Sezon 2008
- Grzegorz G
- Posty: 388
- Rejestracja: środa, 4 kwietnia 2007, 19:31
- Lokalizacja: Będzin-Grodziec
Wiesz co Grzegorzu ja uważam że tiliae jest wszędzie pospolity, no wkońcyu to szkodnik. rozwieś prześcieradło w ogrodzie i połap tak ok do 23 to w ciepły wieczór powinno ci coś przylecieć. Najlepiej łapać przed burzą (to akurat chyba wiesz). A jeśli nic ci nie prezyleci mogę ci kilka zakopertować. Odpowiedz na tego posta
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
U mnie też ocellatus lata późno, mam go notowanego po północy. Natomiast L. populi lata jeszcze później - wszystkie moje okazy były łapane po 01.00.
A tiliae nie wszędzie jest taki pospolity - dołączam do tych, co mimo świecenia nie mogą go zwabić (ciekawa rzecz zresztą: tiliae ani widu, ani słychu, za to trafiły mi się tu, w mieście, typowo leśne gatunki jak S. pinastri czy D. pini - a do lasu mam naprawdę dobry kawałek).
A tiliae nie wszędzie jest taki pospolity - dołączam do tych, co mimo świecenia nie mogą go zwabić (ciekawa rzecz zresztą: tiliae ani widu, ani słychu, za to trafiły mi się tu, w mieście, typowo leśne gatunki jak S. pinastri czy D. pini - a do lasu mam naprawdę dobry kawałek).
- Grzegorz G
- Posty: 388
- Rejestracja: środa, 4 kwietnia 2007, 19:31
- Lokalizacja: Będzin-Grodziec
janek pisze:Wiesz co Grzegorzu ja uważam że tiliae jest wszędzie pospolity, no wkońcyu to szkodnik. rozwieś prześcieradło w ogrodzie i połap tak ok do 23 to w ciepły wieczór powinno ci coś przylecieć. Najlepiej łapać przed burzą (to akurat chyba wiesz). A jeśli nic ci nie prezyleci mogę ci kilka zakopertować. Odpowiedz na tego posta
Tak więc, łowiłem, i nic nie przyleciało (ale może jeszcze przyleci) A co do kopertowania, zdechłe motyle mi nie potrzebne, wolę sobie np. z jajek hodować, potem próbować rozmnożyć
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
Rzeczywiście, u mnie też trafiają się i pinastri i inne zawisaki których bym się niespodziewał... Rok temu z niezawisaków do lampy złapałem S. fagi A buków wcale u mnie nie ma... Tak samo drymonia querna mi już kilka razy przyleciałaAneta pisze:A tiliae nie wszędzie jest taki pospolity - dołączam do tych, co mimo świecenia nie mogą go zwabić (ciekawa rzecz zresztą: tiliae ani widu, ani słychu, za to trafiły mi się tu, w mieście, typowo leśne gatunki jak S. pinastri czy D. pini - a do lasu mam naprawdę dobry kawałek).
Wczoraj do lampy 1 S. pinastri, niestety uciekł po kilku nieudanych próbach łapania... :sad:
- Grzegorz G
- Posty: 388
- Rejestracja: środa, 4 kwietnia 2007, 19:31
- Lokalizacja: Będzin-Grodziec
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
Tyle to i ja wiem, ale chodziło mi tu bardziej o lasy bukowe A w pobliżu to żadnego lasu raczej niema. Zresztą czytałem gdzieś, że to motyl rzadki, tak samo jak querna, więc zaciekawił mnie fakt, że akurat mi się udało natrafić.Wojtek, S. fagi nie żeruje tylko na bukach, sam znajduję czasem gąsienice na wierzbach, nawet jarzębinie, czy jabłoni.
Jeszcze dodam poza tematem, że łapię u siebie czasami cerure erminee, a topoli nie ma u mnie nigdzie Vinula mi tylko raz do samicy przyleciała, a erminea trzy razy do lampy.
A wracając do tematu:Motyl rzadki, występujący w miejscach, gdzie rosną stare topole(...)
Wczoraj do wiesiołków porcellus, do lampy pinastri i elpenor, a dzisiaj do żmijowca stellatarum.
Pozdrawiam,
Wojtek
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
Ja przedwczoraj do lampy gronostajkę złapałem, niestety samca, z zawisaków lipowca, elpenora i dwa porcellusy, wczoraj do lampy barczatkę sosnówkę (chyba), namiotówke dębolistną, a z zawisaków lipowca, gładysza, półpawika i topolowca...acha, i jeszcze do wiesiołków elpenora, a wujek pięć dni temu złapał ligustri'ego i wczoraj dostarczył
Wczoraj była bardzo dobra noc, tylko szkoda, że jeszcze chmur nie było... a teraz zbiera się na burzę :sad:
Wczoraj była bardzo dobra noc, tylko szkoda, że jeszcze chmur nie było... a teraz zbiera się na burzę :sad:
Mam podobnie, z tym że erminea dwa razy (para) do światła, vinula ani razu. Topole co prawda u mnie rosną, ale specjalnie stare to one nie sąWojtek Guzik pisze:Jeszcze dodam poza tematem, że łapię u siebie czasami cerure erminee, a topoli nie ma u mnie nigdzie Vinula mi tylko raz do samicy przyleciała, a erminea trzy razy do lampy.
A zawisaków u mnie jak nie było, tak nie ma... Fakt, że pogoda niezbyt sprzyjająca - wczorajsza noc była ciepła, ale wiał mocny wiatr (nadal zresztą wieje), wszystkie ćmy zastrajkowały, przyleciało ledwie trochę chrząszczy.
- romanzamorski
- Posty: 889
- Rejestracja: sobota, 29 marca 2008, 16:57
- UTM: EV19
- profil zainteresowan: ciężki rock, astronomia
- Lokalizacja: Gorlice
Ja mam podobne doświadczenie z Cerurami. Dwa razy erminea - parka, a vinula ani razu. Poza tym przedwczoraj do światła kilka elpenorów, kilka porcellusów, jeden samiec ligustri i wreszcie pinastri - samiczka,. Tawulec zaraz po północy natomiast ocellatusy różnie. Pierwszy już o 22 a następne ok 24. Natomiast zupełna posucha w topolowcach. Widziałem 2 okazy od połowy maja i tyle.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
- Krystian Lewandowski
- Posty: 94
- Rejestracja: środa, 19 maja 2004, 19:39
- Lokalizacja: Starogard Gdański
24 czerwca - godzina 15:33 - przydomowy ogród - schodzę z drabiny ( nie była to drabina do nieba ), będącej mi i matce ( nie-ziemi, lecz ziemskiej ) narzędziem pomocnym w zbieraniu kwiatów lipy na "herbatę", która na marginesie mówiąc jest o niebo lepsza od zwykłej herbaty. Jak zwykło się czynić obracam wzrok w stronę zbiorów, które przyjdzie mi porzucić, ostatnie spojrzenie i rozstanie z pracą, słońcem, ptakami - dla murów dekadencji, przybytku rozpusty, fortu zatraty i rezygnacji ...
Widzę mieniące się dziewiczą bielą, przechodzącą w różowy zapach kwiaty, ostatni raz patrzę, gdy oczom moim ukazuje się wyłom i blizna, owoc moich wysiłków - dekompozycja natury z jej dóbr - oto zerwany liść, upadły wbrew biegom czasu, samotny i niemy.
Czy nie ma innych sposobów na poznawanie przyrody niż jej destrukcja; obserwacja dowodzi bluźnierstwa i bestialstwa - jako potępiony pomazaniec sięgam wreszcie ku wnętrzu ziemi, skupionej koszykiem i podnoszę liść unicestwienia. Liść nieładu i przewinienia, ślad człowieka w mapach istnienia roztapia mi się w dłoniach : zachłanność, lubieżność, drapieżność posiadania i wizja przszywa strukturę. Żyły napływają krwią, liść rozwija się, drzewo życia, amputowane do mego nędznego bytu staje przede mną, lecz upada, gdy wiatr przesuwa organizm powierzchni w mej dłoni. Jestem świadom przestępstwa, wolny od kary, kreator - czy tak ? Świat się rozpada, drzewo plami i nadchodzi tajfun rozpaczy, nie zakryje go śladem, nieodwracalne są zrządzenia ciosu.
Drzewo życia jest ranne, sączy się żywicą, nęci i kusi agonią, która z każdą chwilą neguje czas - powab i czar, a więc zdejmuję kaptur rozumu, mistrz śmierci i dopełniam przekleństwa, drzewo zwraca się ku ziemi - mam liść proszę państwa !
Za zasłoną, w drugiej stronie istnienia, obnażonej z swego przepływu ( dolna strona liścia ) widzę zieloną szramę:diabelski ogon i himeryczna głowa, lecz nie diabeł !
Mimas tiliae - Wieczernik lipowiec : gąsieniczka ( L1 ) - tak, sąd jest poprawny.
Więc znów przypadek ukazuje mi język natury, to boli gdy człowiek okazuje się zbędny i musi wypełniać się obecnością perspektywizmu, posiadania czegoś odartego z ... życia .
Może to litość przeznaczenia, dobroć natury, pożałowanie swoich nieudanych dzieł - ludzi.
Drugi cios okazuje się świadomy - wydzieram gałęzie lipy, znajduję drugą gąsienice, tym razem L2, pokonałem dobroć, jestem tyranem, który sam sobie poradził, sam się pogrążył, przynajmniej umieramy na własne życzenie - to jedyna cenność człowieka, mogę to afirmować każdorazowo poprzez ambicję i poszukiwania entomologiczne.
Drodzy państwo: pytanie, jak u Was z gąsienicami zawisaków ? Ukazują się już , jeśli tak, to jakie gatunki, kiedy i gdzie ?
