Spotkanie
-
- Posty: 301
- Rejestracja: sobota, 4 sierpnia 2007, 16:41
- Lokalizacja: Opole
Spotkanie
Witam Kolegów:) Wydaje mi się że okres zimowy to dobry czas na wspomnienia W związku z tym mam pytanko : Czy mieliście w swoim życiu jakieś szczególne spotkanie,wydarzenie związane z owadami Myślę że to dobry temat dla motylarzy,bo chyba każdy z nas miał takie jedno swoiste spotkanie Warto sie tym podzielić
-
- Posty: 301
- Rejestracja: sobota, 4 sierpnia 2007, 16:41
- Lokalizacja: Opole
Jedno zdarzenie pamiętam jak dziś Znalazłem gąsienicę pazia królowej. Hodowałem ją i pewnego dnia zamieniła mi się w poczwarkę Po pewnym czasie,rankiem, zaobserwowałem że motyl może lada chwila opuścić osłonę. Położyłem poczwarkę na biurku, na wszelki wypadek zamknąłem pokój na klucz i poszedłem do szkoły Gdy po południu wszedłem do pokoju a piękny paź spoczął mi na ręce to normalnie oniemiałem z zachwytu Cudowny widok Aż szkoda mi go było wypuścić
- Jarosław Bury
- Posty: 3567
- Rejestracja: niedziela, 19 lutego 2006, 20:28
- Lokalizacja: Podkarpacie
- Kontakt:
Gdy czytam ten post przypominam sobie moje pierwsze spotkanie z paziem królowej - nie wiem tylko dlaczego świat wówczas wydawał sie większy, bardziej tajemniczy, a zwykła łąka wydawała się skrywać nieodgadnione sekrety.
Pamiętam senny nastrój letniego popołudnia, bezchmurne, błękitne niebo, zapach koniczyny, grające świerszcze, czy pasikoniki oraz roje kolorowych motyli przelatujących mi nad głową. Nie znałem wówczas jeszcze nawet nazw tych pięknych owadów, gdy nagle tuż nad moją twarzą majestatycznie przeszybował motyl, który swym wyglądem i sposobem lotu zdecydowanie pozostawił w tyle wszystko, co widziałem dotychczas. Zerwałem się na równe nogi, by lepiej mu się przyjrzeć, ale on spokojnie i bez pośpiechu oddalał się coraz bardziej i bardziej, by w końcu całkowicie zniknąć mi z oczu. Do dzisiaj czuję tę mieszaninę zachwytu i żalu za czymś, co piękne, zagadkowe i nieuchwytne...
Pamiętam senny nastrój letniego popołudnia, bezchmurne, błękitne niebo, zapach koniczyny, grające świerszcze, czy pasikoniki oraz roje kolorowych motyli przelatujących mi nad głową. Nie znałem wówczas jeszcze nawet nazw tych pięknych owadów, gdy nagle tuż nad moją twarzą majestatycznie przeszybował motyl, który swym wyglądem i sposobem lotu zdecydowanie pozostawił w tyle wszystko, co widziałem dotychczas. Zerwałem się na równe nogi, by lepiej mu się przyjrzeć, ale on spokojnie i bez pośpiechu oddalał się coraz bardziej i bardziej, by w końcu całkowicie zniknąć mi z oczu. Do dzisiaj czuję tę mieszaninę zachwytu i żalu za czymś, co piękne, zagadkowe i nieuchwytne...
- Jacek Kurzawa
- Posty: 9492
- Rejestracja: poniedziałek, 2 lutego 2004, 19:35
- UTM: DC30
- Specjalność: Cerambycidae
- profil zainteresowan: Muzyka informatyka makrofotografia
- Lokalizacja: Tomaszów Mazowiecki
- Podziękował(-a): 4 times
- Podziękowano: 1 time
- Kontakt:
Koniec roku sprzyja refleksjom i wspomnieniom totez sie dołączę.
Mojego pierwszego spotkania z paziem królowej co prawda nie pamiętam, ale reszta jest tak jak opisuje Jarek w poprzednim poscie - łąka, tajemnice, zapachy, kwiaty i cuda.... A na polach za wapiennymi górkami na łanach wysokich ostów uganialy się pazie królowej i to czasem po kilka okazów jednocześnie, co jest dość rzadkim widokiem i tak własnie mi utkwiły w pamięci.
