Dzień 1-go stycznia 1758 roku stał się umownie początkiem nowej epoki w porządkowaniu świata organizmów żywych. Wiąże się to z faktem wydania przez Linneusza X edycji "Systema naturae", co uznaje się za początek ważności nomenklatury zoologicznej. Linneuszowski pomysł nadania każdemu organizmowi swoistego dowodu tożsamości poprzez zastosowanie kombinacji dwu nazw łacińskich, z których pierwsza oznaczała rodzaj, a druga gatunek, był w owym czasie jak najbardziej do przyjęcia, bowiem świat zwierząt Linneusza składał się zaledwie z trzystu kilkunastu rodzajów, a to jest ilość, którą może opanować każdy przyrodnik. Ponieważ różnorodność organizmów jest o wiele bardziej złożona niż Linneusz mógł sobie to wyśnić, system ten bywa dzisiaj krytykowany. Jednak pomimo prób zastąpienia go najwymyślniejszymi metodami alternatywnymi, wciąż jest używany i nie zanosi się na to, by go zamieniono jakimś innym.
Kategorii rodziny Linneusz jako człowiek wychowany na filozofii Arystotelesa nie użył. Był gatunek, następnie rodzaj, a potem od razu rząd. Kategorię szczebla rodziny wprowadził i uzasadnił jej konieczność wielki francuski przyrodnik, Pierre André Latreille w wydanym w latach 1802-1805, 14-tomowym dziele "Histoire Naturelle Générale et Particuliere des Crustacés et des Insectes"
Linneusz zapoczątkował burzliwy okres rozwoju entomologii, który nawiasem mówiąc trwa do dzisiejszego dnia. Opisywano nowe gatunki i rodzaje, powstawały nowe spojrzenia i oglądy systematyki. Tylko warunki, w jakich wtedy pracowano były nie do pozazdroszczenia. Wydaje mi się, że widzę nieledwie, ówczesnego badacza, który przy chybotliwym blasku świecy ogląda okazy przez lupę, bo pierwszy mikroskop stereoskopowy skonstruowano około 1904 roku. Idealne warunki do pomyłek. Chociażby do tego, żeby opisać wiele razy ten sam gatunek pod różnymi nazwami.
Bardzo boleśnie odczuwano brak możliwości wymiany informacji i kontaktów pomiędzy badaczami. O sytuacji takiej wspomina w 1842 roku H. E. Strickland; "Jeśli np. angielski zoolog odwiedza muzea we Francji i rozmawia z miejscowymi profesorami, przekonuje się, ze ich język naukowy jest mu równie obcy jak ich język potoczny. Każdy niemal okaz, który ogląda, opatrzony jest nieznaną mu nazwą [...] Jeśli zoolog nasz pojedzie następnie do Niemiec i Rosji znowu poczuje się zagubiony, oszołomiony zamieszaniem nomenklatorycznym powróci w rozpaczy do swego kraju, do muzeów i książek, do których przywykł". Stan taki doprowadzał do tego, że różne gatunki opisywano pod identycznymi nazwami. Zwłaszcza, że ówcześni badacze używali prawdziwej łaciny (i doskonale nią władali) a nie tak, jak to jest praktykowane w czasach dzisiejszych, że nazwa łacińska to często zbitek kilku liter sprawiający wrażenie, że mamy do czynienia z wyrazem łacińskim.
W ten sposób doszło do sytuacji, w której mamy dzisiaj do czynienia z dwoma zjawiskami dokładnie odwrotnymi: synonimią i homonimią.
|
 |
Homonimia to nic innego jak fakt nadania identycznej nazwy dwu różnym taksonom. Jeżeli zatem w obrębie całej zoologii zostanie zaproponowana jedna i ta sama nazwa dla dwóch różnych rodzajów, to ta młodsza jest homonimem i jako homonim staje się nawą nieprzydatną, a w związku z tym musi zostać wykreślona raz na zawsze z nazw stosowanych w nauce. i w zgodzie z postanowieniami Kodeksu trzeba ją zastąpić jakąś inną nazwą. Na przykład L. N. Medwiediew utworzył w rodzinie Chrysomelidae rodzaj Heterodactylus. Tymczasem A. Warchałowski ustalił, że nazwa ta była już użyta przed 150 laty na określenie pewnemu rodzaju południowoamerykańskich jaszczurek i zmienił ją na Heterichnus. Zaznaczam, ze odnosi się to do nazw szczebla rodzajowego.
Przy nazwach dwuczłonowych gatunkowych, (czyli binomach) jest inaczej, bo możliwe są dwa podejścia do problemu:
Jeżeli dwóch różnych autorów (a zdarza się, że i ten sam) nadaje jakiemuś opisywanemu gatunkowi nazwę binominalną, która już istnieje, to ten młodszy binom jest homonimem pierwotnym i powinien być raz na zawsze wykreślony z ewidencji naukowej. Wyjątków od tego nie ma i nie ma sensu nad tym deliberować. Taksonom, który wykazał istnienie homonimii wyznacza nazwę zastępczą (nomen novum) i od tej pory tylko ona powinna być używana w zoologii.