Pozdrowienia
Widzę mieniące się dziewiczą bielą, przechodzącą w różowy zapach kwiaty, ostatni raz patrzę, gdy oczom moim ukazuje się wyłom i blizna, owoc moich wysiłków - dekompozycja natury z jej dóbr - oto zerwany liść, upadły wbrew biegom czasu, samotny i niemy.
Czy nie ma innych sposobów na poznawanie przyrody niż jej destrukcja; obserwacja dowodzi bluźnierstwa i bestialstwa - jako potępiony pomazaniec sięgam wreszcie ku wnętrzu ziemi, skupionej koszykiem i podnoszę liść unicestwienia. Liść nieładu i przewinienia, ślad człowieka w mapach istnienia roztapia mi się w dłoniach : zachłanność, lubieżność, drapieżność posiadania i wizja przszywa strukturę. Żyły napływają krwią, liść rozwija się, drzewo życia, amputowane do mego nędznego bytu staje przede mną, lecz upada, gdy wiatr przesuwa organizm powierzchni w mej dłoni. Jestem świadom przestępstwa, wolny od kary, kreator - czy tak ? Świat się rozpada, drzewo plami i nadchodzi tajfun rozpaczy, nie zakryje go śladem, nieodwracalne są zrządzenia ciosu.
Drzewo życia jest ranne, sączy się żywicą, nęci i kusi agonią, która z każdą chwilą neguje czas - powab i czar, a więc zdejmuję kaptur rozumu, mistrz śmierci i dopełniam przekleństwa, drzewo zwraca się ku ziemi - mam liść proszę państwa !
Za zasłoną, w drugiej stronie istnienia, obnażonej z swego przepływu ( dolna strona liścia ) widzę zieloną szramę:diabelski ogon i himeryczna głowa, lecz nie diabeł !
Mimas tiliae - Wieczernik lipowiec : gąsieniczka ( L1 ) - tak, sąd jest poprawny.
Więc znów przypadek ukazuje mi język natury, to boli gdy człowiek okazuje się zbędny i musi wypełniać się obecnością perspektywizmu, posiadania czegoś odartego z ... życia .
Może to litość przeznaczenia, dobroć natury, pożałowanie swoich nieudanych dzieł - ludzi.
Drugi cios okazuje się świadomy - wydzieram gałęzie lipy, znajduję drugą gąsienice, tym razem L2, pokonałem dobroć, jestem tyranem, który sam sobie poradził, sam się pogrążył, przynajmniej umieramy na własne życzenie - to jedyna cenność człowieka, mogę to afirmować każdorazowo poprzez ambicję i poszukiwania entomologiczne.
Drodzy państwo: pytanie, jak u Was z gąsienicami zawisaków ? Ukazują się już , jeśli tak, to jakie gatunki, kiedy i gdzie ?
Pozdrowienia
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
Wczoraj do lampy samiec d. elpenor, d. porcellus, s. ligustri i samiczka s. pinastri.
Prócz zawisaków 3 samce drymonia querna
Jednak "rzadkie" garbatki wcale nie są takie rzadkie
goeta, piękne opowiadanie
Sam niespotkałem jeszcze w tym roku gąsienic, choć wypuszczałem z hodowli własnej i tiliae na lipie i czereśni maja juz ok. 3cm.
Dzisiaj może jakichś pierwszych przytuliowych poszukam
Pozdrawiam
Prócz zawisaków 3 samce drymonia querna
Jednak "rzadkie" garbatki wcale nie są takie rzadkie
goeta, piękne opowiadanie
Sam niespotkałem jeszcze w tym roku gąsienic, choć wypuszczałem z hodowli własnej i tiliae na lipie i czereśni maja juz ok. 3cm.
Dzisiaj może jakichś pierwszych przytuliowych poszukam
Pozdrawiam
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
Wczoraj znowu ligustri, elpenor i porcellus Szkoda że nikt zpołudnia nie zachaczy o krosno, ciekawiej by było...
Czy łapiecie do kwiatków??
Ja łapie ale od kilku dni tylko dwa: elpenor i porcellus... :sad:
Jak chodziłem z latarą w sierpniu to dominował H. gallii i A. convolvuli (ten drugi to wiem dlaczego ). Dziwi mnie czego tak mało tego lata
Czy łapiecie do kwiatków??
Ja łapie ale od kilku dni tylko dwa: elpenor i porcellus... :sad:
Jak chodziłem z latarą w sierpniu to dominował H. gallii i A. convolvuli (ten drugi to wiem dlaczego ). Dziwi mnie czego tak mało tego lata
- Damian Bruder
- Posty: 791
- Rejestracja: czwartek, 25 marca 2004, 15:15
- UTM: WT43
- Lokalizacja: Nowa Sól/Poznań
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
Przedwczoraj gdzieś po północy samiec ocellatus do samiczki. Dzisiaj samica pinastri do światła
I tak kiepsko, jak na ten czas. Parę dni temu po pięć latały (już niewspomnę co się działo przed rokiem ) a teraz po jeden, dwa...
Ale jeszcze cała noc przede mną Mam nadzieję na coś jeszcze.
Pozdrawiam
Dodano:
Wiadomość z ostatniej chwili: samiec s. pinastri również do światła
I tak kiepsko, jak na ten czas. Parę dni temu po pięć latały (już niewspomnę co się działo przed rokiem ) a teraz po jeden, dwa...
Ale jeszcze cała noc przede mną Mam nadzieję na coś jeszcze.
Pozdrawiam
Dodano:
Wiadomość z ostatniej chwili: samiec s. pinastri również do światła
- romanzamorski
- Posty: 889
- Rejestracja: sobota, 29 marca 2008, 16:57
- UTM: EV19
- profil zainteresowan: ciężki rock, astronomia
- Lokalizacja: Gorlice
W miniony czwartek miałem bardzo dobry przylot do światła. Lista tego co przyleciało jest długa. Ograniczę się do zawisaków. Ok. godz. 22:00 pięć Mimas tiliae. 22:30 kilka elpenorów, 23:30 trzy ocellatusy, a po północy także trzy populi. Tarfił się też jeden samczyk Odonestis pruni i kilka dużych Zeuzera perina. Bardzo wiele ciekawych mikrów. Zaczynają pasjonować mnie te drobiazgi. Szkoda, że oczy już nie te i z preparowaniem będzie problem. Pozdrawiam
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
Ha a ja dziś znalazłem pierwsze 4 gąsieniczki macroglossum stellatarum. Dwie już dość podrosłe ok 5cm a dwie inne trochę mniejsze. Znalazłem stanowisko wielu gatunków zawisaków. Ale do światła nic nawet żadnych sówek ale pogoda sprzyja i to jak na zawisaki dobrze. Muszę chuba zmienić lokalisację świecenia.
- PiotrekGuzik
- Posty: 222
- Rejestracja: piątek, 11 czerwca 2004, 21:25
- Lokalizacja: Krosno
- Rafał Celadyn
- Posty: 7251
- Rejestracja: poniedziałek, 18 czerwca 2007, 17:13
- UTM: CA-95
- Lokalizacja: Młoszowa
- Kontakt:
U siebie ostatnio udało mi się spotkać takie "robaczki" .
- Załączniki
- H.galii.jpg (111.82 KiB) Przejrzano 11823 razy
- S.ligustri..jpg (124.88 KiB) Przejrzano 11827 razy
Gratuluję Panowie Guzikowie - super ! Powiedzcie jakie stadia larw Hyles galii znaleźliście jeśli można: ostatnie ? Ja szukałem i niestety nic. No ale ...
1 lipiec roku pańskiego 2008 - 18:57 - mój dom, stół, na nim liście lipy świeżo zerwane z mego drzewa o którym opowiadałem już nieco, a z którego zebrałem 24 czerwca 2 piękne gąsieniczki Nastrosza lipowca ( L1,L2 ). Sięgam, chcąc wyrzucić je do reklamówki na śmieci po gąsienicach i nie tylko: są tam ręczniki papierowe, suche gałązki, liście, małe robaczki, muchy, chusteczki higieniczne, zapiski, odchody gąsienic, kokony bez poczwarek, czasami znaleźć można też resztki mojego jedzenia i zgnitą wodę - a tutaj miła niespodzianka: zauważam, że na jednym z nich jest gąsieniczka Nastrosza lipowca - L1, zieloniutka, podłużna, skośne żółtawe paseczki, główka z dziwnymi wyrostkami, nie mogę powiedzieć nic o smaku, ani zapachu, prawdopodobnie smakuje i pachnie. Odgłosów nie stwierdziłem, zarejerstrowałem tylko ruch, był to ruch życiowy, w moim domu wiatry nie wieją, no chyba, że przechodzi moja gruba ciotka i się jej wymsknie ... Myślę, że nie było to złudzenie, ani manekin, lecz prawdziwa, żywiutka gąsieniczka ćmy. Bardzo'm był kontent z tego znaleziska, toteż skonstatowałem iż' li można by udać się na penetrację przestrzeni mojego magicznego drzewka, które rośnie od 4 lat na moim przydomowym ogrodzie w celu pozyskania kolejnych gąsieniczek wyżej wymienionego gatunku. Okolicznościami sprzyjającymi był zapał, który jak wiecie towarzyszy pierwszej znalezionej przypadokwo, lub nie gąsieniczce. Postępowania ciąg dalszy ...
19:00 - odkładam słoik w którym znajdowały się razem z moim lipcowym znaleziskiem 3 lipowce ( gąsieniczki L1,L2,L3 ). Dla ciekawych: słoik odłożyłem na stary kufer mojej grubej ciotki, gdzie spoczywają moje materiały hodowlane. Idę, idę, otwieram drzwi, schodzę po schodach, bo pokój spoczywa na piętrze, wychodze na dwór w kierunku lipy.