Lubiłem tam chodzić. Pewnego lata w środku lipca zamiast wybrać się na pobliską rzekę, co wszyscy zdrowi i normalni ludzie już zrobili, ja poszedłem na te wapienne górki. W samo południe, w najgorszy upał. I spotkalem samice, która przysiadywała co kilkanascie metrow... Składała jajka. Zaznaczałem te miejsca (łodygami żółtej dziewanny, które bylo z daleka widać). Po killku godzinach było już zaznaczonych około 20 miejsc. Poźniej niemal codzienne wizyty i obserwacje jak rosną male gąsieniczki na rozkwiatających roslinkach. Potem były dorosle, były poczwarki trzymane w domu i wylegi pazi w zimie w tym narodziny jednego podczas.... kolacji Wigilijnej.
Fajne wspomnienia....
Mojego pierwszego spotkania z paziem królowej co prawda nie pamiętam, ale reszta jest tak jak opisuje Jarek w poprzednim poscie - łąka, tajemnice, zapachy, kwiaty i cuda.... A na polach za wapiennymi górkami na łanach wysokich ostów uganialy się pazie królowej i to czasem po kilka okazów jednocześnie, co jest dość rzadkim widokiem i tak własnie mi utkwiły w pamięci.
Lubiłem tam chodzić. Pewnego lata w środku lipca zamiast wybrać się na pobliską rzekę, co wszyscy zdrowi i normalni ludzie już zrobili, ja poszedłem na te wapienne górki. W samo południe, w najgorszy upał. I spotkalem samice, która przysiadywała co kilkanascie metrow... Składała jajka. Zaznaczałem te miejsca (łodygami żółtej dziewanny, które bylo z daleka widać). Po killku godzinach było już zaznaczonych około 20 miejsc. Poźniej niemal codzienne wizyty i obserwacje jak rosną male gąsieniczki na rozkwiatających roslinkach. Potem były dorosle, były poczwarki trzymane w domu i wylegi pazi w zimie w tym narodziny jednego podczas.... kolacji Wigilijnej.
Fajne wspomnienia....
- Jerzy Zięba
- Posty: 1166
- Rejestracja: sobota, 16 czerwca 2007, 22:56
- Lokalizacja: Pieniny
- Kontakt:
Ten miniony sezon zaskoczył mnie rojem statilinusów wszędzie gdzie byłem wzdłuż pasa wydm nadmorskich nad naszym Morzem Bałtyckim. Motyle bardzo płochliwe, pojawiające się wszędzie tam w pasie wydm szarych, gdzie trochę wrzosu i czegoś z nektarem. Jednak chyba najbardziej emocjonalnie podchodzi się do tych pierwszych spotkań z motylami w dzieciństwie. Pamiętam jak w drugiej klasie podstawówki znalazłem na boisku szkolnym niesamowicie piękną gąsienicę Dasychira pudibunda. Po raz pierwszy w życiu postanowiłem wyhodować motyla. Nasypałem trochę pisaku do pudełka, obtłukłem w piwnicy kilkanaście słoików zanim udało mi się równo obtłuc jeden tak, aby nie miał dna. (do dziś nie wiem dlaczego ubzdurałem sobie, że tak ma być? Nie miałem pojęcia jaki motyl wyjdzie z tak pięknej gąsienicy. Sądziłem, że skoro gąsienica jest śliczna to i motyl nie może być brzydszy. Nie wiedziałem też czym ją karmić, więc dawałem jej liście ligustru z przyblokowego żywopłotu. Pewnego dnia gąsienica przestała żerować. Byłem przekonany, że zdycha. Ona jednak zaczęła robić kokon. Po pewnym czasie z kokonu wyleciał samiec tej brudnicy i okropnie się wytłukł uszkadzając skrzydła. Wyglądał żałośnie. Był szary, obdarty ale żył, latał i przeszedł na moich oczach tę niezwykła metamorfozę. Ale dla mnie to odkrycie przed wyjściem do szkoły było tak cudowne, że już wtedy wiedziałem, że ten temat jest i będzie dla mnie czymś bardzo istotnym w życiu.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
-
- Posty: 301
- Rejestracja: sobota, 4 sierpnia 2007, 16:41
- Lokalizacja: Opole
- Kamil Mazur
- Posty: 1922
- Rejestracja: niedziela, 19 grudnia 2004, 15:14
- Specjalność: Psychidae
- Lokalizacja: Rzeszów
- Kontakt:
Mnie jak parę lat temu w przychodni kobita pobierała krew to po nabraniu całej strzykawki wypuściła zwaratość do probówki. Ona też się okazała dziurawa, bez dna - znaczy się probówka - a pielęgniara miała piękne jasnoniebieskie dżinsy.marcinw11 pisze:Wsadziłem ją do pudełeczka,które jak sie później okazało było dziurawe
hehe
Też pamiętam z dzieciństwa takie obrazki o jakich mówi Jacek . Łaka na której jest sporo zmijowców a wśród nich lata kilka lub kilkanaście Pazi . I tak codziennie . Bardzo lubiałem szukać gasienic tego gatunku na dzikiej marchwi i zadziwiać sie jej żółtymi 'czułkami które wypuszczała jak sie zdenerwowala . Pamiętam też jak chodowalem Zmroczniki wilczomleczki których wtedy było u mnie naprawde dużo . a potem wielkie czekanie na motyle i codzienne ranne sprawdzanie sloika czy przypadkiem cos nie wyszło . Ach to były czasy . Szczęsliwego nowego roku .