Jeżeli natomiast homonimia powstaje w wyniku przeniesienia gatunku do rodzaju, gdzie taka nazwa już istnieje, to powstaje homonim wtórny. Tej nazwy również nie wolno używać i również należy zaproponować nazwę zastępczą. Ale homonimu wtórnego nie wykreśla się na zawsze z ewidencji naukowej, pozostaje on jak gdyby w rezerwie i jeżeli dany gatunek zostanie z powrotem przeniesiony do swego rodzaju pierwotnego (lub innego, gdzie sytuacja homonimii nie zaistnieje), to tę nazwę (odrzuconą wskutek homonimii wtórnej) przywraca się, a nazwa zastępcza, jeśli taką nadano, staje się synonimem młodszym.
Na co dzień, rzecz jasna spotykamy się znacznie częściej z homonimią pierwotną i dlatego zamierzam omówić problem na przykładzie dwu pospolitych chrząszczy kózkowatych: Plagionotus arcuatus i Leptura annularis.
W 1758 roku Linneusz opisał znanego powszechnie paśnika nadając mu nazwę Leptura arcuata. Piętnaście lat później Panzer opisał całkowicie inny gatunek spotykany na kwiatach również nadając mu nazwę Leptura arcuata. W międzyczasie, opisywano kolejne gatunki i rodzaje, dokonywano przetasowań gatunków z jednych rodzajów do nowo powstających i tak się stało, że w XX wiek linneuszowski paśnik wjechał w rodzaju Plagionotus, a pasiasta kózka Panzera w rodzaju Strangalia. W końcu lat siedemdziesiątych zmieniło się zupełnie podejście do systematyki rodzajów Leptura i Strangalia. Krótko mówiąc, odmotano taksonomiczny bałagan w tej grupie, o stworzenie którego podejrzewany jest N. N. Pławilszczikow. Dzięki temu opisany przez Panzera gatunek znów znalazł się w rodzaju Leptura.
Nad poprawnością stosowania nazewnictwa czuwają przepisy Międzynarodowego Kodeksu Nomenklatury Zoologicznej. Jego jednym z motorów regulacyjnych jest prawo priorytetu, czyli ważniejsze jest to, co zostało opublikowane wcześniej, a w przypadku jednej publikacji, to, co zostało wspomniane stronę, czy kilka wierszy wyżej. W 1979 roku H. Silfverberg w pracy "Enumeratio coleopterorum Fennoscandiae et Daniae" stwierdził w omawianym przypadku istnienie homonimii pierwotnej i dla nazwania gatunku, który wskutek tego nie może się nazywać Leptura arcuata Panzer, (bo był później opisany), użył synonimu: Leptura mimica Bates. Nieco później ustalono (Pesarini 1994), że najstarszym, a zatem bardziej przydatnym synonimem jest Leptura annularis Fabricius. Dlaczego zatem nazwa Leptura arcuata Panzer bywa cytowana w synonimach, skoro zgodnie z przepisami powinna zostać raz na zawsze wykreślona spośród nazw przydatnych w zoologii? Przyświeca twemu niewątpliwie zamiar ukazania sposobu, jak kształtowało się nadawanie nazwy naukowej danemu taksonowi, a jest to niewątpliwie nazwa o znaczeniu historycznym. Taksonomowie zwykle bardzo niechętnie rozstają się z nazwami, które wielokrotnie mieli przed oczami. Zresztą, w końcu to nie jest żadne przestępstwo napisać Leptura arcuata Panzer 1793, nec Linnaeus 1758. Od razu widać, że było to nomen praeoccupatum, (nazwa zajęta), że do nazywania jakiegokolwiek zwierzęcia już się nie nadaje, a cytują go, chyba, tylko z sentymentu, bo faktem jest, że nazwa Leptura arcuata Panzer jest dla nazewnictwa zoologicznego w stu procentach bezwartościowa, a używać jej nie wolno bez narażenia się na reputację ignoranta.
|
 |
Odwrotnie: synonimia to nic innego, jak nadanie przynajmniej dwu różnych nazw temu samemu gatunkowi. I tak, kaczka krzyżówka samiec została opisana jako inny gatunek niż samica. Powstawaniu synonimów zawsze sprzyjała obfitość odchyleń barwnych, czy niewielkie różnice w kształcie pomiędzy różnymi osobnikami gatunku. Mnogość synonimów jest też efektem zmienności geograficznej gatunków.