19:02 - ja i lipa - znajduję gasieniczkę L2, proszę bardzo, szykuje się do wylinki, los mi sprzyja
19:04 - ja i lipa - znajduję gąsieniczkę L2, kończąc poszukiwania z uwagi na rodzinne spotkanie. Gąsieniczki lądują w słoiczku, gdzie nie będzie palić ich żar słońca, smagać ulewa, czy męczyć zimno, lub nękać ptaki, których wiele w tych jakże niespokojnych czasach. Imago jakie się z nich wykształcą na wiosnę zostaną wypuszczone, ewentualnie zatrzymam szutkę i z imago innego stanowiska rozmnoże ( wystrzegać się chowów wsobnych - to moje motto ).
E'viva la arte ! i pozdrowienia
1 lipiec roku pańskiego 2008 - 18:57 - mój dom, stół, na nim liście lipy świeżo zerwane z mego drzewa o którym opowiadałem już nieco, a z którego zebrałem 24 czerwca 2 piękne gąsieniczki Nastrosza lipowca ( L1,L2 ). Sięgam, chcąc wyrzucić je do reklamówki na śmieci po gąsienicach i nie tylko: są tam ręczniki papierowe, suche gałązki, liście, małe robaczki, muchy, chusteczki higieniczne, zapiski, odchody gąsienic, kokony bez poczwarek, czasami znaleźć można też resztki mojego jedzenia i zgnitą wodę - a tutaj miła niespodzianka: zauważam, że na jednym z nich jest gąsieniczka Nastrosza lipowca - L1, zieloniutka, podłużna, skośne żółtawe paseczki, główka z dziwnymi wyrostkami, nie mogę powiedzieć nic o smaku, ani zapachu, prawdopodobnie smakuje i pachnie. Odgłosów nie stwierdziłem, zarejerstrowałem tylko ruch, był to ruch życiowy, w moim domu wiatry nie wieją, no chyba, że przechodzi moja gruba ciotka i się jej wymsknie ... Myślę, że nie było to złudzenie, ani manekin, lecz prawdziwa, żywiutka gąsieniczka ćmy. Bardzo'm był kontent z tego znaleziska, toteż skonstatowałem iż' li można by udać się na penetrację przestrzeni mojego magicznego drzewka, które rośnie od 4 lat na moim przydomowym ogrodzie w celu pozyskania kolejnych gąsieniczek wyżej wymienionego gatunku. Okolicznościami sprzyjającymi był zapał, który jak wiecie towarzyszy pierwszej znalezionej przypadokwo, lub nie gąsieniczce. Postępowania ciąg dalszy ...
19:00 - odkładam słoik w którym znajdowały się razem z moim lipcowym znaleziskiem 3 lipowce ( gąsieniczki L1,L2,L3 ). Dla ciekawych: słoik odłożyłem na stary kufer mojej grubej ciotki, gdzie spoczywają moje materiały hodowlane. Idę, idę, otwieram drzwi, schodzę po schodach, bo pokój spoczywa na piętrze, wychodze na dwór w kierunku lipy.
19:02 - ja i lipa - znajduję gasieniczkę L2, proszę bardzo, szykuje się do wylinki, los mi sprzyja
19:04 - ja i lipa - znajduję gąsieniczkę L2, kończąc poszukiwania z uwagi na rodzinne spotkanie. Gąsieniczki lądują w słoiczku, gdzie nie będzie palić ich żar słońca, smagać ulewa, czy męczyć zimno, lub nękać ptaki, których wiele w tych jakże niespokojnych czasach. Imago jakie się z nich wykształcą na wiosnę zostaną wypuszczone, ewentualnie zatrzymam szutkę i z imago innego stanowiska rozmnoże ( wystrzegać się chowów wsobnych - to moje motto ).
E'viva la arte ! i pozdrowienia
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
goeta, jak zwykle wspaniałe poezje
Gąsienice galii znajdujemy przeważnie wysoko w kwiatostanach przytulii właściwej, rzadziej pospolitej. Narazie są po drugiej- trzeciej- czwartej wylince. Dorosłych jeszcze nieposiadamy. Inna sprawa z macroglossum stellatarum. One są juz w większości duże, po 4- 5 cm., co nieznaczy, że malutkich (1- 2 cm.) niespotykamy Paziki sa jeszcze malutkie; może są i większe, ale one najczęściej się chowają tuż przy ziemi.
Nigdy nienarzekaliśmy na brak gąsienic. Co roku na przytulii znajdujemy je dziesiątkami, trochę mniej na drzewach. Dwa lata temu (może już o tym pisałem ) podczas jednej z 2- 3 godzinnych wędrówek spotkaliśmy 44 sztuki macroglossum stellatarum, z czego zdecydowana większość na żółtej przytulii. Myślę że właśnie ona jest lepsza dla naszych "przytuliowych zawisaków"
Zapomniałbym; przedwczoraj do lampy dwa elpenory, jedna potężna samiczka populi i jeden pinastri.
Pozdrawiam
Gąsienice galii znajdujemy przeważnie wysoko w kwiatostanach przytulii właściwej, rzadziej pospolitej. Narazie są po drugiej- trzeciej- czwartej wylince. Dorosłych jeszcze nieposiadamy. Inna sprawa z macroglossum stellatarum. One są juz w większości duże, po 4- 5 cm., co nieznaczy, że malutkich (1- 2 cm.) niespotykamy Paziki sa jeszcze malutkie; może są i większe, ale one najczęściej się chowają tuż przy ziemi.
Nigdy nienarzekaliśmy na brak gąsienic. Co roku na przytulii znajdujemy je dziesiątkami, trochę mniej na drzewach. Dwa lata temu (może już o tym pisałem ) podczas jednej z 2- 3 godzinnych wędrówek spotkaliśmy 44 sztuki macroglossum stellatarum, z czego zdecydowana większość na żółtej przytulii. Myślę że właśnie ona jest lepsza dla naszych "przytuliowych zawisaków"
Zapomniałbym; przedwczoraj do lampy dwa elpenory, jedna potężna samiczka populi i jeden pinastri.
Pozdrawiam
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
No to teraz długa lista gąsienic w wiekszej mierze, dzisiejszych oczywiście :
9x macroglossum stellatarum (od 1 cm do 5 cm); na przytulii właściwej + jeden na pospolitej
5x hyles galii (od 1 cm do 5 cm ); na przytulii właściwiej
1x laothoe populi (7 mm), przypadkiem przechodząc koło wierzby zauważyłem ok. 2m nad ziemią cos co minimalnie, nienaturalnie odstaje od liścia
2x imago macroglossum stellatarum; zawisały do zmijowca (chyba to ta roślina )
1 jajko macroglossum stellatarum, złożone po pożywieniu
1 jajko smerinthus ocellatus; przyniesione do domu z pożywieniem dla ocellatusów i populi
Tak na marginesie to wkońcu spotkałem gąsienicę cerura vinula; też śmiesznie, bo przechodząc koło zarośli osikowych usłyszałem jak coś skrzypi (gryzie liścia ), i z nadzieją na topolowca znalazłem widłogonkę
Do tego jeszcze dołożyło się siedem gąsienic papilio machaon na dzikiej marchwi Także pierwsze na tej roślinie...
Pozdrawiam
Wojtek
9x macroglossum stellatarum (od 1 cm do 5 cm); na przytulii właściwej + jeden na pospolitej
5x hyles galii (od 1 cm do 5 cm ); na przytulii właściwiej
1x laothoe populi (7 mm), przypadkiem przechodząc koło wierzby zauważyłem ok. 2m nad ziemią cos co minimalnie, nienaturalnie odstaje od liścia
2x imago macroglossum stellatarum; zawisały do zmijowca (chyba to ta roślina )
1 jajko macroglossum stellatarum, złożone po pożywieniu
1 jajko smerinthus ocellatus; przyniesione do domu z pożywieniem dla ocellatusów i populi
Tak na marginesie to wkońcu spotkałem gąsienicę cerura vinula; też śmiesznie, bo przechodząc koło zarośli osikowych usłyszałem jak coś skrzypi (gryzie liścia ), i z nadzieją na topolowca znalazłem widłogonkę
Do tego jeszcze dołożyło się siedem gąsienic papilio machaon na dzikiej marchwi Także pierwsze na tej roślinie...
Pozdrawiam
Wojtek
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
Ja rok temu także posiadałem juz dobre kilka gatunków w poczwarkach, jednak ten rok wydaje mi się znacznie gorszy od tamtego... Gąsienic troche jest, ale sa później niż rok temu, spotkałem tylko jednego H. galii po ostatniej wylince, reszta jeszcze malutkie.
Wczoraj do światła elpenor oraz do wiesiołków także elpenor
Janek, gallium verum bardzo rzadko spotykam w lesie, przeważnie są to otwarte tereny, potężne łąki, miedze, czasem przydroża; najczęściej sa to tereny b. mocno nasłonecznione i suche Roślinę tą widać z daleka, często oddziela się od reszty żółtym kolorem i wysokimi, gęsto usianymi kwiatami łodygami. Jak zdobędę aparat (obiecuje już wiele razy, ale za każdym razem coś innego wypadnie ) to zobaczysz "krośnieńskie żółte przytulie" .
Pozdrawiam
Wczoraj do światła elpenor oraz do wiesiołków także elpenor
Janek, gallium verum bardzo rzadko spotykam w lesie, przeważnie są to otwarte tereny, potężne łąki, miedze, czasem przydroża; najczęściej sa to tereny b. mocno nasłonecznione i suche Roślinę tą widać z daleka, często oddziela się od reszty żółtym kolorem i wysokimi, gęsto usianymi kwiatami łodygami. Jak zdobędę aparat (obiecuje już wiele razy, ale za każdym razem coś innego wypadnie ) to zobaczysz "krośnieńskie żółte przytulie" .