- Damian Bruder
- Posty: 791
- Rejestracja: czwartek, 25 marca 2004, 15:15
- UTM: WT43
- Lokalizacja: Nowa Sól/Poznań
Pewnego razu kuzyn złapał dla mnie przechadzającą się gąsienice Cossus cossus i wsadził ją najpierw do paczki po papierosach a następnie do plecaka.Jak się później okazało paczka przegryziona, ale i plecak też no i po gąsieniczce ...Pamiętam jak się zastanowiłem co ona jeszcze potrafi przegryźć ... A potrafi i to wiele
Co do wspomnień z "młodości" ..to najbradziej tajemniczym motylem był dla mnie Mieniak tęczowiec , po części przez rozbudzającą i rozwijającą wyobraźnie ksiażkę Arkadego Fiedlera "Motyle mego życia" , ale i również przez bliskie z nim spotkanie ( motylem )..........Upalne południe, skwar nie do wytrzymania , pełno dębów , grabów, piękne nadodrzańskie lasy łęgowe ukrywały tego pieknego motyla , który to zechciał napić się wody na drodze leśnej....i dobrze . Ja z siatką przyczajony ....serce ...oj szybko biło, jedna myśl w głowie : byle nie spiep*** tej sprawy.....no i ....Szybki zamach .....motyl w górze , błękit w słoncu ......zachwyt i poczucie lekkości i żalu ...ale . pasja trwa nadal ..i przez to zostanie do końca moich dni .......
pozdrowienia i wszystkiego czego wymarzycie w nowym roku 2008 ...abyście nie łowili tylko owady, ale coś cenniejszego to te wspomnienia które nie przeminą
Co do wspomnień z "młodości" ..to najbradziej tajemniczym motylem był dla mnie Mieniak tęczowiec , po części przez rozbudzającą i rozwijającą wyobraźnie ksiażkę Arkadego Fiedlera "Motyle mego życia" , ale i również przez bliskie z nim spotkanie ( motylem )..........Upalne południe, skwar nie do wytrzymania , pełno dębów , grabów, piękne nadodrzańskie lasy łęgowe ukrywały tego pieknego motyla , który to zechciał napić się wody na drodze leśnej....i dobrze . Ja z siatką przyczajony ....serce ...oj szybko biło, jedna myśl w głowie : byle nie spiep*** tej sprawy.....no i ....Szybki zamach .....motyl w górze , błękit w słoncu ......zachwyt i poczucie lekkości i żalu ...ale . pasja trwa nadal ..i przez to zostanie do końca moich dni .......
pozdrowienia i wszystkiego czego wymarzycie w nowym roku 2008 ...abyście nie łowili tylko owady, ale coś cenniejszego to te wspomnienia które nie przeminą
- Łukasz Mielczarek
- Posty: 915
- Rejestracja: środa, 31 maja 2006, 18:58
- Specjalność: Diptera
- Lokalizacja: Włoszczowa/Kraków/Olkusz
To będzie już siedem lat jak podczas tzw. wagarów zwiedzałem z kolegami z klasy starodrzew dębowy. W pewnym pomencie zauważyłem wcześniej niż koledzy (co już mnie radowało) wielką owadzia paszczę wygryzajacą się z pnia leżącej topoli. Oczywiście nie miałem pojęcia co to takiego i bez chwili zastanowienia postanowiłem larwe wyciagnać i zabrać do domu. Umieściłem larwe w słoiku, a jako papu otrzymała kawałki drewna oraz orzechy włoskie:)
Zdziwiło mnie gdy tajemnicze stworzenie zamiast pałaszowac orzechy przerobiło je na wióry i uwiło kokon. Człowiek ze mnie bardzo niecierpliwy więc nie czekajac co to z tego się urodzi udałem się do mojej nauczycielki od biologii by wskazała mi literaturę o owadach. Znalazły się może dwie książeczki w pracowni biologicznej a w nich opis międzyinnymi trociniarki czerwicy. Wielka radoche sprawiło mi gdy z poczwarki wylazł motyl którego się spodziewałem.