Ustalenie pełnej synonimii, czyli wszystkich ważnych synonimów, to priorytetowe zadanie stojące przed taksonomem, który chce prowadzić badania nad określoną grupą zwierzęcą. Synonimy powinny być zebrane w porządku chronologicznym. Nomina nuda, czyli nazwy puste (niepublikowane), tak często spotykane niegdyś w katalogach firm handlujących okazami, nie mogą być synonimami
W zwykłym wykazie gatunków jakiegoś terenu wystarczy, że synonimy podane są jako same nazwy gatunkowe. W przypadku prac naukowych większego kalibru, a już z pewnością w monografii, obowiązkiem jest podawanie synonimów jako pełnych binomów w takiej postaci , pod jaką zostały opublikowane. Wiąże się to prawie zawsze z przekopaniem się przez tony literatury naukowej, ale daje zysk w postaci jasnego obrazu, jak kształtowało się spojrzenie na systematykę omawianego gatunku.
Zdarza się, że inny badacz, albo i ten sam, może udowodnić, że, powiedzmy gatunek X-us albus Nowak, 1995, żyjący na Azorach, to gatunek opisany zbyt pochopnie, bo w rzeczywistości jest dobrze znanym w całej Europie X-us niger, Janiak, 1957. Tym samym synonimizuje go, czyli czyni najstarszym ważnym synonimem. A światu obwieszcza o tym fakcie, zapisując wynik swoich dociekań w następujący sposób: X-us niger Janiak,1957 = X-us Nowak, 1995 syn. n. (Wyrazy syn, n. zwyczajowo pisze się wytłuszczonym drukiem)
Z drugiej strony w przypadku, gdy nazwa jakiegoś zwierzęcia może (chociażby przez udowodnienie homonimii) stać się nieważną, jej miejsce zajmuje następny ważny synonim.
W literaturze, i to nie tylko tej starszej, ustawicznie mylone jest pojęcie synonimu z cytowaniem pod mylną nazwą (wskutek złego oznaczenia rodzaju lub gatunku). Gdy cytujemy mylne oznaczenie, to dla odróżnienia od synonimu (nazwy przydatnej), dajemy po nim dwukropek. Weźmy taki wymyślony przykład. Pan Nowak złowił kłopotka, doszedł do wniosku, że to taka forma jelonka i opublikował to w jakimś wykazie faunistycznym pod nazwą Dorcus parallelepipedus L. A później ktoś, kto pisze katalog i wie, że ten okaz to nie jelonek, musi dane o tym znalezisku zamieścić pod Dorcus parallelepipedus, dodając pozycję:
Dorcus parallelepipedus L.: Kowalski, 2000.
Ten dwukropek oznacza nic innego jak to, że w mniemaniu Kowalskiego ten kłopotek był jelonkiem, i że mniemania tego autor katalogu nie podziela. Niegdyś pisano "iuxta mentem" (w mniemaniu), dzisiaj daje się dwukropek, tak jak to jest na przykład w "Katalogu Fauny Polski".
Pomimo tego, że nazewnictwo zoologiczne jest nierozerwalnie zespolone z zasadą priorytetu, zdarza się czasem, że paradoksalnie, przez całe dziesięciolecia w użyciu jest nazwa młodsza (późniejsza), a starsza, czyli ta, która jest bardziej pełnoprawna, ulega zapomnieniu. W końcu dochodzi do sytuacji, ze tą starszą nazwę można wbrew zasadom priorytetu uznać za nazwę zapomnianą (nomen oblitum) a młodsza za nazwę obowiązującą (nomen protectum). Zasada ta dotyczy zarówno synonimów jak i homonimów, ale żeby zadziałała muszą być spełnione trzy wymogi:
Ten starszy synonim lub homonim nie był od roku 1899 ani razu użyty jako nazwa obowiązująca. Nie był, oznacza nic innego jak to, że nie był. Bezdyskusyjnie
Ten młodszy był w ciągu ostatnich 50-ciu lat używany był jako nazwa obowiązująca co najmniej przez 10 autorów i przez ciągły okres nie krótszy niż 10 lat.
Autor, który proponuje przywrócenie nazwy "pełnoprawnej" musi wykazać, że zachodzą okoliczności wymienione wyżej w dwóch pierwszych punktach i zacytować starszą nazwę jako "nomen oblitum", a nowszą, jako "nomen protectum". Od tego momentu ta protegowana, choć młodsza jest obowiązująca, a ta zapomniana, staje się, choć starsza, jej jak najbardziej przydatnym synonimem. Autorowi wolno też uznać, że zamiast ustalania pierwszeństwa będzie lepiej tę starą "pełnoprawną" nazwę całkowicie usunąć z nazewnictwa zoologicznego, ale taka decyzja musi być podjęta przez Międzynarodową Komisję, Nomenklatury Zoologicznej, do której autor taki wniosek musi skierować. |
|