Pozdrawiam
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
No, nieźle nieźle U mnie wczoraj do wiesiołków 1 elpenor, dzisiaj gąsienice:
1 populi; tuz po ostatniej wylince na osice;
2 gallii; na przytulii właściwej;
2 stellatarum na przytulii pospolitej; ok. 15 na właściwej;
2 porcellus na przytulii właściwej.
z imago narazie dzisiaj nic, moe jeszcze coś zawita do wiesiołków lub lampy
To się okarze wieczorem...
Pozdrawiam
1 populi; tuz po ostatniej wylince na osice;
2 gallii; na przytulii właściwej;
2 stellatarum na przytulii pospolitej; ok. 15 na właściwej;
2 porcellus na przytulii właściwej.
z imago narazie dzisiaj nic, moe jeszcze coś zawita do wiesiołków lub lampy
To się okarze wieczorem...
Pozdrawiam
- Kamil Kukla
- Posty: 148
- Rejestracja: sobota, 23 czerwca 2007, 12:49
- Lokalizacja: Tarnów
- Kontakt:
może te adresy pomogą Ci ją znaleźć :janek pisze:Wojtku ja juz posiadam poczwarki a nie dorosłe gąsienice.
A propo to gdzie wy widzicie te gallium verum bo ja szukam przy każdym lesie, na każdej polanie i nie ma rezultatów
http://en.wikipedia.org/wiki/Galium_verum
http://www.atlas-roslin.pl/gatunki/Galium_verum.htm
sukcesów zyczę
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
- Kamil Kukla
- Posty: 148
- Rejestracja: sobota, 23 czerwca 2007, 12:49
- Lokalizacja: Tarnów
- Kontakt:
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
Wczoraj na swiatło 1 elpenor, poza tym nic... Dzisiaj spodziewam sie moze czegoś więcej, cieplejszy dzień to i może noc będzie cieplejsza
Nie no,. niewierzę że nic niebyło... Miałes choć jakiekolwiek ślady żerowania albo bytu gąsienic?? U mnie bardzo to skutkuje, podczas szukania na przytulii jest czasem zbawienne
Nie no,. niewierzę że nic niebyło... Miałes choć jakiekolwiek ślady żerowania albo bytu gąsienic?? U mnie bardzo to skutkuje, podczas szukania na przytulii jest czasem zbawienne
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
Wczoraj kolega przyniósł mi samiczkę ocellatusa;
kilka dni wcześniej samca ocellatusa który przyleciał do mojej samiczki zjadła kuna ( odchody wskazywały właśnie na tego drapieżcę: samce latają późno, usiadł na paczce- hodowlarce i niedoczekał ranka ); wczoraj, gdy straciłem nadzieję że jakiś samczyk przyleci i wypuściłem ja na wierzbę, rankiem znalazłem tylko skrzydełka i śpiewające "cycy-be cycy-be" sikorki :sad:
kilka dni wcześniej samca ocellatusa który przyleciał do mojej samiczki zjadła kuna ( odchody wskazywały właśnie na tego drapieżcę: samce latają późno, usiadł na paczce- hodowlarce i niedoczekał ranka ); wczoraj, gdy straciłem nadzieję że jakiś samczyk przyleci i wypuściłem ja na wierzbę, rankiem znalazłem tylko skrzydełka i śpiewające "cycy-be cycy-be" sikorki :sad:
- Grzegorz G
- Posty: 388
- Rejestracja: środa, 4 kwietnia 2007, 19:31
- Lokalizacja: Będzin-Grodziec
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
Dzisiaj:
gąsienica smerinthus ocellataus- 2 cm.
gąsienica s. ocellatus- 1,5 cm.
jajko s. ocellatus- spasożytowane
jajko laothoe populi- narazie całe i zdrowe
gąsienica macroglossum stellatarum- 4cm.
imago m. stellatarum- do petunii
gąsienica hyles galii- 7 cm.
gasienica deilephila porcellus- 6 cm.
gąsienica d. porcellus- 3 cm.
Niedługo jak brat pobędzie chwile w domu to nocą może jakies elpenory i porcellusy sie pojawią w świetle latarki W najblizszym pobliżu domu nie ma gallium :sad:
Pozdrawiam
gąsienica smerinthus ocellataus- 2 cm.
gąsienica s. ocellatus- 1,5 cm.
jajko s. ocellatus- spasożytowane
jajko laothoe populi- narazie całe i zdrowe
gąsienica macroglossum stellatarum- 4cm.
imago m. stellatarum- do petunii
gąsienica hyles galii- 7 cm.
gasienica deilephila porcellus- 6 cm.
gąsienica d. porcellus- 3 cm.
Niedługo jak brat pobędzie chwile w domu to nocą może jakies elpenory i porcellusy sie pojawią w świetle latarki W najblizszym pobliżu domu nie ma gallium :sad:
Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony czwartek, 1 stycznia 1970, 01:00 przez Wojtek Guzik, łącznie zmieniany 1 raz.
A niedawno na początku lipca moja mama znalazła na zakupach rozdeptanego agrius convolvuli jednak nie dało się spreparować. Sam fakt że już są mnie pocieszył
Zastanawiam się czy i w tym roku będzie u mnie dużo zawisaków przy floksach i tytoniach tak jak w zeszłym roku. A przylatywały wtedy masowo powojowce i przytuliaki oraz kilka elpenorów i wilczomleczków.
Zastanawiam się czy i w tym roku będzie u mnie dużo zawisaków przy floksach i tytoniach tak jak w zeszłym roku. A przylatywały wtedy masowo powojowce i przytuliaki oraz kilka elpenorów i wilczomleczków.
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
Wczoraj wieczorem elpenor i dzisiaj wieczorem także... do swiatla oczywiście
Jesteś pewien że to on?? na pewno jeszcze nie ma drugiego pokolenia, w ub.r. (a był on super fajny na zawisaki) pierwsze spotykałem końcem lipca dopiero... Może zmasakrowany ligustri, jezeli żeczywiście convolvuli to wielka szkoda, hodowac ten gatunek to jest coś... a od jajeczek pewnie jeszcze fajniej
co?!na początku lipca moja mama znalazła na zakupach rozdeptanego agrius convolvuli
Jesteś pewien że to on?? na pewno jeszcze nie ma drugiego pokolenia, w ub.r. (a był on super fajny na zawisaki) pierwsze spotykałem końcem lipca dopiero... Może zmasakrowany ligustri, jezeli żeczywiście convolvuli to wielka szkoda, hodowac ten gatunek to jest coś... a od jajeczek pewnie jeszcze fajniej
Jestem pewien że to był convolvuli. Ale u mnie to one pojawiają się dość wcześnie bo w zeszłym roku jak tylko zakwitły floksy szydlaste to pełno samic miałem ale się pozamieniałem ze znajomymi i dziś mam tylko dwie samice. A co do ligustri to jeszcze nigdy w życiu go nie widziałem w naturze.
Nawiązując do łapania to już dawno nie miałem okazji świecic bo pogoda nie odpowiada. Już drugi tydzień u mnie leje deszcz. Czasem się zastanawiam czy po takich obfitych deszczach zawisaków będzie więcej bo jak to ktoś powiedział że jest dość sucho i zawisaków mniej.
A co do poczwarek stellatarum to są już 4 i mają zamiar się niedługo wykluwać.
Nawiązując do łapania to już dawno nie miałem okazji świecic bo pogoda nie odpowiada. Już drugi tydzień u mnie leje deszcz. Czasem się zastanawiam czy po takich obfitych deszczach zawisaków będzie więcej bo jak to ktoś powiedział że jest dość sucho i zawisaków mniej.
A co do poczwarek stellatarum to są już 4 i mają zamiar się niedługo wykluwać.
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
Ciekawa sprawa, dasz radę załatwić zdjęcie takiej samiczki?? Moze postarasz się o jajka, i pohodujesz trochę?? Sam do tej pory niespotkałem convolvuli pierwszego pokolenia, a na drugie jest zdecydowanie zawcześnie... Gdzie ty mieszkasz...pełno samic miałem ale się pozamieniałem ze znajomymi i dziś mam tylko dwie samice
Wczoraj jeszcze zapomnialem dodać, w jadalni sikorek skrzydełko laothoe populi; po kstałcie brzegu domyślam sie że to samiec...
Mieszkam na tym samym terenie i potwierdzam że latają u nas 2 pokolenia, nieraz bardzo licznie W tym roku niestety jeszcze żadnego nie widziałem, a w zeszłym zaledwie jeden okaz (samiec). Ale 2 i 3 lata temu było prawdziwe zatrzęsienie, wtedy widywałem po kilkanaście sztuk przy wiciokrzewie. Próbowałem nieraz pozyskiwać jajka od samic, ale nic z tego... A w zeszłym roku w Chorwacji dorwałem 2 sztuki, parkę, ale też samica nie chciała składac jajek (cud że udało mi się tam znaleźć powój, bo tam praktycznie nic nie rośnie ).
Ja zresztą łapałem powojowce u siebie od czerwca do początku (a nawet połowy w 2005 roku) września i w zasadzie nie zauważałem żadnej przerwy pomiędzy pokoleniami. To być może jest spowodowane stałym napływem osobników z południa, które bez przerwy zalatują do nas (a południowy zachód jest w linii prostej na Chorwacją, gdzie powojowiec jest bardzo, bardzo liczny).
A tak nawiasem mówiąc, to nie potrafię uwierzyć, że Janek łowi w Bielsku wilczomleczki i przytuliaki Ja u siebie nigdy nie spotkałem, a już od lat obserwuję swoją miejscową entomofaunę. Trochę Wam zazdroszczę, że tak codziennie znajdujecie tyle gąsienic
Ja zresztą łapałem powojowce u siebie od czerwca do początku (a nawet połowy w 2005 roku) września i w zasadzie nie zauważałem żadnej przerwy pomiędzy pokoleniami. To być może jest spowodowane stałym napływem osobników z południa, które bez przerwy zalatują do nas (a południowy zachód jest w linii prostej na Chorwacją, gdzie powojowiec jest bardzo, bardzo liczny).