To znalezisko wywarło wpływ na pogłebięnie moich zainteresowań przyrodniczych w kierunku owadów(wcześniej była to herpetofauna) oraz zmobilizowało mnie do częstego odwiedzania grupy pomnikowych dębów co zaowocowało wieloma entomologicznymi obserwacjami w tym miejscu.Spotkanie z szerszeniem który okazał sie być Plagionatus detritus, itp. Pierwsze doświadczenia z owadami najmilej wspominam:)
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W NOWYM ROKU
Łukasz
Zdziwiło mnie gdy tajemnicze stworzenie zamiast pałaszowac orzechy przerobiło je na wióry i uwiło kokon. Człowiek ze mnie bardzo niecierpliwy więc nie czekajac co to z tego się urodzi udałem się do mojej nauczycielki od biologii by wskazała mi literaturę o owadach. Znalazły się może dwie książeczki w pracowni biologicznej a w nich opis międzyinnymi trociniarki czerwicy. Wielka radoche sprawiło mi gdy z poczwarki wylazł motyl którego się spodziewałem.
To znalezisko wywarło wpływ na pogłebięnie moich zainteresowań przyrodniczych w kierunku owadów(wcześniej była to herpetofauna) oraz zmobilizowało mnie do częstego odwiedzania grupy pomnikowych dębów co zaowocowało wieloma entomologicznymi obserwacjami w tym miejscu.Spotkanie z szerszeniem który okazał sie być Plagionatus detritus, itp. Pierwsze doświadczenia z owadami najmilej wspominam:)
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO W NOWYM ROKU
Łukasz
-
- Posty: 301
- Rejestracja: sobota, 4 sierpnia 2007, 16:41
- Lokalizacja: Opole
W pewien ciepły, letni wieczór wybrałem się ze swoją koleżanką na spacer leśną ścieżką
Idziemy sobie, rozmawiamy,aż nagle dostrzegłem przelatującego przedstawiciela kózkowatych Był całkiem spory (chyba dyląż garbarz),więc...puściłem się w pogoń
Koleżanka pobiegła za mną bo myślała że zacząłem przed czymś uciekać Byłem bez siatki (:x ) więc ściągnąłem bluzę i...ciach leżałem na ziemi cały upaprany ale dorwałem go Co prawda w oczach koleżanki wyszedłem na idiotę no ale czego sie nie robi dla takiej pasji jaką są owady, prawda koledzy Teraz za każdym razem jak patrze na dyląża w gablocie to mi sie przypomina ta sytuacja
UDANEGO SEZONU 2008
Marcin
Idziemy sobie, rozmawiamy,aż nagle dostrzegłem przelatującego przedstawiciela kózkowatych Był całkiem spory (chyba dyląż garbarz),więc...puściłem się w pogoń
Koleżanka pobiegła za mną bo myślała że zacząłem przed czymś uciekać Byłem bez siatki (:x ) więc ściągnąłem bluzę i...ciach leżałem na ziemi cały upaprany ale dorwałem go Co prawda w oczach koleżanki wyszedłem na idiotę no ale czego sie nie robi dla takiej pasji jaką są owady, prawda koledzy Teraz za każdym razem jak patrze na dyląża w gablocie to mi sie przypomina ta sytuacja
UDANEGO SEZONU 2008
Marcin
- Szczepan Ziarko
- Posty: 120
- Rejestracja: niedziela, 7 listopada 2004, 13:31
- Lokalizacja: Poturzyn
- Kontakt:
Życzenia noworoczne
Z całego serca dołączam sie do życzeń
- Załączniki
- 2008.jpg (96.09 KiB) Przejrzano 3918 razy
- Piotr Pawlikiewicz
- Posty: 612
- Rejestracja: poniedziałek, 11 października 2004, 10:48
- UTM: CC71
- Lokalizacja: Łask
- Kontakt:
W wieku 10 lat jadąc do babci, nad przydrożnym ogródkiem zobaczyłem motyla. Cały czarny z żółtymi obwódkami, oto on żałobnik. Wkurzony na maksa bo nie miałem siatki, spróbowałem złapać ręką i ku mojemu zdziwieniu złapałem. Wziąłem od mamy paczkę fajek, papierosy oddałem (wtedy jeszcze nie paliłem ) a motyla do tej paczki. Jak już byłem u babci motyl uwolnił się i zatańczył po domu. W końcu go złapałem i uśmierciłem. Na drugi dzień babcia zmarła (rak). Motyla nie mam już w swoich zbiorach, nie wytrzymał próby czasu i mrzyków. I choć widuję go co roku, nigdy go potem już nie złapałem nawet siatką. Zwykle przeleci mi nad głową i zanim podejmę jakąś reakcje już po nim. Moja "konkubina" mówi że i dobrze bo znowu kogoś uśmiercę i choć sama łapie mi jakieś drobiazgi, na żałobnika nie podniesie ręki .
