych terenów. Skutek tego jest taki, że Chiny pod względem ilości zamieszkujących je gatunków Cerambycidów są nie "do przebicia". Żyje ich tam trochę ponad 3 tysiące gatunków, a takim wynikiem nie może pochwalić się żaden teren, nawet Amazonia. Wyspa Tajwan, aczkolwiek mniejsza pięć razy od naszego kraju, pochwalić się może prawie 800 gatunkami kózek, z czego połowa to endemity tej wyspy. Wszystko to przy założeniu, że w Chinach nadal istnieją olbrzymie przestrzenie nietknięte stopą żadnego badacza. Ogrom cerambycidofauny wschodniej czesci Palearktyki jest przytłaczający, ale i fascynujący. W części zachodniej żyje jeden gatunek należący do rodzaju Pidonia, we wschodniej ponad sto.

To prawda że podział na Palearktykę Wschodnią i Zachodnią jest dość umowny, Ale sens ma. Istnieje dobrze prowadzony portal internetowy o faunie Palearktyki Zachodniej. Szkopuł w tym, ze jego autorzy, Michal Hoskovec i Martin Rejzek zawęzili to pojecie do Europy i obszaru śródziemnomorskiego. Czasem goszczą tam fotografie gatunków z byłych południowych republik ZSSR, tymczasem proste porównanie fauny Iranu i właśnie tych republik wykazuje ich wielkie podobieństwo. Nadto Syberia Zachodnia, która jest coraz bardziej wilgotna, stała się niezwykle podobna do Europy.
Akurat właśnie jakoś tak jest; że podział Palerktyki definiuje się bez większych sporów. Przyjęło się za Palearktykę Wschodnią uważać obszary Chin, Mongolii, Syberię na wschód od rzeki Jenisej, Koreę i Japonię. A reszta - to Palearktyka Zachodnia. Czyli, że do Palearktyki Zachodniej należy cała Prowincja Europejska, cały Podobszar Śródziemnomorski, prawie cały Półwysep Arabski. Bliski Wschód (Syria, Irak), Azja Mniejsza, kraje kaukaskie i zakaskaspijskie oraz środkowoazjatyckie republiki byłego ZSRR, Iran i Afganistan. Ale nie wschodni Pakistan. Żyzna dolina Indusu to już czysty Orient. Wystarczy tylko spojrzeć na mapy florystyczne. To zupełnie co innego, niż suche, górskie, bezleśne obszary Iranu i Iraku. Niewielka pustynia Tar leżąca w Radżastanie, położona na wschód od rzeki Indus, to jeszcze jeden wyjątek potwierdzający regułę.

Na obszarze Palearktyki, inaczej niż to jest w tropikach, obraz fauny kształtowany jest przede wszystkim przez migracje, a dopiero wtórnie przez procesy gatunkotwórcze, o wiele tutaj powolniejsze niż w pobliżu równika.
W zachodniej części Palearktyki istnieje prawie stała sekwencja biomów: pustynia-półpustynia-step-las liściaty-las iglasty i te strefy "hurtem" przesuwały (i przesuwają) się w czwartorzędzie właśnie południkowo, wymuszając migracje związanych z nimi organizmów.
W części wschodniej jest zupełnie inaczej. Jednak wszystkim którzy natychmiast chcieliby się wybrać do Chin przypominam , ze oprócz tysięcy kózek i setek następnych czekających na swoich odkrywców, jest i Plac Niebiańskiego Spokoju, i publiczne egzekucje i całkowita, azjatycka pogarda do życia człowieka.

Żył nie tak dawno człowiek-legenda, który opatrzony w glejty najwyższych dostojników mógł bez przeszkód badać owady na terenie całych Chin. W 1951 roku, wydał w serii edytorskieiej "Longicornia" dzieło "Longicorn Beetles of China". Zawarta w nim wiedza jest już skromna w stosunku do tego, co wiemy dzisiaj. Człowiek ten nazywał się Judson Linsley Gressitt. Ale jego niezwykle barwne, tragicznie zakończone życie to już temat na inną historię.