A tak nawiasem mówiąc, to nie potrafię uwierzyć, że Janek łowi w Bielsku wilczomleczki i przytuliaki Ja u siebie nigdy nie spotkałem, a już od lat obserwuję swoją miejscową entomofaunę. Trochę Wam zazdroszczę, że tak codziennie znajdujecie tyle gąsienic
- Kamil Kukla
- Posty: 148
- Rejestracja: sobota, 23 czerwca 2007, 12:49
- Lokalizacja: Tarnów
- Kontakt:
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
Hmm, mam wiciokrzew, sąsiedzi też mają, łapałem w tym roku i ubiegłym i jedyne co mi sie udało zaobserwować to (prawdopodobnie) 1 os. rok temu... Drugie pokolenie też nie jest super liczne, czasami dwa na noc, czsami ani jeden, i to tylko przez dwa tygodnie; później rzadko. czy jest ktoś może jeszcze z tamtych terenów (a może z podkarpacia ) kto obserwuje pierwsze pokolenie tak liczne??Łukasz pisze: po kilkanaście sztuk przy wiciokrzewie
Żeby nieodbiegać od tematu; wczoraj gąsienica stellatarum na g. verum.
A jeszcze co do gąsienic; trzeba mieć wyczajony w okolicy fajny teren (gdzieś kiedyś chyba trochę opisywałem) i zaglądać w niego co trzy- cztery dni, to skutki powinny byc całkiem fajne
Pozdrawiam
Łukaszu, jeśli ty nie chcesz mi uwierzyć to myśl sobie co chcesz. Ale to że nie możesz uwierzyć mi to się przekonaj i jeśli masz większe skupiska floksów w ogrodzie to jak tylko zakwitną (chociarz już kwitną) wcale nie musisz świecić mixf-em lub LRf-em wystarczy tylko latarka. Kontroluj kwiaty ok godz 22.00 a powinien się jakiś pojawić, przecierz mieszkasz niedaleko.
Wojtku, Jak tylko uda mi się znaleźć samiczki i w tym roku, to spróbóję pozyskać jajeczka i chętnię się wymienię za jajka s. ligustri. Chodowałem już ten gatunek ale chciał bym jeszcze raz spróbować.
Niewiem czy to istotne ale ten convolvuli co moja mama mi go przyniosła to był samiec.
Wojtku, Jak tylko uda mi się znaleźć samiczki i w tym roku, to spróbóję pozyskać jajeczka i chętnię się wymienię za jajka s. ligustri. Chodowałem już ten gatunek ale chciał bym jeszcze raz spróbować.
Niewiem czy to istotne ale ten convolvuli co moja mama mi go przyniosła to był samiec.
18 lipca roku pańskiego 2008 – godzina 16:06:06 – pomieszczenie, które zwykłem nazywać pokojem entohomeopatologicznym – gąsienica Zmrocznika przytuliaka, ostatnie stadium jakże głębokiego i obfitego istnienia.
Za progiem z którego wystąpiłem czaiła się tyrada, zostawiona samej sobie z swoimi sprawami i agonią umierających, lecz nie myśl o tym przejęła mnie dreszczem.
Odkryłem bowiem, że stadium, jakie widzę nie jest przejawem życia, lecz zapowiedzią śmierci; moim ciałem wstrząsnęły dreszcze, a oczy przyćmił mglisty opar posępności i makabry.
Ruch zwiastował stagnację, dźwięk – milczenie, już wtedy wiedziałem, że to, czego doświadczam wychodzi daleko poza ludzkie rozumienie, moje wnętrze zostało naznaczone omenem dekompozycji.
Ciąg został przywrócony, z otchłani ciała wydobył się tłumiony upadek, byt zmierzał ku zatracie, a piętno optymizmu, które zwykle przypisuje się redukcji myślenia do czasu, a tego z kolei przeniesieniu w postęp zjawiskowy gasło.
Śmierć nabierała pędu, momenty traciły swoje zmysłowe zabezpieczenie, tor żywota został opuszczony przez moje pojęcie; trawiły mnie mdłości i obawa – czy możliwe aby ten niepowtarzalny osobnik gatunku Hyles galii przestawał istnieć, właśnie w moich oczach, mną samym …
Odpowiedź rozpościerała się horyzontem zgrozy przed tym, kim nigdy już nie będę – utracenie istotne, mrożący krew w zerwanych żyłach absolut. Nie będzie mu jutra, teraz - wiedział, oddychając trucizną i jadem, że tocząca drastyczne płomienie potęga reminescencji chce go za sobą pociągać – gdzie, tego nie wiedział.
Było tylko widzenie, nędzne, wyprute impresją materii; aspiracja ku istnieniu: moc nieugięta – przepadała zimnym tchnieniem.
Potęga umysłu została zakwestionowana, mistrzowie nauk złożyli swą broń, a on samotny i sam wzrastał w przepaści; opadanie podobne było jesiennym płatkom, przez mroźne powietrze przeszywającym ziemi serce. Materia znikła, umysł stracił swoje poparcie, nie było już drogi w góry, ku obserwacjom natury; wiatr, chmura i pył. Przepływ stał się ledwie intuicyjnym wyczuciem: moja gąsienica falowała jak wizja dnia, przed złożeniem powiek, podłoże powierzchni, zmierzch objaśniało, a pustka przybierała właśnie imię.
Gąsienica miała zieloną skórę, a zieleń ta wpadała w oliwki, winogronów plamy, czarny tlił ocean. Lśniła w promieniach zachodu, pas rozciągał jej ciało na krzyżu agonii, wizja nabierała wyrazu. Metamorfoza - utracone bycie, nie nastąpi już nigdy, nikt się w nim nie stanie.
Obserwacja entomologiczna: działu zawisaki, miłość faktu i szczegółu: niech żyje rejestracja i pigułka techniki, które ochraniają biednych od dywagacji bogów.
Gąsienica spoczywała na gęstwinie żółtej przytulii, zwanej przez wybitnych znawców: właściwą, a przez ezoteryków, którzy mają w zakonach swoich także kobiety: Galium verum.
Roślinka miała kształt malego drzewka bonzai, urzekła mnie, niemalże czułem się jak na wycieczce w Częstochowie, spokojnej i wolnej dzisiaj od polityki i ideologicznego zamętu. Temperatura w pokoju wynosiła 26 stopni Celsjusza, zdaje się, że projektowała we mnie swój żar, gdyż poczułem się gorący, niczym nieskrępowana pożądaniem obłąkanych dziewica, nierozdrabnialna.
Na oknie stała mimoza wstydliwa, która swą poetycką nazwą na myśl przywiodła mi od razu narcyze. Uszu moich dobiegłał od czasu do czasu szum wody, która spływała w ubikacji, jakby wołanie nimfy ostatnimi dniami listopada.
Przez dziurkę od klucza zobaczyłem, że za drzwiami kryją się monopoliści życia – ich szczera kupa odrysowała na mej twarzy niespotykany na taką skalę uśmiech – bzykały i tylko to im było w głowie, szalone muchy.
Główka gąsienicy miała kształt małej kuleczki, była bardzo obiektywna i nie znała arogancji, tak przynajmniej wskazywały szczęki, które żarły i żarły.
Żółte, niemalże biegunkowe plamki na grzbiecie płynęły dwoma liniami, niczym osobowość schizofreników, lub ludzi, którzy mówią ni stąd ni z owąd o demonach.
Miała też ogonek, był bardzo ładny i czerwony jak nos klauna, który żongluje sobie gałeczkami i udaje psychola. Na stole obok gąsieniczki leżał sobie zeszyt, były w nim zapisane różne literki, naświetlenie pokoju sprawiało wrażenie, że poprzestawiane przeczyły rozumieniu, a było to naświetlenie, któremu brakuje argumentów, słońce było schowane za chmurami, które jak każdy wie są oznaka niezrównoważenia objawionego deszczem – walka normalniejszych z normalnymi.
Gąsienica miała też nóżki, śliczne jakby pewne poparcia, które funduje czas, znajomość jego przepływu. Na niebie chmurki układały się w różne obłąkane figury, były śmieszne, nieuzasadnione i bardzo dużo złorzeczyły, rozwiewane wiatrem bezradności.
Uznaję uwagę o tym za bardzo istotną, gdyż trzeba wiedzieć w jakich okolicach dokonuje się entomologicznych odkryć. Dodam też, że w moim pokoju istnieją dwie lampy, stolik, krzesła, dywan, książki, słoiki, żyletki, roślinki i wiele innych ciekawych rzeczy. Każdy poszukiwacz zawisaków powinien wiedzieć, gdzie znalazł swoje zdobycze.
Moja gąsienica była znaleziona już dawniej, ale jako utopista nie omieszkałem znaleźć ją drugi raz w słoiku, trochę podrosła, bo lubiła żreć, jak już była mowa.
No cóż, potem jak we wstępie: przyszły mi na myśl, znowu myśli o jej przekształceniach, które nie tylko powstają dzięki oświeconym, przeciętnym ziemianinom, ale także poprzez zmianę naukowych warunków, czy po prostu strukturę ontologiczną rzeczywistości.
Moją obserwację uznaję za bardzo ciekawą i doniosłą w świecie entomologicznym, bardzo ciekawi mnie ile, gdzie, jak, dlaczego, po co, nie wiadomo po co, kiedy, o której, o jakiej godzinie , jakie okazy świata entomologicznego spotykacie.
Pamiętajcie, żeby nie zostać uznanym za świra, czy też amatorszczyźnianego profana musicie być rzeczowi i szczegółowi jak ja w dysyplinie, jaką uprawiacie.