Pamiętam, że były to wakacje między 2 a 3 klasą podstawówki. Wielki, wspaniały żałobnik przyleciał do ogrodu, a był i jest do dziś rzadkością (poza górami). Też nie miałem siatki przy sobie. A wyglądała ona tak, że był to foliowy worek na drucie przyczepiony do kija. Ale, że nie miałem tego urządzenia przy sobie to machnąłem ręką i o dziwo trafiłem w motyla, który lekko ogłuszony wleciał między gęsty koper. Tam wyjąłem go, uśmierciłem i wsadziłem do gablotki, którą była celofanowa torebka przyczepiona szpilkami do słomkowej maty obok kartek pocztowych. Motyl został wyrzucony po jakimś tygodniu, bo przypominał mamie tylko robaka. Nie mogłem tego odżałować, ale i to chyba sprawiło, że od tego czasu ciągle jeszcze bardziej poszukiwałem żałobnika, aby odzyskać go do zbioru. Wyższą formą gablotki było potem pudełko po narzędziach ze styropianem na dnie. Od tego czasu przez kilka lat co wieczór na koniec modlitwy była formułka z prośbą żebym jeszcze raz złapał żałobnika Nie jest ważne aby królika mieć, ale aby za nim ciągle gonić.
- Piotr Pawlikiewicz
- Posty: 612
- Rejestracja: poniedziałek, 11 października 2004, 10:48
- UTM: CC71
- Lokalizacja: Łask
- Kontakt:
- Jarosław Bury
- Posty: 3567
- Rejestracja: niedziela, 19 lutego 2006, 20:28
- Lokalizacja: Podkarpacie
- Kontakt:
Z moim pierwszym żałobnikiem było tak - wybrałem się z kilkoma kolegami na przechadzkę - co ciekawe nie jestem do końca pewny z kim ja to byłem na tej przechadzce, bo było to naprawdę sporo lat temu , - przeszliśmy wiele kilometrów podążając wzdłuż wąziutkiego strumyczka, którego strome brzegi gęsto porosnięte były różnymi gatunkami drzew, a sam strumień wił się niby poskręcana wstążka wśród pól ... Może znacie takie wąskie pasemka drzew ciągnące się po horyzont między bezkresnymi polami obsadzonymi głównie pszenicą, ziemniakami i kukurydzą. To właśnie była taka enklawa "dzikości" zagubiona gdzieś wśród pól, tej lepiej zagospodarowanej części Podkarpacia.
W okolicy południa zrobiliśmy sobie przerwę w cieniu starej, rosochatej czereśni, z której próchniejącego i popękanego pnia sączyła się miejscami jakaś lepka posoka. Wtedy po raz pierwszy na rozgrzanym i pachnącym żywicą pniu czereśni miałem okazję spotkać tego pieknego motyla - unikalny deseń górnej strony skrzydeł od razu pozwolił rozpoznać gatunek... Nie pamiętam dokładnie czy udało mi się go wtedy złapać, ale obraz motyla na pniu czereśni pozostał wyraźny do dziś...
PS. wiele lat później zamiast łapać wyhodowałem i wypuściłem kilka żałobników w Markowej, mając nadzieję na ponowne takie spotkania w naturze...
W okolicy południa zrobiliśmy sobie przerwę w cieniu starej, rosochatej czereśni, z której próchniejącego i popękanego pnia sączyła się miejscami jakaś lepka posoka. Wtedy po raz pierwszy na rozgrzanym i pachnącym żywicą pniu czereśni miałem okazję spotkać tego pieknego motyla - unikalny deseń górnej strony skrzydeł od razu pozwolił rozpoznać gatunek... Nie pamiętam dokładnie czy udało mi się go wtedy złapać, ale obraz motyla na pniu czereśni pozostał wyraźny do dziś...
PS. wiele lat później zamiast łapać wyhodowałem i wypuściłem kilka żałobników w Markowej, mając nadzieję na ponowne takie spotkania w naturze...
-
- Podobne tematy
- Odpowiedzi
- Odsłony
- Ostatni post
-
- 2 Odpowiedzi
- 1126 Odsłony
-
Ostatni post autor: romanzamorski