Wtedy na pewno nie spotkacie się z represjami, ani brakiem tolerancji.
Piszczcie moimi mili o swoich obserwacjach i cieszmy się nimi !
Za progiem z którego wystąpiłem czaiła się tyrada, zostawiona samej sobie z swoimi sprawami i agonią umierających, lecz nie myśl o tym przejęła mnie dreszczem.
Odkryłem bowiem, że stadium, jakie widzę nie jest przejawem życia, lecz zapowiedzią śmierci; moim ciałem wstrząsnęły dreszcze, a oczy przyćmił mglisty opar posępności i makabry.
Ruch zwiastował stagnację, dźwięk – milczenie, już wtedy wiedziałem, że to, czego doświadczam wychodzi daleko poza ludzkie rozumienie, moje wnętrze zostało naznaczone omenem dekompozycji.
Ciąg został przywrócony, z otchłani ciała wydobył się tłumiony upadek, byt zmierzał ku zatracie, a piętno optymizmu, które zwykle przypisuje się redukcji myślenia do czasu, a tego z kolei przeniesieniu w postęp zjawiskowy gasło.
Śmierć nabierała pędu, momenty traciły swoje zmysłowe zabezpieczenie, tor żywota został opuszczony przez moje pojęcie; trawiły mnie mdłości i obawa – czy możliwe aby ten niepowtarzalny osobnik gatunku Hyles galii przestawał istnieć, właśnie w moich oczach, mną samym …
Odpowiedź rozpościerała się horyzontem zgrozy przed tym, kim nigdy już nie będę – utracenie istotne, mrożący krew w zerwanych żyłach absolut. Nie będzie mu jutra, teraz - wiedział, oddychając trucizną i jadem, że tocząca drastyczne płomienie potęga reminescencji chce go za sobą pociągać – gdzie, tego nie wiedział.
Było tylko widzenie, nędzne, wyprute impresją materii; aspiracja ku istnieniu: moc nieugięta – przepadała zimnym tchnieniem.
Potęga umysłu została zakwestionowana, mistrzowie nauk złożyli swą broń, a on samotny i sam wzrastał w przepaści; opadanie podobne było jesiennym płatkom, przez mroźne powietrze przeszywającym ziemi serce. Materia znikła, umysł stracił swoje poparcie, nie było już drogi w góry, ku obserwacjom natury; wiatr, chmura i pył. Przepływ stał się ledwie intuicyjnym wyczuciem: moja gąsienica falowała jak wizja dnia, przed złożeniem powiek, podłoże powierzchni, zmierzch objaśniało, a pustka przybierała właśnie imię.
Gąsienica miała zieloną skórę, a zieleń ta wpadała w oliwki, winogronów plamy, czarny tlił ocean. Lśniła w promieniach zachodu, pas rozciągał jej ciało na krzyżu agonii, wizja nabierała wyrazu. Metamorfoza - utracone bycie, nie nastąpi już nigdy, nikt się w nim nie stanie.
Obserwacja entomologiczna: działu zawisaki, miłość faktu i szczegółu: niech żyje rejestracja i pigułka techniki, które ochraniają biednych od dywagacji bogów.
Gąsienica spoczywała na gęstwinie żółtej przytulii, zwanej przez wybitnych znawców: właściwą, a przez ezoteryków, którzy mają w zakonach swoich także kobiety: Galium verum.
Roślinka miała kształt malego drzewka bonzai, urzekła mnie, niemalże czułem się jak na wycieczce w Częstochowie, spokojnej i wolnej dzisiaj od polityki i ideologicznego zamętu. Temperatura w pokoju wynosiła 26 stopni Celsjusza, zdaje się, że projektowała we mnie swój żar, gdyż poczułem się gorący, niczym nieskrępowana pożądaniem obłąkanych dziewica, nierozdrabnialna.
Na oknie stała mimoza wstydliwa, która swą poetycką nazwą na myśl przywiodła mi od razu narcyze. Uszu moich dobiegłał od czasu do czasu szum wody, która spływała w ubikacji, jakby wołanie nimfy ostatnimi dniami listopada.
Przez dziurkę od klucza zobaczyłem, że za drzwiami kryją się monopoliści życia – ich szczera kupa odrysowała na mej twarzy niespotykany na taką skalę uśmiech – bzykały i tylko to im było w głowie, szalone muchy.
Główka gąsienicy miała kształt małej kuleczki, była bardzo obiektywna i nie znała arogancji, tak przynajmniej wskazywały szczęki, które żarły i żarły.
Żółte, niemalże biegunkowe plamki na grzbiecie płynęły dwoma liniami, niczym osobowość schizofreników, lub ludzi, którzy mówią ni stąd ni z owąd o demonach.
Miała też ogonek, był bardzo ładny i czerwony jak nos klauna, który żongluje sobie gałeczkami i udaje psychola. Na stole obok gąsieniczki leżał sobie zeszyt, były w nim zapisane różne literki, naświetlenie pokoju sprawiało wrażenie, że poprzestawiane przeczyły rozumieniu, a było to naświetlenie, któremu brakuje argumentów, słońce było schowane za chmurami, które jak każdy wie są oznaka niezrównoważenia objawionego deszczem – walka normalniejszych z normalnymi.
Gąsienica miała też nóżki, śliczne jakby pewne poparcia, które funduje czas, znajomość jego przepływu. Na niebie chmurki układały się w różne obłąkane figury, były śmieszne, nieuzasadnione i bardzo dużo złorzeczyły, rozwiewane wiatrem bezradności.
Uznaję uwagę o tym za bardzo istotną, gdyż trzeba wiedzieć w jakich okolicach dokonuje się entomologicznych odkryć. Dodam też, że w moim pokoju istnieją dwie lampy, stolik, krzesła, dywan, książki, słoiki, żyletki, roślinki i wiele innych ciekawych rzeczy. Każdy poszukiwacz zawisaków powinien wiedzieć, gdzie znalazł swoje zdobycze.
Moja gąsienica była znaleziona już dawniej, ale jako utopista nie omieszkałem znaleźć ją drugi raz w słoiku, trochę podrosła, bo lubiła żreć, jak już była mowa.
No cóż, potem jak we wstępie: przyszły mi na myśl, znowu myśli o jej przekształceniach, które nie tylko powstają dzięki oświeconym, przeciętnym ziemianinom, ale także poprzez zmianę naukowych warunków, czy po prostu strukturę ontologiczną rzeczywistości.
Moją obserwację uznaję za bardzo ciekawą i doniosłą w świecie entomologicznym, bardzo ciekawi mnie ile, gdzie, jak, dlaczego, po co, nie wiadomo po co, kiedy, o której, o jakiej godzinie , jakie okazy świata entomologicznego spotykacie.
Pamiętajcie, żeby nie zostać uznanym za świra, czy też amatorszczyźnianego profana musicie być rzeczowi i szczegółowi jak ja w dysyplinie, jaką uprawiacie.
Wtedy na pewno nie spotkacie się z represjami, ani brakiem tolerancji.
Piszczcie moimi mili o swoich obserwacjach i cieszmy się nimi !
Nie kwestionuję tego że łowiłeś, bo to bardzo możliwe. Po prostu byłem zaskoczony, bo nigdy ich u siebie nie widziałem, chociaż już naprawdę długo obserwuję.Łukaszu, jeśli ty nie chcesz mi uwierzyć to myśl sobie co chcesz.
No akurat mieszkamy na dosyć dziwnym terenie. Ja np. u siebie jak dotąd zaobserwowałem tylko 2 gatunki modraszków (argiolus i ikar), a jakieś 10km dalej, nad Wisłą wiele lat temu widziałem co najmniej jeden jakiś inny gatunek a do tego mnóstwo czerwończyków, górówki, przeróżne rusałkowate i inne których nigdy nie widziałem.przecierz mieszkasz niedaleko.
Metafora świetna, chyba macie nieszczelny kibel skoro woda co jakiś czas spływa. Albo wam rzeczywiście jakaś nimfa siedzi w muszli klozetowejUszu moich dobiegłał od czasu do czasu szum wody, która spływała w ubikacji, jakby wołanie nimfy ostatnimi dniami listopada.
- Piotr Pawlikiewicz
- Posty: 612
- Rejestracja: poniedziałek, 11 października 2004, 10:48
- UTM: CC71
- Lokalizacja: Łask
- Kontakt:
Czyli prościej zdechła czy spasożytowana. Bo ni w ząb sensu nie mogłem złapać. Może dla tych co czytają raczej pisma naukowe niż poezje, dawaj informacje w skrócie, technicznym językiem. To tylko sugestia, nie nakaz, żeby nie było zaraz następnej zbędnej dyskusji o ograniczaniu wolności poety.goeta pisze:18 lipca roku pańskiego 2008 – godzina 16:06:06 – pomieszczenie, które zwykłem nazywać pokojem entohomeopatologicznym – gąsienica Zmrocznika przytuliaka, ostatnie stadium jakże głębokiego i obfitego istnienia.
Za progiem z którego wystąpiłem czaiła się tyrada, zostawiona samej sobie z swoimi sprawami i agonią umierających, lecz nie myśl o tym przejęła mnie dreszczem.
Odkryłem bowiem, że stadium, jakie widzę nie jest przejawem życia, lecz zapowiedzią śmierci; moim ciałem wstrząsnęły dreszcze, a oczy przyćmił mglisty opar posępności i makabry.
Ruch zwiastował stagnację, dźwięk – milczenie, już wtedy wiedziałem, że to, czego doświadczam wychodzi daleko poza ludzkie rozumienie, moje wnętrze zostało naznaczone omenem dekompozycji.
Ciąg został przywrócony, z otchłani ciała wydobył się tłumiony upadek, byt zmierzał ku zatracie, a piętno optymizmu, które zwykle przypisuje się redukcji myślenia do czasu, a tego z kolei przeniesieniu w postęp zjawiskowy gasło.
Śmierć nabierała pędu, momenty traciły swoje zmysłowe zabezpieczenie, tor żywota został opuszczony przez moje pojęcie; trawiły mnie mdłości i obawa – czy możliwe aby ten niepowtarzalny osobnik gatunku Hyles galii przestawał istnieć, właśnie w moich oczach, mną samym …
Odpowiedź rozpościerała się horyzontem zgrozy przed tym, kim nigdy już nie będę – utracenie istotne, mrożący krew w zerwanych żyłach absolut. Nie będzie mu jutra, teraz - wiedział, oddychając trucizną i jadem, że tocząca drastyczne płomienie potęga reminescencji chce go za sobą pociągać – gdzie, tego nie wiedział.
Było tylko widzenie, nędzne, wyprute impresją materii; aspiracja ku istnieniu: moc nieugięta – przepadała zimnym tchnieniem.
Potęga umysłu została zakwestionowana, mistrzowie nauk złożyli swą broń, a on samotny i sam wzrastał w przepaści; opadanie podobne było jesiennym płatkom, przez mroźne powietrze przeszywającym ziemi serce. Materia znikła, umysł stracił swoje poparcie, nie było już drogi w góry, ku obserwacjom natury; wiatr, chmura i pył. Przepływ stał się ledwie intuicyjnym wyczuciem: moja gąsienica falowała jak wizja dnia, przed złożeniem powiek, podłoże powierzchni, zmierzch objaśniało, a pustka przybierała właśnie imię.
Gąsienica miała zieloną skórę, a zieleń ta wpadała w oliwki, winogronów plamy, czarny tlił ocean. Lśniła w promieniach zachodu, pas rozciągał jej ciało na krzyżu agonii, wizja nabierała wyrazu. Metamorfoza - utracone bycie, nie nastąpi już nigdy, nikt się w nim nie stanie.
Obserwacja entomologiczna: działu zawisaki, miłość faktu i szczegółu: niech żyje rejestracja i pigułka techniki, które ochraniają biednych od dywagacji bogów.
Gąsienica spoczywała na gęstwinie żółtej przytulii, zwanej przez wybitnych znawców: właściwą, a przez ezoteryków, którzy mają w zakonach swoich także kobiety: Galium verum.
Roślinka miała kształt malego drzewka bonzai, urzekła mnie, niemalże czułem się jak na wycieczce w Częstochowie, spokojnej i wolnej dzisiaj od polityki i ideologicznego zamętu. Temperatura w pokoju wynosiła 26 stopni Celsjusza, zdaje się, że projektowała we mnie swój żar, gdyż poczułem się gorący, niczym nieskrępowana pożądaniem obłąkanych dziewica, nierozdrabnialna.
Na oknie stała mimoza wstydliwa, która swą poetycką nazwą na myśl przywiodła mi od razu narcyze. Uszu moich dobiegłał od czasu do czasu szum wody, która spływała w ubikacji, jakby wołanie nimfy ostatnimi dniami listopada.
Przez dziurkę od klucza zobaczyłem, że za drzwiami kryją się monopoliści życia – ich szczera kupa odrysowała na mej twarzy niespotykany na taką skalę uśmiech – bzykały i tylko to im było w głowie, szalone muchy.
Główka gąsienicy miała kształt małej kuleczki, była bardzo obiektywna i nie znała arogancji, tak przynajmniej wskazywały szczęki, które żarły i żarły.
Żółte, niemalże biegunkowe plamki na grzbiecie płynęły dwoma liniami, niczym osobowość schizofreników, lub ludzi, którzy mówią ni stąd ni z owąd o demonach.
Miała też ogonek, był bardzo ładny i czerwony jak nos klauna, który żongluje sobie gałeczkami i udaje psychola. Na stole obok gąsieniczki leżał sobie zeszyt, były w nim zapisane różne literki, naświetlenie pokoju sprawiało wrażenie, że poprzestawiane przeczyły rozumieniu, a było to naświetlenie, któremu brakuje argumentów, słońce było schowane za chmurami, które jak każdy wie są oznaka niezrównoważenia objawionego deszczem – walka normalniejszych z normalnymi.
Gąsienica miała też nóżki, śliczne jakby pewne poparcia, które funduje czas, znajomość jego przepływu. Na niebie chmurki układały się w różne obłąkane figury, były śmieszne, nieuzasadnione i bardzo dużo złorzeczyły, rozwiewane wiatrem bezradności.
Uznaję uwagę o tym za bardzo istotną, gdyż trzeba wiedzieć w jakich okolicach dokonuje się entomologicznych odkryć. Dodam też, że w moim pokoju istnieją dwie lampy, stolik, krzesła, dywan, książki, słoiki, żyletki, roślinki i wiele innych ciekawych rzeczy. Każdy poszukiwacz zawisaków powinien wiedzieć, gdzie znalazł swoje zdobycze.
Moja gąsienica była znaleziona już dawniej, ale jako utopista nie omieszkałem znaleźć ją drugi raz w słoiku, trochę podrosła, bo lubiła żreć, jak już była mowa.
No cóż, potem jak we wstępie: przyszły mi na myśl, znowu myśli o jej przekształceniach, które nie tylko powstają dzięki oświeconym, przeciętnym ziemianinom, ale także poprzez zmianę naukowych warunków, czy po prostu strukturę ontologiczną rzeczywistości.
Moją obserwację uznaję za bardzo ciekawą i doniosłą w świecie entomologicznym, bardzo ciekawi mnie ile, gdzie, jak, dlaczego, po co, nie wiadomo po co, kiedy, o której, o jakiej godzinie , jakie okazy świata entomologicznego spotykacie.
Pamiętajcie, żeby nie zostać uznanym za świra, czy też amatorszczyźnianego profana musicie być rzeczowi i szczegółowi jak ja w dysyplinie, jaką uprawiacie.
Wtedy na pewno nie spotkacie się z represjami, ani brakiem tolerancji.
Piszczcie moimi mili o swoich obserwacjach i cieszmy się nimi !
- Kamil Kukla
- Posty: 148
- Rejestracja: sobota, 23 czerwca 2007, 12:49
- Lokalizacja: Tarnów
- Kontakt:
Ja miałbym takie pytanie - czy ktoś z was miał okazje obserwować gąsienice zawisaków na przytuli w Tarnowie lub okolicach? Ja od paru tygodni chodzę w poszukiwaniu gąsienic jednak nie znalazłem ani jednego osobnika. I tak się zastanawiam czy tereny Tarnowa to biotop od którego zawisaki przytuliowe poprostu stronią. Dodam ,że imago zawisaka żywiącego się na wspomnianych roślinach widziałem tylko raz (m.stellatarum). Czy mieliście jakieś doświadczenia w tym rejonie Polski?
A może macie jakieś porady, jak i gdzie szukać?
A może macie jakieś porady, jak i gdzie szukać?
-
- Posty: 594
- Rejestracja: niedziela, 13 stycznia 2008, 13:45
Od starszych entomologów miałem informacje, że niektórych gąsienic zawisaków najlepiej szukać z latarką nad ranem...... lub wieczorem, ale M. stellatarum z powodzeniem znajdowałem w ciągu dnia żerujące na żółtej przytulii. Przy starszych M. stellatarum widać ślady żerowania na roślinach i w ten sposób najłatwiej je znaleźć.
- Kamil Kukla
- Posty: 148
- Rejestracja: sobota, 23 czerwca 2007, 12:49
- Lokalizacja: Tarnów
- Kontakt:
Czytam takie rzeczy i zastanawia mnie gdzie tkwi tajemnica sukcesu ludzi którzy znajdują dziennie tyle gąsienic.Wojtek Guzik pisze: gąsienica smerinthus ocellataus- 2 cm.
gąsienica s. ocellatus- 1,5 cm.
jajko s. ocellatus- spasożytowane
jajko laothoe populi- narazie całe i zdrowe
gąsienica macroglossum stellatarum- 4cm.
imago m. stellatarum- do petunii
gąsienica hyles galii- 7 cm.
gasienica deilephila porcellus- 6 cm.
gąsienica d. porcellus- 3 cm.
Dziś np. przeszukałem bardzo dużo Galium verum i absolutnie ani jednej gąsienicy. Teren raczej górzysty, wietrzny. Zastanawiam się, może zawisaki stronią od tego typu biotopów i wolą równiny? Zastanawia mnie gdzie leży źródło problemu. Dodam ,że nie zauważyłem żadnych nadżerów na przytuliach! Tak więc nie wiem czy można uzasadnić moje niepowodzenia tym ,że gąsienice przez dzień przebywają w ukryciu.
Do Piotra Pawlikiewicza, uściślając: po prostu smutno mi było, że niedługo gąsienica zstąpi ku podziemiom i czekać będę musiał mroźne zimy i słotne wieczory, aby pokoleniem wróciła do mnie, jako ona; ta którą mógłbym znów głaskać po tej zielonej, gładziutkej skórce patrząc na żółte plamki i spiczasty ogonek.
Ciekawostka naukowa: gdy raz pierwszy dotkniesz gąsienicy Zmrocznika przytuliaka, ona z początku będzie zła, szarpiąc główką na prawo i lewo, plując nawet - jak to kobiety:);, lecz z czasem pogodzi się z losem i pozwoli na wiele więcej, np. patrzenie jak żre ...
Jeśli robimy się posępni i poważni to dodam, że 20 lipca roku pańskiego 2008, a więc dzisiaj przy słonecznej pogodzie, w mym magicznym ogrodzie przy kwiatach Tojadu mocnego zaobserwowałem wyjątkowo dużego osobnika Fruczaka gołąbka, pewnie to samica, tyle, że nie wiem, czy to mógł być przybysz, czy już wyległy krajanin
Do Kamila Kukli: Szczerze mówiąc u mnie jest to samo, dawnymi laty przy spacerze i chłodnym spojrzeniu w kępy przytulii żółtej można było od razu wypatrzyć gąsienice gładyszów,czy przytuliaków - obecnie nie ma takich szans.
Jedyne znaleziska, jeśli mówimy o zwykłym za dnia poszukiwaniu były uzyskiwane po podnoszeniach przytulii, odkrywających ziemię i podstawy łodyg. Inaczej mówiąc, znajdywałem je w ukryciach; zawisaki zaczynają się bać ...
Ciekawostka naukowa: gdy raz pierwszy dotkniesz gąsienicy Zmrocznika przytuliaka, ona z początku będzie zła, szarpiąc główką na prawo i lewo, plując nawet - jak to kobiety:);, lecz z czasem pogodzi się z losem i pozwoli na wiele więcej, np. patrzenie jak żre ...
Jeśli robimy się posępni i poważni to dodam, że 20 lipca roku pańskiego 2008, a więc dzisiaj przy słonecznej pogodzie, w mym magicznym ogrodzie przy kwiatach Tojadu mocnego zaobserwowałem wyjątkowo dużego osobnika Fruczaka gołąbka, pewnie to samica, tyle, że nie wiem, czy to mógł być przybysz, czy już wyległy krajanin
Do Kamila Kukli: Szczerze mówiąc u mnie jest to samo, dawnymi laty przy spacerze i chłodnym spojrzeniu w kępy przytulii żółtej można było od razu wypatrzyć gąsienice gładyszów,czy przytuliaków - obecnie nie ma takich szans.
Jedyne znaleziska, jeśli mówimy o zwykłym za dnia poszukiwaniu były uzyskiwane po podnoszeniach przytulii, odkrywających ziemię i podstawy łodyg. Inaczej mówiąc, znajdywałem je w ukryciach; zawisaki zaczynają się bać ...
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
Nietylko te starsze... Czasem widac ogryziony sam czubek rośliny, a gasieniczka ma 1-2 cm.Tomasz Świderski pisze:Przy starszych M. stellatarum widać ślady żerowania na roślinach i w ten sposób najłatwiej je znaleźć.
A z tym szukaniem na galium verum to jest podobno różnie, w jednym miejscu jest jej dużo, a gąsienic nie ma, a w drugim wrecz odwrotnie... W krośnie może właśnie jest ich dużo i przytulii takze jest dużo. A gąsienic całkiem sporo żeczywiście. Dla chętnych moge powzucać pare fotek "dokumentowych", że lotnisko w krośnie i pola krośnieńskie są wybitnie zawisakodajne
Do tematu: wczoraj gasienice stellatarum i porcellus (po jednej), dzisiaj dwie porcellusa i jedna stellatarum...Acha, i jeszcze imago stellatarum (brat k. domu widział dzisiaj).
Pozdrawiam
Powodzenia łukaszu!
Mam wielki problem. Z jednej z poczwarek stellatarum wykluł się już motyl. Wszystko jest ok ale skrzydełka są już mniej więcej rozwinięte tylko że jakieś trochę pokrzywione. :sad: I mam teraz takie pytanie, czy problem sam sięrozwiąże i skrzydełka wyprostują?
PRoszę o szybką odpowiedź.
Mam wielki problem. Z jednej z poczwarek stellatarum wykluł się już motyl. Wszystko jest ok ale skrzydełka są już mniej więcej rozwinięte tylko że jakieś trochę pokrzywione. :sad: I mam teraz takie pytanie, czy problem sam sięrozwiąże i skrzydełka wyprostują?
PRoszę o szybką odpowiedź.
Jeśli twoje pytanie janku było adresowane do wszystkich, a nie tylko w stronę łukasza do którego właściwie skierowałeś swój post to powiem ci, że wyprostowanie skrzydeł jest w warunkach naturalnych niemożliwe. Mówię to popierając słowa swoje zwykłym doświadczeniem, któremu na imię Zmrocznik pazik - wykluł się z tym samym defektem i niestety nie wyprostował skrzydeł.
Na cóż: mam nadzieję, że nie wykluł ci się samiec, bo w naturze byłby problematyczny samym pojawieniem się, wątpię, że przeleciał by się do samiczki i przeleciał.
Jeśli to samica, możesz próbować ją wystawiać na dwór w jakiejś klatce, żeby zwabić samce i uzyskać jajka nowej generacje, która i tak w zasadzie jest spalona na starcie - to jest wyczyn ! Ewentualnie zostawiać w naturze na kępkach przytulii, duże prawdopodobieństwo, że w przypadku wysyłania feromonów dopadnie ją jakiś amator.
Jeszcze jedno : zawisaki z tej podrodziny ( deilephila : jeśli podałem zły status w systematyce, bodajże Reveala, proszę o sprostowanie ) - składają jajka zawisając nad liścmi, gałązkami roślin żywicielskich i podkładełkiem składając jajka.
Myślę, jednak, że w trwodze egzystecjalnej destrukcji, nieodwołalnej śmierci - pokuszą się o złożenie jajek bez zbytnich ceregieli, umieszczając ja po prostu na roślinie, ewentualnie miejscu w którym zakończył się stosunek seksualny bez-lotnie.
Powodzenia dalej
Na cóż: mam nadzieję, że nie wykluł ci się samiec, bo w naturze byłby problematyczny samym pojawieniem się, wątpię, że przeleciał by się do samiczki i przeleciał.
Jeśli to samica, możesz próbować ją wystawiać na dwór w jakiejś klatce, żeby zwabić samce i uzyskać jajka nowej generacje, która i tak w zasadzie jest spalona na starcie - to jest wyczyn ! Ewentualnie zostawiać w naturze na kępkach przytulii, duże prawdopodobieństwo, że w przypadku wysyłania feromonów dopadnie ją jakiś amator.
Jeszcze jedno : zawisaki z tej podrodziny ( deilephila : jeśli podałem zły status w systematyce, bodajże Reveala, proszę o sprostowanie ) - składają jajka zawisając nad liścmi, gałązkami roślin żywicielskich i podkładełkiem składając jajka.
Myślę, jednak, że w trwodze egzystecjalnej destrukcji, nieodwołalnej śmierci - pokuszą się o złożenie jajek bez zbytnich ceregieli, umieszczając ja po prostu na roślinie, ewentualnie miejscu w którym zakończył się stosunek seksualny bez-lotnie.
Powodzenia dalej
Rozróżnianie samca od samicy w przypadku zawisaków nie jest łatwe, a w przypadku fruczaków perfidnie trudne. O ile można np. u pinastri sprawdzić jak wygląda zakończenie odwłoka (samiec ma "klamerki", samica nie podobnego), stellatarum mają bardzo zarośnięty odwłok. Mając kilka sztuk można porównać sobie je, ale z jednym okazem bedzie ciężko. Czasami są róznice w czułkach (samce mają grubsze), ale to niezbt pewna metoda z jednym motylem. Pozostaje tylko lekko zgnieść dwoma palcami odwłok zawisaka i zobaczyć co mu wyjdzie - owe "klamerki" czy pokładełko (jakaś taka rurka).
Jest znacznie pewniejsza metoda - bardzo łatwo sprawdzić płeć patrząc na poczwarkę. Samiec ma na 5. pierścieniu (zaczynając ich liczenie od pierścienia znajdującego się tuż pod pokrywami skrzydłowymi) 2 "kropki", a samica na 4. coś w rodzaju "trójkąta" i dodatkowo "kropkę" na 5.
Ps. U nas pogoda się spieprzyła i nic nie wyszło z mojej wyprawy po pazie
Jest znacznie pewniejsza metoda - bardzo łatwo sprawdzić płeć patrząc na poczwarkę. Samiec ma na 5. pierścieniu (zaczynając ich liczenie od pierścienia znajdującego się tuż pod pokrywami skrzydłowymi) 2 "kropki", a samica na 4. coś w rodzaju "trójkąta" i dodatkowo "kropkę" na 5.
Ps. U nas pogoda się spieprzyła i nic nie wyszło z mojej wyprawy po pazie
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 21 lipca 2008, 15:37 przez Łukasz, łącznie zmieniany 1 raz.
- Wojtek Guzik
- Posty: 1012
- Rejestracja: wtorek, 10 lipca 2007, 14:42
- Lokalizacja: Krosno
- Kamil Kukla
- Posty: 148
- Rejestracja: sobota, 23 czerwca 2007, 12:49
- Lokalizacja: Tarnów
- Kontakt:
- Kamil Kukla
- Posty: 148
- Rejestracja: sobota, 23 czerwca 2007, 12:49
- Lokalizacja: Tarnów
- Kontakt:
- Grzegorz G
- Posty: 388
- Rejestracja: środa, 4 kwietnia 2007, 19:31
- Lokalizacja: Będzin-Grodziec
Dzisiaj, 22.VII.2008, 1 gąsienica Mimas tiliae Najpierw znalazłem obgryzione liście, potem odchody, a na końcu gąsienicę
P.S.
Jakby ktoś chciał dokładniejsze dane to: Będzin, ul. Przechodnia żywopłot z ligustru, ale wplątał się krzak lipy
P.S.
Jakby ktoś chciał dokładniejsze dane to: Będzin, ul. Przechodnia żywopłot z ligustru, ale wplątał się krzak lipy
- Załączniki
- DSC03447.JPG (143.81 KiB) Przejrzano 11851 razy
- DSC03448.JPG (147.53 KiB) Przejrzano 11853 razy
-
- Podobne tematy
- Odpowiedzi
- Odsłony
- Ostatni post
-
-
- 6 Odpowiedzi
- 1556 Odsłony
-
Ostatni post autor: Maciej Sosnowski
-